Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jak dobrze was znowu widzieć razem

Nie ukrywam, że strasznie stresowałam się tym spotkaniem u Masona. Biegałam po całym domu i szukałam mojego zbioru zadań do drugich klas. Gdy w końcu go znalazłam, wrzuciłam go do torby i przejrzałam się szybko w lustrze. Miałam na sobie dopasowane czarne spodnie, beżowy top i biały luźny kardigan, sięgający mi do bioder. Włosy miałam zostawione w ich naturalnym stanie, makijaż był bardzo delikatny, a w zasadzie nie zmienił się od rana. Poprawiłam grzywkę ręką i zbiegłam na doł. Na szczęście dorobiłam się ostatnio prawa jazdy, więc nic nie stało na przeszkodzie, żebym wsadziła swoje rzeczy do samochodu i odjechała w kierunku domu Masona. Stukałam nerwowo palcami w kierownicę. Im bliżej byłam tym bardziej się denerwowałam. Zaparkowałam pod sporych rozmiarów domem i wyciągnęłam 3 torby. W jednej był statyw, w drugiej biała tablica o wymiarach metr na metr, a w trzeciej wszystkie moje potrzebne rzeczy. Zadzwoniłam dzwonkiem i patrzyłam nerwowo w buty. Po krótkiej chwili drzwi otworzył mi brunet.

-Wow, wprowadzasz się?-Skomentował ilość rzeczy, które ze sobą zabrałam.

-Nie, dziękuję.- Zmieszałam się na jego pytanie.

-Daj te torby.- Wyciągnął w moją stronę ręce.

Jak zdążyłam zauważyć, Anne jeszcze nie było. Zaczęłam montować tablicę. Mason siedział na kanapie i obserwował każdy mój ruch. Cisza między nami była okropna.

-Anne zamierza przyjść?-Zapytałam widząc, że spóźnia się już 15 minut.

-Myślę, że tak. Ma w zwyczaju się spóźniać.- Skrzywiłam się na jego słowa.

-Cóż, chyba nie będziemy marnować czasu, tylko zaczniemy.-Westchnęłam.

-Czas z tobą nie jest dla mnie zmarnowany.-Zszokował mnie. Na szczęście wybawił mnie dzwonek do drzwi. Brunet poszedł otworzyć drzwi i chwilę później wrócił z Anne. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem i usiadła obok Masona na kanapie.

-Słuchajcie, pierwsza podstawowa rzecz, starajcie się nie spóźniać, bo to wy tracicie wtedy czas, a nie ja. Niestety dla was, ja mam sobie odnotowywać, w zasadzie wszystko, co się tu dzieje, łącznie z obecnością. Wiadomo, że nie będę wam robić pod górkę, ale też nie będę wam kryła tyłków, jeśli będziecie to totalnie olewać.

-Jasne, szefie.-Odpowiedział mi brunet, za to Anne siedziała tylko ze skrzywioną miną.

-Zacznijmy od samego początku. Funkcja kwadratowa ma 3 postacie.-Wypisałam wszystkie wzory na tablicy.-Kanoniczną, iloczynową i ogólną.- Każdy wzór pokazałam im na tablicy.-Oczywiście nie musicie ich umieć na pamięć, ale ułatwiłoby wam to znacznie pracę.-Byłam w stanie przyznać, że Mason mnie słucha, albo bardzo dobrze udaje, ale Anne olewała to totalnie.

-Idę do łazienki.-Wyszła bez czekania na naszą reakcję. Korzystając z chwili, zaczęłam notować sobie, co już im wytłumaczyłam i co widać, że zrozumieli.

-Coś się w tobie zmieniło.-Mason patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

-Nie rozumiem.- Przeniosłam wzrok z kartki na niego.

-Wyglądasz... inaczej.-Powiedział po chwili namysłu.

-Obcięłam grzywkę.- Szukałam na jego twarzy potwierdzenia, że o to chodzi.

-Schudłaś i to bardzo.

-8 kilo.-Powiedziałam zgodnie z prawdą.

-Czemu?-Ponownie zmarszczył brwi.

-Zmarszczki Ci wyjdą, jak się będziesz tak marszczył.-Próbowałam zmienić temat.

-Zadałem Ci pytanie, Elen.- Od odpowiedzi uratowała mnie Anne, wchodząca z powrotem do salonu.

-Ile mamy jeszcze czasu?-Zapytałam ich.

-Mój tata jest w pracy,-Poczułam dreszcz przechodzący wzdłuż mojego kręgosłupa, gdy wspomniał o pracy swojego taty.- a Matt siedzi na górze, ale zaraz mama po niego przyjeżdża, więc w zasadzie mam czas do końca dnia.

-Pół godziny.-Wtrąciła Anne.

-Jasne. To co was interesuje, przy rysowaniu paraboli to „a", czyli liczba stojąca przed x do kwadratu. Jeśli „a" jest dodatnie, to parabola wygląda tak.-Pokazałam im wykres narysowany przeze mnie przed chwilą.-Natomiast jeśli „a" jest ujemne, wygląda tak. Możecie sobie zapamiętać to na zasadzie, że jeśli „a" jest dodatnie to parabola się uśmiecha, a jeśli jest ujemne to jest smutna.

Po domu rozległ się dźwięk kroków, a chwilę później minął nas Matthew. Chłopiec przyjrzał mi się przez chwilę, po czym na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech.

-El?-Zapytał lekko zdziwiony.

-Cześć.-Uśmiechnęłam się do niego.

-Jak dobrze was znowu widzieć razem.-Przytulił mnie mocno na co jego starszy brat wyraźnie się spiął.

-Ja po prostu ich uczę.-Starałam się wytłumaczyć.

-Zjeżdżaj Matt.-Powiedział Mason głosem przepełnionym gniewem.

Wytłumaczyłam im jeszcze trochę, ale szybko nadszedł moment, gdy Anne chciała wyjść. Bez chwili zawahania zebrała swoje rzeczy i zostawiła nas samych. Zabrałam się za odkręcanie tablicy od statywu.

-Chyba spotykanie się u mnie nie ma sensu skoro kosztuje Cię to tyle pracy.-Zaczął rozmowę.

-Nie jest tak źle, ale może następnym razem spotkamy się u mnie.

-Ile ważysz?-Zapytał bez żadnego zawahania.

-Nie wiesz, że kobiet nie pyta się o wagę.-Uniosłam brew i schowałam tablicę do pokrowca.

-Odpowiedz mi.-Zażądał.

-47 kilo.-Powiedziałam cicho i zabrałam się za statyw.

-Czemu tyle schudłaś?-Drążył dalej.

-To chyba nieistotne.-Powiedziałam dosyć oschle.

-Istotne.-Upierał się przy swoim.

-Po prostu to nie był dla mnie najlepszy rok, okej?-Lekko się podirytowałam, ale miałam już wszystko spakowane, więc mogłam uciekać jak najdalej od niego.

-To niezdrowe, nie powinnaś tak robić.-Znacznie zmniejszył odległość między nami.

-Myślę, że jesteś ostatnią osobą, która powinna mi mówić, co jest dla mnie dobre, a co nie.-Spięłam się na skutek tej rozmowy.

-Po prostu nie chcę, żebyś zrobiła sobie krzywdę.-Położył dłoń na moim policzku i delikatnie pogładził go palcem. Nogi zaczęły mi mięknąć, pod wpływem jego dotyku.

-Nie utrudniaj tego, co jest już wystarczająco trudne.-Powiedziałam cicho i zabrałam jego dłoń z mojej twarzy.

-Pomogę Ci.-Westchnął i zabrał moje rzeczy.-Dziękuję, że nam pomagasz.-Powiedział po włożeniu toreb do mojego samochodu.

-Nie robię tego bezinteresownie.-Wsiadłam do samochodu i odjechałam w stronę domu starając się przetworzyć w głowie, co się właściwie stało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro