Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

x


https://youtu.be/hmE9f-TEutc

Ritsu właściwie obiecał już sobie; nigdy więcej nie pozwoli aby Takano się do niego zbliżył. Nigdy. Nie ważne czy będzie dupkiem, czy idealnym kochankiem, to nie jest ważne. On już nigdy nie zbliży się do jego serca, ani do niego. Właściwie to było postanowione już od pierwszego dnia gdy owy osobnik z rozmachem wepchnął się w do jego mieszkania, równocześnie wpychając również do życia prywatnego. Ależ kto mu pozwolił!? Może byli na siebie zmuszeni w pracy, konieczność przebywania z nim w jednym pomieszczeniu była katorgą, a co dopiero gdy nawet po pracy, kiedy już wrócili jednym środkiem transportu, Ritsu wkładał klucz do zamka odliczając sekundy. Jedna, dwie, trzy- otworzone; cztery, pięć- jest w środku; jeszcze chwilka, zamknie drzwi i będzie sam.. Jednak ten plan zawsze trafia szlag! A niech to! Wyższy zawsze ciągnie go do siebie, albo wpycha się do środka następnie miażdżąc jego wąskie i drobne usta swoimi, no cóż.. Może, może naprawdę podświadomie Onodera chciałby oddać pocałunek, ale... Nie! On nie chciał, na pewno nie chciał. Kto by chciał całować swojego ex!? Na pewno nikt zdrowy na umyśle, a on jeszcze nie zwariował, chociaż przy nim to mogła być kwestia niewielkiej odległości czasowej. Nie padło mu na umysł, nie, na pewno nie. Wszystko było dobrze, on go nie kocha. To nie możliwe. I nie pokocha! Choćby nawet Takano miałby go skuć, zamknąć i więzić. To już postanowione. Bez odwołalnie postanowione!

A jednak; znowu stoją tutaj, to znaczy Masamune stoi przypierając, drobne i chudsze ciało chłopaka do drzwi. Jego usta natarczywie napierają na te drugie, wymuszają pocałunek; dłonie sprawnie trzymają nadgarstki i po prostu tak trwają. I Ritsu zamiera, jego serce bije jak szalone gdy rozumie do czego się zbliżają, do czego to wszystko biegnie. Jego piekielny szef znowu wprasza się do niego, a on naprawdę jest zajęty. Dopiero po chwili zdobywa się na jakiekolwiek słowo, omal nie paląc z powodu zaczerwienionych policzków.

-Takano-san, naprawdę nie mam czasu. Już niedługo do końca terminu, ja nie zdążę. Muszę pracować –patrzył na niego wielkimi oczami co rusz spoglądając na jego twarz a później na ramiona

-Zdążysz –mruknął znowu wpijając się w jego usta ku niepocieszeniu młodszego –Właściwie, to niezły pretekst do wspólnego wieczoru. Przyjdź do mnie, za chwilę. U ciebie jest za duży syf –rzucił tylko okiem w głąb mieszkania. Właściwie, nie było tam bardzo brudno, jednak sterta koszulek na podłodze, jeansy, prawdopodobnie rzucone w biegu, wraz z czarną skarpetką wetkniętą w kubek po kawie nie wyglądało za dobrze. W żadnym stopniu nie wyglądało to dobrze, jednak tak to wyglądało. Chociaż Takano nie widział jeszcze sterty naczyń na blacie kuchennym, zakupów, które jakimś cudem znalazły się w sypialni, i och. Ola boga! Samej sypialni! Onodera nie pamiętał nawet kiedy ostatnio tam spał, więc logiczną kolejnością było to, że większość pościeli leżała porozwalana wszędzie lecz nie na łóżku. Szafa pozostała otwarta, praktycznie pusta z kilkoma, pojedynczymi skarpetkami nie do pary. Kilka poduszek leżało nie wiadomo dlaczego pod oknem a uzupełnione do było krzywo zawieszoną firanką

-Gdybyś nie wpychał się w moje życie miałbym więcej czasu na sprzątanie! –odepchnął go lekko od siebie lecz ten i tak wrócił, niemalże jak bumerang –Właściwie, dam sobie radę sam. I posprzątam! –pokiwał głową spoglądając na niego znowu a potem zarumieniony spuścił wzrok

-Masz 5 minut na pojawienie się u mnie, wrócę. Doskonale o tym wiesz –zabrał swoją torbę tradycyjnie zginając ramię i przerzucając ją lekko jakby nie zwracał najmniejszej wagi na to, że kartki, laptop czy cokolwiek co tam trzyma może ulec zniszczeniu. To było dobro materialne, nie zwracał na nie uwagi. Następnie po prostu pocałował czoło Ritsu zostawiając go samego z stertą myśli w głowie. Chociaż użycie słowa burzą byłoby lepsze. Chłopak zastanawiał się przez chwilę czy po prostu nie zostawić tego tak jak jest, zakluczyć drzwi a potem irusu (dopowiedź od autorki; to słowo oznacza czynność gdy udajemy, że nas nie ma w domu gdy ktoś dzwoni bądź robimy to celowo. Niestety nie da się tego przetłumaczyć na polski aby miało oryginalny sens). Ritsu kilka razy próbował tej sztuczki, ale za żadnym razem nie okazała się na tyle wiarygodna, by Masamune uwierzył i odpuścił. Właściwie raz prawie, ale to bardzo prawie mu się udało. Siedział w salonie nasłuchując zdenerwowania a potem i przekleństw gdy nie odbierał telefonu. Był już niemal pewny, że mężczyzna uwierzył, nawet słyszał kroki jak odchodzi od jego drzwi i nagle jakaś piekielna, zdradziecka moc sprawiła, że przez swoją nieuwagę strącił łokciem kubek a ten upadł na podłogę. Oczywiście rozbił się z niezłym hukiem, równie głośno co ochrzan od mężczyzny, gdy z uległością wreszcie zakończył swój teatrzyk i otworzył mu drzwi. No cóż, czyli musiał iść do niego.

Dość szybko zebrał wszystkie swoje papiery, również z rysopisem, którego najbardziej potrzebował. Jego autorka naprawdę się postarała, była niemalże pewny, że nowa manga się sprzeda w co najmniej 20 tysiącach nakładu! I to na początku! Zabrał jeszcze swój telefon, na wszelki wypadek gdyby ktoś zechciał go „uratować". Wyszedł od siebie wręcz wpadając na tors czekającego już mężczyzny a ten złapał go po prostu za nadgarstek i zaciągnął za sobą. I znowu tu był w tym mieszkaniu, od razu poczuł ten dość specyficzny zapach, jednak bardzo kojarzony z osobą mężczyzny. Dość słodki, jednak nie za słodki, połączony z czymś co można by po prostu określić idealną kompozycją. Tutaj zawsze był większy porządek, brak zbędnych i zanieczyszczających podłogę ubrań, ładnie ułożone kubki, skrzyneczka z herbatą i to wszystko było po prostu spójne. Jeszcze więcej książek ułożonych kolorystycznie a może bardziej nazwiskami autorów na wręcz lśniących półkach, które nawet jeśli nie były ani razu otwierane już przesiąkły zapachem papierosów oraz proszku do prania, którego używał starszy. Jego małe, fioletowe pudełko nie wiedząc czemu leżało w szafie, w sypialni, zamiast zająć honorowe miejsce obok płynu do ubrań, czy chusteczek odbarwiających, których chyba Takano miał tutaj w setkach o ile nie tysiącach. Ritsu właściwie nie raz już się zastanawiał jak on to robił, tak zapracowany człowiek a ma tak idealnie wysprzątane mieszkanie. No chyba, że zmieniło się jeszcze więcej niż myślał. Zmarszczył lekko brwi nawet nie zauważając gdy został pozbawiony płaszcza a potem sweterka

-Może wreszcie pokażesz swoją pracę? –usłyszał szept z równoczesnym pocałunkiem na jego uchu. Otrząsnął się od razu kręcąc głową a potem znowu pospiesznie zapinając guziczki od narzuconego, beżowego sweterka

Lubił go nosić, nawet bardzo. Mimo, że miał już te kilka lat, jeden z guzików był inaczej przyszyty niż pozostałe cztery to mimo wszystko miał swój urok. Beż zdawał się już z lekka wybielić, nie był tak intensywny gdy dostał go w prezencie od rodziców na jedne ze świąt. Właściwie od początku mu się nie podobał, pierwsze tygodnie przeleżał gdzieś na dnie kremowej szafy, schowany w czeluściach rzeczy, których w życiu nie miał zamiaru ubrać, jednak nie chcąc zrobić przykrości mamie nie mówił tego. Dopiero po tym czasie, przy robieniu porządków wyciągnął go i z zadowoleniem stwierdził, że właściwie nie jest taki zły. I tak nosi go właściwie do dzisiaj, a raczej starał się gdyby nie te duże dłonie, które cały czas próbowały go z niego rozebrać. Po chwili znowu zniknął z chudych ramion chłopaka tym razem zostając odwieszony na wieszak gospodarza

-Będzie Ci za ciepło –Takano zmierzył go wzrokiem następnie ciągnąc do salonu –Herbata prawda? –spytał jakby retorycznie nie zostawiając krzty czasu na odpowiedź, czy chociaż przytaknięcie, od razu wręcz zniknął w kuchni nastawiając wodę

-Wiesz, że mogłem to zrobić u siebie –mruknął pod nosem rozkładając swoje kartki. Spiął znowu odpowiedni scenopis sprawdzając kolejność kartek. Krótkie ziewnięcie opuściło jego usta kiedy podpierał głowę ramieniem przeglądając kolejne kartki nie zauważając przypadkowo błędu, który mógł jednak skutecznie odrzucić czytelniczki.

-Jesteś przepracowany –mężczyzna usiadł obok niego zabierając kartki z jego dłoni kiedy ten tylko zamknął oczy –Powinieneś więcej spać –założył swoje okulary zakreślając słowo a następnie niemal całkowicie skreślając kolejne dwie strony i pisząc wielkimi literami „DO POPRAWKI" –Prześpij się, dokończę

-Nie! –wykrzyknął kręcąc głową a potem wyrywając mu kartki –To moja praca, nie możesz jej wykonywać za mnie. Yokozawa-san byłby zły gdyby się dowiedział –pokręcił głową patrząc na to co skreślił Takano –Przecież to jest dobre

-Chyba sobie żartujesz, te rysunki są źle zrobione. Czytelniczki będą zawiedzione, jeśli tak po prostu wszystkie karty bohatera zostaną ujawnione w jednej chwili. Ta scena powinna być inaczej zbudowana –powiedział spokojnym głosem sprawiając, że Ritsu dostrzegł to wszystko –Poza tym, Yokozawa nie musi się dowiedzieć. To nie jego rola, nie zapominaj o tym i odpocznij

Kartki z jego rąk znowu zostały zabrane, jednak zielonooki dopiero po kilku minutach poddał się i wstał. Usiadł na kanapie kładąc się na niej na boku, właściwie nie chciało mu się spać. Nie czuł się źle, czy zmęczenie. Czuł się dostatecznie, to było idealne określenie tego stanu, w którym prawdopodobnie większość edytorów trwało kilka dni w cyklu

-Nie tu durniu –pokręcił głową wstając również. Jednym, sprawnym ruchem uniósł go aby po chwili zanieść do swojej sypialni. Położył go na ,nieoficjalnie, jego stronie łóżka następnie nakrywając przykryciem –Teraz możesz spać –powiedział zadowolony z siebie nie szczędząc sobie możliwości oglądania jego twarzy, aktualnie pogrążonej w lekkim zmarszczeniu

-Dziękuje za pozwolenie –mruknął obracając się na drugą stronę. Okrył się bardziej, niemal do uszu następnie chowając również nos i malutkie dłonie. Przez chwilę wzbraniał się przed snem, lecz ciepłe łóżko, w ogóle otoczenie sprawiło, że to było zbędne


Wtedy na twarzy Takano pojawił się uśmiech, dość spory połączony z przyjemnym uczuciem w okolicach serca. Był przekonany, że nadal go kocha. Nie podlegało to dyskusji. Chciał go mieć, zawsze, wszędzie, po prostu obok, ale młodszy wzbraniał się jak tylko mógł. Starał uciekać, odpychać, zbywać; ale on nie zamierzał tak po prostu odpuścić. Ich rozstanie nie powinno nigdy się zdarzyć, to było jedno wielkie nieporozumienie. Byli młodzi, głupi, może jeszcze nie do końca świadomi, tego co się miedzy nimi wydarzyło. Jednak teraz on nie odpuści, skoro już los postawił ich znowu na swojej drodze to na pewno jest koi no ryokan (znowu brak tłumaczenia ahh, jednak chodzi o to, że kiedy dwie osoby się spotkają to już wiedzą, że połączy ich miłość, bez znaczenia czy pierwszy raz czy kolejny) a Takano nie zamierza odpuścić. Zamierza walczyć o serce Ritsu, mimo przekonania, że nadal należy do niego. On cały czas patrzył na tą małą, niezdarną osóbkę, ukrytą w sweterku czy innym ubraniu, które za pewnie zapewniało mu ciepło, chociaż to on wolał być tym, który będzie go rozpalał. Nieważne co będą ludzie mówili, co będzie uważał Onodera, oni będą razem. Kolejny raz spojrzał na małe ciałko nie ukrywając uśmiechu na twarzy, dopiero wtedy uznając, że nie może aż tyle się w niego wpatrywać. Z lekką niechęcią wyszedł, zostawiając jednak otwarte drzwi, w razie czego; albo po prostu bez powodu. Wrócił do stolika przeglądając również to, co zaznaczył chłopak. Był pewny, że załapał o co chodzi w pisaniu mang, a później redagowaniu ich. Lekko przeleciał wzrokiem przez reszte wyłapując jeszcze kilka małych, aczkolwiek bardzo ważnych szczególików po czym odłożył rysopis wraz w okularami. Znowu wrócił do sypialni rozbierając się jeszcze do bokserek zanim wsunął za swojego gościa. O ile tak mógł go nazwać. Ritsu przebywał tu właściwie średnio 5 dni w tygodniu, bez znaczenia czy z własnej woli czy bez własnej woli. Po prostu tu był, więc właściwie Takano mógł uznać, że po części już ze sobą mieszkają. Co było całkiem niezłym krokiem w ich nowo-starej znajomości. Przyciągnął go bliżej siebie aby wtulić go w swój tors a potem chowając twarz między drobną szyją i nieco kościstym ramieniem przymknął oczy wyobrażając sobie ich za kilka lat

***

Ritsu poruszył się bardzo niespokojnie kiedy kilka krótkich kaszlnięć opuściło jego usta. Odwrócił się na drugi bok z lękiem patrząc, czy czasami nie obudził Takano. Mężczyzna zawsze miał bardzo kruchy sen, lekki szmer, nie właściwy ruch sprawiał, że natychmiast budził się bez cienia szansy na ponowne, szybkie zaśnięcie. Przez chwilę więc obserwował go zastanawiając się czy czasami nie został obudzony, lecz większa klatka nadal systematycznie i powoli unosiła się a potem upadała co wskazywało, że na dal śpi. Odsunął się lekko aby następnie usiąść, od razu ściągnął koszulę czując jak gorąco mu jest. Przejechał językiem po górnej wardze, chciało mu się pić, spierzchnięte usta i piekące gardło było tego wystarczającym dowodem. Przymknął na chwilę oczy znowu je otwierając po czym starał sobie przypomnieć rozkład umeblowania w sypialni Takano. Cholera, to nie mogło być takie trudne. Przecież ich mieszkania są identyczne, prawie. Właśnie prawie było kluczowym słowem. Różniły się umeblowaniem, nawet bardzo. Rozejrzał się po ciemności wyłapując, że na wyciągnięcie lewej ręki ma okno, ciemno szare zasłony czyli niedaleko musiały być drzwi tarasowe! Co stanowiło już dobry początek, wystarczy, że w stanie i zrobi kilka kroków i odsłoni sobie okno. Z lekkim drżeniem wykonał pierwszą część swojego planu, wtedy zaś okazało się , że to „wyciągnięcie ręki" wcale nie było takie bliskie jego więc szurając stopami w końcu udało mu się dotrzeć do zasłon. Nieco niezgrabnie odsłonił ją oczekując słońca, które oświetli jego twarz a potem część pokoju, ale nic takiego się nie stało. Za oknem było ciemno, jeszcze ciemniej niż w pokoju, więc dalsza część spaliła na panewce zanim jeszcze zrozumiał. Znowu spróbował się rozejrzeć następnie idąc dwa kroki, według jego obliczeń stał niedaleko łóżka, Takano mógł nadal spać; nie odzywał się albowiem wcale i nic nie skłaniało na to aby się obudził. Westchnął rozumiejąc jak w okropnej jest teraz sytuacji, możliwe, że sekundy dzieliły go od obudzenia mężczyzny, jego bezsilność sprawiła jeszcze większy ból głowy, a on sam był bliski płaczu. Nie wiedział dlaczego, po prostu jego oczy zaczęły strasznie piec, a ciało było jeszcze bardziej rozpalone niż zwykle. Właściwie, czuł jakby się palił, żywcem. To nie możliwe, aby Masamune włączył tak mocno ogrzewanie, nie to na pewno nie możliwe. A więc? Czemu Onodera czuł się jakby się palił? Przeklął siebie w myślach, mając sobie za złe, że nie zwracał uwagi, większej uwagi, na rozkład poszczególnych rzeczy. Taka orientacja bardzo by mu się przydała w tej chwili, choćby dla tego, że mógłby teraz śmiało wrócić do siebie, ukradkiem, niezauważony, korzystając z snu drugiego. Ale nie mógł, bo ugrzązł nie wiedząc nawet gdzie jest, co ma przed sobą, za sobą, obok i czy czasami zaraz nie wywróci się. Chociaż tego był chyba najbliżej. Upadku z powodu swojej niezdarności. Spojrzał w kierunku, jak mu się zdawało, łóżka słysząc ciche chrapnięcie co uspokoiło go nieco. Naprawdę nie miał zamiaru stać tu do rana, ale najwyraźniej nic innego mu nie pozostało. Zrobił jeszcze jeden, mały kroczek w przód ale on wystarczył aby potknął się o jedną z nóg łóżka i runął na podłogę z hukiem

-Onodera do cholery! To nie czas na piesze wycieczki, powinieneś spać –jeszcze nie tak dawno śpiący podniósł się następnie zapalając oświetlenie. Od razu zauważył rozpłaszczonego chłopaka z twarzą do podłogi –Nic Ci nie jest? –wyciągnął do niego jedną z dłoni aby następnie przyciągnąć go do siebie

-Nie, raczej nie –pokręcił głową odsuwając się –Puść mnie, mówiłem Ci. Nic mi nie jest! –mimo wszystko duża dłoń nadal znajdowała się na jego czole

-Jesteś cały rozpalony Ritsu. Źle się czujesz?

-Nie –znowu pokręcił głową następnie wstając. Mentalnie miał ochotę przybić sobie piątkę głową w ścianę, krok w lewo i uniknąłby upadku. Ba! Gdyby go zrobił później miałby już prostą drogę do drzwi a tam, mógłby zapalić sobie światło. Jednak tak się nie stało, na jego nie korzyść. Nie dość, że obudził go to teraz ma również zmartwionego Takano na głowie –To pewnie przez pracę, nic mi nie jest. Brakowało mi nieco snu, ale to nic

-Ritsu –westchnął wymawiając dość powoli jego imię –Jesteś przeziębiony, twoje mieszkanie wygląda jakby przeszedł przez nie huragan, schudłeś i rozmawiasz ze mną tylko o pracy –oparł swoje czoło o to jego –Doskonale wiesz, że zależy mi na tobie dlatego nie mam zamiaru patrzeć jak się zapracowujesz –przeczesał dłonią jego włosy następnie zostawiając ją wplecioną między pojedyncze pasemka –Powinieneś odpocząć

-Dobrze wiesz, że nie mogę. Muszę doprowadzić to wydanie do końca, a potem zająć się kolejnym. Poza tym, za kilka dni jest zebranie, nie chce aby Yokozawa-san miał mnie za nieudacznika. Jak teraz

-Mówisz o nim jakbyś to z nim teraz był –Takano rozbawiony pokręcił głową- No ale cóż, to ja jestem twoim przełożonym. Któryś z chłopaków zajmie się twoim rysopisem, a ty dasz się sobą zająć rozumiesz? –powiedział kładąc go na łóżku –Przyniosę jakieś leki, nie ruszaj się stąd wcale

I właśnie tym sposobem znowu został sam, teraz jednak miał lampkę. Pozwolił sobie na obserwacje jak mężczyzna wychodzi nie przejmując się wcale swoją półnagością, właściwie nie miał czym się przejmować. To było jego mieszkanie, równie dobrze mógłby chodzić tu nago, co właściwie zdarzało się dość czasami, a później częściej aż doszli do momentu gdy praktycznie co noc Ritsu mógł widzieć nagą posturę mężczyzny, co oczywiście znowu zmniejszyło się na częściej bądź czasami, zależy od ich zapracowania. Skrzywił się lekko wstając z łóżka, już bez problemu podszedł do szafy mężczyzny; może to było nieco dziwne ale otworzył ją następnie chowając nos w stercie pachnących ubrań, poskładanych w idealną kostkę czego niestety nie mógł poczuć.

Skrzywił się lekko dostrzegając, że może jednak Takano miał rację, a on rzeczywiście był tak zapracowany, że nawet nie dostrzegł tego jak bardzo z stanu zatkanego nosa, zaczęło to się przeradzać w katar, zapchane zatoki, ból gardła, kaszel a w końcu w przeziębienie, którego nie dostrzegł. Przeleciał wzrokiem po ubraniach, one również były ułożone kolorystycznie. Te najciemniejsze znajdowały się w najlepszym dla oka punkcie, dodatkowo leżały teksturami co sprawiło, że Ritsu nie mógł wręcz się powstrzymać od przejechania po nimi dłonią. Od tych najbardziej miękkich, przez wzorki, następnie różne pofałdowania aż do kłębkowatych sweterków. Niżej leżały spodnie, ułożone równie co koszulki, swetry i wszelkiego innego rodzaju ubrania na górną część ciała. Na kilku wieszakach po drugiej stronie wisiały koszule, od czystego białego, do tego błękitnego niebieskiego, niebieskiego, granatowego jasnego a potem ciemnego aż do ciemnego szarego. Pod nimi stały oczywiście buty na specjalnej szafeczce a może półeczce; na równi z nimi były bardziej kolorowe ubrania. Wtedy przez głowę młodszego przebiegła myśl; czy zawsze tak było? Czy szafa Masamune zawsze wyglądała tak schludnie a on dbał o to wszystko, czy jednak dopiero po czasie. Może gdy zaczął pracować w tym wydawnictwie, albo po prostu gdy zaczął przykładać większą wagę do tego. Obie wersje są prawdopodobne, ba! Tych wersji może być nawet więcej. Zamknął szafę dostrzegając jeszcze fioletowy kartonik

-Miałeś leżeć –usłyszał za sobą głos co sprawiło, że nieco się wzdrygnął następnie pozwalając aby ten znowu zaniósł go do łóżka. Tak jak chciał –Nie można zostawić Cię na chwilę Onodera. Masz odpoczywać –wcisnął mu do dłoni kubek z jakimś napojem, który może zachęcał żywym, żółtym kolorem, ale z pewnością był jednym z tych, których nie da się wypić. Po prostu są nie smaczne, a mimo to zawsze osoby reklamujące je mają na ustach taki wielki uśmiech jakby jadły właśnie najsmaczniejszy przysmak. Jednak ten napój z pewnością nim nie był, nawet więcej niż z pewnością.

-Już się nie krzyw tak –usłyszał za swoim uchem śmiech nawet nie zauważając, że jest oparty o tors wyższego –To nie jest aż takie złe, dasz rade to wypić w dwóch łykach –pochylił się nad nim pozwalając sobie na pocałunek złożony na jego skroni, bardzo delikatny wręcz nie podobny do tych, które zwykle otrzymywał

-Ale to naprawdę nie jest smaczne –jęknął cicho mimo wszystko zmuszając się do wypicia napoju a potem odłożył kubek obok, nie starając się nawet jakoś bardo wychylać –Pójdę jutro do pracy, te kilka godzin będzie

-Nawet sobie nie żartuj –przerwał mu okrywając ich obu –Poczekaj, dam ci jakiś sweter czy coś –z uśmiechem wstał zostawiając go na chwilę

Ritsu opadł na poduszki przymykając przy tym oczy. Wprawdzie powiedział, że nie potrzebuje lecz prawie na 100% zostało to zlekceważone przez mężczyznę. Uchylił po chwili powieki mierząc go wzrokiem. Takano stał wyprostowany wyszukując czegoś w szafie, dopiero wtedy sprawiając, że młodszy zauważył tam swoje rzeczy. W ułamku sekundy podniósł się wypadając z łóżka, lekko odtrącił od siebie wyższego następnie z osłupieniem patrząc na całkiem niezłą kupkę jego ubrań

-Co to ma być! –niemalże wykrzyknął patrząc na niego z gniewem –Po co ci moje ubrania? Co one w ogóle to robią?! Takano do cholery czy ty mnie okradłeś? –zaczął mówić jakby w słowotoku spoglądając na niego z złością następnie zostając gwałtownie pocałowany. Jego zaciśnięte dłonie starały się odepchnąć natrętnego, jednak z marnym skutkiem. Został po prostu popchnięty na szafę a potem przyciśnięty do niej gdy tak bardzo starał się nie oddawać pocałunku. Jego umysł wręcz krzyczał; nie możesz tego zrobić! Nie! Nie waż się! Lecz wtedy ciało po prostu uległe, jak gdyby nic usta oddały pocałunek wraz z dłońmi, które przestały się szarpać wręcz przyciągając go do siebie a potem pozwalając się całować, jakby miała to być ostatnia czynność. I była, ale tylko w chwili, gdy Ritsu był zdenerwowany, bo po chwili wszystko jakby prysło. Był zły na siebie, gdy wreszcie się odsunęli na tyle od siebie aby nie całować, ale nie na tyle aby nie trwać obok siebie

-To chyba logiczne, że są tu twoje rzeczy jeśli praktycznie tu mieszkasz –wyższy powiedział zdanie z uśmieszkiem, który wkradł się na jego usta nie pozwalając na nic innego

-Nie mieszkam tu –szatyn spojrzał na niego dość gniewnie po chwili kładąc dłoń na swoich ustach –To nie możliwe abym tak po prostu chciał się z nim całować, nie to nie możliwe –pomyślał jednocześnie kładąc dłonie na biodrach

-Ale możesz zamieszkać –brunet położył dłoń na jego włosach znowu przeczesując je delikatnie

Zupełnie wtedy, gdy byli w bibliotece. 15-sto letni Ritsu był tak zagubiony, że nie odróżniał już wtedy tego co myśli a co mówi. W jego głowie było pełno tego czego nie powinno być, a młode serce wręcz szalało na widok, wtedy jeszcze, Sagi. To chyba logiczne, każdy ma prawo się zagubić, pomylić słowa, lecz nie pomyślał jak to się potoczy. Dłoń w jego włosach, następnie druga pchająca go na regał, lecz jednocześnie uważająca aby nic nie zrobili, usta tak idealnie do siebie pasujące a później wzrok oburzonej bibliotekarki. Jeszcze chwila a za pewnie wezwałaby rodziców; na szczęście uwierzyła, że tylko jej się przewidziało, a chłopców nic, jeszcze, nie łączy. Właściwie kto by pomyślał, że ta dwójka kilka dni później przeżyje coś czego Onodera do dzisiaj, nawet po 10 latach nie jest w stanie wymazać z pamięci. Mimo, iż udało mu się na jakiś czas wymazać z niej Masume, tak nigdy nie udało mu się wymazać tego wieczoru. Jednego, ale bardzo ważnego w zarówno jego jak i starszego życiu. Nie ważne było czy historia miałaby się powtórzyć czy nie, jeśli mógłby się cofnąć w czasie, znowu popatrzeć w te brązowe, pełne czegoś co później a raczej teraz wyparowało, oczy, przypadkowo wyznać coś czego nie powinien wyznawać, a potem przeżyć najlepszy wieczór w swoim życiu to.. Zrobiłby to, bez śladu zastanowienia się nad konsekwencjami, po prostu znowu by to zrobił. Następnie pewnie zasnąłby wtulony w ,z pewnością cieplejsze od swojego, ciało pozwalając na chwile relaksu aby znowu obudzić i móc oglądać bez żadnych przeszkód jego włosy, rysy twarzy, ramiona, klatę a później pozostałe części na końcu zgodnie stwierdzając, że to wszystko jest idealne a on już zawsze chce tu być. Tu czyli w ramionach swojej miłości, pierwszej miłości

Ale teraz tak nie było, oni nie byli już nastolatkami szaleńczo w sobie zakochanymi. Chociaż w tamtych latach wydawało się, że tylko Ritsu czuje coś więcej. Teraz to już nie było takie ważne, to wcale nie było ważne. Ale on nadal był pewny, nie chce znowu się zakochać w Takano, to nie może być możliwe. On naprawdę chciałby poczuć się jak sprzed 10 lat, ale.. No właśnie ale. Te 10 lat już minęło Inie powróci. Więc postanowione, znowu wygrał rozum a nie wspomnienia. Bo tak musi być, Ritsu nie może się znowu zakochać

-Nie możemy, to nie właściwe –nagle i zupełnie niespodziewanie strzepnął jego dłoń następnie odsuwając się dwa kroki w tył nie zważając na żadne protesty czy to, że praktycznie wpadł w szafę Takano –To już nie wróci, nie cofniemy czasu

-Onodera –powiedział jakby ostrzegawczym tonem następnie wyciągając go z szafy i stawiając na nogach, po chwili zauważając, że on ledwo stoi. Zmusiło go to do objęcia go, mimo licznym protestom po prostu trzymania obok siebie, w dłonią na wąskiej talii –Nie odtrącaj mnie. Doskonale wiesz, że Cię kocham. Kocham Cię. To się nie zmieni, ty też mnie pokochasz

-Nie –uciął krótko temat –Chyba rzeczywiście jestem zmęczony –krótkie ziewnięcie opuściło jego usta –Porozmawiamy jutro, gdy wrócisz z pracy. Telefonicznie, bo zamierzam wrócić do siebie. Sam. W spokoju


-Nie ma takiej opcji, zostajesz tutaj. Daj się chociaż sobą zająć –wyszeptał unosząc jego podbródek a potem złączając ich usta

***

Kilka następnych dni minęło dość spokojnie. Onodera przez większość czasu spał, co jakiś czas budząc się aby załatwić podstawowe potrzeby a później znowu znikał w sypialni ucinając sobie kolejną drzemkę. Pierwszego dnia wykłócał się z Takano, gdy ten kategorycznie zabronił mu pójścia do pracy. Ostatecznie młodszy i tak się wymknął, łapiąc drugie metro a potem zjawił się w pracy z godzinnym spóźnieniem tłumacząc się zgubionymi kluczami. Jednak to nie zadało się na długo, ledwo usiadł do komputera odpisał na maila od autorki kiedy zrobiło mu się słabo. To było nagłe, dość niespodziewane dlatego, mimo protestów Yokazawy, Masamune po prostu wyszedł trzymając pół przytomnego Ritsu z gorączką. Kolejny dzień był już z pewnością łatwiejszy, żadnych kłótni. Brunet wrócił do pracy dopiero trzeciego dnia

O ile tak w ogóle można było to nazwać. Szedł tam na kilka godzin, zazwyczaj na jedną maksymalnie trzy po czym wracał. Mimo przekleństw, które były obecne aż do momentu gdy ściągał dopasowany płaszcz a potem buty, rzucając w biegu jeszcze swoją teczkę zamieniał się nagle w potulnego opiekuna, który z szczególną troską zajmował się chorym. Wtedy właściwie nie liczyło się nic innego, tylko oni sami. Co chwile była zaparzana herbata, która nawet w pewnej chwili zastąpiła zapach papierosów, leki o których pamiętał i olbrzymie ilości przytuleń. Oczywiście nie było mowy o olewaniu pracy, nie potrafiłby sobie na to pozwolić. W tym jeszcze Ritsu się upierał, kłócił się, że da radę pomóc ostatecznie i tak zasypiając gdzieś w połowie sprawdzanego materiału czy odpisywania na maila.

Ale Takano nie potrafił go za to winić, z pewnością nie jego gdy widział jak spokojnie zasypia a potem, co zazwyczaj działo się po czterech godzinach, zielone oczy otwierają się patrząc na niego. Czasami słyszał jak w nocy drepta do łazienki wracając po kilku minutach, ale to okazało się na tyle urocze, że przestało mu kompletnie przeszkadzać. Szczególnie gdy widział wychudzone ramiona znowu zaczynają wyglądać dobrze a przemęczenie Ritsu mija na tyle aby ten nie przesypiał już większości dnia a ograniczał się do nocy i może popołudniowej drzemki po obiedzie, który wspólnie jedli. Właściwie tak dotrwali do dnia ostatniego, kiedy Ritsu czuł się naprawdę dobrze. I to było słychać, szczególnie po kłótni o to czy mieszkają razem czy jednak nie

-Onodera, przestań. Nie ma nic złego w mieszkaniu ze sobą –brązowe oczy bacznie obserwowały drugiego, gdy ten kroczył po salonie. Mówił coś, raz do siebie raz do nich obojga gestykulując pokaźnie dłońmi aby znowu się odwrócić. Podszedł do niego wymierzając palec w jego tors, który następnie dźgnął go lekko

-Nie mieszkamy ze sobą, mam swoje mieszkanie. W którym daje sobie sam radę! –powiedział nawet nie spodziewając się, że jego dłoń zostanie pocałowana wraz z palcem –To ty przestań, zachowujesz się niedorzecznie!

-Kocham cię Onodera, kiedy to zrozumiesz –przyciągnął go znowu do siebie nie pozwalając aby ich ciała dzieliło cokolwiek, może oprócz ubrań

-To nie takie proste, my.. Nie możemy –powiedział lekko przestraszony bacznie spoglądając na niego. Zastanawiał się co może być jego dalszym ruchem, obawiając, że go pocałuje. Bo wtedy ugiąłby się

Z pewnością by się ugiął, chociażby z powodu tego co ostatnio się zdarzyło. Ze względu na te wszystkie godziny, gdy znosił on jego markotne zachowanie, jeszcze większą niezdarność a nawet to jak rozwalił ubrania w jego szafie przeszukując ją w niewiadomym celu. Czuł coś czego nie czuł od dawna, uczucie bycia kochanym co nawet mówiło jego serce nie pozwalając rozumowi się odezwać, ani na chwilkę wziąć głos czy może ster. Dlatego był kruchy, może zaślepiony.. Albo zakochany. Jednak tego nie chciał powiedzieć, ani pomyśleć czy nawet przyjąć do wiadomości. To równie dobrze mogło być chwilowe, zaślepienie, pomyłka, bzdury, które podpowiadało mu serce podczas choroby. To wcale nie musiała być miłość, Ritsu wcale nie musiał jej czuć. Wcale nie chciał jej czuć

-Onodera –westchnął spoglądając na niego a potem znowu przycisnął usta do jego czoła w geście, który prawdopodobnie sprawił, że serce niższego waliło bardzo szybko, mocno bez żadnego większego powodu i to prawdopodobnie było czymś czego potrzebował

Z nieznanej dla siebie siły po prostu stanął na palcach następnie całując starszego, ku jego zdziwieniu. Oddał pocałunek, od razu a Ritsu nie mógł wtedy stać jak skała. Przecież to on go zainicjował, a osoby które inicjują pocałunki chcą ich, prawda? W każdym bądź razie całowali się, w tej chwili, sprawiając, że pojawiło się nowe wspomnienie. Zupełnie podobne jak te z biblioteki

Znowu ich usta, połączone w jedną całość. Ciała, jakby ze sobą zlepione. Ramiona, które niby w przytuleniu, ale jednak przekazywały coś więcej niż tylko przytulenie. Myśli, biegnące tylko do ich nawzajem. I przede wszystkim, uczucie które budowane przez tylko kilka dni nigdy nie wypaliło się.

Może próbowało. Może Onodera naprawdę chciał zapomnieć o Masamune. Ale nie umiał, nigdy nie umiał. I może Masamune również chciał zapomnieć, starał się. Nawet wdając w związek, pseudo związek, z Yokazawą, który ostatecznie zakończył się szybciej niż zaczął. Chociaż właściwie chyba nigdy się nie zaczął na tyle, aby mógł trwać

I znowu mieli tylko siebie, byli tylko dla siebie. Całując się po prostu, będąc obok siebie. Dłonie starszego dość zwinie wsunęły się pod koszulkę niższego. Możliwe, że było to dość ryzykownym krokiem, wprawdzie nic nie zapowiadało się na to aby za chwilę mieli wylądować w łóżku

-Obiecujesz, że nam się uda? –Ritsu spojrzał na niego z zaszklonymi oczami, prawdopodobnie wystarczyłoby złe słowo by wybuchnął głośnym szlochem, który następnie przemieni się w coś z rodzaju ataku paniki wywołanej wspomnieniami

-Nie mogę Ci tego obiecać Onodera –Takano westchnął spoglądając na niego a potem marszcząc lekko brwi –Jednak, nie pozwolę abyś kiedykolwiek myślał, że Cię nie kocham. Zawsze będę Cię kochał słyszysz? Zawsze

-Zawsze –powtórzył po nim kiwając głową i wtulając się w jego ciało

Oczy starszego nieco się rozszerzyły zanim dobrze objął Ritsu. Właściwie przycisnął jego ciało do swojego, obcałowując jego czoło wraz z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie spodziewał się po sobie takiej czułości, lecz nastąpił czas zmian. Z pewnością zmian, które muszą nadejść aby było już dobrze. Aby znowu byli razem. Aby byli szczęśliwi

-Wiesz, myślę, że moja szafa pomieści nas oboje –powiedział z zadowoleniem gdy usłyszał jęk dezaprobaty

-Nie zgadzam się na przeprowadzkę. To za wcześnie, stanowczo za wcześnie –pokręcił głową zaciskając dłonie na materiale jego koszuli. Wreszcie mógł, co prawda w ukryciu, obwąchiwać a może zachwycać się zapachem tego wszystkiego

-I tak tu nocujesz –dłoń na jego plecach zaczęła je lekko masować –To dobry pomysł, obudzę Cię o której będziesz chciał. Nie będziesz się zamęczał a przede wszystkim będziesz miał porządek w mieszkaniu, bo będzie nasze

-O nie nie –szatyn znowu gwałtownie się odsunął spoglądając na niego –Dam sobie radę, doskonale sobie dam radę! Nie rób ze mnie dziecka! Nie jestem już 15-sto latkiem!

-Ale nadal jesteś niezdarny. A ja kocham cię tak jak wtedy. Gdy oboje byliśmy dzieciakami –znowu został przyciągnięty do siebie wraz z ustami na tych jego. Kolejne pocałowanie, które zostało oddane –Onodera Aishiteru yo (wyznanie miłości jako uczucie już całkowicie głębokie, a nie zauroczenie) 

***********************************************************************************************

Jeśli tu dotrwaliście to bije Wam pokłony; za pewnie będziecie mnie ścigać za SGT, jednak moja beta od tego nadal jest na urlopiku :<  Mam nadzieje, że ten krótki shocik przypadnie niektórym z was do gustu, oczywiście zapraszam do śledzenia dalszej mojej twórczości, szykuje się petarka ♥ 

Dziękuje bardzo również mojej becie, która pomagała mi tutaj; bez Ciebie za pewnie utonęłabym po pierwszych 300 słowach. Jeszcze raz wielkie dzięki 

Wasza, Nxxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro