5."Kochanie"
Lily
-Przestańcie!-krzyknęłam, przerywając ich śmiechy, na co wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
-Nie broń go...-zaczął Potter.-Dlaczego zawsze wszystkich bronisz? Jesteś za dobra, wiesz?
-Nic nie wymyślacie-zignorowałam go.-Zrozumiano?!-krzyknęłam.
Gorzej jakbym rozmawiała z małymi dziećmi!
-Dobrze kochanie, dla ciebie wszystko-rzekł Potter.
-No chyba...-zaczął oburzony Syriusz.
-NA RAZIE-przerwał mu Potter.
-Potter!-krzyknęłam, a on roześmiał się.
-Kochanie...-przeciągnął.
-NIE MÓW TAK DO MNIE!-znowu krzyknęłam.
Naszą "rozmowę" przerwał nam Remus, który wszedł do naszego dormitorium.
-Musicie tak się drzeć?-zapytał.
-Zdajecie sobie sprawę, że zaraz musicie wracać do naszego dormitorium?-dodał.
-Mamy jeszcze kupę czasu...-wypalił Syriusz.
-No nie wiem...-przerwał.-Jest już dość późno... A ja jestem prefektem...-powiedział nieśmiało.
-Właśnie!-ucieszyłam się.-Przecież ja jestem prefektem!
Zaczęły się szmery,szepty i po chwili nikogo nie było. Zostaliśmy tylko ja i Dorcas. Nareszcie!
-Zabij mnie!-jęknęła moja przyjaciółka.
Zrobiłam pytającą minę.
-Black!-krzyknęła przez zaciśnięte zęby.
-A co ja mam powiedzieć?-zapytałam lekko zdenerwowana.
-Oj nie przesadzaj...-uśmiechnęła się lekko.-Przecież to widać, że cię kocha...
-On chce mnie tylko zaliczyć i zostawić...
-Nie...-przeciągnęła.-Patrz na Blacka, wielki cassanova!
-Ale i tak go kochasz...-powiedziałam cicho.
-Nienawidzę go!-krzyknęła.-Ale go kocham...-powiedziała pod nosem.
Uśmiechnęłam się lekko.
-To nigdy nie wypali... Nie rób sobie nadziei-rzekła rzucając się na swoje łóżko.
-E tam..-westchnęłam po chwili.-Oboje to idioci!
-Są siebie warci!
-Dobra, to może pójdziemy spać, no sama wiesz jutro mamy lekcje...
-A najpierw śniadanie...-przerwała mi.
Przewróciłam oczami.
Przebrałam się w piżamę rzuciłam krótkie "Dobranoc" i poszłam spać.
Następnego dnia zeszłam już gotowa na śniadanie. Jednak stanęłam przed wejściem do Wielkiej Sali, bo czekałam na Dorcas. Jeszcze nie wyszła, ale to u niej normalne. Najgorsze było, że spotkałam Pottera! Uśmiechnięty od ucha do ucha, szedł szybkim krokiem, jednak nie to mnie zdziwiło. Zdziwiło mnie to, że szedł sam, ale nie obchodzi mnie to... Mam jego i jego przyjaciół gdzieś i nie obchodzą mnie! Nie licząc Remusa, bo jest jedynym NORMALNYM "huncwotem"...
-Hej kochanie-uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-NIE MÓW TAK DO MNIE!-krzyknęłam mu prosto w twarz.
-Nie denerwuj się tak... Złość piękności szkodzi, a chyba tego nie chcielibyśmy-puścił mi oczko.
-Zostaw mnie w spokoju!
Dorcas szybciej!
-Nie idziesz?-zapytał pokazując palcem wskazującym Wielką Salę.
-Nie...
-Czemu?
-Bo nie!-ponownie krzyknęłam.
-Bez nerwów...
-Idź już!-naprawdę się wkurzyłam.
-Nie tak prędko, księżniczko...
-Nie mów tak do mnie!
-Lilusia?-powiedział pytająco.
Ja tylko spiorunowałam go wzrokiem.
-Mała?-dalej dopytywał.
Wciąż milczałam.
-Śliczna?
-Po prostu zamilcz!-krzyknęłam.
-Dobra, to zostańmy przy ślicznej-uśmiechnął się pokazując szereg swoich pięknych, białych zębów.
Pomyślałam pięknych?!
Ta... Tak się mówi,podobno!
Też nie chodzi mi o to, że jest brzydki... Bo nie jest! Ale nie jest też ładny, bo jest normalny z urodą... Dla mnie jest on nawet z zewnątrz obojętny, ale nie tylko ja jestem w Hogwarcie, bo reszta dziewczyn ich (huncwotów) kocha, bo są "silni i najprzystojniejsi"...
Przecież to jest takie głupie!
******************************
Hejo!😘
Jak się Wam podoba rozdział?
Tak siedzę sobie na luźnej lekcji (oglądamy film xD) i pomyślałam,że może teraz go dodam,bo potem mogę nie mieć już czasu... Albo po prostu zapomnę 😶😂😂😂😂
A co u Was? ^.^
Czekam na komki i gwiazdki!😍
💖Pozdrawiam💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro