Nie zgubiłeś czegoś?
-Na pewno dasz radę?-Zapytałam Suzie przez telefon.-Nienawidzę Cię tak wykorzystywać.
-Daj spokój.-Zapewniała mnie, że wszystko w porządku.
-Kogo wykorzystujesz?-Zapytał Mason wchodząc do kuchni i widząc, że zakończyłam rozmowę.
-Suzie. Poprosiłam ją żeby mi podrzuciła sukienkę.-Wyjaśniłam krótko.
-A gdzie ty będziesz?
-Wychodzę wieczorem.
-Sama? Bo na pewno nie z Suzie.-Drążył temat.
-Ze znajomym.-Zawstydziłam się lekko.
-Czyli idziesz na randkę.-Nie odpuszczał.
-Może.-Nie chciałam prowadzić z nim tej rozmowy, dlatego ucieszyła mnie zmiana tematu.
Kilka dni temu poznałam Steva. Był informatykiem. Spotkałam go jak naprawiał komputer Alice. Był naprawdę miły i charyzmatyczny. Stresowałam się jednak faktem, że pierwszy raz od tak długiego czasu miałam iść na randkę. Suzie zapewniała mnie, że to dobry pomysł. Jeśli chodzi o wygląd nie do końca wpasowywał się w moje gusta, ale tłumaczyłam sobie, że to nie jest najważniejsze.
-Jesteś gotowa?-Z zamyślenia wyrwał mnie głos bruneta.
-Na co?-Patrzyłam na niego z niezrozumieniem.
-Twoja asystentka ma na imię Alice, nie Mason. Mieliśmy odebrać twój nowy samochód dzisiaj.
-Cholera, zapomniałam. Wezmę tylko rzeczy.-Pobiegłam na górę po torebkę.
-Jesteś pewna, że Mercedes limuzyna w klasie S to odpowiednie auto dla ciebie?-Zapytał w trakcie drogi do salonu.
-Widziałeś ten samochód? Jest odpowiedni dla każdego, a przynajmniej nie będę musiała składać fotela.
Samochód był cudowny, a wyposażenie zwalało z nóg. 330 koni też robiło swoje, ale miałam świadomość, że zamierzam w tym samochodzie nie rzucać się w oczy i nie łamać przepisów. Wysiadłam podekscytowana z auta. Obejrzeliśmy dokładnie mój nowy nabytek w salonie. Wszystko wyglądało niesamowicie. Dokonałam wszystkich formalności i odebrałam klucze. Wsiadłam do auta i wyjechałam z salonu. Starałam się go wybadać, ale nie trwało to zbyt długo, ponieważ auto działało jak marzenie. Mason nie do końca był zadowolony, ale fakt, że mam nowy samochód oznaczał dla niego, że jak się do mnie ładnie uśmiechnie to pozwolę mu od czasu do czasu jeździć Lamborghini. W salonie zeszło nam dosyć długo, więc zjadłam szybki obiad i poszłam się umyć. Dokładnie się ogoliłam i umyłam włosy. Mając już to z głowy zaczęłam się malować. Postawiłam na mocniejsze kocie oko. Usta zwieńczyłam czerwoną pomadką. Włosy same mi wyschły dlatego ułożyłam je w lekkie fale za pomocą prostownicy. Najgorsze było przede mną, czyli wybranie stroju. Po dosyć długiej chwili do białej zwiewnej sukienki do połowy uda, którą przywiozła mi Suzie, założyłam kurtkę skórzaną i czarne szpilki. Dostałam sms, że Steve już na mnie czeka. Wzięłam torebkę i popsikałam się perfumami.
-El?-Usłyszałam za sobą.
-Tak?
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję.-Powiedziałam zakłopotana i wyszłam z domu.
Podjechaliśmy pod jakąś włoską restaurację. Cieszył mnie ten fakt, bo uwielbiałam tą kuchnię. Zamówiłam gnocchi ze szpinakiem i gruszką, a Steve jakiś makaron z krewetkami.
-Napijesz się czegoś?-Zaproponował.
-Nie, nie piję alkoholu.-Posłałam mu ciepły uśmiech.
Randka szła całkiem dobrze. Steve był bardzo zabawny i starał się utrzymać luźną atmosferę. Przez moment nawet zapomniałam o chłopaku z burzą loków, który czekał na mnie w domu.
-Teraz cięższe pytania.
-Pytaj.-Zachęciłam go.
-Chciałabyś kiedyś wziąć ślub?
-Szczerze to zależy naprawdę z kim bym była i jak się czuła wobec tej osoby i na pewno nie chciałabym kościelnego ślubu.-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-A co sądzisz o dzieciach?-Dziwne pytania na pierwszą randkę.
-Jeśli są spokojne to okej, ale takich typowych rozwydrzonych nie lubię.-Wchodził na ciężki temat.
-A chciałabyś mieć?
-Zaczynasz zadawać rzeczywiście ciężkie pytania.-Zakłopotałam się lekko.-Byłam w ciąży, ale nie wyszło. Nie chciałabym raczej więcej dzieci.
-Jak to byłaś w ciąży?-Zmarszczył brwi, a ja miałam wrażenie, że to zły znak.
- Cóż chyba nie muszę Ci tłumaczyć jak się robi dzieci. Nie jestem oczywiście z ojcem.
-Rozumiem.
-Chyba muszę się powoli zbierać.
-Jasne. Poprosimy rachunek.-Skierował się do kelnerki.
Po chwilę trwającej kłótni na temat tego, że chcę zapłacić za siebie, wspólnie uregulowaliśmy należność. Drogę spędziliśmy głównie w ciszy.
-Wejdziesz na chwilę?-Zapytałam stojąc pod domem.
-Jasne.
Wszedł za mną do środka. Wstawiłam wodę na herbatę i patrzyłam jak Steve usadawia się na krzesełku przy wyspie.
-Było naprawdę miło. Rozumiem oczywiście jeśli przeraża Cię informacja o ciąży i musisz ją dokładnie przemyśleć.-Zaczęłam rozmowę.
-Po prostu trochę mnie zaskoczyłaś.-Starał się zgrywać wyluzowanego, ale widziałam, że pił herbatę starając się unikać rozmowy.
-Już wróciłaś?-Usłyszałam głos z korytarza, a chwilę później do pomieszczenia wszedł Mason.-Ym, cześć.-Podrapał się nerwowo po karku.
Brunet nie miał na sobie koszulki. Jedynym materiałem na jego ciele były szare dresy swobodnie spoczywające na jego biodrach. Ubranie dobrze podkreślało jego idealnie wyrzeźbioną linię V. Włosy miał w sporym nieładzie, ale dalej wyglądały zniewalająco. Przez moment czułam jak temperatura mojego ciała się podnosi. Prawie natychmiastowo poczułam poczucie winy. Częściowo spowodowane tym, że w naszej kuchni dalej siedział Steve, ale też faktem, że utrzymywaliśmy wszystko w przyjacielskich stosunkach, więc nie powinien na mnie tak działać.
-Nie zgubiłeś czegoś?-Starałam się przełknąć narastającą gulę w moim gardle.
-Oblałem się.-Powiedział bez skrupułów.
-Dziękuję za herbatę, ale robi się już późno.-Wtrącił się i wstał od stołu.
-Dziękuję za dzisiaj.-Powiedziałam mu i zamknęłam drzwi od domu.
-To jak było?-Zaciekawił się brunet.
-Nie rozmawiamy o tym.-Zakłopotałam się i zaczęłam pośpiesznie wchodzić po schodach.
-Przestań. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Możemy rozmawiać o chłopakach.-Drążył temat.
-Odpuść.-Odpowiedziałam mu szybko i zamknęłam drzwi od mojego pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro