Błagam Cię, zostań ze mną
Siedziałam w salonie i oglądałam telewizję. Było już dosyć późno, więc miałam czas dla siebie. Przez ostatnie 7 miesięcy moje życie było bardzo spokojne. Raczej zajmowałam się pracą lub spotykałam z Suzie. Oczywiście z mamą Masona jak i jego bratem, byłam w stałym kontakcie. Usłyszałam dziwne szmery za drzwiami. Zdziwiło mnie to, ponieważ oprócz mojego mieszkania na tym piętrze była tylko winda i klatka schodowa. Z racji, że było to najwyższe piętro nikt nie powinien się tu kręcić. Spojrzałam przez wizjer i serce omal mi nie stanęło. Od razu otworzyłam drzwi.
-Mason?-Powiedziałam w szoku.
-Potrzebuję pomocy.-Ledwo powiedział.
Wprowadziłam go do mieszkania i pomogłam usiąść na kanapie. Chłopak był cały zakrwawiony, a na jego twarzy było kilka sporych rozmiarów ran.
-Potrzebujesz lekarza.
-Nie mogę jechać do szpitala.-Szybko zaprotestował.
-Czemu?
-Zapytają co mi się stało, a uwierz, że nie chcą wiedzieć.
-Czemu?-Drążyłam dalej.
-Bo osoba, która mi to zrobiła już nie żyje.
-Nie dam rady sama Ci pomóc.-Zaczęłam się stresować.
-El.-Złapał mnie za trzęsące ręce.-Przynieś mi po prostu apteczkę.
Zrobiłam o co prosił, ale widząc, że chłopak jest prawie nieprzytomny zaczęłam panikować jeszcze bardziej.
-Mason, błagam Cię zostań ze mną.-Liczyłam, że to zadziała, ale nie uzyskałam żadnej odpowiedzi.-Kurwa.-Przeklęłam nie mogąc się uspokoić.
Czułam nadchodzący atak paniki dlatego zaczęłam ssać kciuk. Po kilku sekundach czułam się lepiej. Nalałam wody do miski i wzięłam szmatkę. Zaczęłam delikatnie obmywać jego twarz. Całość wyglądała już trochę lepiej i okazało się, że rany nie są takie złe. Zdezynfekowałam je i zakleiłam plastrami. Podwinęłam mu koszulkę i zobaczyłam długie zadrapanie. Nie miałam możliwości zdjąć mu koszulki, więc po prostu ją rozcięłam. Ręce mi się trzęsły, ale jakimś cudem dałam radę. Siedziałam zestresowana nie opuszczając go nawet na krok. Po jakimś czasie chyba usnęłam na siedząco. Przebudziłam się w środku nocy i zaczęłam szukać koca dla bruneta.
-El?-Odwróciłam się i spojrzałam na mężczyznę.
-Nie chciałam Cię obudzić.-Powiedziałam zakłopotana, ale nie zareagował. -Potrzebujesz czegoś?-Zapytałam bruneta.
-Nie. Dziękuję El. Przepraszam, że Cię naszedłem, ale nie miałem gdzie pójść.-Zakłopotał się lekko.-Nie będę Ci więcej zawracał głowy.
-Jeśli chcesz to zostań do rana.-Zaproponowałam widząc na zegarku, że dochodzi trzecia.
-Nie chcę Ci sprawiać kłopotu.
-Daj spokój. Jest środek nocy.
-Jesteś pewna?-Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Tak.-Rzecz w tym, że nie byłam pewna.
Usiadł koło mnie ostrożnie na kanapie. Przez dłuższą chwilę panowała między nami niezręczna cisza.
-Radzisz sobie?-Zapytał cicho.
-Tak. A ty?
-Co ja?-Zmarszczył brwi.
-Radzisz sobie?-Zadałam dręczące mnie od miesięcy pytanie.
-Głównie tak. Mam już sprawę rozwodową w toku. Już niedługo będę Ci robił konkurencję.-Uśmiechnął się lekko.
-Powodzenia.-Zaśmiałam się.-Szybko poszło z Camille.
-Uwierz, że to było najdłuższe 7 miesięcy w moim życiu.
-Moim też.-Odpowiedziałam cicho.
Czułam jak atmosfera się zagęszcza. Mason dokładnie skanował ruchy mojego ciała. Wiedziałam, że to nie prowadzi do niczego dobrego.
-Już późno. Pójdę się położyć. Pokój gościnny jest na końcu korytarza i po lewo.-Wstałam z kanapy i poszłam do sypialni.
Przebrałam się w piżamę i starałam uspokoić umysł, ale nie umiałam. Siedziałam na łóżku i analizowałam aktualną sytuację. Z transu wyrwało mnie ciche pukanie. Otworzyłam drzwi i skanowałam sylwetkę Masona.
-Tak?-Zapytałam chcąc dowiedzieć się czego potrzebuje.
Nie uzyskałam odpowiedzi. Zamiast tego brunet złapał mnie za policzki i wpił się w moje usta. Oddałam się mu całkowicie. Przeniosłam dłonie na jego tors, ale usłyszałam ciche syknięcie.
-O matko, przepraszam.-Powiedziałam przypominając sobie o jego ranie.
-Zamknij się, El.-Ponownie złączył nasze usta i przyciągnął mnie bliżej za biodra.
Czas się dla mnie zatrzymał. Wróciło do mnie uczucie, którego brakowało mi od miesięcy. Ktoś mógłby powiedzieć, że siedem miesięcy to dużo. Ludzie w takim czasie się zmieniają i przede wszystkim zapominają. Dla mnie to była kropla w morzu przy tym ile czasu musiałabym spędzić, żeby rzeczywiście znowu zapomnieć. Oderwaliśmy się od siebie ciężko oddychając.
-Powinieneś odpoczywać.-Upomniałam go.
-Jesteś czasem bardzo upierdliwa.-Uśmiechnęłam się na jego kąśliwą uwagę.
-Lubisz to.
Zamknęłam mu drzwi przed nosem i poszłam spać.
Pierwszy raz od dłuższego czasu się wyspałam. Gdy wyszłam z pokoju Mason już nie spał.
-Chcesz kawy, albo herbaty?-Zaproponowałam brunetowi.
-Nie. Chyba się będę zbierał.-Powiedział zakłopotany.-Dziękuję, El.
-Zawsze do usług.
-Cześć.-Przeszedł przez drzwi nie dając mi nawet możliwości reakcji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro