Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Będziemy mieć dziecko.

Byliśmy gotowi na ślub Eda i Mii. Ubrałam się w luźną bordową sukienkę, która idealnie maskowała mój już trochę powiększony brzuch. Włosy zostawiłam rozpuszczone i lekko zakręcone. Mój makijaż również nie był mocny. Ograniczyłam się do delikatnego złotego cienia i ciemnoróżowej szminki. Mason jak zwykle wyglądał nienagannie w swoim garniturze. Ostatnim czasem był zajęty przekazywaniem wszystkich swoich obowiązków Mattowi i przygotowywaniem się do konfrontacji z Camille, ale wciąż dbał o mnie lepiej niż o samego siebie. Dojechaliśmy pod kościół i pierwsze na co zwróciłam uwagę to obecność mojego ojca. Zignorowałam go jednak i podeszłam do mojej mamy, aby się z nią przywitać. Pocałowała mnie w policzek i nie szczędziła tego samego Masonowi.

-Wszystko dobrze u was? Jakieś plotki?-Zasypała nas pytaniami.

-Wszystko dobrze, żadnych plotek.-Odpowiedziałam wymijająco. Mój wzrok znowu przykuła sylwetka mojego ojca. Spoglądał w moją stronę, a raczej na dłoń Masona, przyozdobioną obrączką, którą położył na moim ramieniu. Usiadłam na moim miejscu łapiąc Masona za dłoń.

-Wszystko w porządku kochanie?-Wyszeptał. Uśmiechnęłam się słabo i skinęłam głową. Spojrzał za mnie zapewne dostrzegając mojego ojca.-Nie martw się.-Pocałował mnie w czoło i ścisnął mocniej moją dłoń.-Nie powinnaś się stresować.-Przypomniał mi. Ceremonia się rozpoczęła. Mia wyglądała olśniewająco jak zawsze. Oficjalna część minęła mi  dosyć szybko. Podeszliśmy do Eda i Mii, aby złożyć im życzenia.

-Może chociaż z dzieckiem będę szybszy.-Zażartował mój brat, a ja się napięłam.

-A staracie się?-Mason odwrócił uwagę od mojej reakcji.

-Jeszcze nie, a wy?

-Też nie.-Wzruszył ramionami. Technicznie nie skłamał. Staranie się to nie to samo co już spodziewanie się. 

-Musisz pić.-Powiedziałam do Masona w drodze na salę.

-Dlaczego?

-A jak wytłumaczysz, że oboje nie pijemy? Jedno z nas musi być kierowcą.

-A jak coś się stanie?-Upierał się.

-Nic się nie stanie.-Zapewniłam go. Zajęliśmy miejsce przy stole. Na przeciwko nas usiadł Jackson ze swoją żoną.

-Nie chcę być czepliwy.-Od razu wypalił.-Nie chcieliście czegoś takiego?

-Chcieliśmy skromnego ślubu.-Wyjaśniłam najlepiej jak potrafiłam.

-Nie jesteście przypadkiem multimilionerami?-Zadał sensowne pytanie.

-Wiesz, że po tylu latach ślub to była dla nas tylko formalność.

-Zgrywam się tylko.-Machnął ręką.-Powiem wam tajemnicę, ale nie możecie powiedzieć Edowi.-Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.-Będziemy mieć dziecko.-Czułam jak krew odpływa z mojej twarzy.-Ed jest przekonany, że chociaż dziecko będzie miał pierwszy.

-Gratulacje.-Wykrztusiłam, a Mason podał Jacksonowi dłoń.-Nic po tobie nie widać.-Zwróciłam się do jego żony.

-To dopiero szósty tydzień.-Wyjaśniła. Ja byłam już w siedemnastym, więc jeśli wszystko pójdzie dobrze, żaden z nich nie będzie miał dziecka jako pierwszy. Ten dzień zapowiadał się trudniejszy niż obstawiałam. Staraliśmy się zostawać z Masonem przy stoliku, aby nie spotykać nowych osób, które mogłyby poruszyć ten temat. Gdy siedziałam przysunięta maksymalnie do stołu miałam też pewność, że nikt nie zwróci uwagi na mój zwiększony brzuch. 

-Jak się czujesz?

-Wszystko dobrze.-Zapewniłam go.

-Prosimy Elen Jones.-Usłyszałam głos wodzireja i skierowałam wzrok w stronę sceny. Mason ścisnął mocniej moją dłoń, po czym całkiem ją puścił dając mi odejść. Światła zostały przygaszone, a reflektor całkiem skupił się na parkiecie. Usiadłam przy fortepianie i czekałam aż dźwiękowiec dobrze ustawi mikrofony, aby zbierały dźwięk instrumentu i mojego głosu. Kiwnęłam głową do Eda stojącego za rogiem, dając mu znać, że wszystko ustawione.-Zapraszamy państwa do obejrzenia pierwszego tańca Edwarda i Mii jako małżeństwa.-Zaczęłam wygrywać odpowiednią melodię, a Ed i Mia wyszli na parkiet.

-"If I could fly, I'd be coming right back home to you"-Zaczęłam śpiewać skupiając się na tekście i nutach, aby nic nie pomylić. Zależało mi aby wyszło idealnie, ponieważ był to ważny moment dla mojego brata. Odetchnęłam z ulgą gdy udało mi się bez problemów dotrzeć do końca piosenki, a po sali rozległy się oklaski.

-Dziękuję.-Przytulił mnie Ed.

-To dla mnie przyjemność.-Przejechał po mnie wzrokiem zapewne wyczuwając zmianę w mojej sylwetce, ale tylko uśmiechnęłam się do niego i odeszłam szybko.

-Byłaś wspaniała.-Pochwalił mnie Mason. Spędzaliśmy spokojnie czas, ale mnie łapało coraz większe zmęczenie. 

-Jestem wykończona.-Wyszeptałam do Masona.

-Więc wracajmy.-Pożegnaliśmy się z parą na przeciwko i podeszliśmy do Eda i Mii.

-Chcesz jeszcze o czymś ze mną porozmawiać zanim pójdziecie?-Spojrzał na mnie.

-Nie.-Pokręciłam przecząco głową udając, że nie wiem o czym mówi.

-W porządku.-Skinął głową.-Cieszę się.-Spojrzałam na niego z uniesioną brwią.-Cieszę się, że przyszliście.-Dodał. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro