El?
Wróciłam po dwóch tygodniach do Nowego Jorku, na pierwsze USG u ginekologa, ale ewidentnie za słabo to zaplanowałam, bo mało brakło, żeby Masonowi udało się do mnie dotrzeć. Widząc jego ludzi na lotnisku, szybko wsiadłam do najbliższego samolotu i wróciłam do mojej kryjówki. Umówiłam następną wizytę tydzień później i właśnie nadchodził jej termin, ale teraz byłam lepiej przygotowana. Suzie miała czekać pod ginekologiem z torbą, której potrzebowałam, bo nie udało mi się jej zabrać ostatnim razem. Kupiłam 10 biletów na różne loty i różne lotniska, żeby nikt nie mógł się zorientować gdzie wyląduje. Zdecydowałam się na jeszcze jedną rzecz, która miała być najbardziej pomocną. Usiadłam na krzesełku, które wskazała mi kobieta.
-To co robimy?
-Platynowy blond.-Wydałam polecenie fryzjerce.
Moje włosy były naturalnie brązowe, ale był to dosyć jasny brąz, więc zejście w blond nie niszczyło mi tak bardzo włosów.
-Gotowe.-Oznajmiła koniec swojej pracy.
Nie wyglądałam najgorzej, byłam po prostu przyzwyczajona do ciemnych włosów. Zapłaciłam fryzjerce i wróciłam pod dom, skąd odebrał mnie helikopter. Wiedziałam, że ludzie Masona będą szukać raczej brunetki, więc w tym całym pośpiechu nie zwrócą na mnie uwagi. Będzie też ich znacznie mniej, bo muszą rozłożyć się po lotniskach.
Wysiadłam z samolotu. Nasunęłam okulary na nos i starałam się przejść jak najszybciej przez lotnisko. Nie miałam bagażu, więc nie traciłam zbędnego czasu. Spod lotniska odjechałam taksówką. Odetchnęłam z ulgą wchodząc do gabinetu ginekologa. Połowa drogi za mną.
-Wszystko wygląda dobrze. Niech Pani pamięta, żeby unikać stresu i nadmiernego wysiłku.
Podziękowałam lekarce i wyszłam z pomieszczenia. Na korytarzu stała Suzie z moją torbą.
-O matko.-Rzuciłam jej się w ramiona.
Przytulałyśmy się chwilę, ale nie miałam zbyt wiele czasu. Wzięłam od niej torbę i obiecałam, że zadzwonię na miejscu. Wyszłam pośpiesznie z gabinetu i odjechałam w stronę lotniska. Żołądek podchodził mi do gardła, ale nie zawahałam się, ani razu. Przeszłam szybko przez odprawę. Większość czasu już przy bramkach spędziłam w łazience. Zaczęli wpuszczać do mojego samolotu, więc od razu udałam się pod odpowiednią bramkę chcąc wtopić się w tłum. W oczy rzuciła mi się twarz jednego z pracowników Masona. Schyliłam głowę i czekałam na swoją kolej. Przeszłam szybko przez rękaw i odnalazłam swoje miejsce. Naciągnęłam maskę do spania na oczy i odwróciłam głowę w stronę okna. Miałam nadzieję, że to wystarczy, lub ten mężczyzna nie postanowi rzeczywiście lecieć do Walencji. Spodziewałam się po Masonie, że odpuści, ale on szedł w zaparte. Jeden lot za mną. Przesiadając się w Paryżu niestety zauważyłam, że mężczyzna spróbował swoich szans i leciał do Walencji. Trzymałam go cały czas na dystans, a w samolocie wykorzystałam tą samą technikę. Prawie wybiegłam z lotniska i od razu wsiadłam w taksówkę, która miała zawieźć mnie na helikopter. Gdy moje stopy zderzyły się z piaskiem przed moim domem odetchnęłam z ulgą. Tamten idiota pewnie szukał mnie po całym mieście. Otworzyłam laptopa i od razu zadzwoniłam do Suzie. Opowiedziałam jej o sytuacji jaka spotkała mnie po drodze.
-Suz, ktoś do Ciebie.-Krzyknął z korytarza jej mąż.
-El?-Mason pojawił się za plecami Suzie mając idealny widok na wyświetlacz jej komputera.
Zamknęłam szybko laptop i zaczęłam stresować się, że zobaczył coś charakterystycznego. Po chwili uspokoiłam się. Suzie nie wie gdzie jestem, więc nic mu nie powie, a on sam nie wie, że w ogóle mam ten domek i jak wygląda w środku.
Rano uruchomiłam telefon chcąc przejrzeć trochę social mediów. Robiłam to od czasu do czasu, bo byłam pewna, że Mason już nie próbuje namierzyć mojej komórki. Weszłam na Instagrama i pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to kółko sygnalizujące, że ktoś wstawił story. Była to Camille. Prezeska sporo mniej sukcesywnej firmy z łyżwami niż moja. Poznałam ją na kilku konferencjach. Zawsze skąpo ubrana, mimo że to eleganckie imprezy. Otworzyłam jej relacje i z niedowierzaniem patrzyłam na zdjęcie Masona siedzącego na jakimś fotelu w czarnej koszuli, z kilkoma górnymi guzikami rozpiętymi, oraz szarych spodniach w kratę. Obserwował uważnie coś co działo się obok niego. Podejrzewam, że nawet nie wiedział, że ta ruda małpa wstawiła to zdjęcie. W rogu fotografii umieściła emotkę serca i pierścionka zaręczynowego. Pewnie to był jego plan B, a to znaczyło, że wreszcie da mi spokój. Kilka minut oglądałam jeszcze aktualności, ale nie widziałam już nic ciekawego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro