〚1〛
Doskonale znana jej melodia wypełniła pokój, przeganiając na dobre ostatki snu jak i chęci do ruszenia się choćby na krok z wygodnego łóżka. [t/i] wyłączyła ją z cichym westchnieniem, narzekając w duchu na kolejny dzień tygodnia, jak zwykle spędzony w biegu, od wykładu do wykładu.
Zaczynała bowiem ostatni rok nauki w Akademii CCG, gdzie szkolono następne pokolenie inspektorów. Mimo ogromnych pokładów wiedzy na temat ghouli i tym jak sobie z nimi radzić, wciąż przerażała ją wizja stania oko w oko z jedną z tych istot. Nie była pewna realnego starcia w walce tak samo jak nie była przygotowana na ewentualne poświęcenie własnego życia. Tego typu ryzyko krążyło w głowach wszystkich przyszłych absolwentów, wpadając w wir innych niepewności związanych z zawodem inspektora.
Zaraz po przebraniu się, zaparzyła kawę, żeby chociaż trochę postawić się na nogi. Nie pomogło to jednak wiele na jej trzy godziny snu ostatniej nocy i nie było w tym nic dziwnego. Odkąd opuściła dom rodzinny w sąsiedniej prefekturze, aby przeprowadzić się do Tokio – sama musiała zarabiać na swoje utrzymanie. Szkoła, późne powroty z dorywczej pracy i nauka na egzaminy zdecydowanie nie stanowiły dobrego połączenia.
Pomimo małego metrażu, kawalerka [t/i] była niezwykle przytulna i nigdy nie zdarzyło jej się na nią narzekać. Najbardziej lubiła przesiadywać w otwartej kuchni, przy oknie z widokiem na ruchliwą ulicę i pobliskie sklepy. Często w towarzystwie kubka parującej herbaty. Momenty, w których obserwowała z góry cały ten tętniący życiem obraz, pozostając w swoich czterech ścianach, wprowadzały gram spokoju do jej wiecznie niestabilnego, studenckiego życia.
Droga do akademii nie zajmowała zbyt długo, jako że znajdowała się w tej samej dzielnicy. Kilka przecznic, skrzyżowanie, bloki i sklepy z przekąskami – wszelkie mijane obiekty zapadły jej w pamięć na tyle, żeby przestać pytać innych przechodniów o trasę, co było sporą ulgą. Również pogoda tego ranka pozostawała nie najgorsza, szczególnie, że ostatnio ciągle padało.
Akademia sama w sobie nie była szczytem jej marzeń. I to wcale nie tak, że nienawidziła tego miejsca albo nie chciała kiedyś zostać szanowanym inspektorem z dużym zapleczem finansowym i wieloma poważnymi misjami na koncie. Czasami zastanawiała się czy nie lepiej byłoby podjąć się pracy w typowo papierkowym dziale CCG, gdzie w spokoju zajęłaby się swoją przydzieloną robotą, z dala od ghouli i wiecznych niebezpieczeństw. Takie życie byłoby wygodniejsze, a już na pewno o wiele bardziej stałe.
~~
Z toną myśli w głowie wbiegła do pokaźnego, białego budynku z wielkimi oknami, który wyglądem przypominał bardziej samo biuro CCG niż uniwersytet. Przeklinała w myślach obrotowe drzwi zdające się celowo działać na jej niekorzyść swoimi mozolnymi ruchami.
Jak na akademię, to miejsce było naprawdę nowoczesne. Kilkupiętrowy, biały gmach i wszystko dostosowane do potrzeb uczniów (nic dziwnego, w końcu wszystko opłacała organizacja). Przez kilka lat technika do walki z ghoulami zdążyła rozwinąć się w zastraszającym tempie. Jako że [t/i] uczyła się tu już trochę czasu, bez problemu odnalazła aulę i zajęła miejsce w jednym z pierwszych rzędów, a drewniana ławka cicho pod nią zaskrzypiała.
Wśród uczniów panowało ogólne poruszenie, ponieważ akurat dzisiaj mieli gościć jakiegoś inspektora, który opowiedziałby im co nie co o pracy w CCG ze swojej perspektywy. Taka forma nauki była szczególnie popularna i choć nie mogli przysłuchiwać się różnym historiom wiecznie rozchwytywanego pana Arimy, w siedzibach rozsianych po Tokio pozostawało jeszcze wielu znanych śledczych z tak zwanej elity.
Dość szybko pogrążyła się w powtarzaniu notatek z poprzednich lekcji, zapominając o całej reszcie i zdała sobie z tego sprawę dopiero wtedy, kiedy wszyscy pozajmowali swoje miejsca. Zapanowała podejrzana cisza. Większość zebranych patrzyła w jeden punk, więc podążyła za ich wzrokiem. Drobnej budowy, czarnowłosy chłopak z uśmiechem wymalowanym od ucha do ucha stał na środku sali, rozglądając się dookoła. Czyli to on jest tym inspektorem... Miła odmiana. – Przemknęło jej przez myśl. Nawet nie zauważyła, kiedy dokładnie tu wszedł.
Suzuya. Ostatnio sporo słyszało się o jego dokonaniach, które chcąc nie chcąc, były naprawdę imponujące. I mimo wielu podzielonych opinii, przydomek następnego Arimy otrzymał nie kto inny jak on.
– Hmm, ale was dużo. – Zaśmiał się z lekka rozkojarzony. – Chyba powinienem się najpierw przedstawić, co? Nazywam się Suzuya Juuzou, jestem inspektorem klasy specjalnej i przyjechałem do was z siedziby w trzynastej dzielnicy. Przeprowadzę dzisiejszy wykład o pracy w CCG. – Wypowiedział typową formułkę i uśmiechnął się szeroko do swoich słuchaczy.
Biła od niego zdumiewająco specyficzna aura. Sam ubiór znacznie odbiegał od reszty pracowników, jakich mieli okazję poznać. Wodziła za nim wzrokiem. Ekscentryczny człowiek – można to było stwierdzić na pierwszy rzut oka. Posiadał dość wysoki, może nawet dziewczęcy ton głosu, ale dodawało mu to trochę uroku. Nie umiała jednak określić celu czegoś, co ciągnęło się wzdłuż jego szyi, jednak była zbyt onieśmielona, by zapytać.
Minęło trochę ponad dwadzieścia minut i poczuła jak kleją jej się oczy. Niekontrolowany przypływ zmęczenia po nocnej zmianie coraz bardziej ogarniał ciało [t/i], sprawiając, że dziewczyna zupełnie traciła skupienie nad omawianym tematem. Podparła twarz na dłoni i wsłuchiwała się w ten głos – jedyną rzecz, która w miarę umiliła jej poranek. Kiedy lekko zmrużyła powieki, nie miała pojęcia, że chwilę po tym zaśnie w najlepsze.
~~
Powoli otworzyła oczy, nie będąc jeszcze do końca świadoma, że budzi się siedząc w ławce, a nie w swoim własnym łóżku. Chwilowa dezorientacja szybko została zastąpiona paniką, kiedy [t/i] dostrzegła wokół siebie znajome otoczenie. Było niesamowicie cicho, wszyscy uczniowie jakby wyparowali, pozostawiając po sobie jedynie pustkę. Podniosła się z miejsca, czując zawrotną prędkość bicia własnego serca. Kilka metrów dalej dostrzegła inspektora Suzuyę, krzątającego się przy biurku. Był odwrócony tyłem, toteż nawet nie zwrócił uwagi na spanikowaną [t/i], która w tej sytuacji nie mogła wydobyć z siebie nawet dźwięku. Ogromną aulę wypełniał jedynie szelest segregowanych niezgrabnie papierów i nieznana melodia, nucona pod nosem czarnowłosego.
Odwrócił się do niej jak na zawołanie.
– Och? Obudziłaś się. Już myślałem, że zasnęłaś na amen. Nie byłem pewien czy przerywać. – Zaczął powoli podchodzić w jej kierunku, a echo jego kroków rozbrzmiewało w całej sali.
– J-ja... – Gestykulowała nieporadnie dłońmi. – Czemu nikt nie powiedział mi-
– Zasnęłaś na moim wykładzie, więc pod koniec kazałem reszcie cię tu zostawić i nie przeszkadzać. Drobna złośliwość z mojej strony, teraz jesteśmy kwita. – Zaśmiał się cicho.
– Zrobiono ze mnie pośmiewisko przed całą grupą, według pana to sprawiedliwy rewanż? – odpowiedziała mu śmiechem, choć należał on raczej do tych gorzkich.
Wzruszył ramionami, powracając do wcześniejszego zajęcia. Tym razem nucił trochę głośniej, niemal ostentacyjnie, przez co wydał jej się odwrotnością tego, co sądziła o nim zaledwie godzinę temu.
Jeśli każdy w tym biurze okaże się takim samym ignorantem, chyba stracę cierpliwość – pomyślała z rezygnacją.
Zaczęła więc pakować zeszyty, częściowo wyprowadzona z równowagi jego zachowaniem. Nie chciała drążyć, by nie wdać się z nim w żaden konflikt. Inspektorowi stojącemu na samym szczycie organizacji nie zajęłoby wiele zniszczenie jej kariery zanim w ogóle się zaczęła. Na przekór wszystkiemu zanuciła tę samą melodię, ciekawa reakcji Suzuyi.
Najwidoczniej przykuło to uwagę mężczyzny, ponieważ odłożył dokumenty na bok i przysiadł na biurku, obserwując poczynania [t/i]
– Znasz to? – zapytał nieco podejrzliwie, przez co spojrzała na niego przez ramię.
– Nie do końca. Jednak dzięki panu utkwi mi to w głowie na cały następny tydzień.
– Cóż, musisz z tym żyć. – Wziął do ręki kartkę, szybko pobazgrał po niej długopisem i zaczął składać w kształt czegoś, co mogło być samolotem – Um... jak ci na imię?
– [t/i] [t/n] – odpowiedziała bez chwili zastanowienia, obserwując jak dłonie mężczyzny przesuwają się po papierze.
Bezgłośnie powtórzył jej imię, jakby rzeczywiście próbował je zapamiętać, chociaż nawet nie łudziła się, że to zrobi. Czemu w ogóle stała tu i ciągnęła konwersację od początku zmierzającą donikąd? Och, ponieważ był tym Suzuyą. Swoim dziwacznym sposobem bycia i nieopisanym chłodem, który bił z jego zmęczonych oczu mógłby zatrzymać Ziemię, gdyby tylko zapragnął. (Choć chyba nie był tego świadomy.)
Gdy skończył, po prostu puścił złożony samolot w jej kierunku. [t/i] wyrwana z zamyślenia złapała go w ostatniej chwili.
– Nie zasypiaj więcej. No wiesz, na wykładach. – Posłał krótki uśmiech w jej stronę i zszedł z biurka, by zaraz po tym chwycić walizkę z quinque.
Gdy uznała, że rozmowa z jego strony się już zakończyła, spojrzała nerwowo na swoje buty, nie będąc pewna, co zrobić, ani jak zareagować. I był to jeden z dziwniejszych momentów w jej życiu, ponieważ poczuła jakiś niewyjaśniony żal do siebie. Zamilkła na sporą chwilę ze wzrokiem utkwionym w podłodze po czym odpowiedziała:
– Dobrze, przepraszam. To było niewłaściwe z mojej strony – ukłoniła się, złapała za torebkę i ruszyła w stronę wyjścia – Jeśli spotkamy się kiedykolwiek w biurze... Proszę udawać, że nic się nie stało. – Wybiegła już i tak sporo spóźniona na kolejną lekcję. Chciała zapomnieć o tej sytuacji najszybciej jak to tylko możliwe, bo w innym wypadku chyba zapadłaby się pod ziemię.
– Do zobaczenia... – odpowiedział ze zdziwieniem w głuchą ciszę.
Co prawda mógł odpuścić tej dziewczynie, w końcu sam przesypiał połowę zajęć w młodzieżowej akademii (jeśli dla odmiany w ogóle się na nich pojawiał). Ale pewnie tak zachowałby się pan Shinohara, który zresztą nigdy nie szczędził mu prawienia morałów. Każdego dnia rozumiał coś nowego z jego lekcji, kiedyś uważanych za kompletnie nieprzydatne.
Ciekawe... – pomyślał, uśmiechając się blado.
Dopadło go chwilowe przygnębienie. Postanowił, że po pracy kupi kwiaty i odwiedzi swojego byłego mentora w szpitalu. Chciał jak najszybciej opowiedzieć mu o dzisiejszym dniu, więc chwycił walizkę i pobiegł prosto na najbliższą stację.
Był to kolejny z kwietniowych dni, nie różniących się zbyt wiele od poprzednich. Shinohara wciąż nie budził się ze swojej śpiączki.
a/n
Nawet nie wiecie jak dziwnie czuję się wracając do tego opowiadania po ponad roku. Samo w sobie ma już równo trzy lata, ponieważ pierwsza publikacja przypadała na październik 2017 i o mój Boże. Gdzieś po drodze odkryłam, że choć zaczynałam od x readerów, jest to kompletnie nie moja bajka i wszystko zatrzymywało się na jakimś nieustannym wahaniu. I nie zrozumcie mnie źle, dobrze się bawię przy pisaniu tego, jednak jeśli poszukujecie czegoś wyższych lotów albo zwyczajnie czegoś poważniejszego to odsyłam do innych tytułów na moim profilu. Większość tego nad czym teraz pracuję pojawi się dopiero za jakiś czas, ale cóż. xD Z tego miejsca dziękuję każdemu czytelnikowi z osobna za aktywność na tej książce, jakiej kompletnie się nie spodziewałam i za wszystkie miłe słowa. ☆
Jeszcze tak profilaktycznie dla osób kompletnie nowych tutaj:
●[t/i] [t/n] - twoje imię, twoje nazwisko
●Wszystko co znajdzie się w nawiasach nie jest dopiskiem autorki
Do następnego~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro