Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVII


Do internatu dotarli w miarę szybko, bez żadnych większych problemów. Gdy tylko stanęli przed drzwiami pokoju Spidey'ego, Peter zszedł z pleców Wade'a i otworzył drzwi, wchodząc do środka.

- Daj mi moment, pójdę tylko wziąć prysznic - wymruczał i wszedł do łazienki razem z ciuchami na zmianę. Wade w tym czasie położył się na łóżku Petera, wsłuchując się w szum wody i będąc cholernie szczęśliwym człowiekiem. Czekał aż Peter wróci i mimo, że nigdy nikomu się do tego nie przyzna, to jego serce waliło jak oszalałe.

Peter wyszedł z łazienki już po paru minutach. Chciał jak najszybciej znaleźć się w ramionach Wade'a i spokojnie zasnąć, dlatego wszedł do pokoju i uklęknął na łóżku obok chłopaka, po czym wyciągnął ręce w jego stronę, jak gdyby domagając się od niego przytulenia. Oczywiście je otrzymał. Wade nie potrafił się oprzeć żadnej prośbie Petera, choć o tym też mu nie mówił. Chłopak był po prostu zbyt uroczy.

- Strasznie się cieszę, że mieszkasz sam w pokoju - to mówiąc, uniósł lekko Petera i położył na łóżku.

- I miejmy nadzieję, że to się nie zmieni - objął Wade'a za szyję i przyciągnął do siebie, przymykając oczy. - No i to daje nam... hmm, więcej możliwości, nie? - powiedział, robiąc się coraz bardziej sennym.

Wade zaczął składać pocałunki na jego twarzy. Nos, czoło, policzki. Jedną dłoń wplątał w jego włosy, delikatnie głaszcząc, a drugą objął go, drapiąc po plecach. Po chwili uświadomił sobie, że nie zdjął ubrań.

- Daj mi sekundę, muszę zdjąć ciuchy – szepnął. - Petey? Śpisz?

- Nie, jeszcze nie - odparł mrukliwie i puścił Wade'a, po czym sam podniósł się do siadu, nadal nie otwierając oczu. - Zdejmuj te ubrania i chodź tu do mnie.

Deadpool rozebrał się do bokserek i koszulki, szybko wracając do tulenia Petera.

- Chrapiesz? - zapytał.

- Nie wiem, możesz to sprawdzić - wymamrotał w odpowiedzi, wtulił się w tors Wade'a i zamknął oczy, wyrównując oddech. Było mu tak dobrze w objęciach chłopaka, że z chęcią by ich nie zostawiał.

Deadpool przytulił mocniej Petera, bardzo szybko zapadając w sen.

Rano obudziło go słońce, padające prosto na jego twarz. Mruknął niezadowolony i schował twarz w szyi Petera. Chłonął ciepło jego ciała, czując, że nie ma ochoty wstawać z tego łóżka. Najlepiej już nigdy.

- Śpisz, Petey?

Peter obudził się jakieś pół godziny temu. Nie mógł spać, dlatego leżał wtulony w chłopaka i obserwował grę świateł na jego pokrytej bliznami skórze. Uśmiechnął się, gdy poczuł oddech Wade'a na szyi i pogłaskał go po plecach.

- Nie, od dłuższego czasu nie - odparł. - Nie musimy jeszcze wstawać, mamy trochę czasu do siódmej.

Deadpool mruknął coś niezrozumiałego. Nie chciało mu się dziś wychodzić z łóżka, a wiedział, że musi w końcu pójść do szkoły i ponadrabiać zaległości, bo kiedyś Fury przestanie przymykać oko na jego wagarowanie. Na szczęście tego dnia miał mieć całkiem lubiane przez siebie przedmioty, między innymi historię z Rogersem i zajęcia z Bartonem.

- Możesz jeszcze iść spać, obudzę cię za jakieś pół godzinki - wymruczał Peter i cmoknął go w czubek głowy. Czuł się z nim tak dobrze, że to aż było niemożliwe.

- Lecę się ogarnąć, Mały. Nawet ja muszę się czasem pojawić na lekcjach. Napiszę do Ciebie, jak nie będą mnie maltretować nadrabianiem prac klasowych.

- A musisz teraz iść? - mruknął i puścił Wade'a, po czym sam usiadł. - Bo wiesz, zawsze możesz na następny raz przynieść sobie jakieś ubrania na zmianę.

- Tak zrobię, Pajączku. Może nawet, jak będę grzeczny, to Fury pozwoli mi z tobą zamieszkać. Choć małe szanse i tak ledwo mnie toleruje.

- Byłoby super - wymruczał zadowolony. Wyobraził sobie, jak rano wstają, a wieczorem kładą się razem. Podobała mu się taka wizja.

Peter wstał, przyciągnął się, po czym nachylił się do Wade'a żeby dać mu buziaka w policzek.

- To do zobaczenia później, nie?

Wade skinął głową, całując Petera przed wyjściem. Idąc korytarzem, zahaczył ramieniem o jakiegoś gościa, który rzucił w jego stronę wiązankę przekleństw, ale wyjątkowo był zbyt szczęśliwy, żeby się tym przejąć. W pokoju ogarnął się i ku zdziwieniu Cable'a spakował ładnie do szkoły. Trzeba nabijać punkty u jednookiego, nie?

***

Peter zdziwił się, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Zakładał właśnie koszulkę i pomyślał, że Wade może czegoś zapomniał, ale gdy otworzył drzwi, zobaczył jakiegoś chłopaka. Co dziwniejsze, ten miał przy sobie walizkę. Uśmiechnął się do niego i spytał:

- Szukasz czegoś? Albo kogoś? - ukrył rozczarowanie, że to jednak nie był Wade, ale chciał być miły.

- No, mniej więcej. Ty jesteś Peter Parker?

- No, a co? - odpowiedział niepewnie.

- Podobno jestem Twoim nowym współlokatorem - mruknął. Peter tym razem nie ukrywał zdziwienia. - Ten, no... Rogers mnie do Ciebie wysłał i kazał Ci się zgłosić do niego po zajęciach. Mogę wejść?

- Umm... Ta, jasne, rozgość się. W szafkach masz parę wolnych półek, zajmij wolne łóżko, a ja idę się szykować na lekcje - oznajmił, a gdy wszedł do łazienki, by umyć zęby, westchnął cicho. Czyli nici ze wspólnego miziania się z Wadem, pomyślał smutno.

***

Niestety, żeby dotrwać do lubianych lekcji, Wade musiał przetrwać te z Romanoff, która nawet nie próbowała ukryć niechęci do niego. Został przepytany przy tablicy i choć rosyjski całkiem dobrze mu szedł, to zdaniem Black Widow zasługiwał tylko i wyłącznie na naciągane dwa. Nie zmartwiło go to jednak, średnia klasy nie była dużo wyższa. Wrócił do ławki i gdy tylko Romanoff zaczęła zapisywać słówka na tablicy, wyciągnął telefon, pisząc szybkiego SMS-a do Peteya:

Wade: Jak tam, Pajęczarzu?

Gdy Peter poczuł wibracje telefonu w kieszeni, już wiedział, że napisał do niego Wade. Miał właśnie zajęcia artystyczne z Thorem, który był w swoim świecie i opowiadał o architekturze jakiejś mitycznej krainy, nie bardzo słuchał jakiej. Wziął się więc za odpisanie na SMS-a.

Petey: Nie uwierzysz kogo spotkałem po twoim wyjściu z mojego pokoju.

Wade: Hmm... Jest dużo opcji

Wade: Proszę powiedz mi, że to był Fury w stroju baletnicy i że zrobiłeś zdjęcie.

Petey: Gorzej. Rogers przydzielił mi współlokatora.

Wade: Fajny jakiś?

Petey: Skąd mogę to wiedzieć? Wydaje się całkiem spoko, ale i tak wolałbym Ciebie.

Wade: No ja myślę, Pajączku. Zapytaj Thora o skandynawską architekturę, będziesz miał go z głowy.

Petey: Właśnie o tym nawija, mam go z głowy od dwudziestu minut. Skąd wiedziałeś, że mam akurat tę lekcję?

Wade: Emm... No tak jakby znam Twój plan lepiej niż mój własny.

Petey: Och, ciekawe. A to od kiedy?

Peter mimowolnie zaczął się uśmiechać i musiał dosyć mocno przygryźć wargę, żeby nie zacząć szczerzyć się jak głupi do sera.

Wade: No... Od dłuższego czasu... Na przykład po plastyce masz dwie matematyki z Starkiem, a potem, razem z moją klasą zajęcia na sali gimnastycznej.

Petey: To urocze. Też się nauczę, żeby nie zostać w tyle. Kocham Cię.

Lubił mówić oraz pisać te słowa do Wade'a. Miały tak wielką moc, a Peter mógł z tej mocy korzystać.

Zakochanie się w Wadzie było najlepszą decyzją jaką kiedykolwiek podjąłem, pomyślał.

Wade: Przy mojej regularności chodzenia, mało Ci to da. Zaraz odpiszę, Romanoff mnie chce rozsmarować o ścianę...

Petey: Jasne. Tylko wiesz, teraz już nie będziemy mogli się spotykać u mnie w pokoju. Skąd mogę wiedzieć czy typ nie jest jakimś homofobem.

- Ekhem.

Peter usłyszał nad sobączirytowany głos nauczyciela. Chłopak chciał schować telefon pod ławkę, ale mężczyzna zdążył mu go wziąć. - Zdajesz sobie sprawę, synu Parkera, że muszę teraz skonfiskować to urządzenie? - powiedział ostro, ale chłopak mógł zauważyć delikatne drgnięcie kącika ust. - Przyjdź do mnie, chłopcze, po naszej lekcji. Odbędę z tobą rozmowę - mruknął cicho, żeby usłyszał, po czym odszedł z powrotem do biurka i zaczął prowadzić lekcję. Super, pomyślał Peter.

Wade: Zawsze można go zrzucić z okna. Albo ze schodów. Jest masa sposobów na pozorowany śmiertelny wypadek.

Wade włożył telefon do kieszeni chwilę przed tym jak Romanoff uderzyła go dziennikiem w potylice.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro