Rozdział VI
-W końcu skończyłam. Nienawidzę zadań domowych.
Powiedziała Marinette, a po chwili usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia na skype. Podeszła do laptopa, który leżał na jej łóżku i odebrała.
-Hej Marinette!
-Katherine, Dylan! Fajnie, że zadzwoniliście.
-Musieliśmy bo tobie chyba się do tego nie śpieszyło.
-Wybaczcie, ale mam tutaj dużo na głowie i jakoś mi to wypadło.
-Okej, okej nie tłumacz się. A teraz opowiadaj jak z „Dzwoneczkiem"?
-To może ja wyjdę co dziewczyny?
-Tak, Dylan wyjdź. To dobry pomysł.
-Katherine, nie musisz go wyganiać.
-Ale ja jednak nie chce tego słuchać. Zawołaj mnie jak skończycie.
Powiedział chłopak i wyszedł z pokoju. Marinette westchnęła, a Katherine przez chwilę przyglądała się jak drzwi od pokoju się zamykają.
-Ciężko mu jest. Strasznie się do ciebie przywiązał.
-Wiem. Mi też go brakuje, ale..
-Marinette. Za uczucia nie powinno się przepraszać. A teraz opowiadaj. Bo ostatnio jak rozmawiałyśmy szybko skończyłaś.
-Po prostu on się trochę niecierpliwił. Zadzwoniliście akurat wtedy gdy był u mnie w pokoju.
-Więc rozumiem, że nie obwija w bawełnę.
Oby dwie dziewczyny się zaśmiały.
-Można tak powiedzieć.
-A spaliście już ze sobą?
-Katherine!
-No co? No to spaliście, czy nie?
-Tak.
-Aaaaaaaa! Nie mogę uwierzyć. Nie dość, że moja przyjaciółka jest super bohaterką to do tego spała z największym ciachem w Europie.
-Dobra, dobra, ale nie piszcz już tak bo cię ktoś jeszcze usłyszy.
-Okej, okej..a dobrze było?
-Boże Kath nie będę ci odpowiadać na takie pytania.
-No dobra. Ale i tak mi to kiedyś opowiesz.
-Chciałabyś.
Oby dwie się zaśmiały. Brunetka chciała coś powiedzieć gdyby nie ręka granatowłosej która ją uciszyła. Z dworu można było usłyszeć muzykę.
-Zaraz od dzwonię.
-Dobra.
Szybko się rozłączyła i zamknęła laptopa. Czyżby to akuma? Władca ciem lubił wybierać sobie niewygodne pory dnia, ale tego dnia chyba nic specjalnego się nie wydarzyło. No może poza tym, że Adrien uświadomił sobie chociaż w jednym procencie swoją ułomność, ale ten fakt pomińmy. Dziewczyna szybko wyszła na swój balkon, ale to co zobaczyła całkowicie ją zaskoczyło. Pod jej domem stał Adrien, a raczej Czarny Kot w towarzystwie czterech innych mężczyzn. Jeden zasiadał przy perkusji, drugi trzymał ogromny bas, a dwóch pozostałych miało gitary. Po środku nich stał super bohater przy mikrofonie.
-Co on tym razem wymyślił.
Po chwili mogła już usłyszeć głos Kota. No kto by pomyślał, że taki utalentowany z niego wokalista.
-„People stop to turn and stare
Everywhere she goes
Dollar signs and crimson hair
She will steal your soul
Sets her sights on billionaires
All she wants is gold
She is straight up rock and roll
I'm telling you she knows
She know oh oh oh ee oh oh
She know oh oh oh ee oh oh
Nobody does it like Marinette
Marinette, what you do to me
The way she does it is criminal
Physical and it's killing me
Nothing wrong in these allegations
She know oh oh oh ee oh oh
Nobody does it like Marinette
Marinette, you are haunting me".
Dziewczyna oczywiście znała piosenkę śpiewaną przez super bohatera, jednak ten chyba pomylił imię kobiety która tam jest. A może zrobił to specjalnie. Oczywiście nie mogło zabraknąć tłumu gapiów którzy przyglądali się owemu „zjawisku". Marinette stała na swoim balkonie uśmiechnięta od ucha do ucha.
-„Pulls you with her perfect smile
Pretty soon you're done
One more sucker pays the price
Thinking you're the one
Many men have tried and failed
Captured by her bold
Stay away from Marinette
You will lose control
She know oh oh oh ee oh oh
She know oh oh oh ee oh oh
Nobody does it like Marinette
Marinette, what you do to me
The way she does it is criminal
Physical and it's killing me
Nothing wrong in these allegations
She know oh oh oh ee oh oh
Nobody does it like Marinette
Marinette, you are haunting me
She know oh oh oh ee oh oh
She know oh oh oh ee oh oh
She know oh oh oh ee oh oh
She know oh oh oh ee oh oh
One, two, three, four
Nobody does it like Marinette
Marinette, what you do to me
The way she does it is criminal
Physical and it's killing me
Nothing wrong in these allegations
She know oh oh oh ee oh oh
Nobody does it like Marinette
Marinette, you are haunting me".
Kot użył swojego kiciego kija by dostać się do swojej ukochanej. Złapał balustradę i spojrzał w jej fiołkowe oczy. Były pełne miłości, zaskoczenia i szczęścia. Gdyby ktoś mu powiedział jakieś cztery lata temu, że będzie robił takie cuda na kiju dla swojej „przyjaciółki" z klasy, a nie dla Biedronki najprawdopodobniej ta osoba wylądowałaby od razu w szpitalu psychiatrycznym ze specjalnym nadzorem.
-A tobie to się przypadkiem imiona nie pomyliły w tej piosence?
Zaśmiała się dziewczyna, a blondyn przewrócił oczami.
-Nie, nie pomyliły mi się. A teraz...ykhm. Czy panienka zechciałaby się stać moją dziewczyną?
Zapytał koci bohater ze swoim firmowym uśmiechem na ustach, który tak w nich uwielbiała. Złapała jego policzki i szepnęła do jego ucha.
-O niczym innym nie marzę Kocurze.
Spojrzeli w swoje oczy ze śmiechem i już po chwili można było usłyszeć okrzyki mężczyzn z zespołu.
-Gorzko, gorzko, gorzko!
Zaśmiali się oby dwoje i złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku.
-Jesteś całkowicie popierzony.
-Na twoim punkcie. Chłopaki możecie się zwijać! Dzięki wielkie za pomoc!
-Nie ma sprawy panie Kot!
Znów się zaśmiali, a członkowie zespołu zaczęli chować instrumenty. Dziewczyna weszła do swojego pokoju, a bohater poszedł za nią. Granatowłosa usiadła na swoim łóżku zaś blondyn usiadł na krześle znajdującym się przy biurku.
-Postarałeś się.
-Specjalnie dla ciebie Księżniczko.
Puścił jej perskie oczko i zaśmiał się dźwięcznie.
-Mieliśmy pogadać.
-Zgadza się.
-Żałujesz? Żałujesz, że się przespaliśmy? Bo ja nie. Chciałem tego.
-Nie żałuje. Czemu bym miała?
-Nie wiem.
Dziewczyna wstała z łóżka i zaczęła iść powolnym krokiem w stronę chłopaka. Ten patrzył na nią jak zaczarowany. Usiadła mu na kolanach i objęła go rękami w karku. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się lekko przygryzając przy tym wargę.
-Nie prowokuj mnie.
-Ja mogę dopiero zacząć to robić.
Szepnęła do mu do ucha, a jego ciało przeszedł dreszcz. Położył ręce na jej talii zahaczając przy tym o kawałek jej bluzki.
-Doprawdy? Nie wiedziałem, że taka niegrzeczna z ciebie dziewczynka.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. A co ciebie tak nagle naszło by mnie zapytać, czy zostanę twoją dziewczyną?
-Eeee..tak jakoś wyszło. Stwierdziłem, że jednak warto by było to zrobić tym bardziej po tym jak się ze sobą przespaliśmy.
Chłopak speszył się trochę jednak po chwili znów był "sobą".
-Ciekawe, ciekawe. A teraz muszę z tobą o czymś ważnym pogadać.
-To znaczy?
-W szkole niestety, ale zauważyli twoje dzieło na mojej szyi. I tego samego dnia pewien chłopak miał ślady na plecach. Podrapał go kot, czy coś takiego. I wiesz. Wszyscy teraz myślą, że ze sobą spaliśmy.
-Mam mu krzywdę zrobić czy jak? Jak on się w ogóle nazywa?
-Nie! Nic mu nie rób, naprawdę. To mój przyjaciel i nazywa się Adrien Agreste. Na pewno go znasz.
-Tak, znam.
-No właśnie. I wymyśliliśmy, że będziemy przez tydzień udawać parę w szkole, a ty nam to trochę pokomplikowałeś.
Zaśmiała się dziewczyna, a blondyn już drugi raz tego dnia przybił sobie piątkę w czoło w duchu. „Dlaczego ja nie umiem zacząć myśleć? Agreste, ale z ciebie debil. No po prostu świetnie". Chłopak lekko się zmieszał i zmarszczył czoło. Marinette przyglądała mu się z zaciekawieniem. Zaczęła analizować jego twarz i po chwili stwierdziła, że nie ma na niej żadnej skazy. Żadnej blizny, czy rany po goleniu, śladów trądziku, czy innych oznak dojrzewania. Dobrze zarysowana szczęka, prosty nos. Czysty ideał.
-A może po prostu powiesz, że jesteś moją dziewczyną, a on będzie się musiał sam tłumaczyć.
No Agreste teraz to się w ogóle popisałeś. Naprawdę po proszę o oklaski dla tego pana.
-No przecież go nie wystawię tak do wiatru.
-Ale Adrien jest już dużym chłopcem i myślę, że sobie poradzi.
-Może to nie jest takie głupie? Ale jednak to mój przyjaciel.
-Ale dlaczego nasz związek ma cierpieć przez to, że jego podrapał kot co?
Zaśmiali się oboje. Ale Adrien w duchu przeklinał siebie wszystkimi znanymi mu językami. Dziwne, że nie wyszedł z siebie. Musiał sobie przyznać, że będzie miał ciężko w najbliższym czasie. To tak jakby sam na siebie wydał wyrok. Westchnął ciężko i przytulił dziewczynę tak jakby miał jej już nie zobaczyć.
-Marinette..nie chcesz wiedzieć kim tak naprawdę jestem?
Zapytał chłopak, a mięśnie granatowłosej się napięły. W pokoju nastała niewygodna cisza. Niezbyt wiedziała co ma mu odpowiedzieć. Czy powiedzieć mu prawdę, że tak naprawdę już od dawna wie kim jest, czy jednak nadal zgrywać tępą idiotkę. Z jednej strony ta pierwsza opcja dałaby im większą swobodę. Ale z drugiej strony ciężej byłoby jej ukrywać fakt o byciu Biedronką, a chłopak raczej nie był jeszcze gotowy na taki szok.
-Chciałabym, ale nie będę na ciebie naciskać. Daję ci wolną rękę.
-Naprawdę?
-T-tak.
Zająkała się, a bohater złączył ich usta w pocałunku. Ich języki toczyły ze sobą walkę o dominację, którą wygrywał blondyn. Przeniósł swoje ręce z talii dziewczyny na jej pośladki które lekko ścisnął przez co granatowłosa wydała z siebie jęk zagłuszony przez jego pocałunki. Ona ciągnęła go lekko za końcówki jego złotych włosów. Blondyn przeniósł się z pocałunkami na żuchwę dziewczyny, a potem na jej szyje. „Kolejna malinka. Wprost genialnie". Pomyślała Marinette.
-Marinette kolacja!
Oboje usłyszeli wołania matki dziewczyny która wołała ją na wspólny posiłek. Oderwali się od siebie, a blondyn wydał z siebie jęk wyraźnego niezadowolenia. Wrócił jednak do całowania jej szyi.
-Kocie, przestań. Muszę iść na kolację.
-Zaraz.
Mruknął i nie przerwał wykonywanej czynności. Dziewczyna westchnęła i starała się odciągnąć rękoma głowę chłopaka, lecz ten był nieugięty i złapał ją za nadgarstki.
-Marinette zejdź na dół!
-Kocie naprawdę muszę już iść.
-Nic nie musisz.
-Jeszcze przyjdzie na to czas.
Powiedziała dziewczyna, a blondyn zaprzestał pocałunkom i westchnął w zagłębienie jej szyi. Znów spojrzał w jej fiołkowe oczy w których mógł tonąć codziennie w każdej minucie, a na wet sekundzie jego życia. Zawsze widział w nich coś czego nie dostrzegał u żadnej innej dziewczyny. A teraz widział w nich również miłość do jego osoby co jeszcze bardziej potęgowało jego uczucie.
-Trzymam cię za słowo księżniczko.
Pocałował krótko jej usta.
-Od, kiedy ty się zrobiłeś taki niecierpliwy co?
-Odkąd się w tobie zakochałem.
Odpowiedział, a dziewczyna uśmiechnęła się do niego czule i pocałowała go w czoło. Wstała z jego kolan i założyła na siebie sweter który miała dzisiaj w szkole.
-No to ja zmykam do domu. Widzimy się jutro Moja Pani.
Powiedział blondyn wstając z krzesła i ucałował dłoń granatowłosej. Ta zaśmiała się gest na gest chłopaka, a na jej twarz wpłynął rumieniec.
-Do jutra Kotku.
Odpowiedziała i otworzyła klapę w podłodze. Chłopak uśmiechnął się lekko i wyskoczył na balkon z którego pokierował się w stronę swojego domu.
-Marinette. No ileż można cię wołać?
-Wybacz mamo, ale miałam słuchawki na uszach i nie słyszałam.
-No dobrze. A teraz już jedz bo ci wystygnie.
Powiedziała Sabine i tak cała rodzina rozpoczęła ostatni posiłek dnia. Rodzice dziewczyny zawzięcie dyskutowali o ich nowym bardzo dużym i ważnym zamówieniu, lecz Marinette niezbyt zwróciła na to uwagę, a jej myśli pognały gdzieś w stronę Czarnego Kota. Może jednak powie mu, że wie kim jest i, że to ona, jest Biedronką? Nie wiedziała co ma tak naprawdę zrobić. Ale, wiedziała, że „operacja pech" nie może stać w miejscu. I tego właśnie wieczora w głowie granatowłosej zrodził się genialny plan.
Adrien wrócił do domu i zdjął przemianę. Usiadł przy biurku i westchnął z uśmiechem. Od teraz Marinette pełnoprawnie była jego dziewczyną. No dobra. Nie jego, a Czarnego Kota. Wziął swoją komórkę w dłoń i po odpisywał na kilka sms-ów. Nagle drzwi od jego pokoju otworzyły się z hukiem. Stała w nich dosyć wysoka blondynka około czterdziestki o zielonych tęczówkach. Była zgrabna, a niebieska zwiewna sukienka jedynie podkreślała jej atuty. Jedyne jednak co Adriena zastanawiało. To co ta kobieta robiła u niego w pokoju. Czyżby to kolejna psychofanka?
-Emm..przepraszam bardzo, ale kim pani jest?
-No tego już zawiele. Masz szlaban Adrienie Agreste.
-Nie może pani tego zrobić. I czy dowiem się w końcu kim pani jest i po co tutaj pani przyszła?
-No żeby własnej matki nie poznać. Nie tak cię wychowałam.
Powiedziała blondynka, a chłopak oniemiał. W rzeczywistości kobieta wyglądała jak jego matka. Jedyne co pojawiło się na jej twarzy to parę zmarszczek które skutecznie zatuszowała makijażem. Blondyn podszedł do kobiety i ją przytulił, a ona oddała uścisk.
-Nie mogę uwierzyć, że wróciłaś.
-To uwierz synku.
Powiedziała i pocałowała blondyna w czoło. Odsunęła się od niego i rozejrzała się po pokoju chłopaka. Podeszła do białej skurzanej kanapy i usiadła nie niej. Westchnęła ciężko, a Adrien dosiadł się do niej.
-To mi teraz opowiedz jak tam z tą twoją Biedroną.
Zaśmiała się, a blondyn spojrzał na nią jakby widział przed sobą Plagga, który stwierdziłby, że nie potrzebuje camemberta.
-A-ale mamo o co ci chodzi?
-Błagam cię Adrien nie rób mi wody z mózgu. Dobrze wiem, że to ty jesteś Czarnym Kotem.
-A-ale jak?
-Czy ty masz mnie za idiotkę pokroju pierwszego lepszego mieszkańca Paryża? Każdy kto ma choć trochę rozumu by się zorientował. Tak jak ta twoja kropkowana laseczka. Choć i tak długo jej to zajęło.
-Po pierwsze. Ona nie jest moja. Po drugie dlaczego wróciłaś. A po trzecie jakim cudem do jasnej cholery wiesz o miraculach?
Krzyknął blondyn, a Emily jedynie się zaśmiała i spojrzała lekko zirytowana na swojego syna. Nie mogła uwierzyć, że jej syn. Adrien Agreste jest rasową blondynką nie tylko z wyglądu. A jednak kolor włosów zobowiązuje.
-Otóż mój synu stwierdziłam, że nie mogę patrzeć jak oboje odpierdalacie takie cuda. A o miraculach wiem więcej niż wasza dwójka razem wzięta.
-Ale jak?
-Byłam posiadaczką miraculum Pawia.
-Teraz wszystko jasne.
-No dobrze. Pogadaliśmy sobie, a teraz powiedz mi synu gdzie do jasnej cholery znajduje się twój przeklęty ojciec?
-Najprawdopodobniej w gabinecie. Ale nic nie obiecuje. Rzadko rozmawiamy lub się w ogóle widzimy.
-Ahh...wiedziałam, że te rurki mają jakieś skutki uboczne. Projektant od siedmiu boleści się znalazł.
Wyzywała męża blondynka i wyszła bez pożegnania z pokoju chłopaka. Ten spojrzał zaskoczony na zamykające się już drzwi. Emily zawsze taka była. Nieprzewidywalna, energiczna, inteligentna, a zarazem wyrafinowana w swym okrucieństwie. W skrucie ujmując Emily Agreste to zbuntowana nastolatka po czterdziestce. Tak. Zdecydowanie. Zawsze to ona ustawiała Gabriela do pionu, bo jako jedyna umiała się mu postawić i podwarzyć jego autorytet tak, by zabolało. Twardy z niej zawodnik. Adrien położył się na białej kanapie i westchnął głośno.
-Co ty tak wzdychasz dzieciaku?
-Nie mam teraz humoru na żarty Plagg.
-Ale ja pytam poważnie. Nad czym tym razem tak rozmyślasz? Olśniło cię w końcu blondyneczko.
-Odwal się.
Odpowiedział, a Plagg nie zdążył odpowiedzieć mu jakąś ciętą ripostą, ponieważ obaj usłyszeli ogromny huk z dołu domu. Blondyn natychmiast zbiegł po schodach i spojrzał przerażony na Nathalie która stała niewzruszona obok drzwi gabinetu jego ojca z którego to wydlbywały się ów dźwięki.
-Nathalie! Co się dzieje? Kolejny atak akumy?
-Chyba raczej atak twojej mamy Adrien. Spokojnie. Wszystko jest pod kontrolą.
-Pod kontrolą! Oni się tam pozabijają przecież!
Krzyknął blondyn, a po chwili usłyszeli kolejne wyzwiska.
-Czy ciebie już do końca popierdoliło rurkowcu! Zachciało ci się motylkami bawić! Jeszcze mi powiedz, że Nathalie jest właścicielką to cię na pewno zamorduje!
-Emily uspokój się do diaska!
-Ja się mam uspokoić? To nie ja jestem pieprzonym motylarzem czy jak to się zwie w fioletowym spandeksie!
I to było ostatnie zdanie które udało im się usłyszeć póki drzwi od gabinetu nie wywarzyło ogromne dębowe biurko, a zaraz po nim z gabinetu wyleciał na zbity pysk sam Gabriel Agreste. Ile ta kobieta ma siły?
-Emily daj już spokój.
-Jeżeli ty też dasz sobie spokój ze swoim hobby.
-Oczywiście skarbie.
Powiedział i opadł bezwładnie na podłogę. Adrien patrzył raz to na swoją matkę, a raz na swojego ojca.
-Czy ktoś mi łaskawie powie co się tutaj dzieje?
-Ale co się dzieje? Nic się przecież nie dzieje synku. Po prostu musieliśmy sobie wytłumaczyć parę spraw i tyle. Nie widzę potrzeby drążenia tego tematu.
Powiedziała zadowolona z siebie Emily i dumnym krokiem ruszyła w stronę salonu. Adrien spojrzał na swojego ojca, który wyglądał jak zbity pies. Chciał coś powiedzieć, jednak Gabriel ucieszył go gestem ręki. Blondyn westchnął ciężko i ruszył do swojego pokoju w wesołym akompaniamencie krzyków i wrzasków Emily przerażonej stanem domu.
-Przecież te kafelki były modne dwa sezony temu!
Słyszał z dołu póki nie zamknął drzwi od pokoju. Chłopak usiadł na krześle przy biurku i wziął telefon do ręki. Od blokował go i zobaczył kilka wiadomości na grupie klasowej.
"Ludzie mam takiego newsa, że wam spodnie spadną"
Napisała Alya, a Adrien jeszcze bardziej się za ciekawił.
"Na pewno tego chcesz? No wiesz. Nino to mój kumpel i w ogóle XD"
Napisał Kim. Blondyn lekko zaśmiał się na wiadomość chłopaka jednak po chwili się ogarnął i czytał wiadomości dalej.
"Boże Kim ogarnij się"
"No mów o co chodzi, a nie się z tą małpą kłócisz"
"Lila Cięta Riposta Rossi w akcji co?"
"Się wie"
"MARINETTE JEST DZIEWCZYNĄ CZARNEGO KOTA"
-No to mam srogo przesrane.
Powiedział blondyn i podrapał się po czole. Usadowił się wygodniej na krześle i czytał dalej.
"CO?"
"PIERDOLISZ!"
"DUPAIN-CHENG W TEJ CHWILI MASZ TUTAJ BYĆ I NAM TO WYJAŚNIĆ BO CI NOGI Z DUPY POWYRYWAM!!!1!1!!!"
-Plagg przecież teraz to oni nie dadzą spokoju, ani mi, ani Mari.
Stwierdził chłopak i rzucił telefonem w łóżko. No wiesz Adrien. Gdybyś nim walnął w ścianę byłoby bardziej spektakularnie.
-Trzeba było myśleć zanim zrobiłeś dla niej te całe cuda na kiju. Mogłeś się jej przecież o to zapytać tak naprawdę gdziekolwiek. W jakimś bardziej u stronnym miejscu.
-Taa..mogłem. Ale jestem debilem i o tym nie pomyślałem.
-Przynajmniej w jednej kwestii się zgadzamy.
Odpowiedział Plagg, a Adrien zaczął krzątać się nerwowo po pokoju. W pewnym momencie zaczął mamrotać coś do siebie, ale tak, że tylko on wiedział o co mu chodzi. Może popada w obłęd? Plagg oczywiście rozbawiony, ale również zażenowany tą sytuacją niepostrzeżenie zniknął z pokoju. Udał się do salonu gdzie na skórzanej kanapie z kieliszkiem czerwonego wina siedziała niedawno przybyła pani domu. Emily Agreste.
-Plagg co ty tutaj robisz? Dobrze wiesz, że nie może cię zobaczyć.
-Wiem, wiem, ale już nie mogę patrzeć na tę sierotę.
-Mam rozumieć, że masz na myśli mojego syna.
-Dokładnie.
-To co chodzi?
-Ja tam niezbyt jestem w temacie. Ogólnie rzecz biorąc jest w czarnej dupie.
-Czarny Kot to i dupa czarna. No dobra. Skoro sprawa jest tak fatalna to pójdę mojemu synowi na ratunek. Chodź Plagg, idziemy do tego blondasa.
Oznajmiła kobieta i razem z kwami udała się do pokoju Adriena. Weszła bez co jednak było błędem. Bowiem Adrien stał teraz z wielką złotą szopą na głowie na środku zdewastowanego pokoju.
-Adrien przecież tu wygląda gorzej niż w gabinecie twojego ojca! Jakby tornado przeszło.
-Żadne tam tornado tylko ja.
-Zdążyłam się domyślić, a teraz siadaj i mi opowiadaj co jest grane?
-Skąd ty?
-Plagg.
-Mały kurwiszon.
Warknął pod nosem blondyn i usiadł na kanapie, a zaraz obok niego usiadła Emily. Chłopak po raz chyba setny tego dnia westchnął, a kobieta spojrzała na niego z pół usmiechem.
-Ta sytuacja jest dosyć skomplikowana.
-Mam czas. Opowiedz mi wszystko od początku.
-Ona. Ona ma na imię Marinette i zawsze była dla mnie ważna. Jednak kiedyś byłem zakochany w Biedronce i nie dostrzegałem jej. Dwa lata temu nagle zaczęła nie przychodzić do szkoły. Kiedy ja i reszta klasy przychodziliśmy do jej domu, jej rodzice mówili, że jej nie ma. Wyparowała tak na chyba na tydzień, albo dwa. Potem przyszła do szkoły i powiedziała, że wyjeżdża do Londynu. Tak po prostu rozumiesz? Wtedy zrozumiałem, że nie jest dla mnie już tylko przyjaciółką. Tego samego wieczoru jako Czarny Kot poszedłem do jej domu. Chwilę rozmawialiśmy, aż w końcu nie wytrzymałem i ją pocałowałem. Ona to odwzajemniła. Potem jednak przestała i kazała mi iść. I nie utrudniać jej tego co trudne. Więc poszedłem.
-Ale ty jesteś głupi synu!
-Czy możesz mi nie przerywać?
-Dobra, już dobra.
-Potem jeszcze widzieliśmy się raz z podobnym skutkiem, potem wyjechała. W między czasie Biedronka też zniknęła bez słowa.
-W tym samym czasie co Marinette?
-No mniej więcej. Z akumami zostałem sam, a przez to, że nie było również Marinette się trochę zmieniłem.
-No zupełnie jak ojciec.
-Oczywiście pisałem do niej jako Czarny Kot i jako Adrien, lecz nigdy nie odpisywała. Byłem totalnie wściekły. Niedawno był atak akumy. Chciałem to sprawdzić, lecz zamiast jakiegoś dziwnego przeciwnika zobaczyłem jedynie białego motyla. Na dachu niedaleko spotkałem Biedronkę. Dowiedziała się kim jestem. Dlatego zniknęła. Chciała się pogodzić i stwierdziła, że coś do mnie czuje. Ja jednak ją spławiłem. Tego samego dnia spotkałem się z Marimette która również wróciła kilka dni wcześniej o czym nie wiedziałem. Znów się całowaliśmy. I przez przypadek wyznałem jej miłość jako Adrien następnego dnia. Totalna porażka.
-Mówił ci już ktoś, że to dziwne jak mówisz o sobie w trzeciej osobie?
-Tak. Ale wracając. Ona nie kocha Adriena, tylko Kota. Ostatnio się przespaliśmy, a ja poprosiłem ją publicznie by została moją dziewczyną. W sensie Kota..znaczy moją. Znaczy ehh.. I teraz wszyscy o tym wiedzą. I strzeliłem tym Adrianowi kulkę w łeb.
-Dobra. To trochę skomplikowane, ale chyba ogarnęłam. Mam jednak nadzieję, że się zabezpieczyliście?
Blondynka puściła do chłopaka perskie oko na co ten się zarumienił. Wygląda na to, że twoja mama jest bardzo w porządku Adrien. O ile jej nie wkurzysz.
======================================
Tak więc witam ponownie. Rozdział dosyć długi i przebojowy niczym Emily. Mam nadzieje, że się wam on jednak podoba. Co prawda miał być dłuższy jednak stwierdziłam, że najwyżej wyjdzie więcej rozdziałów i tyle. Dziękuje za uwagę pozdrawiam!
~_zapomnij_o_mnie_
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro