Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

mogę wejść?

-Dzień dobry.-Powiedziałam lekko zachrypniętym głosem, widząc jak Mason kręci się po pokoju i szykuje na cokolwiek ojciec mu wymyślił.

-Dzień dobry.-Uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w czoło.

-Uważaj na siebie.

-Zawsze.

Dosyć szybko wyszedł z pokoju, a chwilę później słyszałam już zatrzaskiwane drzwi od domu. Wykonałam całą poranną toaletę, ubrałam się, delikatnie umalowałam, a włosy spięłam klamrą. Gdy byłam już w całkiem niezłym stanie zeszłam na dół. Zastałam tam Matta popijającego parujący napój.

-Jak Ci się podobało wczoraj?

-Na początku trochę niezręcznie, ale potem całkiem nieźle.-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 

-Ciotki zadawały niezręczne pytania?

-W zasadzie to nie. Mój brat zadawał niezręczne pytania, a twój brat dawał niezręczne odpowiedzi. 

-Kto by się spodziewał.-Powiedział głosem przepełnionym ironią.-Trzeba się brać za robotę.-Klasnął w dłonie.

-A jakie masz specjalne zadanie?

-Nudne.-Od razu uleciał z niego cały entuzjazm.-Mason zabrał całe światło reflektorów, a ja mam uporządkować papiery.

-Pomóc Ci?

-Jeśli tylko chcesz to mi to na rękę. Mogłabyś wziąć część od A do M, a ja od N do Z.

-Z chęcią.

Weszłam z Mattem do archiwum. Zaczęłam przeglądać szuflady. Generalnie cała trudność polegała na uporządkowaniu nazwisk na daną literę, na podstawie daty pierwszego odnotowania. Krótko mówiąc zadanie było łatwe, ale rzeczywiście nieciekawe. Na początku jeszcze przy niektórych osobach patrzyłam w jaki sposób były zaangażowane, ale później już nawet to nie było ciekawe.

-Myślałem, że może jednak spotka mnie tu coś ciekawego.-Matt wypuścił głośno powietrze.

-Nigdy tu nie byłeś?-Zdziwiłam się.

-Nie. Ojciec nawet takiego zadania mi nie chciał powierzyć, aż do tej pory.

-Czemu?-Dalej nie rozumiałam.

-Sam nie wiem. Może w jego oczach nie byłem godny tych bardzo ciekawych tajemnic, które tu trzyma.-Powiedział żartobliwie.

-No naprawdę super ciekawe to wszystko.-Zaśmiałam się cicho.

Po dwóch godzinach i przerwie na herbatę doszłam dopiero do sekcji ,,C". Nie zaskoczyła mnie teczka Elen Cooper. Zaskoczyła mnie data na teczce. Wyprzedzała moje pierwsze spotkanie z Masonem o kilka miesięcy. Już miałam zajrzeć do środka, gdy kątem oka zauważyłam teczkę Peter Cooper. Otworzyłam teczkę i zobaczyłam zdjęcie wtedy dopiero siwiejącego mężczyzny. Obok napis Peter Cooper, data urodzenia, adres zamieszkania, "Dłużnik 30 000 000$". Ręce zaczęły mi się trząść. Przekręciłam kartkę.

"Ja, niżej podpisany, Peter Cooper oświadczam, że w ramach spłaty długu w wysokości 30 000 000$ oddaję moją córkę, Elen Jane Cooper na własność Masonowi Jonesowi i osobiście zobowiązuję się skrzyżować ich życia, bez wiedzy mojej córki.

Peter Cooper"

W moim gardle urosła wielka gula. Czułam jak zaczyna robić mi się słabo. Usiadłam na krześle w kącie.

-Elen?-Wszystko docierało do mnie jak zza ściany.- Wszystko w porządku?-Podszedł do mnie i spojrzał na kartkę, którą trzymałam dalej w rękach.-Elen przysięgam Ci, że o tym nie wiedziałem.-Zaczął mnie zapewniać.

Wstałam z krzesła i poszłam do pokoju Masona. Starałam się myśleć trzeźwo, ale miałam wrażenie, że cały mój świat się wali, a żadne wspomnienie nie jest prawdziwe. Podpięłam laptopa pod drukarkę znajdującą się w pokoju. Najpierw zeskanowałam wszystkie dokumenty znajdujące się w teczce i upewniłam, że mam je zgrane na pendrive w razie gdyby ktoś chciał grzebać w moim laptopie. Następnie skserowałam wszystko i spakowałam walizkę. Nie zastanawiałam się dłużej i kupiłam bilet dla siebie na samolot na Florydę. Spakowałam walizkę i wyniosłam ją do korytarza. Oddałam teczkę Mattowi wiedząc, że to że zabrałabym im oryginał nic by nie zmieniło. Naszykowałam się do drogi i już miałam wychodzić, gdy drzwi wejściowe się otworzyły, a w nich stanął Mason. Uśmiechnął się na mój widok i chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę. Spojrzał na mnie niezrozumiale, a później na walizkę.

-Co tu się dzieje?

-Wychodzę.-Odpowiedziałam oschle.

-To widzę. Chcę wiedzieć dlaczego.-Wyraźnie się napiął.

-Dlatego Mason, że nie jestem twoją własnością wbrew temu, co mój ojciec napisał lata temu.-Uniosłam głos.

-El, uspokój się. To wcale nie tak jak myślisz.-Wyciągnął rękę w moją stronę, ale się odsunęłam.

-Daruj sobie.- Ominęłam go, wyszłam na zewnątrz i otworzyłam bagażnik.

-Elen, porozmawiaj za mną.- Stanął za mną, gdy spakowałam już wszystko do samochodu.

-O czym chcesz rozmawiać? Masz taką stronę, której nigdy nie dałeś mi poznać. -Czułam jak głos mi się łamie, ale kontynuowałam.-Wszystko co kiedykolwiek do mnie powiedziałeś było kłamstwem. Byłam dla ciebie tylko zabawką. Prezentem od tatusia. Nie mamy o czym rozmawiać Mason. Nie będziesz ze mną dłużej pogrywać. Jeśli te wszystkie lata nie spłaciły długu to ściągajcie sobie go z mojego ojca. Mi nie zależy. Jesteście siebie warci.

-Elen to wcale nie tak.- Usłyszałam gdy już miałam wsiadać do samochodu.

-Mówiłeś mi, że mnie kochasz. Manipulowałeś mną, żebym robiła co chcesz. Nie chcę twoich wyjaśnień. Nie oddadzą mi one tych wszystkich lat.

Wsiadłam do samochodu i odjechałam spod domu. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Myślałam o wszystkim co nas kiedykolwiek spotkało. Jaka czułam się wyjątkowa gdy w liceum uganiało się za nim stado dziewczyn, a to mi mówił, że mnie kocha, że mnie nie zostawi. Nie nauczyłam się na błędach i dałam się kolejny raz skrzywdzić. Sama nie wiem kiedy dojechałam pod lotnisko. Większość rzeczy robiłam mechanicznie. Zanim się obejrzałam, stałam pod dobrze mi znanym domem. Zadzwoniłam dzwonkiem i nie musiałam długo czekać żeby drzwi się otworzyły. 

-Elen?-Usłyszałam zdziwienie u starszej kobiety stojącej w drzwiach.

-Cześć babciu, mogę wejść?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro