Nie nienawidzę Cię
-Możemy w sumie pojechać razem.-Zaproponowała mi Suzie przez telefon.
-Jesteś pewna, że chcesz spędzić półtorej godziny w aucie z Masonem?-Zapytałam jej dosuwając walizkę.
-Z drugiej strony na dwa samochody będzie wygodniej.-Zrezygnowała ze swojego pomysłu.
-Muszę kończyć, bo Mason mnie rozniesie jak zaraz nie będę gotowa.
Wygładziłam dłońmi kombinezon i wyszłam z pokoju. Do torebki wsadziłam białe buty na słupku, teraz na nogi założyłam trampki.
-Dlaczego bierzesz kluczyki od mojego samochodu?-Zapytałam z naciskiem na mojego.
-Bo masz lepszy?-Zapytał jakby to było oczywiste.
-To sobie taki kup?
-Uwierz mi, że nigdy nie zobaczysz szefa mafii w lamborghini.-Zaśmiał się-Staramy się nie rzucać w oczy.
-W takim razie ja prowadzę.-Odebrałam mu zwinnie kluczyki.
-Z jakiej racji?-Oburzył się delikatnie.
-Mój samochód, moje zasady.
-Oboje wiemy, że to ja ustalam zasady.
-Jednak to ja mam kluczyki.-Powiedziałam cwanie i wsiadłam za kierownicę.
Włączyłam moją ulubioną playlistę i ruszyłam spod domu. Nuciłam sobie cicho Heaven Julii Michaels, które właśnie leciało z głośników.
-Przynoszę Ci niebo?-Uniósł brew, komentując tekst piosenki.
-A myślisz, że pójdziesz do nieba?
-Nie.
Wzruszyłam ramionami na jego stwierdzenie pozostawiając go bez jednoznacznej odpowiedzi.
-To playlista pod tytułem pierdol się Mason?- Zapytał nawiązując do tekstów piosenek.
-Nie, czemu pytasz?-Udawałam nieświadomą.
-Wiesz o co chodzi.
Zaczął bawić się moim telefonem i przełączył na gdybyś nie istniała. Nie wiem jak odkopał ją po tylu latach. Sama nie słuchałam jej od wielu lat. Okazało się, że oboje doskonale pamiętaliśmy tekst.
-Gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło.-Prawie wykrzyczał mi w twarz.
-Spierdalaj.-Powiedziałam z udawanym oburzeniem.
-Uważaj na słowa.-Ostrzegł mnie.
Zaparkowałam pod szkołą. Zmieniłam buty i wysiadłam z samochodu. Upewniłam się, że jest zamknięty i skierowałam się za Masonem w stronę szkoły. Większość była już w środku.
-Wow, dotarłaś żywa.-Suzie skomentowała moją obecność.
Mason poszedł w całkowicie inną stronę widząc chłopaków.
-Nie było najgorzej.-Uśmiechnęłam się delikatnie.
Usiedliśmy w trójkę przy stoliku i rozmawialiśmy o głupotach.
-El?-Usłyszałam swoje imię.
-Madie?
-Ale ja Cię dawno nie widziałam.-Podekscytowała się.
Oprócz Suzie w liceum trzymałam się właśnie z Madie. Wstałam i ją przytuliłam.
- Słyszałam nowiny.-Zaczęła, a ja zgromiłam Suzie wzrokiem.-Który miesiąc?
-Drugi.-Posłałam jej uśmiech.
-Zdradź kim jest szczęśliwy tatuś.-Poruszyła zabawnie brwiami.
-Nie chcesz wiedzieć.-Zaśmiałam się wiedząc, że blondynka pała nienawiścią do Masona.
Czas mijał mi bardzo przyjemnie. Rozmawiałam ze starymi znajomymi na luźne tematy.
-El?-Usłyszałam głos bruneta.
-Tak?-Spojrzałam na niego oczekując informacji co chce.
-Będę pił.
-Przepraszam na chwilę.- Powiedziałam do innych i odeszłam od stolika.-Oddaj kluczyki.-Wyciągnęłam rękę, w oczekiwaniu, aż odda mi moją własność, którą zabrał w obawie, że wykorzystam jakiś moment i odjadę.
-Oszalałaś?-Spojrzał na mnie jak na idiotkę.
-Jesteśmy na tej samej sali. Jak wyjdę to i tak będziesz o tym wiedział, a nie chce ryzykować, że wypijesz za dużo, wpadnie Ci coś głupiego do głowy i rozjebiesz mi auto.
-Pamiętaj, jedna krzywa akcja.-Zaczął mi się odgrażać.
-Wiem, wiem. Poczekasz 7 miesięcy, a później mnie zabijesz.-Przewróciłam oczami.- Gdzie Cię trzeba później odwieźć?
-Tam gdzie ciebie.-Wzruszył ramionami.
-Chyba śnisz. Nie zabiorę Cię do rodzinnego domu.
-Sama tam na pewno nie pojedziesz, więc co najwyżej możemy jechać do mojego domu.
-Elen!-Usłyszałam radosny okrzyk Davida.
Mimo mojej utraty kontaktu z Masonem, w liceum miałam bardzo dobre relacje z jego kolegami. Grupka podeszła do nas i każdy po kolei mnie przytulił.
-Spójrzcie na siebie. Szkoła was z powrotem zjednoczyła po latach.- Powiedział podekscytowany Theo, chyba myśląc, że rozmawiając nadganialiśmy zaległości.
Wystawiłam z powrotem rękę w stronę Masona, który widząc, że nie ustępuję oddał mi kluczyki.
-Czemu zabierasz mu jego dziecko?-Powiedział ironicznie Nick.
-Niestety się nie da.-Powiedziałam wiedząc, że i tak nie zrozumie. Mason słysząc moja wypowiedź trzepnął mnie w ramie.- Co? Ty możesz się chwalić moim samochodem, a ja nawet zażartować nie mogę?
-Dobrze zrozumiałaś.-Pokiwał twierdząco głową.
-El, to może zabrzmieć nie miło, ale od kiedy jesteś na tyle sztywna, że nie napijesz się nawet wina?
-Nick, masz świadomość, że jestem w ciąży?-Uniosłam brew.
-O kurwa sorry. Z kim?-Podekscytował się.
-Sam się tłumacz.-Poklepałam Masona po plecach i odeszłam w stronę stolika.
-Jak to będziesz miał dziecko?-Uśmiechnęłam się słysząc zdziwienie chłopaków za sobą.
Widząc późną godzinę podeszłam do chłopaków.
-Możemy się już zbierać?-Spojrzałam na bruneta, który skanował mnie niewyraźnym wzrokiem.
-Jeszcze trochę.
-Jestem zmęczona.-Spojrzałam na niego błagalnie.
-To siadaj.-Ustąpił mi miejsca, a sam przyniósł sobie krzesło, które postawił obok mnie.
Starałam się słuchać o czym chłopaki opowiadają, ale nie mogłam się skupić. Przeszedł mnie dreszcz spowodowany zmęczeniem. Mason to zauważył i okrył mnie swoją marynarką.
-Dobrze się czujesz?-Zapytał z troską. Po alkoholu puszczały mu jakiekolwiek hamulce.
-Tak, po prostu jestem zmęczona.
-Wytrzymasz jeszcze trochę?
-Myślę, że tak.
Zarzucił rękę na moje ramię i przyciągnął mnie do siebie, żebym mogła wtulić się w jego bok. Nie protestowałam, ponieważ w obecnym stanie było to dla nas zbawienne. Poczułam delikatny pocałunek na mojej głowie, ale postanowiłam go nie komentować. Nie mam pojęcia o czym rozmawiali, ponieważ całkowicie się wyłączyłam.
-El?- Mason szturchnął mnie lekko.
-Tak?
-Możemy jechać. Dasz radę?-Zapytał widząc moje zmęczenie.
-Tak.- Otworzyłam szeroko oczy chcąc się rozbudzić, co dało pozytywny skutek.
Pożegnaliśmy się z tymi, którzy jeszcze zostali i wsiedliśmy do samochodu. Droga do Masona minęła nam bardzo szybko, a ja nawet zdążyłam się rozbudzić.
-Kurwa nie widzę tych guzików.- Westchnęłam widząc jak brunet męczy się z zapięciem koszuli.
Złapałam za materiał i zaczęłam rozpinać guziki. Pomogłam mu też ze spodniami i zostawiłam go w samych bokserkach. Skanował moja twarz zamglonym wzrokiem. Złapał mnie za policzki i złożył na moich ustach bardzo delikatny pocałunek. Nie zrobił tego w ten sposób od czasów liceum.
-Idź spać, Mason.-Uśmiechnęłam się do niego.
Wiedząc, że i tak prawdopodobnie, nic nie widzi przez ciemność panującą w pokoju, przebrałam się w piżamę. Weszłam pod kołdrę z nadzieją, że szybko usnę.
-Tak naprawdę Cię nie nienawidzę, El.-Usłyszałam za sobą cichy głos.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro