Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

-Jak się czujesz córeczko?

-Jest okej mamo.

-Ale na pewno? Nie wyglądasz za dobrze.

-Nie. Naprawdę mamo wszystko jest okej.

Ciągłe pytania rodziców jedynie pogarszały jej samopoczucie. Tym bardziej, że ci jeszcze mocniej niż jej przyjaciele upierali się by dziewczyna została z nimi w Paryżu. Granatowłosa jednak była nieugięta. Wiedziała, że musi jak najszybciej zniknąć z tego miasta. Nie chciała tego bo Paryż to był jej dom, ale nie dałaby rady walczyć normalnie u boku Kota, a raczej Adriena. Jak zwał tak zwał. Jeden pies. Albo raczej kot. Po tym jak Marinette zjadła pół bułki z dżemem na śniadanie poszła do jeszcze swojego pokoju. Usiadła na łóżku i do ręki wzięła zdjęcie. Było to zdjęcie które zrobiła sobie z Adrienem. Byli wtedy w czwórkę razem z Alyą i Nino na poszukiwaniach Andre. Lodziarza zakochanych. Tak na niego wołali w Paryżu. Niestety nie udało im się go znaleźć, ale znaleźli za to świetną kawiarnię, która od tamtej pory była ich ulubioną. Marinette na zdjęciu uśmiecha się do kamery z kubkiem kawy, którą wtedy kupiła. Zaś Adrien również z kawą w ręce oplata ją ramionami od tyłu. Swoją głowę miał położoną na jej ramieniu. Byli wtedy tacy szczęśliwi. Tacy nieświadomi. Pojedyńcza łza Marinette zleciała na zdjęcie, a jej najlepsza przyjaciółka podleciała do niej.

-Marinette proszę cię nie płacz już.

-Kiedy ja nie mogę Tikki. Kocham go, a-ale..

-Ale co Marinette? Powiedz mi o co ci chodzi? Czemu nie chce zostać? Ty kochasz Adriena, a Czarny Kot to Adrien i on kocha ciebie. Więc naprawdę nie wiem dlaczego robisz taki problem?

Tikki nie popierała wyborów swojej właścicielki. Była zła na nią. Wiedziała, że to nie może się dobrze skończyć. Chciała by Marinette została w Paryżu tym bardziej, że ma tutaj ważne obowiązki. Jednak Marinette w tym momencie zachowywała się dosyć egoistycznie, ale jakoś niespecjalnie się tym przejmowała. Chciała uciec od problemów. Chociaż na chwilę.

-Nie umiem na niego spojrzeć. Tyle lat oszukiwania siebie nawzajem. I, że byliśmy tak ślepi. Jak ja mogłam tego nie zauważyć. Tikki ja po prostu się boję.

-Ale czego ty się boisz Marinette?

Zapytała zirytowana kwami.

-Że będzie zawiedziony. Że jego wspaniała i idealna Biedronka to ja. Niezdarna, głupia, beznadziejna Marinette.

Marinette spuściła głowę i spojrzała jeszcze raz na zdjęcie. Tikki westchnęła, ale nie miała zamiaru poddać się tak łatwo.

-Marinette..kiedy ty w końcu zrozumiesz, że to ty jesteś Biedronką. A Biedronka jest taka niesamowita bo ty taka jesteś.

Mówiła już zirytowana Tikki. Mimo iż kochała Marinette całym sercem nie mogła znieść tego, że jej właścicielka ma takie małe poczucie wartości. Miała bardzo małe mniemanie o sobie. Była to właśnie jedna z tych cech charakteru Marinette które Tikki starała się wyplenić z niej. Udało jej się to z nieśmiałością Marinette która stała się owiele bardziej śmiała i nie jąkała się już tak bardzo w towarzystwie Adriena jak to miało miejsce kilka lat wcześniej.

-Tikki proszę cię. Daj już sobie spokój.

Mruknęła błagająco dziewczyna. Kwami westchnęła i spojrzała na nią groźnie.

-Niszczysz i siebie i jego. Nie wyjdzie wam to na dobre.

Tikki miała rację. I Marinette o tym wiedziała, ale nadal nie dochodził do niej fakt, że Czarny Kot to tak naprawdę jej przyjaciel z klasy w którym jest, albo była zakochana po uszy. Nie zawsze dowiadujemy się takich rzeczy. Przez jej głowę przez chwilę przepłynęła myśl by zadzwonić do Alyi i opowiedzieć jej wszystko łącznie z tym, że ona jest Biedronką, ale natychmiast odrzuciła ten pomysł. Opadła bez sił na łóżko gdy poczuła wibracje pod swoją poduszką. Wyciągnęła stamtąd swój telefon i otworzyła skrzynkę z wiadomościami. Dostała dziesięć wiadomości od Adriena, pięć od Alyi i trzy od Nino, oraz jakieś pojedyncze od reszty klasy. Zaczęła wszystkim odpisywać, ale pomijając przy tym Adriena. Odłożyła telefon obok siebie i zamknęła oczy.

-A Adrienowi nie odpiszesz?

Usłyszała głos Tikki przy uchu i, aż lekko podskoczyła ze strachu.

-Ahh...no tak. Jeszcze Adrien.

Powiedziała jakby zrezygnowana i odblokowała urządzenie. Weszła w wiadomości które wymieniała z blondynem i zaczęła czytać kilkanaście ostatnich które wysłał jej chłopak.

"Hej, Marinette. Wszystko u ciebie w porządku?"

"Marinette odezwij się proszę."

"Cholera jasna odpisz mi na tego głupiego sms-a"

"Ignorujesz mnie?"

"Wiem, że wczoraj w szkole zachowałem się dziwnie, ale jesteś dla mnie cholernie ważna Marinette."

"Proszę odpisz mi odchodzę od zmysłów."

"Zaraz zwinę się z lekcji i do ciebie pójdę."

"Marinette boję się o ciebie."

"MARINETTE! Odezwij się w końcu!.."

"Pierdole to, idę do ciebie zaraz po tej lekcji bo muszę napisać sprawdzian! Mam nadzieję, że wszystko jest ok. Nie wybaczyłbym sobie tego gdyby coś ci się stało."

Na twarzy Marinette pojawił się cień uśmiechu. Cieszyła się, że chłopak się o nią martwi, lecz nie chciała utrudniać sobie tego co już było dla niej cholernie trudne.

"Nic mi nie jest Adrien...wybacz, że wcześniej nie odpisałam, ale pakowałam rzeczy do przeprowadzki. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz. Nie chciałabym odjechać skłócona z tobą."

Marinette na początku walczyła ze sobą czy na pewno może wysłać Adrienowi taką wiadomość. Jednak nie zdażyła sama podjąć tej decyzjii bo magiczny przycisk "wyślij" nacisnęła jakże niezawodna Tikki. Granatowłosa spojrzała na swoją kwami i skrzyrzowała ręce na piersi.

-No co? To wyglądało jakbyś się modliła do tego telefonu żeby ta wiadomość się sama wysłała. Więc ci trochę pomogłam.

-Boże co ja z tobą mam.

Zaśmiała się dziewczyna i po chwili znów poczuła wibracje. Spojrzała na ekran telefonu i zobaczyła, że otrzymała wiadomość od Adriena.

"Nie oczywiście, że się na ciebie nie gniewam! Po prostu bałem się, że coś się stało. Mam nadzieję, że wszystko u ciebie jest w porządku :)
Obiecuje ci, że nie wyjedziesz z tego miasta skłócona z kimkolwiek. Odezwę się do ciebie jeszcze zaraz po mojej sesji okej? Muszę kończyć pa Marinette ;* <3"

Marinette czytając sms-a ktorego wysłal jej Adrien nie mogła przestać się uśmiechać. Tak samo było z chłopakiem. On jednak szczerzył się do swojego telefonu jak Plagg do sera, albo ser do Plagga. Nie mnie to oceniać. Raz nawet Nino zapytał go, czy coś się stało, ale on postanowił zostawić dla siebie treść wiadomości którą otrzymał od granatowłosej. Była już godzina szesnasta co oznaczało, że Marinette schodziła właśnie na obiad. Usiadła przy stole z rodzicami i zaczęła zajadać zupę przygotowaną przez jej mamę. Nie było jak zwykle. Zwykle cała rodzina Dupain-Cheng śmiała się i żartowała sobie przy stole, a dzisiaj nikt się nie odezwał. Marinette widziała, że jej ojciec walczył ze sobą żeby nie przerwać tej krępującej ciszy, ale chyba zrezygnował z tego pomysłu. Dziewczyna dokończyła i podziękowała rodzicom za posiłek. Wstawiła swoją miskę do kranu i poszła do swojego pokoju. Wyszła na balkon. Stała przy barierkach i wpatrywała się w niebo, a chwilami w dachy budynków wokół jej domu. Mimo, że nie chciała widzieć Kociego superbohatera miała cichą nadzieję, że chłopak się jednak pojawi. Przez chwilę poczuła lekkie déjà vu, ale dała sobie spokój ze wspominkami. Jednak może specjalnie, a może nie dotknęła swoich ust i uśmiechnęła się lekko. Nadal czuła smak jego ust oraz ręce błądzące po jej udach.

Adrien tego dnia był nerwowy jak nigdy. Na samym poczatku dnia prawie spóźnił się na lekcje bo nie usłyszał swojego budzika, a Plagg jak to Plagg. Nie budził go bo jak to stwierdził "chciałem żebyś się wyspał, a ty na mnie warczysz. Przynajmniej będziesz wyglądał jak człowiek". Tak. Plagg był zdecydowanie najbardziej irytującym kwami jaki był obecny na tym świecie. Ale mimo wszystko kochał Adriena i chciał dla niego jak najlepiej co udowodnił poprzedniego wieczoru. Blondyn miał mieć właśnie trening szermierki. Nie było mu to zbyt na rękę bo chciał już wrócić do domu, połozyć się na łóżku i napisać do Marinette. A ta trzecia czynność była dla niego dzisiaj najważniejsza. Jego przyjaciółka Kagami była już przygotowana do walki i stała na macie.

-No witam, witam. Kogo to przywiało.

Zasmiała się dziewczyna, a blondyn spojrzał na nią i uśmiechnął się niemrawo.

-Jak widać mnie. To co? Walczymy?

-Ale najpierw mi powiedz co się stało? Widzę, że cię coś gryzie.

Granatowłosa podeszła do swojego przyjaciela i spojrzała na niego czule. Adrien zlustrował wzrokiem jej sylwetkę i stwierdził, że dziewczyna była ładna. Ale nic więcej. Była ładną młodą kobietą. Jej biodra były doskonale widoczne no i można było zauważyć dosyć duże piersi na których to blondyn jak każdy mężczyzna zawiesił na chwilę wzrok. Jednak nie była tak piękna jak Marinette. Nie miała tej głębi w oczach. Jej włosy nie lśniły jak niebo nocą, a jej figura mimo iż była nienaganna dla Adriena nie była doskonała.

-Nic się nie dzieje, naprawdę. Po prostu się nie wyspałem.

Skłamał chłopak, ale jego przyjaciółka znała go na tyle dobrze, że wiedziała kiedy chłopak kłamie, a kiedy mówi prawdę.

-Nie okłamuj mnie. Chodzi o tą twoją całą Marinette?

Imię dziewczyny wypowiedziała z dosyć dużą dawką jadu w głosie. Blondyn wiedział, że Kagami niezbyt przepadała za Marinette, ale nie sądził, że aż do takiego stopnia. Spojrzał na nią wyraźnie zdziwiony, ale postanowił, że nie będzie udzielał jej reprymendy. Ma prawo jej nie lubić tak samo jak on, ma prawo ją kochać.

-Tak. Chodzi o Marinette. Ona...ona wyjeżdża do Londynu.

Wydukał chłopak i spuścił głowę. Kagami przez chwilę nie wiedziała co ma zrobić. Jednak złapała podbródek blondyna i podniosła go by spojrzał na nią.

-Przykro mi Adrien. Chyba naprawdę ci na niej zależy. Ale może teraz jest pora by coś, zmienić?

Kagami zależało na Adrienie. Od dnia w którym się poznali poczuła się przy nim wyjątkowa. Jednak niezbyt rozumiała Adriena w sprawach sercowych. Uważała, że skoro jego cel się nim nie interesuje powinien go zmienić. Oczywiście jego celem, który miał się nie interesować blondynem miała być Marinette, zaś tym nowym ona sama. Owszem blondyn bardzo lubił dziewczynę, ale nie w ten sposób. Była dla niego raczej, a seksualna. Traktował ją jak swoją przyjaciółkę, czy też dobrego kumpla, który zawsze ci coś doradzi.

-Tyle, że ja nie chce nic zmieniać. Przecież nie zostanie w tym Londynie na zawsze. A nawet jeśli by tam została. To przecież niedługo będziemy dorośli. Co stałoby na przeszkodzie bym do niej pojechał.

-Ehh...Adrien ile ty już tak jesteś w niej ślepo zakochany? Trzy, cztery lata?

-Em..od miesiąca?

Blondyn nieco się zdziwił. Nie sądził, że Kagami myślała, że już od dawna jest zakochany w Marinette. Wcześniej był zakochany w Biedronce. I w dodatku jeszcze nie wie, że Biedronka i Marinette to tak naprawdę jedna osoba. Naprawdę powinien zainwestować w jakieś mocne okulary, albo chociaż soczewki kontaktowe.

-To w kim ty byłeś tak tępo zakochany przez ostatnie lata. Opowiadałeś mi przecież o jej pięknych granatowych włosach, przenikliwym spojrzeniu i tak dalej.

-Nie ważne. To już nie ma znaczenia.

Adrien spuścił głowę na myśl o jego nieudanych podbojach. Nadal gdzieś w głębi serca bolało go to, że Biedronka nie czuła tego co on i zawsze go odrzucała. Zaś Kagami właśnie o mało nie dostała zawału serce gdy przypomniała sobie jakże "szczegółówy opis" byłej miłości Adriena. Sądziła, że mogła być to nawet ona. W końcu wszystko się zgadzało. Bynajmniej dla niej.

-Dobra. Chodź walczyć. Rozluźnisz się.

Chłopak podążył za granatowłosą i zaczęli swój prawdziwy trening.

Adrien był już w drodze do domu. Wymęczony po treningu z Kagami oraz sesji zdjęciowej chciał znaleźć się już w swoim pokoju i napisać do Marinette. Jednak nie chciał czekać do nocy. Wyciągnął komórkę ze swojej torby i zaczął pisać wiadomość do dziewczyny.

"Hej Mari :) Jak się czujesz przed wyprowadzką? Ja właśnie wracam z sesji zdjęciowej i jestem totalnie padnięty :/"

Wysłał wiadomość i cierpliwie czekał na odpowiedź. Tępo wpatrywał się w ekran smartfona i wyczekiwał odpowiedzi. Plagg przyglądał mu się z zaciekawieniem wyglądając z jego torby. Po kilku minutach chłopak otrzymał odpowiedź od granatowłosej.

"Wszystko jest ok ;) Miło, że pytasz. Właśnie skończyłam pakować ostatnie kartony. Samolot do Londynu mam dopiero wieczorem, więc może jeszcze do was zawitam żeby się pożegnać :D
Współczuje ci tych wszystkich obowiązków itd. :/"

Czytając wiadomość chłopak miał banana na twarzy. Cieszyło go, że być może jeszcze raz zobaczy Marinette i to, że jednak mu współczuje i w pewien sposób martwi się o niego. Przynajmniej tak to zinterpretował. Nawet nie zauważył, że jest już pod domem. Wysiadł z samochodu i udał się do swojego pokoju. Wziął szybki prysznic i położył się na kanapie.

-Jak myślisz Plagg. Czemu Marinette chce wyjechać z Paryża? Przecież jak na przykład mama Chloe chciała ją zabrać do Nowego Jorku to nie zgodziła się.

-Eeeee....nie mam pojęcia. Może po prostu chce spróbować trochę życia czy coś?

Plagg był bardzo zmieszany. Nie wiedział, czy ma powiedzieć Adrienowi prawdę. Wiedział, że nie może powiedzieć mu, że Marinette jest Biedronką póki sam do tego nie dojdzie, a na to się nie zapowiadało. W skrócie, Adrien był mistrzem dedukcji. Oczywiście jest to ironiczne jakby ktoś z was nie zrozumiał sarkazmu.

-Może jej zapytam?

-Niby jak? Przecież teraz nie wyjdziesz z domu.

-Jako Adrien nie mogę. Ale nie jako Czarny Kot. Plagg wysuwaj pazury!

Blondyn już po chwili był ubrany w czarny lateksowy strój. Wyskoczył przez otwarte okno i pognał w stronę domu Marinette. Siedział na dachu bloku naprzeciwko domu dziewczyny. Siedziała na balkonie. Wyglądała na zdenerwowaną. Ale też na nowo co powstałego zombiego. Wyglądała jeszcze gorzej niż wtedy kiedy blondyn widział ją po raz ostatni.

-Chyba mam déjà vu.

Kot mruknął sam do siebie i skoczył na balkon dziewczyny. Ta spojrzała na niego zszokowana i zrezygnowana. Nie chciała go widzieć. Wiedziała jak to się może skończyć, a właściwie jak skończy się na pewno.

-Witaj Marinette. Wybacz, że cię nachodzę po tym jak...po naszym..po naszym ostatnim spotkaniu, ale...

-Kocie błagam cię idź sobie.

Dziewczyna spuściła głowę i zacisnęła powieki.

-Marinette dlaczego ty to robisz?

-Kocie naprawdę...proszę cię. To jest trudne tak samo dla mnie jak i dla ciebie. Nie utrudniaj mi tego.

Mówiła całkowiecie zrezygnowana. Spojrzała w jego zielone oczy ostatkiem sił, ale gdy chciała odwrócić wzrok nie mogła. Utonęła w jego zielonych tęczówkach.

-Jeżeli nie chcesz mnie już znać i powiedzieć mi dlaczego chcesz wyjechać to pozwól mi przynajmniej zrobić to.

Powiedział chłopak i przyszpilił dziewczynę do ściany i zaczął zachłannie całować. Marinette na początku się opierała, lecz po chwili pozwoliła jego językowi na wejście do jej ust. Toczyli wojnę pomiędzy sobą. Walkę o dominację którą jak na razie wygrywał blondyn. Jego ręce znalazly się pod jej bluzką. Dziewczyna poczuła miły dreszcz i nie przerywała blondnynowi, który coraz bardziej na nią napierał. Oplotła swoje ręce wokół jego karku i przyciagnęła jeszcze bliżej o ile to było w ogóle możliwe. On sunął swoimi zimnymi dłońmi po jej plecach czasem zachaczając niebezpiecznie o zapięcie jej czarnego stanika. Dziewczyna położyła swoją jedną rękę na pasku superbohatera i przyciągnęła do siebie jego biodra. Znów poczuła to twarde i wzrastające wybrzuszenie. Na samą myśl uśmiechnęła się pomiędzy pocałunkami. Nie miało dla niej w tej chwili znaczenia, czy będzie cierpiała jakby obdzierali ją ze skóry, czy cokolwiek innego. W tej chwili liczył się tylko on i to, że jeszcze mieli na sobie ubrania. Jednak w momencie gdy poczuła, że chłopak chce ściągnąć jej bluzkę, wytrzeźwiała. Znów zaprzestała pocałunkom, a blondyn zdał sobie sprawę, że trochę go poniosło. Nawet bardzo bo lateksowy strój Kota jeszcze nigdy nie wydawał mu się być tak ciasny. I wiedział też, że była to całkowicie wina dziewczyny. Zdawał sobie sprawę, że Marinette go strasznie pociąga nie tylko emocjonalnie, ale i seksualnie, ale nie sądził, że aż tak.

-Kocie..przepraszam, ale my mamy dopiero po...

-Rozumiem..to ja się trochę pośpieszyłem. Przynajmniej mogłem się z tobą pożegnać tak jak chciałem. A teraz znikam jak wcześniej ty tego chciałaś.

Powiedział chłopak i za pomocą swojego kiciego kija skoczył na jakiś dach i skierował się do domu.

-Ale co mi teraz po tym gdy ukradłeś moje serce Kotku..

Marinette powiedziała sama do siebie i złapała się ostentacyjnie za serce. Czuła pustkę, którą wcześniej wypełniał Kot. Ale teraz go nie było. I to ją bolało najbardziej.

========================================

Dziękuje bardzo za przeczytanie tego rozdziału. Chciałabym też uprzedzić, że ta seria na pewno nie będzie tak długa jak w przypadku "Wyrzekliśmy się życia". Myślę, że całą historia zakończy się gdzieś tak w dziesięciu rozdziałach ewentualnie odrobinę ponad dziesięć. Ale to już w wypadku jakby rozdziały były serio krótkie, a na razie oby dwa mają po ok. Dwa tysiące pięćset słów. Więc jestem z siebie dumna. Ale już nie przynudzam i pozdrawiam!

~_zapomnij_o_mnie_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro