Po prostu nie lubię klubowych łazienek
Miałam ciężką noc. Przez około trzy godziny wysłuchiwałam jęków Abigail. Nie ważne, co próbowałam zrobić dalej je słyszałam, a z każdą minutą zaczynałam się czuć coraz gorzej. Siedziałam w kuchni i starałam się ratować kawą, ale zbyt dużo mi nie dawała. Do pomieszczenia weszła Abigail ubrana jedynie w koszulkę Masona. Wiedziałam jednak, że tym razem nie będzie kazał mi przegonić kobiety wchodzącej tutaj rano.
-Chcesz kawy?-Zapytała bruneta dołączającego do nas.
Widząc, że zrobiła mu zwykłą czarną kawę oplułam się moim napojem. Gdybym miała na to czas to chciałabym zobaczyć jak to pije.
-Masz jakieś problemy?-Skomentowała niemiło moją reakcję.
-Skąd.-Powiedziałam powstrzymując śmiech i wyszłam z kuchni.
Ułożyłam włosy i umalowałam się w standardowy sposób. Założyłam na siebie beżowe spodnie od garnituru i czarną koszulę, której dwa górne guziki pozostawiłam rozpięte. Zeszłam z powrotem na dół skąd mogłam słyszeć ich rozmowę.
-Dasz mi się przejechać Lamborghini?-Zapytała bruneta swoim przesłodzonym głosem.
-To samochód El. Musiała by się zgodzić.-Po moim trupie.
-A mercedesem?
-To też samochód El.-Powiedział zmieszany.
-Wychodzę.-Odezwałam się w progu zakładając czarne szpilki.
Oddałam się w wir pracy. Cieszyło mnie to, bo bałam się, że przez ostatnie wydarzenia nie będę mogła się skupić. Czas leciał mi szybko. Spotkanie nie trwało długo, a Alice bardzo dbała, żebym była przygotowana i o wszystkim pamiętała. Tej kobiecie na prawdę należała się podwyżka i planowałam jej ją wypłacić. Wróciłam do domu lekko zmęczona.
-Będziecie coś jedli?-Zapytałam widząc przytulającą się parę w salonie.
-Nie, dzięki.-Odpowiedział mi Mason.
Zrobiłam sobie makaron z sosem pomidorowym. Nie posiedzieli zbyt długo, bo słyszałam jak opuszczają dom.
***
Mój brat przyjechał z moją mamą do miasta, ponieważ moja rodzicielka miała w planach kupić tutaj mieszkanie. Stwierdziła, że nie opłaca jej się mieszkać samej w tak dużym domu, a tak to będzie chociaż bliżej mnie. Wychodziliśmy dzisiaj do klubu. Wyprostowałam włosy i nałożyłam mocny makijaż. Usta postanowiłam dzisiaj podkreślić czerwoną szminką. Przebrałam się w sukienkę, której w zasadzie nigdy nie miałam na sobie.
Dobrałam do tego buty na słupku wysadzane diamencikami. Wzięłam torebkę i zeszłam na dół dostając informację, że nasza taksówka czeka.
-Mason!-Zawołałam z dołu widząc, że chłopakowi się nie spieszy.
-Idę!-Odkrzyknął, ale wcale go nie widziałam.
-Ua idziesz na polowanie?-Moja mama poruszyła zabawnie brwiami.
-Mamo.-Zbeształam ją. Mason stanął jak wryty na schodach i skanował mnie wzrokiem.-Ruchy. Nie mamy całego dnia.-Pośpieszyłam go, więc zbiegł na dół i założył pośpiesznie buty.-Jakby się coś działo to dzwońcie, postaram się wcześnie wrócić.
Podjechaliśmy pod dom kochanej Abigail. Przez ostatnie dni siedziała u nas prawie codziennie. Słyszałam tylko ciągle jak ona coś chce, a Mason podaje jej wszystko na tacy. Nie rozumiałam na czym polegał ich związek, ale starałam się w to nie wnikać. Łączyła nas tylko przyjaźń, więc jeśli tego chciał to nie miałam nic do gadania. Pod klubem było tłoczno, ale weszliśmy bez kolejki. Standardowo przez tego idiotę byliśmy ostatni. Przywitałam się ze wszystkimi i jednocześnie wysłuchałam wielu komplementów na temat mojego wyglądu. Usiadłam pomiędzy Theo i Nickiem.
-Pijemy?-Zapytał mnie Theo.
-Poproszę.-Wstał i poszedł po alkohol.
-Dobrze rozegrane.-Zwrócił się do mnie drugi z mężczyzn, z którym swoją drogą złapałam bardzo dobry kontakt.
-O czym mowa?-Zmarszczyłam brwi.
-O naszym loczku.
-Dalej nie łapię.-Zmarszczyłam brwi.
-Wiesz o co mi chodzi.-Przejechał wzrokiem znacząco po moim ciele.
-Przecież to nie dla niego.-Prychnęłam.
-Jasne.-Powiedział sarkastycznie.-Słuchaj teraz, co nowego. Poznałem dziewczynę.-Patrzył na mnie dumnie.
-Nie gadaj.-Usiadłam wygodniej i odwróciłam się bardziej w jego stronę.
-Ma na imię Gabrielle. Więc w sumie to podobnie do El.-Zaśmiał się.-Jest dosyć niską brunetką. Niebieskie oczy. Dobrze obdarzona, przez naturę, jeśli wiesz o co mi chodzi. Charakter ma jeszcze lepszy. Jest bardzo miła, lubi dzieci. Pracuje jako weterynarz, więc to też samo mówi za siebie.-Rozmarzył się.
-Brzmi idealnie.-Uśmiechnęłam się szeroko.
-I tak jest.
-Koniec pierdolenia.-Przerwał nam Theo, który przyniósł 6 kieliszków tequili.
Każdy z nas wypił po dwa. Mason był bardziej zajęty rozmową z Davidem i Abigail siedzącą u niego na kolanach. Wypiłam jeszcze kilka kolejek czegoś, czego nie umiałam nazwać. Z każdym kieliszkiem rozluźniałam się bardziej. Tańczyłam z chłopakami, ale wszystko było zachowane w odpowiednich granicach. Widziałam jak Mason odchodzi ze swoją dziewczyną w stronę łazienek. Miałam nadzieję, że wyładują się tam, a nie w domu gdzie była moja mama z bratem.
Mason
Poszedłem z Abigail do łazienki. Do niczego jednak nie doszło. Przerwałem już na starcie. Nie mogłem tego zrobić. Wróciłem do loży, a zaraz za mną przyleciała Abigail. Miałem stamtąd bardzo dobry widok na El z chłopakami na parkiecie.
-Co się stało, Masuś?-Zapytała przesłodzonym wzrokiem.
-Nic. Po prostu nie lubię klubowych łazienek.-Wymusiłem uśmiech.
Prawda jest taka, że nie mogłem wyrzucić widoku blondynki z głowy. Czułem się z tym okropnie. Nie mogłem uprawiać seksu z Abigail mając w głowie El. Sukienka, którą miała na sobie, idealnie kontrastowała z jej opalonym ciałem i podkreślała jej wszystkie atrybuty. Jej widok dobijał mnie jeszcze bardziej. Zacząłem pić. Nie wiem ile czasu minęło i ile już wypiłem.
-Jedziesz do domu?-Zapytała mnie blondynka.
-Tak.-Pokiwałem twierdząco i wstałem z miejsca.-Złap inną taksówkę, będzie szybciej.-Powiedziałem do Abigail. Czułem się jak gówno traktując ją w ten sposób.
-Myślałam, że spędzimy noc u ciebie.-Naciskała.
-Rodzina El przyjechała. Lepiej jeśli dzisiaj zostaniesz u siebie.-Zbyłem ją szybko i wsiadłem do taksówki.
-Wszystko w porządku?-Zapytała mnie zmartwiona El. Pokiwałem twierdząco głową i uśmiechnąłem się słabo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro