Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Też miło Cię widzieć

Zaczęłam się powoli wybudzać, a co się z tym wiązało zostałam pociągnięta w nieznanym mi kierunku. Znajdowałam się w zaciemnionym pomieszczeniu. Prawdopodobnie jakiejś piwnicy. Z transu wyrwał mnie głos jednego z porywaczy.

-Szefie, przywieźliśmy ją.

Dopiero z tymi słowami zorientowałam się, że w tym pomieszczeniu jest jeszcze czwarta osoba. Zmierzyłam go wzrokiem i nie mogłam uwierzyć własnym oczom.

-Idioci mieliście mi przywieźć właścicielkę jakiejś poważnej firmy, a nie jakąś pierwszą lepszą asystentkę.-Podsumował mój widok.

Milutko.

-Prawdopodobnie dlatego, że jestem właścicielką ,,jakiejś poważnej firmy".- Wtrąciłam się robiąc cudzysłów palcami.

-Zamknij się.-Wydarł się na mnie jeden z osiłków, który mnie trzymał.

-Sam się zamknij. Za kogo ty się uważasz, żeby mi mówić co mam robić?-Odpyskowałam mu.

-Jesteś właścicielką tej firmy?- Pokazał mi logo mojego dobytku.

-Tak.-Odpowiedziałam śmiało.

-Jakim cudem ja o tym nie wiedziałem?-Spojrzał na dwójkę imbecylów koło mnie.

- Szefie, dostałeś teczkę.-Powiedział niepewnie jeden z nich.

-Pewnie dlatego, że zamiast samemu coś zrobić to polegasz na takich ludziach, ale to tylko czysta sugestia.-Powiedziałam z ironią.

-Za jakie grzechy.-Schował twarz w dłonie.

-Dobre pytanie.-Odpowiedziałam mu.

-Weźcie ją do pokoju przesłuchań zanim ją zabije.-Powiedział głosem przepełnionym jadem.

Rozsiadłam się na niezbyt wygodnym krzesełku, a chwilę później jeden z tych baranów związał mi ręce. Siedziałam coś koło 10 minut sama. Drzwi głośno zaskrzypiały, sygnalizując, że moja samotność zakończyła się na tym etapie.

-Kopę lat.-Powiedziałam ironicznie.

-Nie dobijaj mnie.

-Też miło Cię widzieć, Mason.-Jego irytacja wręcz zachęcała mnie do zamienienia jego życia w mękę.

-Niestety sprawdziłem i nikt się nie pomylił, więc musisz tu zostać. Postawmy sprawę jasno.-Chciał brzmieć groźnie, ale mu przerwałam.

-Masz rację. Postawmy jasno. Ty mnie teraz wypuścisz i poszukasz innego rozwiązania swojego pomysłu, a ja będę miła i udam, że wcale Cię nie spotkałam. Zanim postanowisz narzucić mi swoje błędne racje, to jeśli jutro nie porozmawiam z moją mamą to nabierze podejrzeń. Wtedy zadzwoni do Suzie, która najpierw sprawdzi u mnie w mieszkaniu, a później w pracy. Nie będzie mogła mnie w żadnym z tych miejsc znaleźć, więc sprawdzi lokalizację, którą zawsze jej udostępniam. Widząc, że nagle jest wyłączona zorientuje się, że coś jest nie tak. Nie pójdzie na policję świadoma, że minęło za mało czasu, żeby zgłosić zaginięcie, więc pójdzie w jedno miejsce gdzie znajdzie materiał dowodowy potrzebny policji.

-Kiedy stałaś się taką suką?-Zapytał ironicznie.- Widzę, że przemyślałaś wszystko i tak dalej, ale uwierz mi, że nic nie znajdzie. Więc wracając to ja postawię Ci sprawę jasno. Aktualnie potrzebuje łatwego dostępu do miejsca, obracającego bardzo dużo pieniędzy na raz, tak aby nikt się mną nie zainteresował. Nie widzę na to lepszego sposobu niż zostanie właścicielem jednego z nich.

-I myślisz, że nikt się nie zainteresuje jak nagle przepiszę na ciebie rodzinny majątek?-Zapytałam sarkastycznie.

-Wiem doskonale, że się zainteresuje, ale wyobraź sobie inny scenariusz. Właścicielka firmy i lodowiska zakochuje się we mnie do takiego stopnia, że nawet nie myśli o podpisaniu intercyzy. Jednak po kilku miesiącach uczucie się wypala i okazuje się, że ślub był błędem. Zaczyna mnie zdradzać, a ja zrozpaczony wnoszę pozew o rozwód. Wina jest po jej stronie, a ja na sam koniec sprawy dostaję połowę jej majątku, a co się z tym wiąże, połowę udziałów.-Powiedział dumnie.

-Nie ożenię się z tobą.-Powiedziałam zniesmaczona.

-A czy ja Cię pytam o zdanie?

-Myślę, że zaczniesz jak zorientujesz się, że na moim ciele są przyklejone mikrofony, wysyłające na bieżąco nagrania do komputera, który znajdzie Suzie.

Obserwowałam stres na jego twarzy. Odszedł ode mnie szybko i wyszedł na korytarz.

-Jak to nie sprawdziliście czy coś wnosi?!-Słyszałam jak drze się na korytarzu.

Wszedł do pomieszczenia i trzasnął drzwiami.

-Oddaj je.-Powiedział chyba z nadzieją, że się posłucham.

-Nie ma opcji.

-Słuchaj, ja proszę tylko raz, więc albo sama je oddasz, albo je z ciebie zdejmiemy.

-Spróbuj. Musiałbyś mnie oglądać w bieliźnie.-Spojrzałam na niego wyzywająco.

-Myślisz, że nie widziałem kobiety w bieliźnie?

-Wiem, że widziałeś, bo doskonale pamiętam jak zachowywałeś się gdy ja byłam przy tobie w bieliźnie.-Starałam się zmanipulować nim jak najbardziej się dało.

-Dużo się zmieniło.-Odchrząknął ewidentnie zaczynając czuć się niezręcznie.

-Masz rację, ale twoja świadomość i wspomnienia się nie zmieniły, więc pozostanie Ci cały czas z tyłu głowy, że rozbierasz mnie, a nie pierwszą lepszą kobietę. Śmiało. Szukaj mikrofonów. - udawałam pewna siebie w nadziei, że uzna, że blefuję.

Nie wytrzymał. Wyszedł z pomieszczenia, a chwilę później swoją obecnością zaszczycił mnie jeden z osiłków. Zlustrowałam go dokładnie wzrokiem.

-Będzie jeszcze łatwiej.- Zaśmiałam się, świadoma mojego łatwego zwycięstwa.

-Rozbieraj się.-Rzucił groźnie.

-Jak niby, skoro związaliście mi ręce?

-Możesz też grzecznie powiedzieć, gdzie są te mikrofony, a nie stanie Ci się krzywda.-Starał się odwrócić uwagę od tego, że jego poprzednia wypowiedź nie miała sensu.

-Spójrz na siebie. Jaki jesteś groźny i jaki zbudowany. Okazujesz wielką odwagę. Jestem pewna, że w dzieciństwie twój tata uważał, że nie jesteś wystarczająco męski, ale ty mu pokazałeś teraz. Straszysz biedne kobiety. Należysz do mafii. Teraz jesteś bardziej męski niż on.-Imbecyl słuchał każdego mojego słowa jak w transie.- Szkoda, że to tylko pozory, a tak naprawdę jesteś dalej przestraszonym dzieckiem oczekującym aprobaty tatusia. Wiesz czemu wiem, że mi nic nie zrobisz? On na to nie pozwoli. Każda sekunda, która spędzasz ze mną w tym pokoju, doprowadza go do szału.-Wskazałam na drzwi.- Możesz spróbować mnie dotknąć, ale uwierz, że wrócisz wtedy do domu z połamanymi palcami.

Obserwowałam jak mężczyzna bliski płaczu opuszcza pomieszczenie.

-Kogo my porwaliśmy?-Zapytał z wyrzutem kolegi.

-Nie nadajecie się do niczego.- Mason powrócił do pomieszczenia.

-Nabrałeś odwagi?-Uśmiechnęłam się do niego fałszywie.

-Nie miałem wyjścia, bo dręczysz każdego, kto stanie na twojej drodze.-Odwzajemnił mój gest.

-Nie dręczyłam go. Wiesz, że powiedziałam prawdę.

-Nie wiem, co powiedziałaś.

-Myślisz, że uwierzę, że to nie jest lustro weneckie?-Wskazałam na ścianę naprzeciwko mnie.

-Zamknij się już, bo Cię zmuszę.-Zaczęłam go poważnie denerwować.

Odwiązał mnie od krzesła, lecz moje ręce wciąż pozostały skrępowane. Pociągnął mnie w stronę stołu i pchnął na niego, sprawiając że teraz siedziałam na zimnym blacie. Wplótł palce w moje włosy i zaczął dokładnie badać moją skórę. Pierwszy mikrofon. Przełożył go zadowolony do pudełka i zszedł niżej na kark i uszy, ale nic tam nie znalazł. Dalsza część wymagała od niego trochę więcej. Rozpiął guziki mojej marynarki i ściągnął ją na tyle, na ile pozwalały mu moje związane ręce. Złapał za guziki koszuli i zaczął ją niepewnie rozpinać. Nie mogłam tego po prostu tak zostawić, więc zaczęłam robić to samo z jego koszulą.

-Co ty robisz?-Spojrzał na mnie zirytowany.

-Coś za coś. Ja zdejmuję koszulę to ty też.-Powiedziałam jakby to było oczywiste.

-Chyba śnisz.

-Nie wydaje mi się.-Pokręciłam przecząco głową.

Udawał, że wcale go nie ruszam i rozpinał guziki dalej. Ja jednak zostawiłam jego koszulę, wiedząc, że jest tak zdeterminowany, że nie przerwie i tak. Spojrzał na mój czerwony koronkowy biustonosz i starał się przełknąć narastającą gulę w jego gardle.

-Jakiś problem?-Zapytałam niewinnie.

-W żadnym wypadku.-Uniósł walecznie podbródek.

Złapał za materiał mojego stanika i pociągnął, go delikatnie w górę nie chcąc go zdejmować. Spod mojej piersi wyłoniło się małe urządzenie. Drugi mikrofon. Wciągnął powietrze zbierając odwagę na następny ruch. Dotknął delikatnie moich piersi upewniać się, że nie ukryłam nic innego pod materiałem. Musiałam przyznać, że dla mnie to też było bardzo pobudzające, ale udawało mi się to lepiej ukrywać niż jemu. Jechał dłońmi po moim brzuchu i plecach, aż zahaczył palcem o mały okrąg na moim kręgosłupie. Trzeci mikrofon. Spojrzał mi na chwilę w oczy i zabrał się za rozpinanie spodni.

-Zejdź.-Rozkazał mi.

Wykonałam polecenie nie widząc większego sensu w sprzeczaniu się o to. Materiał spodni zsunął się do kostek, a ja stałam teraz przed nim w samej bieliźnie. Myślę, że widok stringów z tego samego kompletu doprowadził go do jeszcze gorszego stanu. Opamiętał się po chwili i zaczął delikatnie jechać dłońmi po moich pośladkach. Gdy nic tam nie wyczuł. Zaczął badać materiał majtek. Kolejne pudło. Kucnął przyglądając się wewnętrznej stronie moich ud. Czwarty mikrofon. Mimowolnie moje ciało pokryła gęsia skórka. Nie byłam pewna, czy powodował to fakt, że sunął dłońmi po moich nogach, czy to, że był tak blisko, że czułam jego oddech na swojej skórze. Wyciągnął moje stopy ze szpilek. Piąty mikrofon. Byłam bardzo pewna swojej wygranej, ale pomyliłam się. Obrócił but. Szósty mikrofon.

-Ubieraj się.-Powiedział oschle.

-W jaki sposób.-Pomachałam mu przed nosem związanymi dłońmi.-Chyba masz problem.-Skierowałam wzrok na jego wyraźnie widoczne wybrzuszenie w spodniach, w trakcie gdy mnie rozwiązywał.

-Nie udawaj, że ty nie masz.-Skutecznie się odgryzł, bo nie miałam nic na swoją obronę.

Ubrałam się z powrotem i spojrzałam oczekująco na bruneta. Złapał mnie kurczowo za nadgarstek i pociągnął za sobą po schodach w górę. Pchnął mnie na kanapę w sporych rozmiarów salonie i zaczął gdzieś dzwonić. Pomieszczenie było bardzo ładnie urządzone. W nowoczesnym, ale przytulnym stylu. Drzwi balkonowe prowadziły na sporych rozmiarów taras i przyjemny dla oka ogródek.

-Słuchaj. Ktoś ode mnie przywiezie Ci zaraz 6 mikrofonów. Sprawdź z jakim komputerem się łączą i usuń wszystkie nagrania.

Obserwowałam każdy jego ruch. Czuł się wyraźnie skrępowany moją obecnością.

-Musiałeś wybrać akurat Nowy Jork?-Zapytałam z wyrzutem.-Nie mogłeś się przeprowadzić na Florydę? Albo Alaskę? Musiałeś akurat przeprowadzić się tam gdzie ja?

-Może to ty przeprowadziłaś się tam gdzie ja.

-Nie bądź głupi, skończyłam szkołę rok wcześniej.-Spojrzałam na niego z politowaniem.

-Niestety nie mogę zaprzeczyć.-Westchnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro