Rozdział XXXIII
Jak dobrze pójdzie, to dziś powinnam podrzucić jeszcze jeden rozdział Soulmatesów albo wrzucić coś nowego. Zobaczymy. Trzymajcie się cieplutko :3
Peter miał problem z zebraniem się do kupy przez dłuższy czas. Chciał się zająć czymkolwiek, pozwolić myślom odpocząć, ale nie potrafił skupić się na niczym dłużej niż przez kwadrans. W końcu, zaraz po rutynowym obchodzie, postanowił, że spróbuje wstać i przejść się choć przez kilka minut, może chociaż to pomogłoby mu przewietrzyć umysł. Naprawdę bardzo się zdziwił gdy na korytarzu zobaczył nie kogo innego, jak Nathana. Zamarł w miejscu pytając się w myślach co Cable mógł tutaj robić. Przez chwilę chciał się się wycofać do swojego pokoju, ale w tym właśnie momencie ich spojrzenia się spotkały i Nathan ruszył w jego stronę.
- Hej młody - przywitał się krótko stając kilka kroków naprzeciwko Petera.
Parker prawie zapomniał, jak wysoki jest Cable, sięgał mu jedynie do ramienia, więc, żeby móc z nim rozmawiać musiał zadrzeć głowę. Po chwili, gdy stwierdził, że stoi tak nic nie mówiąc, zreflektował się i w końcu przywitał Cable'a, nawet uścisnął mu rękę.
- Mógłbyś ze mną porozmawiać? - zapytał Nathan, rozglądając się przy okazji po korytarzu.
- Tak - zdał sobie sprawę, jak słaby i cichy był jego głos. Czy to przez ranę, czy też jego beznadziejne samopoczucie? - O co chodzi? - spytał uprzejmie, idąc w kierunku swojej sali. Cable ruszył za nim przy okazji zaczynając tłumaczyć powód swojego przyjścia:
- Chciałem z Tobą pogadać o na temat tego dekla, który teraz leży w pokoju z najgłupszym problemem świata.
Peter patrzył, jak jego "gość" zajmuje miejsce na krzesełku. Metalowa ręka schowana była pod rękawem skórzanej kurtki o wojskowym kroju, ale Nathan i tak usiadł w ten sposób, żeby nie rzuciła się komuś w oczy. Ostrożności nigdy za wiele. Parker usiadł na łóżku naprzeciw Cable'a i położył dłonie na kolanach, tylko nieznacznie je zaciskając.
- To... o czym dokładnie - zaznaczył - chcesz porozmawiać?
Cable spojrzał na niego, Peter ponownie stwierdził, iż jego wzrok naprawdę przyprawiał o ciarki. I nigdy nie był pewny czy gorsze było iskrzące mocą lewe oko, czy też to niby normalne, przeraźliwie niebieskie i otoczone bliznami. Jednak nie odwrócił wzroku, a Nathan zaczął mówić.
- Wiesz, nie chcę brzmieć, jak idiota, ale Wade'owi na tobie zależy - mruknął, Peterowi ciężko było odczytać wyraz jego twarzy, ale wydawało mu się, że dostrzega coś w rodzaju zmartwienia i zakłopotania. Albo to tylko te leki przeciwbólowe - Nigdy nie widziałem go w takim stanie, a znamy się już naprawdę szmat czasu - mruknął, zakładając ręce za głowę - I nie powiem, czuję się w jakiś sposób za to odpowiedzialny, bo gdybym wtedy nie potrzebował jego pomocy, ty byś nie oberwał. Także chciałbym wiedzieć - dlaczego tam byłeś?
Peter musiał zastanowić się chwilę nad odpowiedzią.
- Chciałem wam pomóc. Myślałem, że jakoś się przydam, chociaż Wade mówił, że mogę zginąć. Wiem, byłem nieodpowiedzialny, ale... - urwał. Tego jeszcze nikomu nie mówił, nie był nawet pewien czy powiedział to Wade'owi. Miał jednak nadzieję, że Cable go nie wyśmieje - po części chciałem być dla niego przydatny. Być częścią jego życia nie tylko, gdy jest Wadem, ale i Deadpoolem - wymamrotał i podrapał się po karku. Sam nie wiedział czemu mówi to osobie, której prawie nie zna, ale to tego chyba potrzebował. Przy Harrym to nie było to samo, bo ten nic nie wiedział o umiejętnościach Petera.
Cable podparł brodę na dłoni i słuchał go uważnie.
- Nie wiem czy Wade kiedyś o tym mówił, ale już raz stracił najbliższą mu osobę przez bliźniaczą sytuację.
Peter nagle poczuł jakby Nathan walnął go w twarz. Nagle całe to niezrozumiałe zachwoanie Wade'a nagle się wyjaśniło, a sam Peter nareszcie pojąć dlaczego Wade był taki wściekły.
- Nie wiedziałem o tym. Dlaczego mi nie powiedział?
- Bo to idiota - warknął Cable, jakby bardziej do siebie niż do Petera - Nie mówi o sobie zbyt dużo, nawet ja wiem tylko dlatego, że byłem przy tym. Paskudna sytuacja. Nie chcę go przed tobą usprawiedliwiać, ale myślę, że to ważne żebyś wiedział, że ten Dekiel nie chce cię tak po prostu zostawić. Po prostu za bardzo boi się... Powtórki z rozrywki.
- To... kompletnie zmienia postać rzeczy - odparł po chwili zastanowienia i westchnął, chowając twarz w dłoniach. - Dziękuję ci, że mi powiedziałeś, Nathan.
Cable niezbyt wiedział, jak zachować się w tej sytuacji, więc po prostu poczochrał go po głowie.
- Wiem, że ciężko z nim czasem wytrzymać, ale on nie jest taki zły. Każdy patrzy na niego, jak na najemnego mordercę, ale to nie jest do końca prawda. I myślę, że akurat ty to wiesz.
- Wiem, poznałem go przecież jako Wade'a, nie Deadpoola - Peter uśmiechnął się na samo wspomnienie ich pierwszego spotkania i jego oczy nagle stały się mokre. Potrząsnął głową. Nie chciał się rozklejać, tym bardziej przed Cablem.
- Nie rycz, młody, musisz z nim po prostu szczerze porozmawiać. I nie daj mu zmieniać tematu, ten idiota jest w tym mistrzem.
- Zorientowałem się - mruknął i przetarł twarz, przy okazji ocierając oczy. Po tym spotkaniu tym bardziej musiał porozmawiać z Wadem i przekonać go do pozostania. - A, zapomniałbym, dzięki za książkę - uśmiechnął się jeszcze. Cable odwrócił wzrok i podrapał się po potylicy.
- Nie masz za co. Dasz sobie radę? Może czegoś potrzebujesz?
- Nie, raczej niczego. Rana wciąż się nie otworzyła, więc jest okej. Tak przy okazji czy Wade poszedł dzisiaj w ogóle na lekcje? - spytał podejrzliwie. Cable spojrzał na niego z politowaniem.
- Czy ty naprawdę myślisz, że on stanie się bardziej pilnym uczniem w takiej sytuacji?
- Nie do końca, ale chyba tak czy tak nie powinienem wierzyć w takie rzeczy - odparł. - A Wade ma zamiar dzisiaj... no wiesz, przyjść?
- Nie wiem. Mam przekazać, żeby przyszedł?
- Nie, tak się chciałem tylko dowiedzieć czy może coś mówił. Napiszę do niego potem - wzruszył ramionami. Cable skinął głową i pożegnał się z Peterem.
Ruszył do Akademika, wybierając najszybszą drogę. Wszedł po cichu do pokoju i położył obok śpiącego Wade'a torbę z taco. Naprawdę bardzo się o niego martwił, ale nigdy w życiu, nikomu się do tego nie przyzna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro