73;1752;105120
Taehyung siedział na kanapie z jasno różowym zaproszeniem na ślub w dłoniach i przyglądał się dacie która znajdowała się na samej górze ładnie ozdobiomej kartki.
19.05
Nie chciał przyglądać się tej dacie. Do ślubu jego przyjaciół zostały tylko marne dwa tygodnie. Na weselu pojawi się w towarzystwie Jeona. I tak wszyscy myślą że naprawdę są razem i że zamieszkali że sobą, bo chcieli, a nie dlatego że zostali zmuszeni do tego siłą. Ale blondyn już wiedział, że jest na przegranej pozycji. Przecież nie zabije Namjoona tylko po to by wygrać jakiś zakład. To byłoby okropne. Chociaż może tak upozorować wypadek, albo samobójstwo...
Rozmyślania Kima przerwał młodszy, który właśnie wrócił z zakupów, na które wysłał go blondyn.
- Kupiłem ci te prezerwatywy, które chciałeś! - krzyknął na samym wejściu. Kim odłożył zaproszenie na stolik do kawy i podszedł do bruneta.
- Jak ja nie chciałem prezerwatyw. - powiedział po czym wziął jedną z toreb wypchanych po brzegi słodyczami i winem.
- Jak to nie chciałeś? Jak wychodziłem powiedziałeś żebym wziął truskawkowe gumki, no to masz. - Jungkook wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i podał je starszemu - Byłem w trzech różnych sklepach, bo nie było, ale jak widać udało mi się je zdobyć!
- Chodziło mi o gumy do żucia, ale te też się przydadzą. - szepnął i przeszedł do kuchni, by rozpakować zakupy.
- Jesteś o coś zły? - spytał brunet podążając za starszym. - Jakiś taki inny jesteś.
- Dostaliśmy zaproszenie na wesele Seokjina. - odpowiedział ze słabym uśmiechem na ustach. To nie tak, że się nie cieszył ze szczęścia swoich przyjaciół. No może trochę tak, ale chciał dla Seokjina jak najlepiej i chciał żeby starszy Kim był szczęśliwy, żeby założył rodzinę, ale przede wszystkim nie chciał przegrać zakładu. Nie chodzi już o to, że będzie musiał jeździć nago po mieście, tylko o to, że może trochę zazdrościł Yoongiemu, Chanyeolowi i wkrótce też Seokjinowi, że mają już swoje drugie połówki i kogoś kto chociaż trochę darzy ich uczuciem. Bo mimo iż Taehyung miał przyjaciół i znajomych, z którymi był naprawdę blisko, to i tak czuł się samotny.
♤
- Hoseok nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. - Młode małżeństwo siedziało właśnie na plastikowych krzesłach w biurze agencji adopcyjnej, czekając na jedną z pracownic która miała pojawić się lada chwila z małą dziewczynką. - A co jeśli nie będziemy w tym dobrzy? No wiesz w rodzicielstwie?
- Sądzę, że będziesz najlepszą mamusią jaką Heeyeon mogła sobie wymarzyć.
Hoseok i Yoongi wpadli na pomysł adopcji już jakieś osiem miesięcy wcześniej. Na początku starszy wypierał się mówiąc, że dzieci nigdy go nie lubiły, więc Hoseok dał sobie spokój. Nie pytał, nie zaczynał rozmów na ten temat, ale po dwóch tygodniach to starszy pękł i sam wyszedł z inicjatywą adopcji, twierdząc że jest już gotowy. Hoseok cudem przekonał Yoongiego o trzymaniu buzi na kłódkę przed swoimi przyjaciółmi. Nawet nie wyobrażacie sobie co musiał robić po nocach, żeby Yoongi się nie wygadał. Udali się do agencji parę dni później, a po miesiącu wybrali odpowiednią dziewczynkę, która od razu ich polubiła, a już na drugim spotkaniu zaczęła mówić do Yoongiego "mama".
Ahn Heeyeon, a za parę chwil Jung Heeyeon była uroczą sześciolatką, która była bardzo pozytywnie nastawiona do nowych rodziców, którzy w tajemnicy przed nią zmienili garderobę Yoongiego w wymarzony pokój dla sześciolatki.
- Mama! Tata! - para od razu rozpoznała ten radosny i trochę piskliwy głosik. - Możemy jechać już do domu? Spać mi się chce. - kiedy dziewczynka powiedziała to Yoongi miał ochotę się rozpłakać. Z resztą nie tylko on. Hoseok też czuł że niewiele mu brakuje do szlochu. Heeyeon powiedziała, że chce do domu. Niby zwykłe słowo, a małżeństwo omal nie wybuchnęło płaczem.
- Jasne kochanie, chodź jedziemy do naszego domu.
a/n: miałam robić referat na wos, ale napisałam to i tak jakoś podoba mi się ten rozdział
dni;godziny;minuty do końca zakładu (nie pytajcie jak na to wpadłam xd)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro