Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I


Ona

- Kochanie mógłbyś przynieść mi ręcznik? - mówię dość głośno, aby chłopak mnie usłyszał. - Pewnie, daj mi chwilę i będę. Wziąć gorącą kąpiel po kolejnym wyczerpującym dniu w pracy to niebo na ziemi. Nie mija chwila a Simon wchodzi do łazienki, po czym wiesza mój ręcznik. - Dziękuję. - Mówię do wychodzącego już chłopaka. - Kolacja zaraz na stole kochanie. - Jesteś wspaniały. - Odpowiadam, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech. - Może od dzisiaj będziesz się do mnie zwracać per kelner? - Słyszę śmiech chłopaka, który roznosi po całym pomieszczeniu. - To nie tak Luna, wiesz że dla mnie zawsze będziesz moją kelnereczką! - Podchodzę do chłopaka po czym biorę go za ręce. - Znów mnie zostawiasz Matteo, ja nie dam sobie rady. - Odpowiadam zgodnie z prawdą, spoglądając w jego czekoladowe tęczówki. - Wybacz mi, ja nie mam wyboru, muszę wyjechać. - Mówi smutnym głosem, unikając mojego spojrzenia. - Kocham Cię. - Mówię ze łzami w oczach, chcąc zatrzymać chłopaka. - Też Cię kocham, ale nasze drogi tutaj się rozchodzą, nie czekaj na mnie. - Mówi, a moje serce pęka na tysiąc kawałeczków. - Matteo.. -Szepcze, nie panując nad łzami które moczą jego błękitną koszulę. - Luna! - Słyszę walenie w drzwi łazienki, a wspomnienie tej nocy znika razem z obrazem, który miałam przed oczami. Obraz znika, ale łzy pozostają. -Już wychodzę kochanie! - Mówię starając się powstrzymać drżenie głosu. Minęło 5 lat, otrząśnij się głupia.

- Źle! - Krzyczę po raz kolejny, aby zwrócić  uwagę na moją osobę. - Nadal robicie to źle! - Dodaje. - Luna, co Ci znowu nie pasuje? - Pyta blond włosy chłopak, który do zespołu dołączył nie dłużej niż 3 tygodnie temu. - Z tego co mi wiadomo powinieneś zwracać się do swojego instruktora z szacunkiem Sam. - Odpowiadam nie kryjąc niezadowolenia. - Powtórzcie to jeszcze raz, a po tym dobrze się rozciągnijcie. - Dodaje zjeżdżając na bok, aby zrobić młodzieży trochę miejsca. - Bardzo dobrze Amando. - Krzyczę, po czym obserwuję resztę. - Plecy proste, kolana ugięte Sam , to są podstawy. - Śmieje się po czym kieruje się w stronę szatni. - Dziękuje wszystkim za zajęcia, do zobaczenia za tydzień o tej samej porze, pamiętajcie za dwa miesiące mamy zawody! - Spoglądam na nich, posyłając im ciepły uśmiech. - Sam, mogę Cię porwać na chwilkę?- Pytam podjeżdżając do barierek. - Słucham Pani Valente. - Odpowiada od niechcenia, po czym siada na torze. - Słuchaj Sam, to nie tak że się na Ciebie uwzięłam. Po prostu widzę w Tobie potencjał i chcę abyś go wykorzystał. - Mówię szybko przechodząc do rzeczy, aby nie trzymać chłopaka za długo. - Rozumiem, postaram się być lepszy. - Odpowiada, po czym wstaje i jedzie w stronę szatni. Chwila spokoju. Gdy na torze nie zastaje żywej duszy  zamierzam to wykorzystać. Wjeżdżam na tor po czym wykonuje podwójny piruet w powietrzu. - Wyszłam z wprawy. - Mówię sama do siebie.

- Kochanie trzeba iść na zakupy. - Oświadczam chło0pakowi siedzącemu obok, który gra w jakąś głupią grę na swoim telefonie. - Nie chce mi się kochanie. - Odpowiada nawet nie podnosząc na mnie wzroku. - Oj no weź Simon, proszę. - Próbuję go przekonać, chociaż bardzo dobrze wiem że on nigdzie nie pójdzie. - Powiedziałem już, że nigdzie nie idę Luna, a teraz z łaski swojej mi nie przeszkadzaj , a przy okazji możesz kupić mi piwo bo znów się skończyło. Zrezygnowana wstaję z miejsca, zabieram potrzebne rzeczy po czym wychodzę trzaskając drzwiami. On by Cię tak nie wystawił. - Rzeczywiście mnie nie wystawił..

On

- Wstawaj, bo się spóźnisz już pierwszego dnia w szkole. - Mówię mając nadzieję, że to pomoże żeby zerwać tego diabełka z łóżka. - Matteo.. - Słyszę załamany  głos mojego brata. - Co się stało? - Podchodzę do niego, po czym dostrzegam jego problem. - Też chcę nosić krawat tak jak ty! - Chłopczyk burzy się mając w ręku jeden z moich krawatów. - Michel, posłuchaj. Chłopcy w twoim wieku nie noszą krawatów. - Posyłam mu uspokajający uśmiech, po czym mierzwie jego przydługie włoski. - Co ty na to, żebym dzisiaj po szkole zabrał Cię do fryzjera i na lody czekoladowe? - Pytam, ale widząc jego błysk w oczach na słowo lody czekoladowe wiem, że rozwiązałem poranny problem. - A teraz siadaj i zajadaj bo się na prawdę spóźnimy. - Mówię w pośpiechu popijając kawę.

- Cholerny korek! - Sfrustrowany po raz kolejny uderzam w kierownicę, mając złudne nadzieje, że to jakoś przyśpieszy czas. Pierwszego dnia się spóźnić, no nieźle. Na parking przyjeżdżam z 30 minutowym spóźnieniem, więc bez zwłoki zajmuje pierwsze lepsze miejsce parkingowe, zbieram manele z samochodu i kieruje się w stronę windy. - Witamy Panie Balsano, szef już na Pana czeka. - Sekretarka posyła mi pokrzepiający uśmiech, ale ja wiem jak bardzo mam przejebane. - Matteo Balsano. - Po przekroczeniu progu drzwi, od razu mrozi mi krew w żyłach, lecz nie na długo. - Gaston.- Mówię. - Gaston Perida. - Powtarzam nie dowierzając. - Żebyś ty widział swoją minę! - W tym momencie ogarnia mnie złość. - Stary przez 30 minut umierałem ze strachu przed nowym szefem, a okazuje się że jest nim mój najlepszy kumpel. - No chodź, musimy to oblać.

- Nie myślałem że to masz na myśli. - Mówię popijając łyka kawy, którą zamówił Gaston. - Stary opowiadaj co tam u Ciebie? Gdzie ty się podziewałeś te pięć lat? - Pyta zaciekawiony, a ja wzdycham wiedząc, że muszę powiedzieć  mu prawdę. - Byłem we Włoszech, mój stary siedzi za korupcję, do tego spłodził dziecko kobiecie, która zmarła 3 lata temu, moja matka załamała się zdradą ojca, a ja po pięciu latach miałem dość i postanowiłem wrócić.  - Powiedziałem na jednym wydechu nie chcąc owijać w bawełnę. - Czyli ty się teraz zajmujesz tym dzieciakiem? - Pyta zaskoczony. - Zgada się, on dla ścisłości nazywa się Michel i ma 7 lat. - Dodaje, wiedząc że te pytania też by padły. - Stary podziwiam Cię. - Odpowiada Gaston, podając mi rękę w geście uznania. - Ale co się stało z Luną? - Pyta, zabolało nie powiem, ale mogłem się tego spodziewać. - Rozstaliśmy się 5 lat temu w Cancun od tamtej pory nie miałem od niej żadnych wieści. - Odpowiadam nie ukrywając smutku. - Jak wróciłeś to może warto o to jeszcze powalczyć?- Pyta, lecz w jego g.łosie słyszę zawahanie. - Kazałem jej na siebie nie czekać.. - Mówię czując potrzebę, aby zapalić, chociaż nie robiłem tego od bardzo dawna.

Miłego czytania :)

Pozdrawiam

Gwiazdki?

Komentarze?

XOXO

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro