28.Inny James
James
-Ej, stary, dobrze się czujesz?-uderzyłem lekko w ramię Syriusza siedzącego spokojnie na fotelu przed kominkiem.
To było podejrzane.
-Może masz gorączkę?-jak do ściany.
-Wiedziałeś, że Dorcas się przyjaźni z tym ślizgonem?-zapytał nagle.
Wypluł te słowa niczym jad.
-Co?
-To, co słyszałeś!-krzyknął wściekły spoglądając na mnie.-Widziałem jak oni gadają, a potem nagle przytulają.
-Jesteś zazdrosny?
-O niego?-zaśmiał się.
Czuć było od niego alkohol. No tak, napił się.
-Pleciesz bzdury, za dużo wypiłeś, chodź-złapałem go za ramię, jednocześnie pomagając mu wstać.
Jednak on wyrwał mi się znajdując się kilka kroków dalej ode mnie.
-Przecież sobie tego nie ubzdurałem!
-Wierzę ci, ale uspokój się i chodź-podszedłem do niego.
-Nie!-krzyknął.-Co z wami wszystkimi jest? Ty też jesteś inny odkąd jesteś z Lily... Nie widzisz tego?
Zaśmiałem się.
-Żartujesz, prawda?-zapytałem.
-Nie, mówię całkowicie poważnie, James-na prawdę był poważny.-Zmieniłeś się. Masz mniej czasu dla nas, już nie żartujemy jak kiedyś, nie wygłupiamy się jak kiedyś, przecież my nawet nie rozmawiamy... Kiedyś gadaliśmy godzinami, a teraz się mijamy...
-Syriusz, to nie tak...
-A jak?-przerwał mi.-Ja na prawdę jestem szczęśliwy, że jesteś z Lily i życzę wam na prawdę jak najlepiej, ale pamiętaj czasami o przyjaciołach...
Zrezygnowany poszedł w stronę naszego dormitorium.
Może Syriusz ma trochę racji... Rzeczywiście dawno nic razem nie robiliśmy, a o dowcipach już nie wspomnę. Tylko jakby tu zrobić, żeby na wszystko starczyło tyle samo czasu? Quidditch, szkoła, Lily i przyjaciele... Niby nie jest trudne, jednak jakby bardziej się przypatrzeć... Mecze i wszystkie treningi rano i po szkole, a potem staram się spędzać czas z moją dziewczyną, bo przecież w czasie lekcji nic nie zdołam z nią zrobić, tym bardziej tak sam na sam. To wtedy co mam zrobić z przyjaciółmi? Na prawdę wziąłem sobie do serca to, co powiedział mi szczerze Łapa.
-Jest sprawa-usłyszałem niepewny głos Lily.
-Coś się stało?-spoważniałem.
-Nie. Chodzi mi o Regulusa...
-Tak?
-Obiecaliśmy, że pomożemy mu we wszystkim.
-Ja też pomogę, tylko jest jeszcze pewien ktoś...-westchnąłem.
-Wiem. Syriusz...
-Dobra, to-odezwałem się po chwili ciszy.-W czym mam mu pomóc?
-Mógłbyś pomóc jemu w quidditchu...-zrobiła dziwny grymas, jakby wiedziała, że się na to nie zgodzę.
-Lily przecież wiesz, że i on i ja jesteśmy w dwóch różnych drużynach i że nie będę pomagać mu wygrać mecz. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, że nauczę jego tych wszystkich rzeczy, tego co ja umiem, a on będzie je wykorzystywać na każdym swoim meczu... na meczu przeciwko gryfindorowi...
-James przecież nie proszę cię o wyjawienie mu swoich tajemnic typu jak być najlepszym graczem. Tu chodzi tylko o podstawy i już.
-Nie wiem...
Biłem się z myślami... Nie wiedziałam co mam robić, niby chciałem mu pomóc, ale nie byłem pewien tych nauk jak grać na boisku.
-Proszę, James...
************************************
Hejo!😘
Co tam u Was? 😊😊😊
Jak rozdział? 😏😏😏😏😏
Mam nadzieję, że jest okey 😎
Czekam na Wasze komki i gwiazdki!
💖Pozdrawiam💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro