Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przysięgam, że Cię zabije

-Jaja sobie ze mnie robisz?-Obserwowałam jak Mason chodzi nerwowo po moim gabinecie i wydziera się do telefonu.-Wysłałem was na tak prostą akcje, a wy nawet to potraficie spierdolić. Jakim cudem was otoczyli.-Ewidentnie był mocno zirytowany, a ja wykorzystałam ten moment na sprawdzenie listu z poradni. Wynik pozytywny. W momencie zrobiło mi się słabo.-Ilu?-Zapytał. Rozłączył się i wybrał inny numer.-Przyślijcie kogoś żeby pilnował Elen. Odwoże cię do domu.

W mojej głowie zapaliła się lampka. Pierwszy raz od bardzo dawna miałam zostać bez Masona. Westchnął i spojrzał na mnie.

-Posłuchaj, wystarczy, że pomyślisz o jakiejś krzywej akcji, a przysięgam, że Cię zabije.-Powiedział groźnie już w domu szykując się do wyjścia.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. To nie znaczyło, że zamierzałam go posłuchać. Weszłam na górę i wyciągnęłam sporą torbę, w którą wrzuciłam najważniejsze rzeczy. Wsunęłam ją pod łóżko tak, żeby nie było jej widać. Zeszłam na dół, akurat jak Mason wychodził, a jakiś nieznany mi chłopak wchodził. Mason posłał mi ostatnie ostrzegawcze spojrzenie i zamknął drzwi.

-Jesteś w tym nowy?-Zapytałam nieznanego mi chłopaka.

-Tak bardzo widać?-Zakłopotał się lekko.

-Po prostu wyglądasz bardzo młodo i dostałeś gównianą robotę.-Wzruszyłam ramionami. Chłopak wyglądał na mniej więcej 19 lat.-Napijesz się czegoś?-Zapytałam się uprzejmie.

-Może być herbata.

Posłałam mu ciepły uśmiech i wstawiłam wodę w czajniku. Wyciągnęłam kubek z szafki i włożyłam do niego saszetkę. Dodałam jeszcze do niej kilka kropel mieszaniny, którą sama byłam już kilka razy częstowana. Podałam chłopakowi kubek i patrzyłam jak pije substancję.

-Nie boisz się spać w nocy?

-Nie mam zbytnio okazji spotkać się z czymś czego mógłbym się bać. Sama widzisz, że dostaje gównianą robotę.-Wzruszył ramionami.

-A co Ci tak właściwie powiedzieli jak tu jechałeś?-Zmrużyłam oczy zaciekawiona.

-Że nikt inny nie chce z tobą siedzieć i nie mam wyjścia.-Wzruszył ramionami.

-A mówili czemu nie chcą?-Uśmiechnęłam się pod nosem doskonale pamiętając, jak jeden z osiłków prawie wyszedł z płaczem, po rozmowie ze mną.

-Nie, ale życzyli mi powodzenia.

-Miło z ich strony.-Obserwowałam jak chłopak robi się niewyraźny.-Wiesz wyglądasz blado. Może siądź sobie na kanapie?-Chłopak pokiwał twierdząco głową, nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa i ledwo doszedł do kanapy.-Dobranoc.-Skierowałam moje ostatnie słowa do niego i obserwowałam jak mimowolnie opada na kanapę. Wbiegłam na górę i szybko wzięłam torbę. Z radością zauważyłam, że kluczyki od jednego z samochodów Masona leżą na blacie. Wsiadłam do pojazdu i odjechałam pod moje mieszkanie. Stamtąd szybko zabrałam torbę z około 300 tysiącami. Płacąc gotówką byłam nienamierzalna.

-Poproszę bilet do Walencji.-Powiedziałam pośpiesznie do kobiety na lotnisku.

-Najbliższy samolot jest za 40 minut, więc jeszcze Pani na ten zdąży.

-Świetnie, polecę tym.

Dałam kobiecie wszystkie potrzebne dane oraz pieniądze. Chwilę później trzymałam mój bilet w ręce i prawie biegłam na odprawę. Zdążyłam na styk. Lądując w Walencji czułam się już spokojniejsza. Wiedziałam, że i tak na lotnisku są moje dane dlatego wybrałam Walencję. W jednym z kiosków udało mi się znaleźć telefon na kartę. Przeszukałam szybko wszystkie ogłoszenia i znalazłam to czego szukałam. Udałam się na podany na ogłoszeniu adres. Miejsce nie wyglądało za ciekawie. Weszłam do środka gdzie siedział stary mężczyzna.

-Ile zapłacę za transport, tak żeby jak ktoś zapyta nie pamiętał pan mojej twarzy?-Zapytałam pewnie mężczyzny.

-No trochę więcej niż za zwykły transport, ale jestem pewny, że się dogadamy.

-W takim razie poproszę na Majorkę.

Niezbyt długo później odlatywałam helikopterem w stronę najbardziej nieuchwytnego miejsca w jakie mogłam się skierować. Mason na pewno już wiedział, że mnie nie ma. W końcu łącznie z przesiadką zajęło mi to 15 godzin. Mason najpierw będzie mnie szukał w okolicy, później w naszym rodzinnym miasteczku i dopiero zainteresuje się lotniskami. Zapłaciłam mężczyźnie, a ten dał mi swoją wizytówkę jakby kiedyś trzeba było po mnie przylecieć. Wygrzebałam klucze z torebki i otworzyłam drzwi od mojego domku przy plaży. Miejsce było odosobnione i bardzo spokojne. Usiadłam na kanapie i odetchnęłam z ulgą. Pierwszy raz od miesięcy nikt nie mówił mi co mam robić. Z mojego telefonu wyjęłam baterię, a przerzuciłam się na telefon na kartę. Wybrałam pierwszy numer, który uznałam za najodpowiedniejszy.

-Halo?-Usłyszałam niepewny głos mojej przyjaciółki.

-Suzie? Tu El.

-Czemu dzwonisz z takiego numeru?-Zapytała podejrzliwie.

-Posłuchaj. Zaraz dostaniesz ode mnie połączenia na video rozmowę i powinno Ci się wyświetlić, że dzwonię z Alaski, więc odbierz to.

-Czemu dzwonisz z Alaski?

-Zaraz pogadamy.

Rozłączyłam się i włączyłam laptopa. Mój VPN ustawiał automatycznie lokalizację na Alaskę, a komputer miał tak dobre zabezpieczenia, że Mason może spróbować mi się włamać do komputera, ale w życiu mu się to nie uda. Suzie odebrała, a na wyświetlaczu mojego laptopa wyświetliła się jej zmartwiona mina.

-Mam ci trochę do opowiedzenia.-Zaczęłam dosyć ciężką rozmowę.-Na wstępie powiem, że mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zła. Pamiętasz Masona Jonesa?

-Tego z liceum?-Ściągnęła brwi w zdezorientowaniu.

-Tak. No więc ogólnie to miałam ostatnio szansę trochę odnowić z nim kontakt.

-Co to znaczy odnowić kontakt?

-Uprawialiśmy seks.-Powiedziałam bez owijania w bawełnę.

-Ile razy?-Westchnęła nie do końca zadowolona.

-Przy 6 przestałam liczyć. Nie do końca w tym jest problem. W sensie głównie w tym, ale chodzi o to, że wpakowałam się trochę w kłopoty.-Na jej twarzy pojawił się ogromny grymas.

-Jakie kłopoty?

-Mason stał się trochę toksyczny i mówiąc trochę mam na myśli bardzo. Spanikowałam i wyjechałam z kraju. Nie powiem Ci gdzie jestem, bo lepiej żeby nikt o tym nie wiedział, w razie czego jakby mnie szukał. Nikomu nie możesz o tym powiedzieć.-Opowiedziałam jej wszystko z powagą.

-Przecież byśmy sobie poradzili z nim. Nie musiałaś opuszczać kraju.-Powiedziała z politowaniem.

-Suzie...- Przerwałam na moment.- Jestem w ciąży.

-Boże. Nie wiesz co to antykoncepcja?-Zbeształa mnie.

-Odezwała się.-Próbowałam się bronić.

-Ile czasu zamierzasz tam spędzić?

-Jeśli będzie trzeba to urodzę tu dziecko.- Powiedziałam z obawą, że to może być prawda.

Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę o mniej ważnych rzeczach. Skonsultowałam się jeszcze z mamą, żeby się nie zamartwiała, ale jej powiedziałam, że mój telefon się zepsuł i szybko kupiłam inny na kartę. Powiedziałam jej o ciąży, ale nie zagłębiałam się w szczegóły. O dziwo nie była na mnie zła, tylko przejęta, że zostanę samotną matką. Wysłałam również maila Alice, żeby wszystkie dokumenty wysyłała mi na maila, a ja będę podpisywać je elektronicznie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro