Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wolisz szybką czy bezbolesną śmierć?

Mason

Siedziałem w jakiejś kawiarni z tą całą Camille. Była ona znacznie gorszą opcją niż El, ale odkąd brunetki nie dało się w żaden sposób uchwycić, była też jedyną opcją. Wszedłem na Instagrama i z niedowierzaniem patrzyłem, że zdążyła zrobić relację.

-Zwariowałaś?-Zapytałem jej zdenerwowany.

-Na twoim punkcie.-Zatrzepotała swoimi sztucznymi, jak cała reszta jej ciała, rzęsami.

-Pozwoliłem Ci wstawiać moje zdjęcia? Kto to widział?-Zirytowałem się.

Podała mi swój telefon, a ja od razu sprawdziłem, kto zdążył otworzyć jej story. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Wstawiła zdjęcie dwie minuty temu, a to znaczyło, że jeszcze mam czas. Usunąłem relację i szybko wykręciłem numer do mojego najlepszego informatyka.

-Mamy ją. Włączyła telefon.-Wytłumaczyłem mu szybko.

Siedziałem zniecierpliwiony na krześle. Po 10 minutach dostałem SMS z dokładnym adresem, tym razem nie prowadzącym na alaskę.

-Co ty robisz?-Zapytała oburzona widząc, że wstaje od stołu.

-Kupuję bilet na Majorkę.-Powiedziałem dumny z siebie i wyszedłem z budynku.

Ta kobieta pierwszy raz się na coś przydała.

Elen

Krzątałam się po kuchni robiąc herbatę. Miałam dobry humor. Założyłam na siebie kolarki z racji, że były to najwygodniejsze ciuchy jakie przy sobie miałam. Zostałam w koszulce od piżamy, w której uwielbiałam spać od liceum. Usłyszałam dziwny trzask za sobą, a po chwili do moich nozdrzy dotarła woń perfum, które dobrze znałam. Serce stanęło mi na kilka sekund. Odstawiłam kubek na blat, ale nie miałam odwagi się odwrócić.

-Błagam nie odurzaj mnie niczym.-Powiedziałam cicho.

-Masz rację, lepiej od razu Cię zabije.-Warknął, a ja poczułam  jak przykłada mi zimny przedmiot do głowy.-Miałaś to całkiem przemyślane. Szukałem na lotnisku małej brunetki, a tym czasem moja brunetka przeszła koło mnie, jak gdyby nigdy nic, podszywając się pod blondynkę. Wolisz szybką czy bezbolesną śmierć?-Po jego głosie mogłam wywnioskować, że tak złego go jeszcze nie spotkałam.

-Żadną.-Obróciłam się powoli stając teraz z nim twarzą w twarz.-Jestem w ciąży.

-Czyli nie dość, że spierdoliłaś to puściłaś się z jakim idiotą.-Odsunął broń od mojej głowy w wyniku zaczęcia gestykulowania dłońmi.

-Masz rację, to idiota.-Potwierdziłam jego słowa.

-No pochwal się, kto zrobił Ci dziecko.- Powiedział głosem przesiąkniętym jadem.

-Ty?-Obserwowałam jego reakcje.

-Ta jasne. Przecież byłaś na tabletkach.-Prychnął.

-Ciekawe, których jak mi nie pozwalałeś wyjść z domu.

-Bierzesz mnie na litość.

-Może inaczej to przedstawię. Z kim innym miałabym uprawiać seks skoro nie wypuszczałeś mnie z domu, ani praktycznie nikogo do mnie nie dopuszczałeś?

-Może zrobiłaś je sobie tutaj.-Upierał się przy swoim.

-Nie jestem tutaj tak długo.

-Ja pierdole.-Przetarł twarz dłońmi.-Pakuj się.

-Po co?-Miałam jednak cichą nadzieję, że sam wyjdzie.

-Zabieram Cię z powrotem do domu.

Westchnęłam wiedząc, że nie mam żadnych szans. Poszłam do sypialni w celu spakowania moich rzeczy.

-Nie wierzę, że dalej masz tą koszulkę.-Oparł się o próg i zmierzył wzrokiem mój ubiór, składający się między innymi z koszulki, która dał mi jednej nocy nad jeziorem.

-Lubię ją.-Odpowiedziałam cicho.

-Głupio wyszło. Gdybyś się jednak puściła to pozwoliłbym Ci iść w swoją stronę, a tak to prawdopodobnie jesteśmy na siebie skazani już na zawsze.-Spojrzałam na niego zszokowana.

-Ja kłamałam. Brałam Cię na litość. To nie twoje dziecko.-Starałam się odkręcić tą sytuację.

-Myślisz, że jestem głupi?- Patrzył na mnie lekko zirytowany. Postanowił nie komentować braku odpowiedzi na jego pytanie.-Spokojnie. Zrobimy w Nowym Jorku testy na ojcostwo.

Pierwszy raz od dawna chciało mi się płakać. Wszystko szło tak dobrze. Byłam przekonana, że już odpuścił.

-Mam pytanie.-Powiedziałam cicho.

-Słucham.

-Czemu nie Camille?-Zapytałam zakłopotana.

-Serio o to pytasz?-Prychnął.-Po pierwsze to jej firma jest mocno średnia. Po drugie to mam prawo do czerpania jakiejkolwiek przyjemności z tego.-Uniosłam wzrok znad torby na niego i spotkałam się z jego przebiegłym spojrzeniem.

-Wierzę, bo muszę, że masz z tego coś więcej niż wkurwienie.-Wzięłam torbę i podeszłam bliżej niego.-Jestem gotowa.

-Mam.-Powiedział pewnie.

-Niby co takiego?-Prychnęłam.

-Twoje wkurwienie.

-Wiesz co? Camille nie jest taka zła. Jak się ją pozna bliżej to naprawdę super kobieta.-Skłamałam.

-Ta jasne.-Powiedział ironicznie. -Swoją drogą, dlaczego Suzie zwyzywała mnie od toksycznych chujów?

-Wolałeś, żebym powiedziała, że wyjeżdżam z kraju, bo jesteś toksycznym chujem, czy dlatego, że mnie porwałeś?

-No masz trochę racji, ale mogłaś to jakoś delikatniej powiedzieć.-Powiedział z wyrzutem.

-Jaki był delikatniejszy powód, przez który miałabym opuścić kraj?

-Dobra, zamknij się.-Zrobiłam co kazał, bo nie miałam ochoty się teraz z nim sprzeczać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro