Zapłacę w naturze
Mason
Musimy o czymś porozmawiać
Ja
Wal śmiało
Mason
To nie rozmowa na telefon
A potrzebuję na nią z 20 minut
Ja
Jutro mamy zajęcia na 10
Wszyscy się spotykają rano w McDonald's
Możemy wtedy porozmawiać
Mason
Może być
-Idę zapalić.- Oznajmił mi brunet i wyszedł na zewnątrz. 9:07, a on dalej nie poruszył żadnego tematu.
-Mam już dosyć tego.- Zwróciłam się do Suzie.-Najpierw mi mówi, że ma mi coś ważnego do powiedzenia, a teraz nie odzywa się nawet słowem od ponad godziny. Możesz myśleć, że jestem okropna, ale wymuszę to z niego.
-Ale pójdziemy później do sklepu.- Nie siliła się na żaden komentarz w temacie mojego monologu, bo wiedziała, że nic nie zmieni.
Wyszłam przed budynek i podeszłam do grupki chłopaków, między którymi stał Mason.
-Mieliśmy porozmawiać.-Spojrzałam na niego poważnie.
-Teraz to nie najlepszy moment, a poza tym, to nie takie ważne.
-Jak uważasz. Widzimy się w szkole.- Odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę Suzie.
-Czekajcie.- Usłyszałam za sobą, jak zwraca się do chłopaków. Chwilę później poczułam szarpnięcie za nadgarstek i mimowolnie obróciłam się wpadając w jego tors.
-Gdzie idziesz?- Zapytał lekko zdenerwowany.
-Do sklepu.- Udawałam obojętną.
-Jesteś zła.-Stwierdził, nie puszczając mojego nadgarstka.
- Nie jestem. To ty chciałeś ze mną rozmawiać, więc jeśli się jednak rozmyśliłeś to twoja decyzja.- Wzruszyłam ramionami.
-Chodź.- Pociągnął mnie za sobą w bardziej ustronne miejsce.- Prawdopodobnie pomyślisz, że zwariowałem, dlatego nie chciałem Ci tego mówić. Parę dni temu przyłapałem tatę na dziwnych telefonach. Rzadko bywa w domu i podejrzewam, że właśnie dlatego. Doskonale wiedział, że słyszałem tę rozmowę, więc wytłumaczył mi dokładnie, o co chodziło.- Zaciągnął się papierosem.
-Do czego zmierzasz?-Zmarszczyłam brwi, bo nie do końca rozumiałam o co chodzi w tej historii.
-El... Mój tata jest szefem mafi.- Powiedział cicho.
Wyciągnęłam papierosa spomiędzy jego palców i sama zaczełam rozkoszować się toksyczną substancją. Analizowałam dokładnie jego słowa i to co one znaczyły dla mnie. Czy byłam teraz w niebiezpieczeństwie? Co jak jego tata się dowie, że ja o tym wiem?
-Ma to sens biorąc pod uwagę, że często widuję go z bronią. Próbowałem sobie tłumaczyć, że jeździ na strzelnicę, ale kto jeździ ze swoją bronią na strzelnicę? Błagam odezwij się. Przy okazji oddaj tego papierosa, bo wyglądasz z nim bardzo podniecająco.- Odbiegł od tematu.
-Odstrzelą mi łeb?- Spojrzałam mu w oczy szukając w nich zapewnienia.
-Nie.- Zaśmiał się cicho.- Dopilnuję żebyś była bezpieczna.
-Ale z ciebie bohater.- Zażartowałam z niego.
-Chcesz mnie zdenerwować?- Zapytał ostrzegawczo, ale w formie żartu.
-W żadnym wypadku. Już masz się 4 razy na mnie odegrać. Myślę, że 5 już by mnie zabił.
-Zawsze możesz spłacić w naturze.
-Zastanowię się.-Uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Nie żartuj z takich rzeczy.- Odpowiedział poważnie.
-Nie żartuję.- Rzuciłam mu wyzywające spojrzenie.
-Boże idź do tego sklepu zanim oboje pożałujemy, że to miejsce publiczne.-Powiedział błagalnie.
-Jak sobie życzysz.
-Czekaj. Kupisz mi croissanta z czekoladą?
-A zasłużyłeś?-Uniosłam brwi.
-Zapłacę w naturze.- Wyszczerzył się.
-Nie żartuj z takich rzeczy.- Powtórzyłam po nim.
-Nie żartuję.- Pocałował mnie w czoło na odchodne.
-O czym rozmawialiście?- Zaciekawiła się Suzie w drodze do sklepu.
-Rzeczywiście nic ważnego. O rodziców chodziło.- Odpowiedziałam omijająco, ale wiarygodnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro