Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

103;2472;148320

Minęły dwa równe tygodnie, odkąd Taehyung zamieszkał z Jungkookiem. W tym czasie matka bruneta zdążyła ich odwiedzić z dziesięć razy, a Taehyung miał już dosyć słuchania o tym jak to Yongguk czuje się dobrze w nowym mieszkani, na strzeżonym osiedlu i niedaleko uczelni.

Jedyne co mu w tym wszystkim nie przeszkadzało, to Jungkook, który od czasu do czasu mył za niego łazienkę i odkurzał podłogi.

Wbrew pozorom mieszkanie z młodszym wcale nie było takie złe. Brunet tylko co jakiś czas pojawiał się w domu, bo większość czasu przebywał na uniwersytecie (szczerze powiedziawszy to Taehyung wcześniej w ogólnie nie wiedział, że młodszy coś studuje).

Dzisiaj w piątkowy wieczór starszy czekał na bruneta już którąś godzinę. Mimo że minęły dwa tygodnie to Kim nadal nie wyrobił dodatkowego klucza, więc chcąc czy nie chcąc musiał na niego poczekać.

Dochodziła 22, a jego nadal nie było. Taehyung już nie siedział na kanapie, aktualnie chodził po całym salonie, co jakiś czas podchodząc do drzwi, żeby zobaczyć czy ten idiota przyszedł czy jeszcze nie.

Jeszcze nigdy w życiu nie czuł takiego uczucia. Jeszcze nigdy nie martwił się o kogoś tak bardzo jak teraz. No bo co jak Jungkookowi coś się stało? Może nie jest już dzieckiem, ale jest tak głupi jak dziecko, więc na pewno  wpadł już pod jakiś samochód, albo został pobity przez jakiś dresów w ciemnej uliczce.

Taehyung się martwi. O jakiegoś idiotę, który nie umie napisać, że będzie później, o debila z którym został zmuszony do wspólnego mieszkania, o chłopaka, którego wcześniej nie lubił.

No właśnie, Taehyung go nie lubił. O tym wiedzieli  wszyscy (no może poza jego przyjaciółmi i rodzicami Jeona). Ale teraz, po tych paru tygodniach udawania pary czy po czternastu dniach mieszkania razem przestał go nie lubić. Zaczął czuć coś zupełnie innego. Zaczął go lubić, a może nawet lubić lubić.

Dochodziła północ. Taehyung już nie chodził po salonie, nie podchodził do drzwi. Siedział na wycieraczce przed nimi i nasłuchiwał kroków na klatce schodowej. Ściskał w prawej dłoni telefon oczekując znaku życia od młodszego, a w lewej skrawek koca, którym się okrył, bo po jakimś czasie zaczęło robić mu się zimno, więc przyniósł sobie kocyk.

Już nie chciało mu się spać jak dwie godziny temu. Teraz czuł się jakby wypił trzy kawy pod rząd. Serce mu waliło jak szalone i aktualnie był pewny na tysiąc procent, że coś stało się temu idiocie.

Jak bardzo się ucieszył, kiedy przez drzwi usłyszał jak ktoś otwiera wejście na klatkę. Momentalnie wstał z ugrzanej wycieraczki i otworzył drzwi. Wybiegł przed mieszkanie i spojrzał na postać wspinającą się po schodach.

- Ty dupku jeden! Gdzieś ty się podziewał! Ja tu się martwię i czekam na ciebie jak jakiś idiota! - wykrzyczał do stojącego przed nim mężczyzny. Już miał się na niego rzucić i zobaczyć czy nic mu się nie stało, kiedy w ostatniej chwili zorientował się, że to nie na tą osobę czekał. Przed nim stał jego straszy sąsiad z góry i patrzył się na niego jak na ostatniego debila. - O, dobry wieczór Panie Choi. Pomyliłem Pana z kimś. - Powiedział i zażenowany całą sytuacją, zaczął cofać się do mieszkania, gdy wejście na klatkę schodową znowu się otworzyło.

- Taehyung? Czemu jeszcze nie śpisz? - odezwał się Jungkook podchodząc do drzwi w których stał blondyn. Jednak Taehyung zamiast się odsunąć i wpuścić młodszego do środka i dopiero tam dać mu wykład na temat późnego przechodzenia, w jednej sekundzie zatrzasnął mu drzwi przed nosem.

- Nie wpuszczę cię do środka, dopóki się nie wytłumaczysz!

- Jestem dorosły i nie muszę ci się tłumaczyć. - Odpowiedział spokojnym głosem brunet. Jednak słysząc jak blondyn przekręca zamek zdał sobie sprawę, że on nie żartuje.

- Gdzie byłeś?

- Po wykładach poszedłem do kumpla i trochę się zasiedziałem.

- Czemu nie zadzwoniłeś, albo nie napisałeś?

- Bo wyładował mi się telefon. Po co ci to wiedzieć? - spytał praktycznie przytulając się do kawałka drewna, żeby cokolwiek usłyszeć.

- No bo tak - odpowiedział blondyn, powoli otwierając drzwi. Młodszy prawie wpadł do mieszkania, w ostatniej chwili odzyskując równowagę. Chciał wejść dalej, ale zatrzymał się i spojrzał na leżącą pod jego nogami wycieraczkę, obok której leżał beżowy kocyk.

- Czekałeś tu na mnie? - spytał patrząc w oczy młodszego. - Martwiłeś się? - Widząc jak blondyn próbuje odwrócić wzrok dodał - To słodkie. - Przeszedł nad wycieraczką i zanim wszedł w głąb domu złożył krótkiego buziaka na czerwonym policzku starszego.

W momencie, w którym starszy poczuł usta drugiego na swoim policzku, jego serce zaczęło bić dwa razy szybciej, a na twarzy zakwitł delikatny uśmiech.

Seokjin siedział w swoim domu czekając na swojego narzeczonego, który dzień wcześniej napisał mu, że następnego dnia będzie już w domu.

Kim powinien się cieszyć, skakać z radości i takie tam, ale zamiast tego siedział zdenerwowany przy stole i czekał na dźwięk dzwonka do drzwi, a kiedy go usłyszał wstał z krzesła i otworzył je jednym ruchem.

- Część kochanie - tylko tyle zdążył powiedzieć Namjoon zanim otrzymał od miłości swojego życia, liścia w twarz. - Au! Za co to?

- Za to że wyjechałeś. - powiedział że złością wymalowaną na twarzy, ale chwilę później delikatnie się uśmiechnął i mocno przytulił Namjoona. - Tęskniłem. Ale to nie oznacza że już nie jestem zły. - odsunął się od młodszego i odebrał od niego walizkę. - Skoro już jesteś, to kiedy dokładnie ślub?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro