Oświadczyny
-Masz na pewno wszystko?-Zapytałam słysząc, że Mason zamknął bagażnik.
-Nie.
-To na co czekasz?-Zapytałam widząc, że stoi dalej w miejscu. Podszedł do mnie złapał mnie za policzki i złożył czuły pocałunek na moich ustach.
-Teraz już mam wszystko.-Uśmiechnął się delikatnie i wsiadł na miejsce kierowcy. Sama nie wiem kiedy zasnęłam.-Kochanie.-Słowa docierały do mnie jakby z oddali. Poczułam, że coś mną kołysa. Otworzyłam oczy i pierwszy widok jaki zastałam to twarz Masona przede mną.-Jesteśmy.
Przetarłam oczy i wysiadłam z samochodu. Wszystkie rzeczy były już w środku. W korytarzu przywitał mnie Matt.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w policzek.
Wiedząc, że nie mamy zbyt dużo czasu poszłam od razu do pokoju Masona zacząć się szykować. Po odpowiednim przygotowaniu swojej twarzy zabrałam się za makijaż. Malując oczy bazowałam na ciemnozielonym i brązowym cieniu. Na usta nałożyłam matową jasnobrązową pomadkę. Do pokoju weszła moja para na dzisiejszy wieczór. Mason stanął za mną i przyglądał mi się chwilę w lusterku. Pochylił się i miał zamiar pocałować mnie w policzek, ale zdążyłam go powstrzymać.
-Jestem świeżo umalowana.
-W porządku.-Uśmiechnął się i pocałował mnie w szyję. Sam zaczął się przebierać.-Tata poprosił mnie, żebym pojechał z nim jutro na akcję, więc jeśli to nie problem to wyjedziemy jutro wieczorem, albo pojutrze.
-Nie ma problemu.
Ułożyłam włosy w fale i przebrałam się w zakupioną sukienkę. Założyłam srebrną biżuterię i na stopy czarne szpilki.
-Ślicznie wyglądasz.-Powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Dziękuję.-Uśmiechnęłam się i poczułam jak na moje policzki wpływa rumieniec.-Gotowy?
-Tak.
Spod domu odebrał nas mój brat. Obok niego siedziała długowłosa ruda dziewczyna. Była bardzo ładna.
-My się chyba jeszcze nie znamy.-Wyciągnęłam w jej stronę dłoń.-Jestem Elen.
-Mia.-Uśmiechnęła się do mnie i uścisnęła moją dłoń.
-Mason.-Chłopak również postanowił uścisnąć dłoń partnerki mojego brata.
-Ellie, jesteś świadoma, że Jackson jest w twoim wieku?-Mój brat rozpoczął rozmowę.
-I co w związku z tym?
-No chyba czas też na ciebie.
-Widzisz pierścionek?-Wyciągnęłam obie ręce do przodu tak aby mógł na nie spojrzeć.
-Stary weź się w garść.-Teraz zwrócił się do Masona.-Znacie się ponad 10 lat, na co jeszcze czekasz?
-Chyba Cię trochę ponosi.-Zwróciłam bratu uwagę.-Może z racji, że jesteś najstarszy to ty byś wziął ślub.
-To, że się oświadczę nie znaczy, że moje oświadczyny zostaną przyjęte.-Mason odpowiedział na pytanie zadane wcześniej przez mojego brata.
-Ed, zamierzasz im zadać teraz wszystkie niezręczne pytania, na które nie chcą odpowiadać?-Wtrąciła się Mia.- To samo czeka ich na weselu, więc może odpuść.
-Przygotowuje ich mentalnie.-Uśmiechnął się do niej.
-Świetnie Ci idzie.-Powiedziałam z ironią w głosie. W samochodzie zapadła cisza przerywana tylko włączonym radiem. Zastanawiałam się nad słowami Masona i tym jak powinnam je odebrać. Nasza relacja była ostatnio bardzo skomplikowana, dlatego nie wydawało mi się, żeby na poważnie myślał o oświadczaniu mi się.
Ceremonia bardzo mi się dłużyła. Cieszyłam się szczęściem Jacksona, ale nie lubiłam tego typu wydarzeń.
-Dobrze was widzieć razem.-Powiedział mój kuzyn po tym jak złożyliśmy jemu i jego nowej małżonce życzenia.- Jak myślę o idealnie dobranej parze to nie jesteśmy my tylko wy.
-Dzięki.-Wymusiłam uśmiech i poczułam jak Mason obejmuje mnie w tali.-Ale nie przesadzaj. Jesteście dużo lepiej dobrani.
-No może tak samo dobrze jak wy.-Poszedł na kompromis. Znowu uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafiłam i odeszliśmy na bok. Udało mi się przy okazji złapać kieliszek z szampanem od kelnera przechodzącego obok.
-Chyba szybko się rozwiodą, jeśli uważa, że są słabiej dobrani niż my.-Wypiłam dosyć sporą część zawartości kieliszka.
-Dlaczego tak uważasz?
-A ty uważasz nas za dobraną "parę"?-Zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
-Myślę, że moglibyśmy być całkiem dobrą parą.-Jego wzrok przeszywał mnie na wylot. Dopiłam resztę szampana i odstawiłam kieliszek na stół obok nas.
-Moje kochane dzieci!-Moja mama przerwała ciszę miedzy nami zjawiając się obok.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się do niej. Pocałowała mnie w policzek, a później Masona.
-Jak wam minęła podróż?
-El przespała całą drogę.-Mason uśmiechnął się do niej szeroko.
-Czyli luksusowo.
-Nie przyjechał?-Zapytałam mamy.
-Nie.-Pokręciła głową.
-Wspaniałomyślne nie przyjechać na ślub własnego chrześniaka.-Odpowiedziałam. Poczułam jak Mason pociera ręką moje plecy.-No nic.-Wypuściłam głośno powietrze.-Znajdźmy swoje miejsca.
Siedzieliśmy koło mojego brata i Mii oraz młodszej siostry Jacksona z jej chłopakiem. Całkiem nieźle. Czas mijał szybko. Skutecznie udawało nam się unikać wścibskich ciotek prawiących nam morały.
-Mogę prosić do tańca?- Mason wyciągnął w moją stronę rękę. Kiwnęłam głową i podałam mu dłoń.
Leciała wolna muzyka. Jedną rękę położyłam na jego ramieniu, a drugą mu podałam. Poczułam ciepło promieniujące z jego dłoni znajdującej się na mojej tali. Atmosfera między nami była lekko napięta, dlatego oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
-Może mała zamiana?-Podszedł do nas Ed z Mią. Pokiwałam twierdząco i podeszłam do niego.-Co się dzieje?-Zapytał bez owijania w bawełnę.
-Sama nie wiem. Dopiero co byliśmy na etapie umawiania się z innymi i nagle Mason mówi o zaręczynach. Jackson mówi, że jesteśmy świetnie dobraną parą, a on to potwierdza. My nawet nie jesteśmy parą.-W moim głosie można było wyczuć lekką irytację.
-Wasza relacja zawsze była skomplikowana. Sam nie wiem w jakim stopniu i cieszy mnie to, ale wiem, że od zawsze coś do siebie mieliście. Czemu nie umiecie sobie zaufać?
-Nie wiem.-Powiedziałam cicho.- Wiem, że byliśmy tylko dziećmi, ale w liceum obiecał, że nigdy mnie nie zostawi, a kilka miesięcy później zrobił to bez żadnych wyjaśnień. Ale to nie wszystko. Jak tylko straciłam dziecko znowu zostawił mnie bez wyjaśnień. Wiesz jak ciężko było powrócić z nim na normalne warunki? Oglądać jak przyprowadza inne dziewczyny do domu? A później znowu zaczął mi mieszać w głowie. Boję się po prostu, że znowu mnie zostawi.-Powiedzenie tego wszystkiego nie było dla mnie łatwe, ale poczułam też jakby kamień spadł mi z serca.
-Rozumiem Cię Ellie, ale spójrz na to z innej strony. Mimo tego wszystkiego co się miedzy wami działo jest tu dziś z tobą. W liceum był dzieckiem bał się zobowiązania, straciłaś też jego dziecko myślisz, że go to nie dotknęło? A teraz jest z tobą w miejscu gdzie jest cała twoja rodzina i mówi o oświadczynach. Nie wydaje mi się żeby tym razem miał odejść.
-Dziękuję.-Powiedziałam cicho.
-Nie masz za co.- Piosenka się skończyła, dlatego odsunęliśmy się od siebie.
-Przejdziemy się?-Mason złapał mnie za rękę gdy szłam w stronę stolika. Skinęłam głową i wyszłam za nim na dwór. Na zewnątrz było bardzo cicho. Spacerowaliśmy przez chwilę po ogródku nie przerywając ciszy.-Przepraszam, Elen.
-Za co?
-Że tyle razy cię zawiodłem. Wiem, że nie masz żadnych podstaw żeby mi wierzyć, ale ja chcę się zmienić. -Przerwał na chwilę jakby nie był pewny czy chce wypowiedzieć następne zdanie.-Chcę przestać się bać, że cię skrzywdzę. Naprawdę mi na tobie zależy i jeśli tylko mi na to pozwolisz to Ci to udowodnię.
-Zgodzę się.-Powiedziałam po chwili zastanowienia i widziałam jak na jego twarz wpływa ulga.
-Dziękuję, El.-Złapał mnie za policzki i oparł swoje czoło o moje. Staliśmy tak chwilę, ale czułam jak temperatura powoli spada, a na moim ciele pojawia się gęsia skórka.-Powinniśmy wracać do środka.- Uniosłam niepewnie głowę w górę i złożyłam bardzo delikatny pocałunek na jego ustach. Brunet uśmiechnął się i powtórzył moją czynność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro