Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII

Tym czasem biedna Marinette prowadziła zaciętą wojnę z Alyą która za przeproszeniem na pełnej kurwie wparowała do jej pokoju. I oczywiście bez miliona wiadomości na messengere się nie obyło. Tikki ukryła się gdzieś na pułkach i oglądała te jakże zabawną scenę z pewnej odległości.

-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteście razem?

-Bo mnie zapytał o to dzisiaj. I napisanie do ciebie było ostatnią rzeczą o jakiej myślałam.

-Kobieto, ale to jest poważna sprawa! Zakochał się w tobie superbohater, który był zakochany po uszy w Biedronce. Czy to nie genialne?

-Alya do cholery jasnej, czy ty się możesz w końcu uspokoić? To, że jestem z Kotem nie oznacza, że wiem o nim wszystko. Nie będę z nim chodziła na misje, albo co gorsza załatwiała ci wyłączności. I co z tego, że kochał Biedronke? Nie patrzę na jego przeszłość. To tak jakby on mi wypominał, że byłam zakochana w Adrienie.

-A wiesz chociaż kim jest?

-Nie.

Odpowiedziała zirytowana i z głębokim westchnięciem opadła na łóżko. Cesaire dzięki swojemu instynktowi szpiegowskiemu, a raczej po prostu znajomości Marinette domyśliła się, że coś trapi dziewczynę. Usiadła obok niej i z cichym sapnięciem spojrzała na przyjaciółkę.

-Jeżeli zamierzasz się mnie zapytać "dlaczego tak dziwnie się zachowujesz Marinette?". To od razu odpowiadam, że to przez druzgocącą ilość pytań zadawanych przez wszystkich w ciągu ostatnich dni.

Powiedziała granatowłosa, a mulatka najzwyczajniej w świecie parsknęła śmiechem.

-Nie, nie o to chciałam cię zapytać, ale dzięki za ifnormację. Chciałam cię zapytać o to skąd się w ogóle wzięła ta miłość z Kotem.

"Tak już to sobie wyobrażam. No wiesz Alya, tak naprawdę to ja jestem Biedronką i przez przypadek do wiedziałam się, że Czarnym Kotem jest chłopak w którym byłam zakochana od początku gimnazjum."

-Nie wiem do końca. Przed moim wyjazdem po prostu pewnego dnia zaczął tutaj przychodzić i ze mną rozmawiać. Bez większych zobowiązań. I tak jakoś wyszło. Po drugie czy to ważne? A tej chwili bardziej obchodzi mnie to, że wszyscy będą mi truli dupę.

Powiedziała mocno wkurzona. W sumie nie ma się co jej dziwić. Kot tym jakże spektakularnym wyznaniem wywołał niezłą burzę, a właściwie to sztorm. Mulatka spojrzała smutnym wzrokiem na przyjaciółkę i bez słowa ją przytuliła. Ta oddała uścisk uspokajając się trochę i rzuciła przelotne spojrzenie na półkę szafy gdzie siedziała wesoła Tikki. Mała biedroneczka uśmiechnęła się do właścicielki dodając jej tym otuchy.

Następnego dnia zmęczona Marinette poszła do szkoły, chodź w ogóle nie miała na to ochoty. Z resztą jak pewnie dziewięćdziesiąt procent uczniów, ale w jej przypadku ta niechęć dosłownie była widoczna gołym okiem. Grymas na twarzy, słuchawki w uszach oraz lekko zapadnięte policzki. Ignorując ciekawskie spojrzenia znajomych oraz uczniów których tylko kojarzyła z widzenia, udała się do klasy. Wszyscy z klasy popatrzyli na dziewczynę podejrzliwie jednak przez morderczy wzrok Alyi postanowili nie zadawać pytań. Po chwili do klasy wszedł Adrien z lekkim uśmiechem na ustach. Przeleciał wzrokiem po klasie i zatrzymał go dłużej na granatowłosej. Zmarszczył brwi na widok jej mizernej miny. Mimo to usiadł przed nią w ławce obok Nino, lecz praktycznie od razu odwrócił się w jej stronę.

-Hej Marinette. Coś się stało? Mizernie wyglądasz.

Powiedział, a dziewczyna jakby ocknęła się z transu.

-Ymm..jest wszystko dobrze Adrien. Po prostu wszyscy żądają wyjaśnień i jest to uciążliwe.

Odpowiedziała spokojnie i odwróciła wzrok w stronę okna. Blondyn westchnął, ale postanowił nie naciskać na dziewczynę. Nagle jednak wszyscy usłyszeli huk dochodzący od strony dziedzinca.

-Nikt już nie zabroni mi jeść!

No tak. Władca Ciem zawsze wybiera sobie idealny moment na to by wypuścić jedną ze swoich złowieszczych akum. Wszyscy, no dobra, nie wszyscy, ale większość klasy rzuciła się jak jeden mąż w stronę wyjścia. Marinette rzuciła okiem na swoją torebkę gdzie jak zwykle schowala się Tikki. Kiedy już udało jej się wydostać z pomieszczenia, niepostrzeżenie wymknęła się do łazienki. Zamknęła kabinę i wypuściła kwami.

-Władca Ciem jak zwykle ma wyczucie czasu.

-Może powiesz mu, że macie zbyt zajęty grafik na jego wybryki.

-Dobry pomysł, ale teraz mamy akumę do złapania. Tikki, kropkuj.

Powiedziała i już po chwili miała na sobie lateksowy kostium Biedronki.

Tym czasem Adrien, a raczej Czarny Kot - bo Paryżanie mają wodę z mózgu - walczył właśnie z zaaakumanizowanym przeciwnikiem. Nie była to ani trochę uczciwa walka, z racji tego iż zaakumanizowana dziewczyna postanowiła utworzyć sobie własną armię, a w pojedynkę to tak nie fair.

-Przepraszam bardzo, ale te zasady chyba nie są do końca w porządku!

Powiedział odrobinę przestraszony Kot, no sytuacja w jakiej się w tej chwili znajdował nie była kolorowa. Duża ilość brokółów, marchewek, buraków i innych cudów na kiju z kuchennego świadka zbliżała się nieubłaganie w stronę superbohatera.

-Wszystko zrozumiem, ale szpinak?

Zażartował blondyn i przy pomocy swojego kija przedostał się na dach pobliskiej kamienicy, a już po chwili usłyszał za sobą kroki. W pozycji bojowej odwrócił się w stronę domniemanego napastnika, którym okazała się zdzwiona Biedronka. Nie takiego powitania się spodziewała.

-Hej, hej! Przecież jestem po twojej stronie.

-Wybacz.

-Jak wygląda sytuacja?

-No wygląda to na pewno lepiej niż szkolny obiad jednak w tej chwili to my mamy być obiadem dla nich.

-Wiem, że w Azji jedzą psy, ale o kotach nie słyszałam.

-Owady też chyba nie należą do najlepszych przekąsek.

Zażrtowali kokieteryjnie, atmosfera o dziwo nie była aż tak napięta jak oboje się tego spodziewali. Może to przez to przyzwyczajenie? Mimo wszystko walczyli ramię w ramię setki razy, tysiące razy dokuczali sobie nawzajem. I to była ta strona ich relacji którą oboje uwielbiali. Wspólne żarty sytuacyjne dopełniane przez kocie suchary na poziomie rowu mariańskiego były istnym koktajlem a'la Mołotow.

-Mam pewien pomysł, ale musisz mi pomóc.

-Chyba wracamy do starego szyku, co?

-Z tobą zawsze.

Odpowiedziała dziewczyna i dzięki yoyo zbliżyła się o kilkanaście metrów do przeciwnika.

-Jaki masz plan?

-Spróbuj odciągnąć stąd to całe jedzenie, a ja zobaczę co da się zrobić z akumą.

-Się robi.

Odpowiedział i zeskoczył z dachu, Biedronka zaś pozostawiona sam na sam ze zaakumanizowanym złoczyńcą musiała szybko coś wymyślić, w końcu ta kuchenna rewolucja nie mogła trwać wiecznie. Granatowłosa rozejrzała się wokół siebie unikając przy tym kilku pocisków wystrzelonych przez dziewczynę.

-Witaj Biedronko! Może jesteś głodna?

Zapytała po czym po raz kolejny wystrzeliła salwę marchewek w stronę superbohaterki, ta jednak na swoje szczęście, a nieszczęście przeciwnika uniknęła pocisków.

-Chyba przejdę na dietę.

Powiedziała sama do siebie i zajęła się walką.

=====================================

PRZEPRASZAM
Bardzo, ale to bardzo przepraszam, że tak zaniedbałam tą oto serię i, że ten rozdział jest tam strasznie krótki. Obiecuję, że od następnego wracam do "normalnych" długości i bez większych przerw. Mam nadzieje, że ktoś jeszcze w ogóle będzie chciał to czytać. Następny rozdział pojawi się za dwa może trzy tygodnie i dalsze rozdziały również będą się pojawiać mniej więcej w takich odstępach czasowych. Jeszcze raz błagam o wybaczenie, do zobaczenia!

~_zapomnij_o_mnie_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro