Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

59;1416;84960

Było już po północy kiedy Jungkook wraz z resztą ekipy wpadł na wieczór kawalerski Seokjina. Odnalazł wzrokiem blondyna, który siedział przy stoliku i popijał drinka trzymając na kolanach małą Heeyeon. Dziewczynka już praktycznie zasypiała kiedy do lokalu weszli mężczyźni. W tym samym momencie co Taehyung, spojrzała w tamtą stronę i jak tylko zobaczyła swojego tatę, zerwała się z kolan Kima. Za to Tae złapał kontakt wzrokowy z Jeonem i już wiedział że coś jest na rzeczy. Widział to w jego oczach.

Wstał i ruszył w jego stronę. Spotkali się w połowie drogi, stając na przeciwko siebie i mierząc się wzajemnie wzrokiem.

Jeon się lekko chwiał przez wyloty alkohol, zresztą Taehyung miał tak samo.

- Tae, kochanie ty moje. Ja muszę ci coś powiedzieć. - zaczął Jungkook.

- Tak? - Kim z nadzieją spojrzał swoimi pięknymi oczami na mężczyznę przed nim, który nagle dość znacznie zbladł.

- Ja chyba cię- i w tym momencie Taehyung wiedział że jest coś nie tak. Nie dość że Jeon był blady jak ściana to na dodatek zaczął ciężej oddychać - Boże zaraz się zrzygam.

Później wszystko działo się za szybko. Jungkook wybiegł z pomieszczenia, popychając przy tym Taehyunga, który nie dał rady ustać na nogach i poleciał jak długi na podłogę. Co najdziwniejsze jedyną osobą, która się zainteresowała tym upadkiem była mała Hee. Reszta osób skierowała wzrok za wybiegającym Jeonem.

Taehyung podniósł się z podłogi, z niewielką pomocą sześciolatki, i ruszył za Jeonem. Jednak kiedy dotarł do łazienki nie spotkał tam Jungkooka, tylko Chanyeola i Baekhyuna, którzy dość zacięcie się kłócili.

- Jak mogłeś mi nie powiedzieć o jakimś pieprzonym zakładzie? Mam się tego dowiadywać od pół przytomnego Seokjina? A mówiłeś że mnie kochasz! - młodszy Park coraz głośniej mówił. - Jeszcze mi powiedz, że wyszedłem za ciebie tylko dla zakładu!

- To wcale nie tak! Ja naprawdę cię kocham. Baekhyun, kochanie, to tylko głupi zakład. - Chanyeol próbował podejść do swojego męża, ale ten co chwilę go odpychał.

- Wiesz co? Jadę do domu, a ty najlepiej prześpij się u kogoś. - po tych słowach młodszy wyszedł z łazienki, a Chanyeol wybiegł zaraz za nim, krzycząc jak bardzo go kocha i wpadając na zdziwionego Taehyunga, który stał tam i nie wiedział czy ma coś powiedzieć czy jednak nie.

Po kłótni kochanków blondyn zdecydował się w końcu odnaleźć Jeona. Przeszedł do dalszej części klubowej łazienki gdzie znajdowały się kabiny z toaletami. Nawet nie zdążył zapukać do pierwszej z nich, a z kabiny obok wyszedł Jungkook z poplamionym krawatem.

- Jejku, jak się czujesz? - blondyn podszedł do niego i uważnie przyjżał się jego nadal bladej twarzy.

- Już mi lepiej. Tylko muszę wyczyścić sobie krawat. - starszy zaśmiał się i chwycił za jego krawat, próbując go rozwiązać. Już miał moczyć go w wodzie kiedy oboje usłyszeli krzyki z dochodzące z sali.

W tym czasie, kiedy dochodziło w toalecie do dramatycznej kłótni kochanków, na salę wszedł Namjoon. I pierwsze co usłyszał to swojego (jeszcze) narzeczonego, który krzyczał coś o tym, że Kim nie może go zobaczyć przed samą ceremonią.

Tak więc Namjoon stał przy wyjściu i patrzył się jak Hoseok i jego córka usilnie próbują zasłonić przyszłego pana młodego, tak żeby Kim go nie zobaczył.

- Jak ja mam Cię nie zobaczyć, jak my w jednym łóżku będziemy spać. - stwierdził Nam.

- No właśnie nie będziemy. Zatrzymasz się u Yoongiego i Hoseoka. Nie możesz mnie zobaczyć.

~ciąg dalszy nastąpi~

a/n Nie jestem przekonana co do tego rozdziału. Nie zbyt mi się podoba, ale to może dlatego że męczyłam się z nim dość długo (za co przepraszam).

Iii uwaga... bedzie druga część! Jak tylko skończę pisać pierwszą od razu ruszę z kolejną

A teraz dobranoc 💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro