Rozdział XXXII
Dziś krótko, po prostu zapraszam Was do czytania :3
Gdy Peter się obudził, Wade'a nie było już obok. Uniósł się na łokciach rozglądając się po sali szpitalnej, zauważając, że ktoś, kto na pewno był Deadpoolem, zostawił okno otwarte. Czyli sobie poszedł. Peter ze smutkiem pomyślał, że Wade mógł go przynajmniej obudzić.
Chwilę później przyszła pielęgniarka sprawdzić jak tam jego rana. Przez noc nic sobie w nią nie zrobił, dlatego obyło się bez upomnienia. Zastanowił się czy to przypadkiem nie dlatego, że leżał z nim Wade, dzięki czemu nie mógł się za bardzo rzucać przez sen. Pielęgniarka wychodząc powiadomiła go, że zaraz powinni roznosić śniadanie. A Peter nagle poczuł, jak żal ściska mu gardło, serce, aż zachciało mu się płakać. Musiał jakoś powstrzymać Wade'a od odejścia i zrobi to nawet, jeżeli będzie musiał przyczepić go pajęczyną do ściany.
***
Gdy Deadpool wrócił do swojego pokoju od razu uwalił się na łóżko. Przez całą noc nie zmrużył oka, cały czas obserwując salę i oddech Petera. A teraz gdy w końcu mógł odpocząć, nie mógł zmrużyć oka. Choć niekoniecznie ze swojego powodu.
Tęskniłeś?
Wróciliśmy!
Morderca...
Oh, to tylko nasze hobby.
Nikogo nie potrafisz dopilnować. Najpierw ona, a teraz prawie on. Wszyscy, którzy choć trochę się do ciebie zbliżą - giną.
Niekoniecznie! Czasem zostają po prostu bardzo poturbowani.
Fajnie się krzywdzi kogoś kto na tobie polega nie?
Przecież Peter nas kocha!
Naprawdę myślisz, że można kochać takiego potwora?
Starał się zamknąć na głosy, ale było to awykonalne. Po dwóch godzinach, puściły mu nerwy.
Słaby...
Wade warknął, sięgając do szuflady po pistolet. Wiedział, że dostanie opierdol od Cable'a, gdy znajdzie jego ciało, ale nie miał już siły.
***
Peter właśnie miał zacząć czytać książkę od Cable'a, kiedy usłyszał pukanie do pomieszczenia.
- Proszę - powiedział, a wtedy zza drzwi wychyliła się głowa Harry'ego. Peter uśmiechnął się słabo i odłożył książkę, podczas gdy chłopak usiadł na krzesełku.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - spytał.
- Rogers mi powiedział. No i zastanawiałem się gdzie wybyłeś, dlatego do niego podbiłem. Co się tak właściwie stało?
- Byłem na spacerze, a gdzieś blisko najwidoczniej ktoś urządził sobie strzelaninę i zostałem postrzelony.
- Uuu, nie fajnie, stary - skrzywił się i potem zaczął mówić. Mówił co działo się w klasie, kto z kim się pobił, ogólnie co go ominęło przez te parę dni. Powiedział też, że jakiś starszy, straszny chłopak do niego podszedł i poprosił o notatki dla Petera, który momentalnie posmutniał na słowa o Wadzie. Harry jednak to zauważył. - Ej, ziom, stało się coś? - zapytał niepewnie. Peter w głębi duszy potrzebował się komuś wygadać, nie wiedział jednak od czego zacząć. Zdążył się przyzwyczaić, że może zawsze porozmawiać o wszystkim z Wadem, bo w końcu przy nim nie musiał się pilnować, aby nie wygadać się ze swoją drugą tożsamością. I naprawdę chciał coś powiedzieć, cokolwiek. Tyle rzeczy leżało mu na sercu, że czuł się, jakby zaraz miało mu podziękować, po czym wyskoczyć z jego klatki piersiowej.
Jestem Spider-Manem.
I przy okazji gejem.
Tamten straszny chłopak to był mój facet.
I tak, kocham go.
Bardziej niż cokolwiek na tym świecie.
Tylko, że ten idiota uznał, że jest dla mnie niebezpieczny i chce odejść.
Co mnie poturbuje, pokopie i mówiąc frazesami - złamie mi serce.
Dopiero po chwili zrozumiał, że siedzi nieruchomo, patrząc pusto w przestrzeń ponad Harrym.
- Nie, nie. Nie martw się. Po prostu muszę odpocząć - powiedział siląc się na spokojny głos. Chyba nawet mu się udało, bo Harry pokiwał głową, pogadał z nim jeszcze chwilę, po czym pożegnał się i zamknął za sobą drzwi. Peter siedział tak wciąż powtarzając w myślach swoją wyliczankę niczym mantrę. Tego było zdecydowanie za dużo.
***
Gdy tylko wróciła mu świadomość, Wade otworzył oczy, próbując zerwać się na równe nogi. Leżał jednak w wannie, więc słabo mu to wyszło. Rozejrzał się zdezorientowany. Na przeciwko stał Cable, moczący w umywalce jego ciuchy.
- Czemu zawdzięczam tak piękne powitanie?
Wade chciał rzucić jakiś komentarz, ale nie miał siły powiedzieć cokolwiek. Cable w końcu zostawił ciuchy i pochylił się nad nim
- No, słucham.
Wade osunął się z powrotem na dno wanny. Milczał, ale Nathan czekał, a Deadpool dobrze wiedział, że on nie odpuści. Więc zaczął mówić, wszystko od początku do końca. Zdał sobie sprawę, że od dawna z Cablem dłużej nie rozmawiał, bo po prostu nie było czasu.
Nathan zadał mu kilka kilka pytań, ale głównie słuchał. W końcu pomógł mu wstać, kazał się położyć w łóżku i poczekać, aż przyniesie mu jakieś meksykańskie jedzenie.
Przed wyjściem położył obok niego swoją kolekcje komiksów, której nigdy nie pozwalał mu dotykać i zabrał pistolet.
Następnie ruszył po taco i postanowił, że zahaczy też o szpital w którym leżał Peter. Chciał z nim porozmawiać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro