Rozdział III Dzieciństwo Tom'a
Wiem, że każdy zna dzieciństwo Tom'a, ale sry taki rozdział musi być :')
---
— Uh... — posmutniał.
— Coś się stało?
— To jest dość smutna historia.
— Na pewno opowiadałeś gorsze niż ta — zapewniłem.
— Ale ta jest inna... — nadal mówił ze smutnym wyrazem twarzy.
— W jakim sensie?
— Jego dzieciństwo ma duży związek ze mną.
— Em.. — nastała chwila ciszy — Może powiem o co mi chodzi... Ogólnie rozmawiam z Tobą o tym, bo — zastanowiłem się, czy powiedzieć mu prawdziwy powód. Dobra, to przecież tylko Matt — miałem trochę dziwny sen. Śnił mi się taki mały Tom. Byliśmy w parku. Usiadłem na ławce obok niego i w jego rękach pojawił się.. jak by to nazwać.. taki.. wyglądał jak rozstrzelony ananas, czy coś takiego. Po tym rozpłakał się i przytulił do mnie. Później się obudziłem. Czy jego dzieciństwo miało jakiś związek z ananasami? Dobra, to głupie pytanie. Zapomnij.
— Nie, to nie jest głupie pytanie. Jego dzieciństwo miało z tym związek.
— c- ehg em.. — można by powiedzieć, że prawie udusiłem się....... pOWIeTrzEm — To opowiesz jak to było?
— Pewnie. Masz prawo to wiedzieć, znaczy... on prosił, żeby nikomu tego nie mówić, ale skoro coś już o tym wiesz nie chce żebyś sobie wymyślał jakieś bzdury.
Za nic nie wiem, dlaczego to mi się przyśniło, a mam jeszcze większy mindfuck kiedy myślę o tym, że to ma jakiś związek z prawdziwą historią. — No mów.
— Nie znam szczegółów od jego urodzenia, ale do momentu, gdy wydarzyło się TO wydawał się szczęśliwy.
— To?
— W jego urodziny, czyli dwudziestego siódmego czerwca spotkaliśmy się. Ja miałem wtedy siedem lat, a on cztery. Bawiliśmy się we dwójkę. Nasze mamy siedziały wtedy na ławce kilkanaście metrów od nas. Tom został na chwilę sam, bo poszedłem po moją zabawkową broń, którą zostawiłem wcześniej na ławce. Leżały tam wtedy dwie i niczym się od siebie nie różniły. Wziąłem te która leżała po prawej. Musze jeszcze wspomnieć, że park w którym byliśmy znajdował się obok lasu. Kiedy podszedłem do Toma bawiliśmy się tak, że ja jestem złodziejem i mam broń. Chciałem żeby zabawa była bardziej realistyczna i nacisnąłem spust w tej zabawce, — powiedział robiąc palcami cudzysłów przy słowie zabawka — ale był zablokowany, czy coś. Ale to bardzo dobrze się złożyło. Nie wiem skąd, być może z tego lasu albo z cyrku obok, przyszedł do nas miś. Nie, nie miś. To był dorosły niedźwiedź. Wyglądał na wytresowanego, bo stał na dwóch łapach. Dałem mu pistolet, bo chciałem zobaczyć, czy potrafi wykonać jakieś sztuczki z nim-
— Czekaj. Dałeś niedźwiedziowi broń?
— Miałem siedem lat, byłem głupi.
A, no tak. Kontynuował historię:
— Więc dałem mu te broń, a on nagle zaczął strzelać we wszystkie strony. Dobrze, że mi i Tom'owi nic się nie stało, ale jego ojciec nie miał już tyle szczęścia. Tak właściwie to nawet nie wiem jak to jest w ogóle biologicznie możliwe, ale ojcem Tom'a był ananas.
— Co. Jak. — zastanowiłem się przez moment — Czy Tom jest adoptowany?
— Ja nawet nie wiem jak to jest W OGÓLE MOŻLIWE ŻEBY ANANASY ŻYŁY! — ja cieee nie drzyj się tak — Ale nie skończyłem tej historii. Dalej było tak: Tom podszedł do swojego ojca, wziął jego szczątki... jak to strasznie brzmi — te część wyszeptał i mówił dalej — ...i zaczął płakać. Nie wiem co nasze mamy robiły przez ten cały czas, ale po tym wszystkim moja podeszła do mnie, odziwo MIMO TEJ CAŁEJ SYTUACJI uśmiechnęła się, a potem zapytała, czy chcę iść na lody. Chwyciłem ją za rękę zostawiając Tom'a z jego mamą. Z tamtego dnia już więcej nie wiem. Wiem tylko, że po tej całej sytuacji zamknął się w sobie, a przynajmniej tak wynika z jego zachowania, bo przecież wprowadził się do nas trzy miesiące temu. Może przy Tobie nie okazuje swoich uczuć, ale ze mną rozmawiał o tym i przepraszałem go już chyba milion razy. Wiem, że to tylko puste słowa, ale nie chciałem stać jak słup soli i nic nie mówić.
— To było mocn- znaczy- nie wiem co mam teraz powiedzieć. Yy, dzięki, że mnie uświadomiłeś.
— Nie ma za co — chyba nie miał już nastroju na to co robił wcześniej.. brawo Tord, popsułeś go. Wyszedł ze swojego pokoju i poszedł na dwór. Jest cholernie zimno, a on nie wziął kurtki, ale nie - nie będę się wtrącał.
---
No dzień dobry.. wieczór. Zależy kiedy czytacie xD
Okey. Ten rozdział miał być dłuższy.. O wiele dłuższy niż to co tu widzicie, ale tak ładnie się podzielił :')
Dobra żartuje. Po prostu nie chce żeby ta książka była zawieszona tak zaraz, dlatego te rozdziały będą krótsze. Tak w sumie ten i tak jest długi, bo ma (na dole jest napisane).
Ta książka w sumie już miała być zawieszona (;n;), ale byłam chora i nie miałam co robić, więc napisałam to :'D
No, wiec... Jeśli chodzi o ten rozdział to chyba tyle.
I ja naprawdę wiem, że to co teraz napisałam jest beznadziejnie nudne. I do prawdy nie musicie mi tego mówić, dlatego kolejny rozdz pojawi się jutro. (no ciekawe jak ja to napisze ;—;)
Do następnego
-Rozdział po poprawie- [24/02/19]
---
[29/11/18]
[12/12/18]
828 słów
A zbaczając z tematu książki.. Znaczy tak tylko tylko trochę zbaczając xD
Ale do rzeczy: To ma już 20 gwiazdek (wow no bagactwo)
Wyczuj ten sarkazm~
Dziękuje, że ktoś to w ogóle czyta :')
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro