to jeszcze nie koniec
Nie mogłam wyrzucić Masona z głowy. Było to dosyć ciężkie skoro ciągle widywaliśmy się na szkolnym korytarzu. Oczywiście brunet nie próżnował i kręciło się wokół niego mnóstwo dziewczyn. Siedziałam przy stoliku, koło sklepiku szkolnego. Okryłam się szczelnie kocem, który zawsze trzymam w szafce, włożyłam słuchawki do uszu i starałam się przetrwać okienko, które mi teraz wypadło. W całej szkole były porozwieszane już świąteczne dekoracje. Bardzo nie lubiłam tego okresu, a jeszcze bardziej nie lubiłam samych świąt. Na parterze zliczyłam 4 żywe choinki, a na piętrach było ich jeszcze więcej. Kątem oka zauważyłam czerwony obiekt zbliżający się w moją stronę. Przeniosłam na niego wzrok. Nie był to nikt inny, jak Mason, przebrany w strój świętego Mikołaja. Zanim szły dwie dziewczyny i niosły koszyki z cukierkami. Minęli mnie bez słowa i weszli do sali gimnastycznej. Kilka minut później z niej wyszli.
-Elen, chcesz cukierka?- Usłyszałam głos, przez który dawniej miękły mi kolana.- Dziewczyny, dajcie koleżance cukierka.-Zwrócił się do swoich towarzyszek, które od razu podeszły do mnie z koszami.
-Dziękuję.- Powiedziałam, biorąc pierwszego lepszego cukierka, który chwilę później wylądował w mojej torbie.
-Chociaż w sumie, ty byłaś niegrzeczna, więc chyba Ci się nie należy.- Musiał wtrącić swoje trzy grosze.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz.- Wzruszyłam ramionami, na co chłopak delikatnie się uśmiechnął. Odwrócił się na pięcie i odszedł w nieznanym mi kierunku, razem ze swoją świtą.
Siedziałam znudzona na lekcji filozofii. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Drzwi uchyliły się z lekkim skrzypnięciem, a zza nich wyłoniła się moja nauczycielka od matematyki. Podeszła do biurka i cicho dyskutowała na jakiś temat z nauczycielem filozofii.
-Elen, czy mogę Cię prosić do siebie?-Spytała mnie.
-Jasne.- Zebrałam swoje rzeczy i poszłam do jej sali.
-Wiem, że proszę Cię o dużo, ale jesteś moim najlepszym uczniem w tym roczniku, z resztą nie wspomnę, że drugi rok skończyłaś z najlepszym wynikiem z matematyki.- Zaczęła mi słodzić.-Czy miałabyś chwilę wolnego czasu, żebym podesłała Ci dwójkę moich drugoklasistów? Całkowicie sobie nie radzą, a ja mam innych uczniów i nie mam możliwości poświęcić reszty klasy na ich korzyść. Oczywiście nie będziesz tego robić charytatywnie. Z racji, że ich wychowawcą jest Pani od chemii, a wiem, że chemia to nie twoja mocna strona, miałabyś u niej taryfę ulgową.
-Która część materiału?-Zainteresowałam się.
-Funkcja kwadratowa i wielomiany.- Na moją twarz od razu wpłynął uśmiech, ponieważ to moje ulubione działy.
-Biorę.-Powiedziałam bez zastanowienia. Jak na zawołanie drzwi się uchyliły, a do nich weszła średniego wzrostu blondynka. Na twarzy miała całkiem dużą ilość makijażu i patrzyła na mnie z góry. Nie zachęcało mnie to do niej, ale nie oceniajmy ludzi po okładce.
-To właśnie jeden z twoich uczniów.- Zwróciła się do mnie.-Anne, to Elen.-Teraz skierowała swoją uwagę na dziewczynę.- Macie robić wszystko, co Elen wam powie. Jeśli karze wam biegać w deszczu, w koronie z owoców, to idziecie do najbliższego sklepu po nie i to robicie. Ufam, że będziecie jej słuchać, bo od tego zależy to, czy zdacie semestr, a później rok.
-Jasne.-Powiedziała dosyć ironicznie. Do pomieszczenia z impetem weszła kolejna osoba.
-Przepraszam bardzo za spóźnienie. To gdzie ten korepetytor?- Rozejrzał się po pomieszczeniu i zawiesił swój wzrok na mnie.
-To jest Elen, ale wy się przecież już bardzo dobrze znacie.- Odpowiedziała mu nauczycielka. Przysięgam, że jeśli Bóg istnieje, to ja jestem jego największym wrogiem.
-Przysięgam Pani, że poświęcę najwięcej czasu ile się da na te lekcje.-Odpowiedział jej nie odrywając ode mnie wzroku.
-Cieszę się.
-Czyli to jeszcze nie koniec.- Powiedziałam sama do siebie po cichu.
-Wszystkiego najlepszego, El.- Nawiązał do moich wczorajszych urodzin.
-Dzięki.-Skrzywiłam się.
-No to ja was zostawiam, dogadajcie się, co dalej.-Nauczycielka klasnęła w dłonie i wyszła z sali.
-Słuchajcie, teraz nie mam dla was czasu, ale jeśli to nie problem, to chciałabym się z wami spotkać po południu, może koło 5, żeby zobaczyć co umiecie, a w czym są braki.
-Jak sobie życzysz.- Brunet odpowiedział mi natychmiastowo.-Nawet możemy się spotkać dzisiaj u mnie.
-Z chęcią.-Anne patrzyła na niego oczarowana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro