233;5592;335520
To ten dzień.
Dzień jego śmierci.
Najgorszy dzień w jego krótkim życiu.
Dzień, w którym się Taehyung zniży się do poziomu morza, a nawet niżej.
Dzień, w którym Taehyung miał iść na urodziny do Seokjina.
Wszystko mogło być dobrze, gdyby nie jedna osoba.
Jeon.
Ale nie zrzucajmy winy na Seokjina, który kazał blondynowi kogoś ze sobą wziąć. Teraz oficjalnie można stwierdzić, że to wina Taehyunga, który zamiast pomyśleć i zadzwonić do Jimina, bo ten może jednak by się zgodził na to wyjście, to wolał pobiec do drzwi Jeona.
Przez większość dnia leżał na kanapie i myślał co by tu zrobić, żeby jednak nie iść. Afryka nie wchodzi w grę, bo Seokjin napewno go tam znajdzie. Wszystko inne też odpada, bo starszy wszystko odkryje, a Taehyung jeszcze nie zamierzał umierać.
No tylko śmierć mogłaby go uratować do tej nieszczęsnej imprezy.
♤
Stali pod drzwiami domu Seokjina i Namjoona. Przez całą podróż tutaj Taehyung dyktował młodszemu jak ma się zachować, a jak nie. Czyli powiedział tylko jedno zdanie: "Ja mówię, ty nie, od czasu do czasu możesz podejść i mnie przytulić, ale tylko na pokaz, zero rozmów o naszym związku."
- Zanim wejdziemy to wiesz jak masz się zachowywać, tak? - zaczął starszy. - Jak ktoś spyta o nasz związek to idziesz do toalety, albo do mnie.
- Zero rozmów o związku. Zapamiętam. - odpowiedział Jeon. - Ale wiesz, że chce coś za to?
- Dobra, ale - nawet nie miał szans na dokończenie, bo przerwał mu Seokjin, który już dobre dwie minuty siedział przed drzwiami i czekał, aż Taehyung i Jeon przestaną rozmawiać. Seokjin wielkim uśmiechem na ustach otworzył drzwi od razu witając dwójkę mężczyzn.
- Tak się cieszę, że przyszliście. Wchodźcie - powiedział i wpuścił gości.
- To jest Jeon yyy - To wcale nie tak, że blondyn nie znał imienia swojego tymczasowego chłopaka. Ono po prostu wyleciało mu z głowy. Poza tym nigdy nie było mu potrzebne. Jakoś od zawsze wolał mówić do bruneta po nazwisku.
- Jungkook - widząc minę Taehyunga, który aktualnie wpatrywał się w bruneta prosząc o pomoc, sam się przedstawił. - Ty musisz być Seokjin. Taeś mi o tobie opowiadał. - Brawo dla Jungkooka, który w tym momencie został zawodowym aktorem. Co prawda brunet słyszał tylko raz do kogo idzie, ale takie rzeczy warto sobie zapamiętać. - Wszystkiego najlepszego.
- Bardzo dziękuję. Idźcie do salonu. Wszyscy już są. - odpowiedział mu, a następnie zwrócił się do Taehyunga - Yeol przyszedł z tym Baekhyunem czy jak mu tam.
- No nieźle. Są razem? - Taehyung, aż sie zapowietrzył słysząc tą wiadomość. Chyba każdy normalny człowiek słysząc, że jego przyjaciel jest w związku, ucieszył by się. Jednak nie blondyn. Widząc jak starszy przytakuje wkurzył się jeszcze bardziej. - A to skurczybyk.
Kiedy Seokjin zostawił go sam na sam z Jungkookiem, szybko obrócił się w jego stronę.
- Bardzo dobrze. Mów tak częściej to szybciej uwierzą. Za aktorstwo to powinnaeś dostać Grammy. Świetnie ci poszło.
- Grammy? A za aktorstwo to nie dostaje się Nobla?
- Może. Nie wiem. Chodź i pamiętaj zachowuj się jak mój chłopak.
a/n Jestem jak Polsat xd
W środę postaram się wstawić kolejny rozdział i powiem wam, że u Jina będzie się działo xd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro