Rozdział IV Rozmowa [2/2]
— I tak Ci nic nie powiem.
— Idąc w tym kierunku niczego się nie dowiem, prawda?
— Dokładnie, więc wyjdź już z mojeg-
— Ale mogę się spytać o coś innego.
— Chyba Ci coś-
— Grasz na gitarze, co nie?
— No wow — przewróciłem oczami.
— ... By the way. Sam układasz słowa?
— Głównie tak. Do czego zmierzasz?
— No , do czego mogę zmierzać? To chyba oczywiste.
— Chcesz żebym napisał Ci piosenkę?! — jemu chyba coś się dzieje.
— No chyba Ci cos jest!
— A już myślałem — odetchnąłem z ulgą — To o co chodzi? — popatrzyłem się na niego mrużąc oczy i lekko unosząc prawą brew.
— Chciałem zapytać, czy nie spiewałeś ostatnio - a tak właściwie dzisiaj - jakiś piosenek związanych z Twoją przeszłością.. czy coś.
— Tord, to wcale nie było oczywiste.
— A jednak trochę było.
— Nie, wcale n-
— Dobra, nie chce się kłócić! — przerwał mi — Było coś takiego?
— Myślisz, że ja coś z wczoraj pamiętam?
— A dlaczego miałbyś niepamiętać?
— Widzisz te Smirnoff'y? — pokazałem mu ręką trzy butelki stojące na szafce nocnej obok mojego łóżka — Dlatego.
— Ale, przecież kiedy przyszedłem do domu, było rano, co nie?
— A to coś wnosi?
— Y- no w sumie nie — zaśmiał się.
— No właśnie — też się zaśmiałem. To do mnie niepodobne. Przestałem się śmiać — Ale wracając. Wypiłem je między trzecią, a czwartą po południu, no i... z później już nic nie pamiętam. Wiem tylko, że jakieś dwadzieścia minut temu Edd przyszedł tu i mnie obudził. Przyniósł mi herbatę, — pokazałem Tord'owi do połowy pełną szklankę, w której znajdowała się jeszcze ciepła herbata z cytryną znajdująca się na moim biurku — a potem przyszedłeś ty, rzuciłeś we mnie moją skarpetą i dalej już wiesz.
— No... dobra, czyli nie wiesz, czy coś śpiewałeś.
— Być może śpiewałem, ale zaraz po tym napewno usnąłem — znowu zacząłem się śmiać.
— Masz chyba jakieś dziwne wahania nastroju po tej wódce.
— Chyba masz racje... Ja... się położę... jeszcze. Możesz wyjść?
— Edd przyszedł Cię obudzić, a ty po pół godzinie znowu idziesz spać? oookey... — wyszedł i zamknął drzwi.
[Tord Pov.]
Szedłem w stronę swojego pokoju, gdy zorientowałem się, że nie mam przy sobie telefonu. Pewnie został na stole w kuchni.
Byłem już w kuchni, ale nigdzie nie było mojego telefonu. Pewnie Tom go wziął. Przecież ja tylko słyszałem jak on wtedy wychodził - nie widziałem go.
Byłem z powrotem przy pokoju Tom'a. Zapukałem — ... — nikt nie odpowiadał. Debilu, przecież on śpi! Otworzyłem drzwi i... — Tom, dlaczego ty się tak bardzo rozwalasz na tym łóżku — zacząłem szukać swojego telefonu.
---
Ludu!
Sory, że wczoraj nie było rozdziału, ale nie miałam czasuu :<
Ogln rozdział jest krótki i teraz na serio nie mam pomysłów, więc... no
Zobaczymy jak to będzie dalej
-Rozdział po poprawie- [25/02/19]
---
434 słowa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro