Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie nazywaj mnie tak

-Jakaś kobieta do Pani, twierdzi, że jest Pańską teściową.-Oznajmiła mi Alice.

Zastanawiałam się chwilę nad jej słowami, bo nie mogłam się zorientować o co chodzi. Wszystko się rozjaśniło, gdy dostrzegłam kątem oka mamę Masona za moją asystentką.

-Wpuść.

-Cześć, kochanie.-Powiedziała uradowana kobieta.

-Dzień dobry.-Posłałam jej ciepły uśmiech.

-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

-Oczywiście, że nie. Tak właściwie zaraz miałam jechać do domu. Jak mnie Pani znalazła?-Zaciekawiłam się.

-Matthew mnie przywiózł, ale jest teraz u Masona.-Wytłumaczyła szybko.-Jak się czujesz?

-W porządku. Lekarz też mówi, że wszystko dobrze.

-A psychicznie?-Spojrzała na mnie z troską.

-Też.-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-Wiem, że nie masz kontaktu z Masonem. Nie zdążyłam poznać jeszcze żadnych szczegółów.-Weszła na drażliwy temat.

-Radzę sobie. Tak naprawdę po prostu wróciłam do momentu sprzed kilku miesięcy. Wiadomo, że byłam na początku lekko zagubiona, ponieważ tak jak Pani, nie wiem czemu tak się stało.

-Mason od zawsze miał trudny charakter, ale kilka lat temu zaczął się jeszcze bardziej zamykać na innych.-Wiedziałam o czym mówi, bo sama mogłam obserwować w liceum jak z roku na rok coraz bardziej się zmienia.

-Nie ma co się rozczulać nad rozlanym mlekiem.-Posłałam jej jak najbardziej wiarygodny uśmiech.-Jeśli ma Pani ochotę to możemy pojechać do mojego mieszkania, ugotuję jakiś obiad.-Zaproponowałam.

-Z chęcią.

Ja

Przyjeżdżasz na obiad?

Matthew

Wiadomo

Przepuściłam kobietę w drzwiach i dałam jej się rozgościć.

-Masz piękne mieszkanie.-Stwierdziła obserwując salon połączony z kuchnią.

-Dziękuję. Niech się Pani czuje jak u siebie.

-Uu dostajesz prezenty.-Stwierdziła. Spojrzałam na niebieska torebkę, która trzymała w rękach.

-Szczerze to pierwszy raz widzę na oczy tą torbę.-Powiedziałam zaczynając kroić kurczaka do makaronu.

-Czyli jakiś cichy wielbiciel podrzuca Ci prezenty do mieszkania?-Poruszyła zabawnie brwiami.

-Oprócz mnie tylko Mason ma klucze od tego mieszkania.-Odpowiedziałam jej cicho.-Może Pani otworzyć.

Wyciągnęła z torebki dwie szare poszewki na poduszki ozdobne i wazon. Uśmiechnęłam się na ich widok, ale jednocześnie poczułam nieprzyjemny ścisk w żołądku.

-Cudowne. Podobają Ci się?

-Tak.-Udawałam, że wszystko w porządku.

Poszłam otworzyć drzwi słysząc dzwonek. Szeroko uśmiechnięty Matt wszedł do mojego mieszkania.

-To co jemy?

-Makaron.

Dokończyłam robienie makaronu ze szpinakiem, kurczakiem i pomidorami suszonymi. Nałożyłam danie ładnie na talerze.

-Czego się napijecie?

-Wszystko jedno, tylko nie procentowe, bo Matthew musi nas dowieźć do Masona.-Odpowiedziała mi kobieta.

-Ja was mogę odwieźć, jeśli macie ochotę na jakieś wino.-Zaoferowałam.

-Nie będziemy Cię ciągnąć.

-To naprawdę nie problem.

-Na pewno?-Kobieta dalej była niepewna.

-Na pewno.-Odpowiedziałam wyciągając dwa kieliszki na wino.

Położyłam wszystko na stole i zabraliśmy się za jedzenie. Cały czas zachwycali się smakiem. Rozmawialiśmy głównie o głupotach. Bardzo miło spędzało mi się czas w tym towarzystwie. Mogłam zaobserwować, że Matt był bardziej zżyty z mamą niż Mason. Prawdopodobnie dlatego, że to głównie na Masona ojciec zwracał uwagę i kreował go na swojego żołnierza. Zaczęło robić się późno, więc zaczęliśmy się zbierać. Zapakowałam ich do samochodu i odjechałam w dobrze znanym mi kierunku. Zaparkowałam na podjeździe i wysiadłam z auta, ponieważ musiałam złożyć fotel, żeby wypuścić Matta siedzącego z tyłu. Urok sportowych samochodów. Światło w kuchni się świeciło ukazując sylwetkę Masona i rude kudły. Dźwięk samochodu zwrócił uwagę pary. Złapałam z brunetem trochę za długi kontakt wzrokowy, ponieważ przerwał mnie dopiero głos jego mamy.

-Dziekuję, El. Muszę znacznie częściej odwiedzać synową.-Przytuliła mnie.

-Zdaje się, że Camille jest Pani synową.-Powiedziałam zakłopotana.

-To rude babsko w życiu nie będzie moja rodziną. Z resztą to i tak tylko tymczasowy układ. Dbaj o siebie El i pamiętaj żeby dzwonić.-Upomniała mnie i poszła w stronę wejścia.

-Pa młody.

-Nie jestem już taki młody.-Udawał oburzonego.

-Możesz dopiero od roku legalnie pić alkohol.

-Pa El.-Przytulił mnie i odszedł za swoją matką.

-Dzięki Ellie za przywiezienie mojej przyszłej teściowej i szwagra.-Usłyszałam piskliwy głos przez okno.

-Nie nazywaj mnie tak.-Powiedzieli chórem.

Zaśmiałam się pod nosem i odjechałam w stronę domu.

Mason

-Chcę z tobą porozmawiać na osobności.-Zwróciła się do mnie mama.

-Mam gościa.

-Masz też matkę, ale to chyba się już nie liczy.-Zabrzmiała bardzo oschle.

-Chodź.-Westchnąłem i poszedłem z nią do salonu.

-Co się z tobą dzieje?-Zaatakowała mnie.

-Nie rozumiem.-Zmarszczyłem brwi.

-Jesteś ciągle nieobecny i oschły dla innych. Co się stało?

-To przez tatę.-Usiadłem zrezygnowany w fotelu.

-Co zrobił?-Wyglądała na zdenerwowaną.

-Miał rację. Złamałem zasady i musiałem to naprawić.

-Zasady twojego ojca są głupie. Jestem zaskoczona, że w ogóle bierzesz je pod uwagę. Jest tylko jedna, która ma sens, ale zdaje się, że nawet twój ojciec o niej zapomniał. Wiesz o jakiej mówię?-Patrzyła na mnie z troską.

-Nie wydaje mi się.

-Zawsze stawiaj rodzinę na pierwszym miejscu. Pamiętaj tylko, kto jest twoją prawdziwą rodziną.-Potarła mnie po ramieniu i opuściła pomieszczenie.

-Elen nigdy nie będzie moja rodziną. Nie chcę żeby miała ze mną cokolwiek wspólnego.

-To, że straciła dziecko to nie jej wina i wcale nie znaczy, że nie może być naszą rodziną.

-Nie rozumiesz.-Przetarłem twarz dłońmi. -To moja wina. Ojciec zlecił żeby jej coś wstrzyknęli. Nawet się nie zorientowała, a ja mogłem to przewidzieć. Kazał mi się jej pozbyć i powiedział, że dziecko nie będzie stanowiło problemu. Jak się dowie to mnie do końca znienawidzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro