27."To ty nie boisz się mnie?"
Remus
Znowu to samo... Zamiast się porządnie uczyć myślę o tym samym... Dlaczego ona nie może mi wyjść tak po prostu z głowy? Nigdy nie powiedziałbym, że kolor różowy jest ładny, że mi się podoba, a jednak tak jest, oczywiście tylko u jednej dziewczyny. Urocza, piękna, zwariowana...
-Remus!-usłyszałem tuż przy uchu.-Wybacz, że ci przeszkadzam, ale potrzebuję twojej pomocy.
To była Dorcas. Była poważna, więc coś się musiało stać, ciekawe tylko co.
-Jak wiesz Lily nie może, bo ten idiotyczny Klub Ślimaka...-mówiła, lecz ja wciąż nie wiedziałem o co chodził.
-Dorcas, ale o co chodzi?
-Mógłbyś pomóc w lekcjach Regulusowi?-zapytała nieśmiało.
-Zwariowałaś?-spoważniałem.-Wiesz doskonale, że to jest bardzo zły pomysł! Wilkołak pomagający Blackowi i to nie jest Łapa, to Regulus, ten, który mieszka w domu Manor Black!
-Nie, Remus...-westchnęła.-On na prawdę się ucieszył, jak mu to zaproponowałam.
-Ty to wszystko wymyśliłaś? To bardzo miłe z twojej strony, ale ja tego nie zrobię, wybacz...
-Remus, proszę...
-A co na to wszystko Syriusz?-zapytałem po chwili.
Spuściła wzrok na swoje buty.
-Nie mówiłam mi nic jeszcze-szepnęła.
-Przepraszam, ale muszę się pouczyć-spakowałem książki leżące na stoliku i wyszedłem z Pokoju Wspólnego.
Chciałem ochłonąć trochę, znam Dorcas jak już się uprze, to... A ja nie chciałem się z nią kłócić czy coś w ten deseń... Ja na prawdę pomógłbym, ale to jest Black, ślizgon, czysta krew, wolałbym nie. On już nie jest taki jak mój przyjaciel...
-Tak bardzo ci dziękuję, że się zgodziłeś mi pomóc-Regulus rzucił się mi na szyję.
To dziwnie wyglądało.
-Regulus...-zacząłem, gdy się ode mnie oderwał.-Eee...-nie wiedziałem co mam mu powiedzieć, przecież on się tak cieszył...
-Dziękuję ci bardzo-na prawdę tryskał radością.-Nikt dla mnie nigdy czegoś takiego nie zrobił!
-To ty nie boisz się mnie? Jestem półkrwi, poza tym... Sam wiesz...-wolałem nie dokańczać zdania, na wszelki wypadek, żeby nikt nie usłyszał.
On wiedział o tym, bo przecież to Black, a u nich wszyscy o tym wiedzą.
-Nie, dlaczego?-zapytał od razu, wiedział o co mi chodzi.-Jesteś taki jak każdy, przyjaźnisz się z moim bratem, a...-urwał i skierował wzrok w swoje buty.
-A on jest twoim wzorem, co?
Pokiwał nieśmiało głową.
-Pomogę ci-westchnąłem.-To kiedy masz czas?
-Najlepiej w weekend. Może w sobotę w bibliotece?-zaproponował.
-Super, to może o trzynastej?-uśmiechnąłem się delikatnie.
-To jesteśmy umówieni. Dziękuję Remus.
************************************
Hejo!😘
Jak wiecie w tej książce nie będzie jakiś wielkich dram, za to będą, ale małe. Nie pisałam o tym wcześniej, bo sama nie byłam pewna tego. Nie no będzie coś tam od czasu do czasu, ale to nie będzie takie WO, to jest taka lekka opowiastka o Huncwotach (+Regulus). Mam nadzieję, że mimo, że jest jak jest, to zostaniecie ze mną do końca 💕💕💕💕
Czekam na Wasze komki i gwiazdki!
💖Pozdrawiam💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro