Mason
Siedziałam w biurze i przeglądałam papiery. Czas mijał mi przyjemnie. Lubiłam to robić. Po pomieszczeniu rozległo się pukanie, a zza drzwi wyłoniła się moja asystentka.
-Meghan do Pani.-Przekazała mi informację.
-Jasne, wpuść.- Powiedziałam lekko zdziwiona.
-Cześć.-Odezwała się wchodząc do mojego gabinetu.
-Cześć.-Odpowiedziałam jej najmilej jak potrafiłam.-Siadaj.-Pokazałam krzesło stojące naprzeciwko mnie.
-Dziękuję, ale ja tylko na chwilkę. Przyniosłam Ci kawę.-Wyciągnęła z torby złote opakowanie.
-Dziękuję, ale z jakiej to okazji?-Zdziwiłam się.
-Chciałabym zakopać topór wojenny między nami. Wiem, że to może być niezręczne, że spałam z Masonem, jak jeszcze byliście razem.-Brzmiała szczerze.
-Jasne, nic się nie przejmuj. Nie jesteśmy już razem, a dla mnie najważniejsze jest szczęście moich bliskich, więc jeśli jesteście z Davidem szczęśliwi to ja też jestem.-Powiedziałam w sumie zgodnie z prawdą. W moim życiu ostatnio wszystko szło pod górkę, więc nie chciałam robić sobie wrogów.
-Jesteś świetna.-Odpowiedziała mi, postawiła opakowanie i wyszła z mojego biura.
Niespełna godzinę później w moim biurze znowu pojawiła się Alice sygnalizując mi przyjście kolejnej osoby. Za moją zgodą wpuściła do gabinetu Adama. Byłam zaskoczona jego obecnością.
-Czuję się jak królowa, do której wszyscy przychodzą na audiencję.-Zażartowałam do niego.-Dopiero Meghan tutaj była.
-Przepraszam, mam nadzieję, że nie przeszkadzam.-Zakłopotał się.
-Spokojnie, to ja tu jestem szefem.-Uśmiechnęłam się do niego.
-Przyniosłem Ci czekoladki.-Wręczył mi takie samo pudełko czekoladek, co ostatnio.-Chciałem też spytać, czy nie poszłabyś ze mną na kolację.
-Z chęcią.-Odpowiedziałam z entuzjazmem, ale w środku zastanawiałam się, czy zeżre mnie to cholerne poczucie winy, czy nie. Z drugiej strony wiedziałam, że nie mogę oglądać się na Masona, skoro on chciał być tylko moim przyjacielem.
-Świetnie. Pasuje Ci 17:00?-Podekscytował się.
-Jasne.
-W takim razie prześlę Ci sms z dokładnym adresem i tam się spotkajmy.-Klasnął w dłonie i opuścił mój gabinet.
Dokończyłam pracę i wróciłam do domu. Stresowałam się tym wyjściem, ale Adam zdawał się uprzejmy. Weszłam do swojej garderoby i westchnęłam. Nie miałam pojęcia co na siebie założyć. Po długim namyśle wybrałam czarny elegancki kombinezon. Na tarasie siedział Mason i palił papierosa.
-Trujesz się.-Zwróciłam mu uwagę i oparłam się o framugę drzwi balkonowych.
-Na coś trzeba umrzeć.-Wzruszył ramionami.
-I uważasz, że to dobry sposób?-Drążyłam temat.
-W mojej branży raczej nie umiera się ze starości, więc masz wybór, żeby cieszyć się życiem póki je masz lub żeby martwić się tak przyziemnymi rzeczami jak zatrucie nikotyną.-Przeniósł wzrok na mnie.
-Możesz sobie sam zrobić dziś kolację?-Zmieniłam temat.
-Tak, a ciebie nie będzie?
-Nie.-Zaczęłam nerwowo miąć rękaw marynarki.
-A mogę wiedzieć gdzie będziesz?-Nie brzmiał na zadowolonego, ale starał się być obojętny.
-Adam zaprosił mnie na kolację.-Powiedziałam cicho.
-Baw się dobrze.-Zacisnął usta w wąską linię.
-Dziękuję.-Z tymi słowami wróciłam do środka.
Czułam to wyniszczające poczucie winy, ale starałam się odesłać je na dalszy plan. Adam wiedział, co łączyło mnie z Masonem i mimo tego postanowił mnie zaprosić, więc to już był jego pierwszy plus. Spojrzałam na pudełko czekoladek, które od niego dostałam i otworzyłam je. Były ładnie uformowane w serduszka. Smakowały naprawdę dobrze. Zjadłam kilka i schowałam pudełko do szuflady. Przygotowałam się idealnie na czas. Pożegnałam się z Masonem, który nie wyglądał na szczęśliwego. Wsiadłam do samochodu i odjechałam w miejsce wskazane przez Adama. Była to ładna restauracja w centrum. Kelner odprowadził mnie do stolika, przy którym już siedział Adam.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się do niego, na co wstał i pocałował mnie w policzek.
-Cześć .-Odpowiedział mi, dosunął moje krzesło do stolika i zajął miejsce na przeciwko mnie.-Ładnie wyglądasz.
-Dziękuję.-Zarumieniłam się lekko.-Jak Ci minął dzień?
-Dobrze, dziękuję. A tobie?
-Większość w pracy, ale lubię to co robię, więc była to dla mnie czysta przyjemność.-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Zadał mi jeszcze kilka pytań o pracę, po czym zszedł na trochę inny temat.
-Długo się znasz z Masonem?-Był całkowicie wyluzowany, gdy mnie o to pytał, więc uznałam to za zwykłe pytanie.
-Zależy jak na to spojrzysz. Poznałam go w wieku 15 lat, ale w zasadzie to zadawaliśmy się ze sobą przez jakieś półtorej roku i kontakt nam się urwał na bardzo długo.
-Więc co się stało, że go odnowiliście?-Drążył dalej, ale nie mogłam podać mu prawdziwej odpowiedzi.
-Mason szukał najlepszych łyżew dla swojej chrześnicy i akurat trafił na mnie jak kontrolowałam jeden z moich sklepów.-Powiedziałam wersję, którą w zasadzie wciskaliśmy wszystkim.
-Obowiązki pracownika sklepu chyba nie należą do ciebie.-Zmarszczył brwi.
-Nie, ale jeśli stary znajomy potrzebuje pomocy to moje obowiązki często się zmieniają.-Uśmiechnęłam się do niego starając się nie pokazywać mu, że ta rozmowa nie jest dla mnie komfortowa.-Sama jestem swoim szefem, więc w zasadzie robię co chcę.
-Jak długo byliście razem.-To pytanie już mnie zaskoczyło.
-Nigdy nie byliśmy razem.-Akurat tym razem odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Ale byliście zaręczeni, mieliście mieć dziecko.
-Tak, ale nic z tego nie wyszło.-Zakłopotałam się.-A co ty robisz w życiu?-Starałam się zmienić temat.
-Jestem nauczycielem.-Ucieszyła mnie jego odpowiedź, bo to znaczyło, że jego życie jest raczej spokojne.
-W jakiej szkole?-Zaciekawiłam się.
-Podstawowej.-Jego odpowiedzi były bardzo omijające.
-Ale, w której?-Zachichotałam na nasze nieporozumienie.
-Sunrise.-Odpowiedział mi szybko i zanim zdążyłam zadać kolejne pytanie, wrócił do poprzedniego.- A czym zajmuje się Mason? Pewnie dużo zarabia skoro macie taki dom.
-Jest współwłaścicielem dwóch firm.-Spięłam się.- Jedna też produkuje łyżwy, a druga nie wiem czym dokładnie się zajmuje.-Odpowiedziałam zanim zdążył mnie o to zapytać.-Został współwłaścicielem firmy z łyżwami po odnowieniu ze mną kontaktu i w zasadzie dalej nie zna się na łyżwach. Zajmuje się kwestią finansową.- Wyminęłam od razu kwestionowanie tego, że po co chciałby ode mnie porad na temat łyżew i w ogóle moich łyżew, skoro mógł wziąć jakieś ze swojej firmy. Spojrzałam na zegarek i zauważyłam, że godzina sprzyja mojemu powiedzeniu, że późno już.-Słuchaj dziękuję za dziś, ale muszę już wracać.
-Jasne.-Przywołał kelnera ręką. Nawet nie protestował gdy powiedziałam, że zapłacę za siebie.-Mam nadzieję, że to jeszcze powtórzymy.
-Jasne.-Skłamałam i odeszłam do swojego samochodu.
Była to jedna z najgorszych randek w moim życiu. Miałam wrażenie, że Adam wolał iść na nią z Masonem niż ze mną. Weszłam do domu i odetchnęłam z ulgą. Zdjęłam z nóg buty i zamknęłam drzwi na klucz. Pisnęłam cicho zauważając Masona przyglądającego się mi.
-Przestraszyłeś mnie.
-Jak Ci się podobało z twoim nowym chłopakiem?-Zignorował moją wcześniejszą wypowiedź i zapytał dosyć oschle.
-To nie jest mój chłopak.- Sprostowałam.
-Całowaliście się już?-Miałam wrażenie, że Mason zaczyna się denerwować. Nie rozumiałam co się stało. Dawno nie widziałam go w takim stanie.
-Słucham?
-Zadałem Ci pytanie, Elen.-Warknął i zaczął zmniejszać odległość między nami, przez co ja zaczęłam się cofać.
-To nie jest istotne, Mason.-Zderzyłam się plecami ze ścianą, a brunet oparł ręce po obu stronach mojej głowy.
-Odpowiedz mi!-Krzyknął i uderzył z całej siły pięścią w ścianę tuż obok mojej głowy.
-Mason, jesteś pijany. Proszę uspokój się zanim zrobisz coś czego będziesz żałował.-Głos mi się łamał pod wpływem strachu, który momentalnie mnie obleciał.
-Nie mów mi, co mam robić, tylko mi odpowiedz!
-Jeśli to dla ciebie takie istotne to nie, ale co Ci w ogóle do tego?!-Teraz to ja zaczęłam krzyczeć na niego.-Powiedziałeś, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, więc nie powinno Cię to interesować!
-Interesuje mnie to, bo Cię kurwa kocham i nigdy nie byłaś, ani nie będziesz tylko moją przyjaciółką!-Doszukiwałam się kłamstwa w jego wypowiedzi. Miałam wrażenie, że nawet on był zaskoczony tym co powiedział.
-Jesteś pijany, Mason. -Powiedziałam cicho.-Nie wiesz o czym mówisz.
-Mówię prawdę, El.-Wyraźnie się uspokoił. Teraz wyglądał jak dziecko, które potrzebuje schować się w ramionach swojej mamy.
-Na trzeźwo byś tak nie powiedział.- Przecisnęłam się pod jego ręką i szybkim krokiem udałam się na górę.
Czułam jak serce rozpada mi się na milion kawałków. Chciałabym, żeby to co mówił było prawdą, ale po tych wszystkich latach nie byłam w stanie mu uwierzyć. Wróciłam do swojego pokoju i naszykowałam się do spania. Jednak sen nie nadszedł szybko, a resztę nocy męczyły mnie koszmary, tak jak każdej nocy od dłuższego czasu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro