Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Oboje wiemy, że to nie to samo

Wstałam naprawdę wyspana i z dobrym humorem. Wykonałam poranną toaletę i poszłam do garderoby się przebrać. Spędziłam tam sporo czasu bo nie mogłam znaleźć ulubionych dresów. Z moich zawziętych poszukiwań wyrwał mnie trzask drzwi. Zauważając sylwetkę Masona od razu złapałam za szlafrok w celu zakrycia mojego ciała, w tamtym momencie zakrytego tylko czarną koronkową bielizną.

-Nikt Cię nie nauczył pukać?-Zapytałam go z wyrzutem.

-Wyluzuj. Nie masz tam nic czego nie widziałem.

-Bardzo zabawne.-Powiedziałam sarkastycznie.-Co chcesz?

-Pomóż mi.-Spojrzał na mnie błagalnie i wyciągnął w moją stronę krawat.

-Nie umiesz wiązać krawatu?

-A widziałaś mnie kiedyś w krawacie?-Uniósł brew.

-Słuszna uwaga.-Odpowiedziałam mu, uświadamiając sobie, że brunet tak właściwie nigdy nie zapina koszuli do końca.-Po co ci krawat?-Zapytałam zaczynając go wiązać.

-Mam jakieś spotkanie w firmie i chcę chociaż wyglądać jakbym się na tym znał.-Wytłumaczył w skrócie.

-Myślisz, że to zależy od krawatu?-Zaśmiałam się cicho.

-Nie mam innego pomysłu. Chyba, że pójdziesz ze mną.

-Na pewno wszyscy będą wniebowzięci, jak przyprowadzisz konkurencję na spotkanie.-Powiedziałam ironicznie.

-Czyli zostaję przy krawacie.-Westchnął, akurat jak skończyłam.-Dziękuję.-Powiedział pośpiesznie i wyszedł.

Przebrałam się w to co planowałam i zaczęłam zajmować się swoimi sprawami. Posprzątałam swój pokój, salon i kuchnię. Sprawdziłam raporty. Byłam zaskoczona, że Masonowi tak długo schodzi. Zaczęłam robić obiad. Postawiłam dzisiaj na pierś z kurczaka z opiekanymi ziemniakami i grillowanymi warzywami. Gdy kończyłam danie usłyszałam trzask drzwi.

-Jesteś jak idealna żona. Upierzesz, ugotujesz i posprzątasz.-Zażartował.

-Gdybyś zatrudnił gosposię to wyszłoby na to samo.

-Ale ty robisz to za darmo, a wręcz jeszcze dopłacasz.-Wyszczerzył się.

-Co tak długo?-Zignorowałam go.

-Camille darła się na wszystkich, że jest chujowo. Pewnie ma okres.-Wzruszył ramionami.

-Albo jest w ciąży.

-Na pewno nie ze mną.-Odpowiedział spokojnie.

-Przez siedem miesięcy nic?-Spojrzałam na niego zdziwiona, przerywając nakładanie obiadu na talerze.

-Z nią nie.-Podniósł dumnie podbródek.

-Wow.

-Dostałaś zaproszenie na konferencję za miesiąc?-Zmienił temat.

-Poważnie pytasz?-Szukałam cienia żartu na jego twarzy.-Dostałam prośbę o przemowę.

-I jak?-Zaciekawił się.

-Odmówiłam. Nie lubię takich rzeczy.-Wzruszyłam ramionami.

-Żartujesz? W liceum zawsze ty zgarniałaś wszystkie przemowy.

-Bo nie miałam wyjścia.-Powiedziałam zgodnie z prawdą.

-Pamiętasz o grillu?

-O tym, o którym mi nie powiedziałeś?-Uniosłam brwi.

-Dzisiaj o 18:00.-Uśmiechnął się szeroko.-Zrobiłem zakupy.

-Wiem, bo rozmawiałam z Nickiem.

-To po co się pastwisz nade mną?-Udawał oburzonego.

-Bo może następnym razem będziesz o mnie pamiętał.

-Zawsze o tobie pamiętam, skarbie.-Spięłam się na określenie, którego użył.

-Już się nie podlizuj.-Starałam się udawać wyluzowaną.

Odpoczęłam trochę i zaczęłam szykować wszystko na imprezę. Wszystko było gotowe, więc zostało mi naszykować siebie. Ułożyłam włosy w moje standardowe lekkie fale. Podkreśliłam oczy eyelinerem, a na usta nałożyłam zwykły błyszczyk. Założyłam jeansy i luźną czarną koszulkę. Nie zdążyłam nawet nic zrobić, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Za nimi stała znacznie przewyższająca mnie wzrostem brunetka.

-Dzień dobry?-Spojrzałam na nią zmieszana.

-Ja do Masona.-Powiedziała nie do końca miło i przepchnęła się koło mnie w drzwiach.-Cześć, Masuś.-Powiedziała i wpiła się w jego usta.

Poczułam dziwne ukłucie w okolicach serca. Nie miałam pojęcia, co to za kobieta. Mason nic mi o niej nie mówił. Była ładna. Miała kilka aspektów, które było widać, że zdobyła operacyjnie. Mimo tego była ładna. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

-Masz świadomość, że to tak niebezpiecznie stać w otwartych drzwiach?-Z zamyślenia wyrwał mnie David stojący w progu.

-Zamyśliłam się.-Wytłumaczyłam szybko i przywitałam się z chłopakiem.

-Mój ulubiony kujon.-Nick pisnął uradowany także pojawiając się w drzwiach.

-Sam się mogłeś uczyć.-Zaśmiałam się.

-I tak byłabyś najlepsza.-Pocałował mnie w policzek i wszedł do środka.

Ostatnim spodziewanym tego dnia dzwonkiem był Theo. Wszyscy byli zaaferowani moim powrotem, więc nie chcieli mi początkowo dać spokoju. Jedynie Mason ze swoją dziewczyną byli zajęci sobą. Potrzebowałam wymówki, żeby chwilę odetchnąć.

-Dorobię herbaty.

-Pomogę Ci.-Nick wstał z krzesła i poszedł za mną do środka.-I jak wrażenia?-Zaczął rozmowę.

-Nie rozumiem.-Zmarszczyłam brwi.

-Abigail.

-Dziewczyna Masona?-Pokiwał twierdząco głową.-Niezbyt dobre patrząc na to, że nawet mi się nie przedstawiła. Najważniejsze żeby był szczęśliwy.-Wzruszyłam ramionami.

-Naprawdę tak sądzisz? Oboje wiemy, że to nie to samo.

-Nie to samo?-Zapytałam nie rozumiejąc.

-Nie to samo jak był z tobą.-Spojrzał na mnie znacząco.

-Nigdy nie byliśmy razem.

-Wiesz o co mi chodzi. W liceum świata poza tobą nie widział, nawet jak urwał się wam kontakt i rok temu można było zauważyć w nim to samo.-Starał się pokazać mi, że ma rację.

-To jest nieistotne. Ma dziewczynę i jeśli on jest szczęśliwy to ja też jestem.-Część mnie wiedziała, że kłamię, ale nie chciałam tego przyznać.

-Gwarantuje Ci, że świadomość, że jesteś tu ze mną sama zżera go od środka.

-Przestań.

-Myślisz, że co ona ma mu do zaoferowania?-Uniósł brew.

-Jest ładna, wysoka.-Wzruszyłam ramionami.

-Masona już dawno przestały interesować związki mające na celu tylko seks. Próbuje sobie tylko wybić z głowy pewną blondynkę.-Spojrzał na mnie znacząco.

-Nie masz takiej pewności. Mam nadzieję, że im się uda.-Upierałam się przy swoim.

-Sama zobaczysz, że idziemy na pożarcie smoka.

-Jesteś okropny.-Zaśmiałam się przechodząc przez drzwi prowadzące na taras.

-Krzywdzisz mnie.-Udawał urażonego. 

Mason rzeczywiście przez chwilę dziwnie na nas patrzył, ale starałam się nie przykuwać do tego uwagi.

-El, dałabyś nam jeść jak na prawdziwą kobietę przystało.-Zażartował Theo.

-Znajdź sobie dziewczynę, a nie mnie się czepiasz.-Odgryzłam mu się, ale zdjęłam mu z grilla kawałek kurczaka.

-Znajdź sobie chłopaka.-Odbił pałeczkę.

-Uwierz, że nie każdy facet się rwie na takie kobiety jak ja.

-Jak to? Brzmi bardzo kusząco.-Powiedział z sarkazmem.

-No nie wiem.-Zaśmiałam się.

Reszta wieczoru mijała bardzo przyjemnie. Mason starał się uczestniczyć normalnie w rozmowach, ale jego dziewczyna mu na to nie pozwalała. Sama nawet nie siliła się na żadne uprzejmości. Para zwinęła się wcześniej i poszła do pokoju sąsiadującego z moim. Nie byłam z tego faktu zadowolona, bo te ściany na prawdę nie były grube. Chłopaki pomogli mi posprzątać i też poszli do domów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro