Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tato!

-Cześć babciu, mogę wejść?

-Oczywiście, że tak.-Przepuściła mnie w drzwiach.- Tak dawno Cię nie widziałam.

-Wybacz.-Zakłopotałam się.

-Słyszałam od Jacksona, że masz kawalera. Gdzie on jest?

-W Nowym Jorku.-Nie byłam pewna tej odpowiedzi, ale była to bezpieczna odpowiedź.- Też bym chciała o coś spytać.

-Pytaj śmiało.-Zachęciła mnie.

-Szukam Petera.

-Mieszka w domu na przeciwko.-Pokiwała głową jakby sama chciała potwierdzić sobie swoje słowa.-Jest w nim teraz. Coś się stało? Nie rozmawiałaś z nim ponad dekadę.

-Znalazłam pewien dokument, który chciałabym żeby mi wyjaśnił.

-Rozumiem. Jeśli chcesz naszykuję Ci pokój i kolację, a ty idź. Im szybciej tym lepiej, prawda?

-Dziękuję.-Odetchnęłam z ulgą i wyszłam z domu.

Przeszłam około 50 metrów i stanęłam przed dużymi dębowymi drzwiami. Chwilę się wahałam, ale zadzwoniłam dzwonkiem. Po kilku sekundach drzwi otworzyła mi ciemna blondynka. Miała na oko 16 lat.

-Słucham.-Powiedziała dosyć szorstko.

-Szukam Petera.-Czułam jak rośnie mi ciśnienie, ale starałam się tego nie okazywać.

-Tato!-Krzyknęła w głąb domu, a ja poczułam dziwne ukłucie w klatce piersiowej.

-Elen?-Siwy mężczyzna stanął obok nastolatki z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy.

-Co tu się dzieje?- Z pomieszczenia obok wyszła jakaś nieznana mi kobieta, ale wyglądała na około 10 lat starszą ode mnie.-Kto to?

-To moja córka, Elen.- Poczułam jeszcze większą złość słysząc te słowa.

-W zasadzie to mam tutaj dowód, że za 30 milionów odebrałeś sobie prawo do nazywania mnie córką.-Wyciągnęłam skserowaną kartkę na wysokość jego szybko blednącej twarzy.

-Wejdź proszę.-Zaprowadził mnie do pomieszczenia, które można było nazwać małym biurem.-Co dokładnie wiesz?-Rzuciłam wszystkie skserowane papiery na biurko przy którym usiadł.-Chwilę je czytał po czym przeniósł wzrok z powrotem na mnie.-To wszystko ma bardzo proste wytłumaczenie.

-No już się nie mogę doczekać jakie.-Prychnęłam.-Tylko chcę usłyszeć szczere, bo z tego co widzę nie tylko z tym mnie okłamywałeś gdy jeszcze utrzymywałam z tobą kontakt. Ile lat ma twoja córka?

-17.

-Czyli przez całe 5 lat udawałeś wspaniałego ojca, ale uważałeś, że powiedzenie swoim dzieciom, że masz jeszcze inne dziecko z inną kobietą to nieistotny szczegół?

-W tym momencie na pewno jest nieistotny. Chociaż może trochę.-Widziałam, że był spięty, a każde słowo wypływające z jego ust było dokładnie przemyślane.-Ta sytuacja tylko na papierze wygląda źle. Przecież nie sprzedałem Cię w ciemno i oddałem im całkowicie na własność. Dalej mieszkałaś z mamą, mogłaś robić co chcesz.

-Zaskakuje mnie z jakim spokojem używasz słów "sprzedałem" i "oddałem na własność" mówiąc o drugim człowieku. Owszem mogłam mieszkać dalej z mamą, ale nie mogłam robić czego chciałam. Wiedziałeś, że mam inne szkoły na oku. Wiedziałeś też, że nienawidziłam z całego serca tej. Mimo tego to ty namawiałeś mnie na tą szkołę, a nawet na wybór klasy w której byłam. Mama Jacksona cały czas mi ją odradzała, a ty chodziłeś za mną, że nie mogę okazać słabości i ustąpić miejsca Jacksonowi. Gówno Cię obchodziło, co to za klasa i szkoła. Jedyne na czym ci zależało to, że był w niej Mason.

-Zagwarantowałem Ci lepsze życie, a w zamian musiałaś spędzać tylko czas z chłopakiem, którego towarzystwo Ci bardzo odpowiadało. Myślisz, że ja żyje pod kamieniem? Mam internet, widzę ile osiągnęłaś. Myślisz, że gdybym nie wepchnął Cię do takiej wpływowej rodziny to byłabyś tu gdzie jesteś teraz?-Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.

-Nie zagwarantowałeś mi niczego.-Powiedziałam głosem przepełnionym jadem.-Zmusiłeś mnie do pokochania chłopaka, dla którego byłam tylko prezentem od ojca. Gdy już mu się znudziłam zostawił mnie bez wyjaśnień. Wszystko co osiągnęłam to były lata mojej ciężkiej pracy.

-Widzisz nie musiałaś go znosić na zawsze. Czy kilka miesięcy to tak dużo?

-To nie było kilka miesięcy, bo po kilku latach los chciał, że znowu się spotkaliśmy i teraz już nie jestem w stanie się od niego uwolnić. Zniszczyłeś mi życie za 30 milionów, które nawet nie były moje.

-To 30 milionów było mi potrzebne na spłatę długu alimentacyjnego u twojej matki i rozpoczęcie nowego życia.

-Czyli sprzedałeś własne dziecko, żeby oddać pieniądze, które miałeś obowiązek na to dziecko płacić, a resztę zabrałeś na utrzymanie nowego dziecka. Po prostu ojciec na medal powinnam Ci być wdzięczna.

-Skoro tu jesteś i to w posiadaniu takich dokumentów, to znaczy, że wcale nie jesteś przez nich uwięziona. Nie dramatyzuj.

-Mieliśmy mieć razem dziecko.-Mój głos był obojętny, ale czułam jak każda sekunda była nową igłą wbijaną w moje serce.- Mason nie potrafi o tym zapomnieć. Może i w końcu odpuści, jeśli mnie nie znajdzie, ale jedno spotkanie i nigdy się nie uwolnię. Mam nadzieję, że rewelacyjnie będzie Ci się żyło ze świadomością, że zniszczyłeś mi życie dla własnych korzyści.

Zabrałam wszystkie papiery i wyszłam z domu.

-Jak poszło?-Zapytała mnie babcia po tym jak weszłam do jej kuchni.

-Jest gorzej niż było.-Westchnęłam.

-Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze.-Potarła moje plecy i wyciągnęła lasagne z piekarnika.

Nie miałam apetytu więc zjadłam tylko mały kawałek, niedługo później położyłam się do łóżka, ale zaśnięcie zajęło mi sporo czasu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro