Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie nienawidzę Cię

-Możemy w sumie pojechać razem.-Zaproponowała mi Suzie przez telefon.

-Jesteś pewna, że chcesz spędzić półtorej godziny w aucie z Masonem?-Zapytałam jej dosuwając walizkę.

-Z drugiej strony na dwa samochody będzie wygodniej.-Zrezygnowała ze swojego pomysłu.

-Muszę kończyć, bo Mason mnie rozniesie jak zaraz nie będę gotowa.

Wygładziłam dłońmi kombinezon i wyszłam z pokoju. Do torebki wsadziłam białe buty na słupku, teraz na nogi założyłam trampki.

-Dlaczego bierzesz kluczyki od mojego samochodu?-Zapytałam z naciskiem na mojego.

-Bo masz lepszy?-Zapytał jakby to było oczywiste.

-To sobie taki kup?

-Uwierz mi, że nigdy nie zobaczysz szefa mafii w lamborghini.-Zaśmiał się-Staramy się nie rzucać w oczy.

-W takim razie ja prowadzę.-Odebrałam mu zwinnie kluczyki.

-Z jakiej racji?-Oburzył się delikatnie.

-Mój samochód, moje zasady.

-Oboje wiemy, że to ja ustalam zasady.

-Jednak to ja mam kluczyki.-Powiedziałam cwanie i wsiadłam za kierownicę.

Włączyłam moją ulubioną playlistę i ruszyłam spod domu. Nuciłam sobie cicho Heaven Julii Michaels, które właśnie leciało z głośników.

-Przynoszę Ci niebo?-Uniósł brew, komentując tekst piosenki.

-A myślisz, że pójdziesz do nieba?

-Nie.

Wzruszyłam ramionami na jego stwierdzenie pozostawiając go bez jednoznacznej odpowiedzi.

-To playlista pod tytułem pierdol się Mason?- Zapytał nawiązując do tekstów piosenek.

-Nie, czemu pytasz?-Udawałam nieświadomą.

-Wiesz o co chodzi.

Zaczął bawić się moim telefonem i przełączył na gdybyś nie istniała. Nie wiem jak odkopał ją po tylu latach. Sama nie słuchałam jej od wielu lat. Okazało się, że oboje doskonale pamiętaliśmy tekst.

-Gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło.-Prawie wykrzyczał mi w twarz.

-Spierdalaj.-Powiedziałam z udawanym oburzeniem.

-Uważaj na słowa.-Ostrzegł mnie.

Zaparkowałam pod szkołą. Zmieniłam buty i wysiadłam z samochodu. Upewniłam się, że jest zamknięty i skierowałam się za Masonem w stronę szkoły. Większość była już w środku.

-Wow, dotarłaś żywa.-Suzie skomentowała moją obecność.

Mason poszedł w całkowicie inną stronę widząc chłopaków.

-Nie było najgorzej.-Uśmiechnęłam się delikatnie.

Usiedliśmy w trójkę przy stoliku i rozmawialiśmy o głupotach.

-El?-Usłyszałam swoje imię.

-Madie?

-Ale ja Cię dawno nie widziałam.-Podekscytowała się.

Oprócz Suzie w liceum trzymałam się właśnie z Madie. Wstałam i ją przytuliłam.

- Słyszałam nowiny.-Zaczęła, a ja zgromiłam Suzie wzrokiem.-Który miesiąc?

-Drugi.-Posłałam jej uśmiech.

-Zdradź kim jest szczęśliwy tatuś.-Poruszyła zabawnie brwiami.

-Nie chcesz wiedzieć.-Zaśmiałam się wiedząc, że blondynka pała nienawiścią do Masona.

Czas mijał mi bardzo przyjemnie. Rozmawiałam ze starymi znajomymi na luźne tematy.

-El?-Usłyszałam głos bruneta.

-Tak?-Spojrzałam na niego oczekując informacji co chce.

-Będę pił.

-Przepraszam na chwilę.- Powiedziałam do innych i odeszłam od stolika.-Oddaj kluczyki.-Wyciągnęłam rękę, w oczekiwaniu, aż odda mi moją własność, którą zabrał w obawie, że wykorzystam jakiś moment i odjadę.

-Oszalałaś?-Spojrzał na mnie jak na idiotkę.

-Jesteśmy na tej samej sali. Jak wyjdę to i tak będziesz o tym wiedział, a nie chce ryzykować, że wypijesz za dużo, wpadnie Ci coś głupiego do głowy i rozjebiesz mi auto.

-Pamiętaj, jedna krzywa akcja.-Zaczął mi się odgrażać.

-Wiem, wiem. Poczekasz 7 miesięcy, a później mnie zabijesz.-Przewróciłam oczami.- Gdzie Cię trzeba później odwieźć?

-Tam gdzie ciebie.-Wzruszył ramionami.

-Chyba śnisz. Nie zabiorę Cię do rodzinnego domu.

-Sama tam na pewno nie pojedziesz, więc co najwyżej możemy jechać do mojego domu.

-Elen!-Usłyszałam radosny okrzyk Davida.

Mimo mojej utraty kontaktu z Masonem, w liceum miałam bardzo dobre relacje z jego kolegami. Grupka podeszła do nas i każdy po kolei mnie przytulił.

-Spójrzcie na siebie. Szkoła was z powrotem zjednoczyła po latach.- Powiedział podekscytowany Theo, chyba myśląc, że rozmawiając nadganialiśmy zaległości.

Wystawiłam z powrotem rękę w stronę Masona, który widząc, że nie ustępuję oddał mi kluczyki.

-Czemu zabierasz mu jego dziecko?-Powiedział ironicznie Nick.

-Niestety się nie da.-Powiedziałam wiedząc, że i tak nie zrozumie. Mason słysząc moja wypowiedź trzepnął mnie w ramie.- Co? Ty możesz się chwalić moim samochodem, a ja nawet zażartować nie mogę?

-Dobrze zrozumiałaś.-Pokiwał twierdząco głową.

-El, to może zabrzmieć nie miło, ale od kiedy jesteś na tyle sztywna, że nie napijesz się nawet wina?

-Nick, masz świadomość, że jestem w ciąży?-Uniosłam brew.

-O kurwa sorry. Z kim?-Podekscytował się.

-Sam się tłumacz.-Poklepałam Masona po plecach i odeszłam w stronę stolika.

-Jak to będziesz miał dziecko?-Uśmiechnęłam się słysząc zdziwienie chłopaków za sobą.

Widząc późną godzinę podeszłam do chłopaków.

-Możemy się już zbierać?-Spojrzałam na bruneta, który skanował mnie niewyraźnym wzrokiem.

-Jeszcze trochę.

-Jestem zmęczona.-Spojrzałam na niego błagalnie.

-To siadaj.-Ustąpił mi miejsca, a sam przyniósł sobie krzesło, które postawił obok mnie.

Starałam się słuchać o czym chłopaki opowiadają, ale nie mogłam się skupić. Przeszedł mnie dreszcz spowodowany zmęczeniem. Mason to zauważył i okrył mnie swoją marynarką.

-Dobrze się czujesz?-Zapytał z troską. Po alkoholu puszczały mu jakiekolwiek hamulce.

-Tak, po prostu jestem zmęczona.

-Wytrzymasz jeszcze trochę?

-Myślę, że tak.

Zarzucił rękę na moje ramię i przyciągnął mnie do siebie, żebym mogła wtulić się w jego bok. Nie protestowałam, ponieważ w obecnym stanie było to dla nas zbawienne. Poczułam delikatny pocałunek na mojej głowie, ale postanowiłam go nie komentować. Nie mam pojęcia o czym rozmawiali, ponieważ całkowicie się wyłączyłam.

-El?- Mason szturchnął mnie lekko.

-Tak?

-Możemy jechać. Dasz radę?-Zapytał widząc moje zmęczenie.

-Tak.- Otworzyłam szeroko oczy chcąc się rozbudzić, co dało pozytywny skutek.

Pożegnaliśmy się z tymi, którzy jeszcze zostali i wsiedliśmy do samochodu. Droga do Masona minęła nam bardzo szybko, a ja nawet zdążyłam się rozbudzić.

-Kurwa nie widzę tych guzików.- Westchnęłam widząc jak brunet męczy się z zapięciem koszuli.

Złapałam za materiał i zaczęłam rozpinać guziki. Pomogłam mu też ze spodniami i zostawiłam go w samych bokserkach. Skanował moja twarz zamglonym wzrokiem. Złapał mnie za policzki i złożył na moich ustach bardzo delikatny pocałunek. Nie zrobił tego w ten sposób od czasów liceum.

-Idź spać, Mason.-Uśmiechnęłam się do niego.

Wiedząc, że i tak prawdopodobnie, nic nie widzi przez ciemność panującą w pokoju, przebrałam się w piżamę. Weszłam pod kołdrę z nadzieją, że szybko usnę.

-Tak naprawdę Cię nie nienawidzę, El.-Usłyszałam za sobą cichy głos.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro