Jak dobrze was znowu widzieć razem
Nie ukrywam, że strasznie stresowałam się tym spotkaniem u Masona. Biegałam po całym domu i szukałam mojego zbioru zadań do drugich klas. Gdy w końcu go znalazłam, wrzuciłam go do torby i przejrzałam się szybko w lustrze. Miałam na sobie dopasowane czarne spodnie, beżowy top i biały luźny kardigan, sięgający mi do bioder. Włosy miałam zostawione w ich naturalnym stanie, makijaż był bardzo delikatny, a w zasadzie nie zmienił się od rana. Poprawiłam grzywkę ręką i zbiegłam na doł. Na szczęście dorobiłam się ostatnio prawa jazdy, więc nic nie stało na przeszkodzie, żebym wsadziła swoje rzeczy do samochodu i odjechała w kierunku domu Masona. Stukałam nerwowo palcami w kierownicę. Im bliżej byłam tym bardziej się denerwowałam. Zaparkowałam pod sporych rozmiarów domem i wyciągnęłam 3 torby. W jednej był statyw, w drugiej biała tablica o wymiarach metr na metr, a w trzeciej wszystkie moje potrzebne rzeczy. Zadzwoniłam dzwonkiem i patrzyłam nerwowo w buty. Po krótkiej chwili drzwi otworzył mi brunet.
-Wow, wprowadzasz się?-Skomentował ilość rzeczy, które ze sobą zabrałam.
-Nie, dziękuję.- Zmieszałam się na jego pytanie.
-Daj te torby.- Wyciągnął w moją stronę ręce.
Jak zdążyłam zauważyć, Anne jeszcze nie było. Zaczęłam montować tablicę. Mason siedział na kanapie i obserwował każdy mój ruch. Cisza między nami była okropna.
-Anne zamierza przyjść?-Zapytałam widząc, że spóźnia się już 15 minut.
-Myślę, że tak. Ma w zwyczaju się spóźniać.- Skrzywiłam się na jego słowa.
-Cóż, chyba nie będziemy marnować czasu, tylko zaczniemy.-Westchnęłam.
-Czas z tobą nie jest dla mnie zmarnowany.-Zszokował mnie. Na szczęście wybawił mnie dzwonek do drzwi. Brunet poszedł otworzyć drzwi i chwilę później wrócił z Anne. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem i usiadła obok Masona na kanapie.
-Słuchajcie, pierwsza podstawowa rzecz, starajcie się nie spóźniać, bo to wy tracicie wtedy czas, a nie ja. Niestety dla was, ja mam sobie odnotowywać, w zasadzie wszystko, co się tu dzieje, łącznie z obecnością. Wiadomo, że nie będę wam robić pod górkę, ale też nie będę wam kryła tyłków, jeśli będziecie to totalnie olewać.
-Jasne, szefie.-Odpowiedział mi brunet, za to Anne siedziała tylko ze skrzywioną miną.
-Zacznijmy od samego początku. Funkcja kwadratowa ma 3 postacie.-Wypisałam wszystkie wzory na tablicy.-Kanoniczną, iloczynową i ogólną.- Każdy wzór pokazałam im na tablicy.-Oczywiście nie musicie ich umieć na pamięć, ale ułatwiłoby wam to znacznie pracę.-Byłam w stanie przyznać, że Mason mnie słucha, albo bardzo dobrze udaje, ale Anne olewała to totalnie.
-Idę do łazienki.-Wyszła bez czekania na naszą reakcję. Korzystając z chwili, zaczęłam notować sobie, co już im wytłumaczyłam i co widać, że zrozumieli.
-Coś się w tobie zmieniło.-Mason patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Nie rozumiem.- Przeniosłam wzrok z kartki na niego.
-Wyglądasz... inaczej.-Powiedział po chwili namysłu.
-Obcięłam grzywkę.- Szukałam na jego twarzy potwierdzenia, że o to chodzi.
-Schudłaś i to bardzo.
-8 kilo.-Powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Czemu?-Ponownie zmarszczył brwi.
-Zmarszczki Ci wyjdą, jak się będziesz tak marszczył.-Próbowałam zmienić temat.
-Zadałem Ci pytanie, Elen.- Od odpowiedzi uratowała mnie Anne, wchodząca z powrotem do salonu.
-Ile mamy jeszcze czasu?-Zapytałam ich.
-Mój tata jest w pracy,-Poczułam dreszcz przechodzący wzdłuż mojego kręgosłupa, gdy wspomniał o pracy swojego taty.- a Matt siedzi na górze, ale zaraz mama po niego przyjeżdża, więc w zasadzie mam czas do końca dnia.
-Pół godziny.-Wtrąciła Anne.
-Jasne. To co was interesuje, przy rysowaniu paraboli to „a", czyli liczba stojąca przed x do kwadratu. Jeśli „a" jest dodatnie, to parabola wygląda tak.-Pokazałam im wykres narysowany przeze mnie przed chwilą.-Natomiast jeśli „a" jest ujemne, wygląda tak. Możecie sobie zapamiętać to na zasadzie, że jeśli „a" jest dodatnie to parabola się uśmiecha, a jeśli jest ujemne to jest smutna.
Po domu rozległ się dźwięk kroków, a chwilę później minął nas Matthew. Chłopiec przyjrzał mi się przez chwilę, po czym na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech.
-El?-Zapytał lekko zdziwiony.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się do niego.
-Jak dobrze was znowu widzieć razem.-Przytulił mnie mocno na co jego starszy brat wyraźnie się spiął.
-Ja po prostu ich uczę.-Starałam się wytłumaczyć.
-Zjeżdżaj Matt.-Powiedział Mason głosem przepełnionym gniewem.
Wytłumaczyłam im jeszcze trochę, ale szybko nadszedł moment, gdy Anne chciała wyjść. Bez chwili zawahania zebrała swoje rzeczy i zostawiła nas samych. Zabrałam się za odkręcanie tablicy od statywu.
-Chyba spotykanie się u mnie nie ma sensu skoro kosztuje Cię to tyle pracy.-Zaczął rozmowę.
-Nie jest tak źle, ale może następnym razem spotkamy się u mnie.
-Ile ważysz?-Zapytał bez żadnego zawahania.
-Nie wiesz, że kobiet nie pyta się o wagę.-Uniosłam brew i schowałam tablicę do pokrowca.
-Odpowiedz mi.-Zażądał.
-47 kilo.-Powiedziałam cicho i zabrałam się za statyw.
-Czemu tyle schudłaś?-Drążył dalej.
-To chyba nieistotne.-Powiedziałam dosyć oschle.
-Istotne.-Upierał się przy swoim.
-Po prostu to nie był dla mnie najlepszy rok, okej?-Lekko się podirytowałam, ale miałam już wszystko spakowane, więc mogłam uciekać jak najdalej od niego.
-To niezdrowe, nie powinnaś tak robić.-Znacznie zmniejszył odległość między nami.
-Myślę, że jesteś ostatnią osobą, która powinna mi mówić, co jest dla mnie dobre, a co nie.-Spięłam się na skutek tej rozmowy.
-Po prostu nie chcę, żebyś zrobiła sobie krzywdę.-Położył dłoń na moim policzku i delikatnie pogładził go palcem. Nogi zaczęły mi mięknąć, pod wpływem jego dotyku.
-Nie utrudniaj tego, co jest już wystarczająco trudne.-Powiedziałam cicho i zabrałam jego dłoń z mojej twarzy.
-Pomogę Ci.-Westchnął i zabrał moje rzeczy.-Dziękuję, że nam pomagasz.-Powiedział po włożeniu toreb do mojego samochodu.
-Nie robię tego bezinteresownie.-Wsiadłam do samochodu i odjechałam w stronę domu starając się przetworzyć w głowie, co się właściwie stało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro