Rozdział II Co to znaczy?
[Tord Pov.]
Znowu stałem w parku. Nie wiem dlaczego, ale miałem zamazaną przeszłość. Za każdym razem, gdy próbowałam sobie coś przypomnieć coraz bardziej zapomniałem kim jestem. Dałem sobie z tym spokój - i tak nie lubię myśleć.
Zrobiłem krok w przód - dwa metry przede mną ukazała się ławka (taka typowa ławka z parku). Kolejny krok - na ławce zobaczyłem dziecko. Miało żółtą bluzkę i niebieskie spodnie. One chyba nazywały się ogrodniczki, czy jakoś tak - nie wiem, nigdy nie chodziłem w czymś takim. Miało brązowe włosy i- czarne oczy? Tom? Dlaczego miałby mi się śnić Tom? Ale jest dzieckiem, jest taki słodki. Czekaj, to na pewno Tom? Nigdy nie użyłem słowa "Tom" i "słodki" w jednym zdaniu bez zaprzeczenia.
Podszedłem do niego i usiadłem obok. Gdy to zrobiłem w jego rękach pojawił się ananas, tylko to był taki... rozwalony ananas. Okej, ustalmy, że to jest mały Tom. Więc: Mały Tom spojrzał na ananasa, którego trzymał w swoich małych rączkach i zaczął płakać. Potem spojrzał na mnie i mnie przytulił. Siedziałem kilka sekund osłupiały, po czym też się do niego przytuliłem, ale zauważyłem coś dziwnego - miałem trochę mniejsze ręce niż zazwyczaj. Zaraz, czekaj. Tom ma tu około sześciu lat... moment, czy to jest sen? em... Wracając do moich przemyśleń: Skoro Tom ma tu około sześciu lat, a w realu ma dziewiętnaście lat, to ja powinienem mieć tu dwanaście lat? To by się w sumie zgadzało, znaczy zgadzało by się gdyby ten sen miał jakiś sens yyyyy... Dobra, walić to ile ja mam lat w tym śnie. Nigdy nie lubiłem matematyki.
Zacząłem się budzić, chyba.
Miałem racje - obudziłem się. Była godzina siedemnasta, znaczy strzelałem, że była siedemnasta, bo zaczynało się już ściemniać. Wstałem z łóżka. Wziąłem swój telefon i poszedłem do kuchni, bo nie jadłem nic od dobrych dwunastu godzin. W kuchni zastałem Toma. Zrobiłem sobie jakieś kanapki, usiadłem przy stole naprzeciwko niego i zacząłem jeść. Spojrzałem na niego - on spojrzał na mnie jak na kogoś upośledzonego umysłowo. Odwróciłem wzrok. Wyszedł z kuchni i poszedł prawdopodobnie do siebie.
Znowu zaczęły się moje przemyślenia: Nie wierzę, to nie mógł być Tom, a nawet jeśli to dlaczego? On opowiadał w ogóle komuś o czasach, w których był jeszcze taki mały? W sumie warto by się o tym trochę dowiedzieć, ale nie zapytam go o to wprost, bo jeszcze wyjdzie na to, że się nim interesuje albo coś w tym stylu. Tak właściwie to mam go gdzieś. Zapytam się Matt'a... nie, co ja mówię. Zapytam się Edd'a.
Kiedy skończyłem jeść poszedłem do pokoju Edd'a. Na pewno już wrócił i chyba słyszałem jak rozmawiał o czymś z Matt'em.
Wszedłem do jego pokoju, ale nie było go tam. Pomyślałem, że może jest u Matt'a.
– Hej, Matt. Jest u ciebie Edd?
– Nie ma go tu.
– Okej - pomyślałem chwilę. W sumie nie było by złym pomysłem zapytać się Matt'a, może ten narcyz jednak coś wie. – Masz czas? Chciałbym Cię o coś zapytać.
– Mam. O co chodzi? – odpowiedział odrywając wzrok od komputera.
Usiadłem na łóżku, a on nadal siedział na krześle przy komputerze. – Wiesz może coś o dzieciństwie Tom'a?
---
XD Tu znowu prawie nic nie ma
Ale w następnym już będzie.
Ten moment, gdy Tord jest debilem i zauważa, że to sen po wielkości jego dłoni, a nie po czymkolwiek innym :')
Tak sobie myślę, że chyba będę jednak pisać te rozdziały dłuższe, bo TO wygląda dziwnie
A jako, że trzeci rozdział jest już napisany (tylko czeka na publikacje) zapewniam Was, że ten i kolejne rozdziały będą dłuższe
Tylko, że wena mi sprdoliła ;_;
-Rozdział po poprawie- [24/02/19]
---
[28-9/11/18]
591 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro