Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zasady sprawiają, że jest bezpiecznie

Wstałam naprawdę wypoczęta. Nie miałam ochoty na śniadanie i rozważałam to, żeby się po prostu na nim nie zjawić. Tak też zrobiłam. Caroline napisała mi, że trzyma dla mnie miejsce przy basenie. Wykonałam delikatny i przede wszystkim wodoodporny makijaż. Włosy spiełam klamrą. Założyłam kostium kąpielowy, a na niego zwiewną, wiązaną sukienkę.

Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i wyszłam z pokoju. Przy basenie było trochę ludzi, ale nie przeszkadzało mi to. Rozwiązałam sukienkę i zrzuciłam ja z ramion.

-Chcesz olejek?-Zapytała mnie Caroline.

-Daj.

Nasmarowałam się i położyłam na leżaku. Chwilę spokoju nie trwały długo, ponieważ mój telefon zaczął wibrować jak głupi.

Mason

Czemu nie otwierasz?

Co robisz?

Gdzie jesteś?

El?

Elen?

Przysięgam że jak cię znajdę to cię zabije

Ja

Na basenie jestem

Nie nakręcaj się

Czekałam kilka minut, po czym przy leżakach pojawił się Mason. Na początku miał zdeterminowaną minę, ale gdy mnie zobaczył stanął jak wryty. Skanował całe moje ciało nie krępując się w ogóle.

-Jakiś problem?-Uniosłam brew.

-Nie.-Wydukał.

-Chwilę temu jeszcze chciałeś mnie zabić.

-Bo mnie zostawiasz samego w otoczeniu setek ludzi, których nie znam.-Powiedział z wyrzutem.

-No to siadaj.-Pokazałam mu ręką na leżak obok.-Swoją drogą, to Caroline.

-Cześć.-Uśmiechnęła się do niego zalotnie.

Siedzieliśmy w ciszy, ale czułam jak sytuacja z każdą sekundą robi się coraz bardziej napięta. W końcu nie wytrzymałam.

-Mason.

-Co?-Wyrwał się z zamyślenia.

-Jaki masz problem?-Zapytałam nie owijając w bawełnę.

-Mogę mieć prośbę?-Spojrzał na mnie z nadzieją.

-Nie ubiorę się.

-W takim wypadku wszystko w porządku.-Poprawił się w fotelu i starał się patrzeć w wodę. Widziałam kątem oka lekkie wybrzuszenie w jego spodniach.-Jednak nie.

-Co chcesz?-Westchnęłam.

-Ratuj mnie od Camille. Obudziłem się dzisiaj, a ona dosłownie stała nad moim łóżkiem.

-Co zrobiła?-Nie byłam pewna czy się nie przesłyszałam.

-Stała nade mną.

-Ale co ja mam zrobić?

-Nie wiem, uduś ją poduszką we śnie.-Brzmiał bardzo poważnie.

-Jesteś głupi.-Zakończyłam temat.

-Kto ci takie paznokcie ładne zrobił?-Caroline zaczęła rozmowę.

-Znajoma.-Uśmiechnęłam się na jej komplement.

-Ma talent.-Pokiwała z uznaniem głową.

-Witam piękną panią. I ciebie Caroline.-Zażartował stojący nad nami Ben.

-Masz ochotę na kawę?-Zaproponował mi.

-Czemu nie.-Wstałam z fotela i zaczęłam zakładać sukienkę.

-Chyba muszę się napić.-Usłyszałam głos Masona idąc już w stronę kawiarenki.-Idziesz?-Zaproponował Caroline.

-Prowadzisz panel dyskusyjny?-Zaczął rozmowę.

-Nie.

-Czemu?-Ściągnął brwi.

-To nie dla mnie. Poza tym daje wam wszystkim możliwość żebyście sami doszli do sukcesu, a nie wykorzystywali moje sposoby.-Zażartowałam.

-Kurde liczyłem, że Cię wykorzystam.-Uśmiechnął się do mnie.

-Nie tym razem.-Odwzajemniłam jego gest.

-Wybieram się za dwa tygodnie w twoje okolice, może się umówimy?

-Jasne, tylko daj znać jak przyjedziesz. Cholera, już późno.-Powiedziałam widząc godzinę na zegarku.-Widzimy się później.

Umyłam się w miarę szybko. Zaczęłam się malować jeszcze z mokrymi włosami. Bazowałam na brązowym i złotym cieniu. Dodałam jeszcze kreski i sztuczne rzęsy. Na usta nałożyłam brązową pomadkę. Dosuszyłam włosy suszarką i zaczęłam je prostować. Przerwało mi pukanie.

-Co?-Zapytałam widząc Masona za drzwiami.

-Idziesz?

-Idź sam przyjdę za 10 minut.

Dokończyłam prostować włosy i założyłam sukienkę. Popsikałam się perfumami i wzięłam torebkę, w której powinny być wszystkie potrzebne rzeczy. Założyłam czarne szpilki i wyszłam z pokoju. Na sali była już większość ludzi. Rozglądając się po niej złapałam kontakt wzrokowy z Masonem. Chłopak skanował całą moją sylwetkę. Poczułam się trochę niezręcznie, dlatego poszłam do swojego stolika. Mowa początkowa strasznie mnie nudziła.

-Za najlepsze statystyki i największą liczbę zadowolonych klientów, niezmiennie od kilku lat certyfikat otrzymuje Elen Cooper i jej firma Ice Royals.-Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do mównicy. Wręczono mi certyfikat oprawiony w ramkę i zrobiono kilka zdjęć.

-Chciałabym standardowo podziękować wszystkim moim pracownikom. Nie ja pracuję na ten sukces lecz każdy dyrektor, analityk, doradca, agent, specjalista czy asystent. Każdy pracownik przykłada się jak tylko może do tego sukcesu i właśnie to ich zasługa.-Powiedziałam pokrótce i zeszłam z podestu. Wróciłam do stolika odprowadzona brawami.

Wręczono jeszcze dwie nagrody dla trochę mniej sukcesywnych firm. Mowa końcowa i doszliśmy do bankietu. Zostałam sama z Caroline przy stoliku.

-Zapoznałam się z Masonem.-Zaczęła temat, który bardzo starałam się omijać.

-I jak?-Wymusiłam uśmiech.

-Ma świetny charakter, ale jest wpatrzony w jedną dziewczynę.

-Powiedział Ci o Abigail?

-Tak, ale nie o nią chodzi.-Zaczęła się mieszać.

-Mieszkam z nim, uwierz, że świata poza nią nie widzi.

-Naprawdę tak uważasz?-Spojrzała na mnie podejrzliwie.

-Nie mówię, że szanuję tą decyzję, albo ją, ale to mój najlepszy przyjaciel, dlatego jeśli jest szczęśliwy, to ja też.-Trzymałam się tego przekonania od tygodni.

-Na pewno jesteś szczęśliwa?-Uniosła brew.

-Staram się.-Uśmiechnęłam się słabo.

-Idziemy do baru?-Zaproponowała.

-Z chęcią.

Usiadłyśmy na krzesełkach przy ladzie i zamówiłyśmy po drinku. Nie zdążyłyśmy ich wypić w spokoju, bo przyszedł do nas Ben.

-Mogę się dosiąść?

-Jasne.-Odpowiedziałam mu.

-O czym rozmawiacie?-Zapytał siadając na krzesełku obok mnie.

-Obgadywałyśmy Cię.-Odpowiedziała mu Caroline.

-To ciekawy temat.-Wyszczerzył się.

-Nie bardzo.-Dogryzła mu.

-Ranisz moje uczucia.-Położył rękę na klatce piersiowej w okolicach serca.-To jak wam się podoba.

-W porządku. Myślę, że jest lepiej niż w zeszłym roku.-Włączyłam się do rozmowy.

-Zgadzam się.-Caroline pokiwała twierdząco głową.

Mason podszedł do baru i oparł się o ladę obok nas. Wyglądał już na wykończonego i nie miałam serca dalej go dręczyć.

-Potrzebujesz ratunku?-Zapytałam.

-Nawet nie wiesz jak bardzo.-Westchnął.

-Siadaj.-Uśmiechnęłam się do niego i poklepałam wolne krzesełko między mną, a Caroline.

-Alkohol zaczął Ci rozpuszczać lód na sercu?-Spojrzał na mnie podejrzliwie, ale usiadł.

-Twój ból przyniósł mi już wystarczająco radości.-Odgryzłam mu się.-Poprosimy czystą wódkę.-Zwróciłam się do barmana.

-Ostatnio tak piliśmy w liceum.

-Nie pamiętam tego nawet.-Ściągnęłam brwi w zamyśleniu.

-Nie pamiętasz 16 urodzin Theo?

-To było 10 lat temu.-Zaśmiałam się.

-Naprawdę nie pamiętasz?-Spojrzał na mnie w szoku.

-O kurwa.-Wytrzeszczyłam oczy przypominając sobie o jaką imprezę mu chodzi.

-Nie wiem czy mam się czuć urażony, że zapomniałaś.

-Nie wiem jak mogłam zapomnieć.-Zaczęłam się śmiać.

-My nie w temacie.-Wtrąciła się Caroline.

-Nic wielkiego, Mason się mocno opił, jeden chłopak zarzygał pół korytarza, ktoś zaliczył pierwszą bazę.-Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

-Czyli w zasadzie jak większość licealnych imprez.-Ben podsumował.

-Powiedzmy. Powtórka z rozrywki?-Zapytał mnie brunet.

-Chciałbyś.-Stuknęłam się z nim kieliszkiem i wypiłam całą zawartość szkła.

Piliśmy w czwórkę, a atmosfera była bardzo przyjemna. Miałam jednak lekkie wrażenie, że Mason nie polubił się z Benem tylko nie chcieli tego pokazywać. Mogłam być oczywiście w błędzie. Mason doprowadził się do stanu w jakim dawno go nie widziałam i byłam prawie pewna, że jeszcze chwila i fiknie mi z tego krzesełka.

-Odprowadzę Cię do pokoju.

-Czemu?-Spojrzał na mnie zdezorientowany.

-Bo znam twoje możliwości i jeszcze chwila i będziesz musiał zostać tu do rana, bo nikt nie będzie w stanie Cię tam dotransportować.

-No dobra.-Wstał lekko zrezygnowany z krzesełka lekko się chwiejąc.

-Dziękujemy i do jutra.-Uśmiechnęłam się do pozostałej dwójki.-Chodź.-Chłopak zarzucił mi rękę na ramię przenosząc prawie cały ciężar ciała na mnie.

-Błagam nie oddawaj mnie Camille.

-Przecież mówili, że nie mają pokoi.-Westchnęłam.

-To mnie przenocuj.-Spojrzał na mnie z desperacją.

-I tak masz swoje rzeczy u Camille.-Próbowałam się wykręcić.

-To je weźmiemy.-Uśmiechnął się szeroko i pociągnął mnie w stronę jego pokoju.

Stwierdziłam, że bez sensu jest czekanie aż zbierze wszystkie swoje rzeczy, więc poszłam do siebie. Zdążyłam już zmyć makijaż i ściągnąć sukienkę. Nie było mi jednak dane przebrać się w piżamę, bo usłyszałam pukanie. Założyłam szlafrok i podeszłam do drzwi. Za nimi zobaczyłam sylwetkę Masona. Przeszedł koło mnie uśmiechnięty z walizką. Przewróciłam na niego oczami i wróciłam do łazienki. Umyłam zęby, ale zapomniałam piżamy. Wchodząc do pokoju zderzyłam się z parzącym wzrokiem chłopaka.

-Będziesz tak spał?-Zapytałam widząc, że leży w koszuli i spodniach od garnituru.

-Nie mam siły.

-Dobijasz mnie czasami.-Westchnęłam zrezygnowana i wzięłam się za rozpinanie guzików jego koszuli.

-Ty mnie też.-Złapał za pasek mojego szlafroka i owinął go sobie wokół palca.-Nie masz czasem ochoty odpuścić?- Pociągnął za sznurek rozwiązując jedyny materiał, oprócz białej koronkowej bielizny, zakrywający moje ciało.

-Mason, mieliśmy umowę.-Powiedziałam pouczająco.

-Musisz zawsze trzymać się zasad?-Zapytał sunąc delikatnie opuszkami palców wzdłuż mojego uda.

-Tak.-Złapałam go za rękę i odsunęłam ode mnie. Rozpięłam mu pasek i spodnie i wstałam z łóżka.-Dalej się męcz.

-Czemu chociaż raz nie odpuścisz?

-Bo zasady sprawiają, że jest bezpiecznie.

-Ale też nudno.-Nie odpowiedziałam mu już. Zamknęłam drzwi od łazienki i przebrałam się w piżamę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro