Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

El?

Wróciłam  po dwóch tygodniach do Nowego Jorku, na pierwsze USG u ginekologa, ale ewidentnie za słabo to zaplanowałam, bo mało brakło, żeby Masonowi udało się do mnie dotrzeć.  Widząc jego ludzi na lotnisku, szybko wsiadłam do najbliższego samolotu i wróciłam do mojej kryjówki.  Umówiłam następną wizytę tydzień  później i właśnie nadchodził jej termin, ale teraz byłam lepiej przygotowana. Suzie miała czekać pod ginekologiem z torbą, której potrzebowałam, bo nie udało mi się jej zabrać ostatnim razem. Kupiłam 10 biletów na różne loty i różne lotniska, żeby nikt nie mógł się zorientować gdzie wyląduje. Zdecydowałam się na jeszcze jedną rzecz, która miała być najbardziej pomocną. Usiadłam na krzesełku, które wskazała mi kobieta.

-To co robimy?

-Platynowy blond.-Wydałam polecenie fryzjerce.

Moje włosy były naturalnie brązowe, ale był to dosyć jasny brąz, więc zejście w blond nie niszczyło mi tak bardzo włosów.

-Gotowe.-Oznajmiła koniec swojej pracy.

Nie wyglądałam najgorzej, byłam po prostu przyzwyczajona do ciemnych włosów. Zapłaciłam fryzjerce i wróciłam pod dom, skąd odebrał mnie helikopter. Wiedziałam, że ludzie Masona będą szukać raczej brunetki, więc w tym całym pośpiechu nie zwrócą na mnie uwagi. Będzie też ich znacznie mniej, bo muszą rozłożyć się po lotniskach.

Wysiadłam z samolotu. Nasunęłam okulary na nos i starałam się przejść jak najszybciej przez lotnisko. Nie miałam bagażu, więc nie traciłam zbędnego czasu. Spod lotniska odjechałam taksówką. Odetchnęłam z ulgą wchodząc do gabinetu ginekologa. Połowa drogi za mną.

-Wszystko wygląda dobrze. Niech Pani pamięta, żeby unikać stresu i nadmiernego wysiłku.

Podziękowałam lekarce i wyszłam z pomieszczenia. Na korytarzu stała Suzie z moją torbą.

-O matko.-Rzuciłam jej się w ramiona.

Przytulałyśmy się chwilę, ale nie miałam zbyt wiele czasu. Wzięłam od niej torbę i obiecałam, że zadzwonię na miejscu. Wyszłam pośpiesznie z gabinetu i odjechałam w stronę lotniska. Żołądek podchodził mi do gardła, ale nie zawahałam się, ani razu. Przeszłam szybko przez odprawę. Większość czasu już przy bramkach spędziłam w łazience. Zaczęli wpuszczać do mojego samolotu, więc od razu udałam się pod odpowiednią bramkę chcąc wtopić się w tłum. W oczy rzuciła mi się twarz jednego z pracowników Masona. Schyliłam głowę i czekałam na swoją kolej. Przeszłam szybko przez rękaw i odnalazłam swoje miejsce. Naciągnęłam maskę do spania na oczy i odwróciłam głowę w stronę okna. Miałam nadzieję, że to wystarczy, lub ten mężczyzna nie postanowi rzeczywiście lecieć do Walencji. Spodziewałam się po Masonie, że odpuści, ale on szedł w zaparte.  Jeden lot za mną. Przesiadając się w Paryżu niestety zauważyłam, że mężczyzna spróbował swoich szans i leciał do Walencji. Trzymałam go cały czas na dystans, a w samolocie wykorzystałam tą samą technikę. Prawie wybiegłam z lotniska i od razu wsiadłam w taksówkę, która miała zawieźć mnie na helikopter. Gdy moje stopy zderzyły się z piaskiem przed moim domem odetchnęłam z ulgą. Tamten idiota pewnie szukał mnie po całym mieście. Otworzyłam laptopa i od razu zadzwoniłam do Suzie. Opowiedziałam jej o sytuacji jaka spotkała mnie po drodze.

-Suz, ktoś do Ciebie.-Krzyknął z korytarza jej mąż.

-El?-Mason pojawił się za plecami Suzie mając idealny widok na wyświetlacz jej komputera.

Zamknęłam szybko laptop i zaczęłam stresować się, że zobaczył coś charakterystycznego. Po chwili uspokoiłam się. Suzie nie wie gdzie jestem, więc nic mu nie powie, a on sam nie wie, że w ogóle mam ten domek i jak wygląda w środku.

Rano uruchomiłam telefon chcąc przejrzeć trochę social mediów. Robiłam to od czasu do czasu, bo byłam pewna, że Mason już nie próbuje namierzyć mojej komórki. Weszłam na Instagrama i pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to kółko sygnalizujące, że ktoś wstawił story. Była to Camille. Prezeska sporo mniej sukcesywnej firmy z łyżwami niż moja. Poznałam ją na kilku konferencjach. Zawsze skąpo ubrana, mimo że to eleganckie imprezy. Otworzyłam jej relacje i z niedowierzaniem patrzyłam na zdjęcie Masona siedzącego na jakimś fotelu w czarnej koszuli, z kilkoma górnymi guzikami rozpiętymi, oraz szarych spodniach w kratę. Obserwował uważnie coś co działo się obok niego. Podejrzewam, że nawet nie wiedział, że ta ruda małpa wstawiła to zdjęcie. W rogu fotografii umieściła emotkę serca i pierścionka zaręczynowego. Pewnie to był jego plan B, a to znaczyło, że wreszcie da mi spokój. Kilka minut oglądałam jeszcze aktualności, ale nie widziałam już nic ciekawego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro