Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wszystko będzie dobrze

Zabraliśmy Rocky'ego do weterynarza, aby założył mu książeczkę i go zaszczepił. Był bardzo dzielny. Matt postanowił się u nas nie rozpakowywać, bo liczył, że szybko kupi sobie jakieś mieszkanie. Podjechaliśmy pod dom, a ja zamarłam. Straż pożarna właśnie dogaszała resztki naszego domu.

-Przepraszam, to mój dom.-Mason zaczepił jednego strażaka.

-Dostaliśmy wezwanie. Bardzo mi przykro, ale w środku nie zostało prawie nic.

-Kochanie?-Zwróciłam na siebie jego uwagę i pokazałam mu głową na samochód, do którego właśnie wsiadał jego ojciec. Zacisnął mocno szczękę.-Co teraz zrobimy?

-O to się nie martw.-Pocałował mnie w głowę.

Poczekaliśmy aż zagaszą pożar do końca. Gdy było bezpiecznie poszliśmy sprawdzić czy coś udało się uratować, ale niestety nawet jedna rzecz się nie zachowała. Wsiedliśmy z powrotem do samochodu. Mason prowadził. Nie wiedziałam gdzie jedziemy, ale nie było to dla mnie ważne. Jechaliśmy już długo przez las, a w pobliżu nie było żywej duszy. Podjechał w końcu pod ogromną bramę i otworzył ją z pilota. Do ogromnej rezydencji prowadziła nas asfaltowa droga.

-Gdzie jesteśmy?-Zapytałam gdy otworzył mi drzwi i podał rękę.

-Zleciłem budowę tego domu już dawno temu. Sam nie wiem po prostu miałem przeczucie, że przyda nam się wyprowadzić na pustkowie. Ten las ciągnie się kilometrami. Cały jest mój. Widzisz ten wycięty kawałek na przeciwko?-Pokazał mi palcem.-Chciałem go podarować Mattowi. Gdyby Theo, Nick i David chcieli się kiedyś budować to też mogli by to zrobić tu. Mielibyśmy swoje własne, prywatne osiedle.-Opowiadał mi z pasją swój pomysł.-Wybacz, że znowu zrobiłem to bez ciebie.

-Jesteś kochany.-Przytuliłam go.

-Problem jest jeden.-Podrapał się zakłopotany po karku.-Jest w stanie surowym. Nie chciałem go urządzać bez ciebie. Myślę, że jeśli zatrudnimy wystarczająco dużo ludzi to uwiniemy się w miesiąc.

-To chyba warto zacząć planować.-Uśmiechnęłam się do niego. Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu wnętrza, przeglądaniu ogromnej ilości stron internetowych i dokładnym planowaniu.

*Miesiąc później*

-Kochanie czy nie uważasz, że czas najwyższy sprawdzić?-Zapytał mnie wyraźnie zestresowany rozpoczynaniem tej rozmowy.-Minęło już bardzo dużo czasu. Dom jest prawie gotowy. Moglibyśmy urządzić ten pokój.

-Nie chcę się znowu szykować i chwalić, a później nic z tego nie będzie.-Powiedziałam cicho.

-Przepraszam Cię El, że Cię to przeze mnie spotkało. To nie była twoja wina. Obiecuję, że tym razem Cię ochronię.-Gładził kciukiem moją dłoń.

-Nie nakręcaj się, nie mamy nawet pewności.

-Kochanie przecież wiem, że spóźnia Ci się okres. Chociaż to sprawdźmy. Nie musimy nikomu nic mówić, ani się szykować.

-W porządku.-Zgodziłam się, ale wcale nie chciałam tego robić. Finalna wersja naszego domu bardzo mi się podobała.


Oczywiście w domu było jeszcze kilka pokoi gościnnych, innych łazienek oraz takich pomieszczeń, które na razie zostawialiśmy w surowym stanie. Droga do sklepu bardzo mi się dłużyła. Droga powrotna z resztą też. Nasikałam na patyczek i podałam go Masonowi. Nie chciałam na niego patrzeć. Starałam się też nie obserwować reakcji chłopaka.

-Nie wiem co Ci powiedzieć.-Objął mnie.-Wszystko będzie dobrze.-Po moim policzku spłynęła łza, ale na szczęście tego nie widział.

-Nikomu o tym nie mów. Chcę to zachować w tajemnicy najdłużej jak to możliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro