Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ii. feel something

Minęły dokładnie dwa dni od pamiętnego spotkania po latach z Bakugo i właśnie tyle dni, Midoriya Izuku potrafił powstrzymać swoją ciekawości.

Nie był do końca pewien, jakim cudem udało mu się opuścić akademik, zaraz, gdy do niego wszedł, zmieniając swoją dotychczasową, ustaloną jak co dzień trasę. Jego czerwone ponad kostkę Conversy popiskiwały cichutko, gdy przeskakiwał co drugi stopień, wspinając się po schodach w celu ponownego wejścia na swoją uczelnię. W szklanych drzwiach minął się z niejaka Miną Ashido, którą poznał w drugim semestrze pierwszego roku przy okazji wystawy malarskiej, jaką dziewczyna zorganizowała wraz z samorządem uczniowskim. Jej bujne, zawsze kręcone i pofarbowane na różowo włosy podskakiwały przy każdym jej najmniejszym ruchu, nawet wtedy, gdy odmachiwała pędzącemu jak na złamanie karku Midoriyii.

Hol, w którym zaraz się znalazł prawie święcił pustkami. Gdzieniegdzie widział nowych i starych studentów, z kolorowymi torbami poprzewieszanymi przez ciała i zmierzającymi w stronę wyjścia. Zwinnie wyminął ich wszystkich, skręcając w boczny korytarz. Zaczerwienił się po uszy, spoglądając w miejsce, w którym doszło między młodymi mężczyznami do pierwszej interakcji po latach. Czuł piekący żar na czubka swoich uszu, machając na boki głową, próbując odgonić od siebie niesforne myśli zalewające jego umysł. Zwolnił kroku dopiero przy ostatnim zakręcie. Westchnął głęboko, próbując uspokoić skołatane serce. Izuku nigdy nie był najlepszym sportowcem, to mógł powiedzieć każdy, dlatego też ten, choć można by pomyśleć, że dość stosunkowo krótki maraton, jaki odbył, sprawił, że chłopak poczuł się nagle naprawdę wyczerpany... a może jednak nie chodziło tu tylko o bieg?

Podszedł bliżej szklanej szyby w drzwiach prowadzących na salę. Jego loczki zatańczyły na jasnym czole i wpadły mu na oczy, gdy wychylił głowę na bok, próbując zajrzeć w głąb sali. Spoglądał w każdy kąt, poszukując całego zespołu. Chłopak w ciemnych włosach, dziewczyna z gitarą i szatynka przy klawiszach. Kogoś mu brakowało...

—Szukasz czegoś nerdzie?

Głos zza jego pleców skutecznie sprawił, że wystraszony piegowaty, aż podskoczył na miejscu, z lekkim piskiem.

— Kacchan, nie strasz mnie tak! — zawył żałośnie, czerwieniec się ze złości, ale poniekąd też i z zawstydzenia.

Dopiero teraz do niego doszło...

Czy on naprawdę przebiegł ten maraton, by zobaczyć się z Bakugo?

Och Boże, Boże Izuku...

Piegowaty miał chęć zapaść się pod ziemię, czując, jak jego ciało nagrzewa się i aż prawie bucha para jak z kotła w piekle. Próbował się uspokoić, gniotąc palce dłoni, ale samo przypomnienie sobie, że Bakugo nadal tu jest i ciągle na niego patrzy, nie poprawiało niczego.

— Wchodzisz, czy będziesz się chować za szyba i udawać, że cię nie widać? — Blond brew powędrowała do góry, wraz z kącikiem ust blondyna. Bakugo wyglądał, jakby dobrze się bawił, wprawiając w jeszcze większe zakłopotanie niższego chłopaka.

A ten nie umiał wtedy zrobić nic więcej, jak przejść cichutko przez uchylane przez Bakugo drzwi, obiecując sobie w myślach, że kiedyś uda mu się, chociaż w małym stopniu lepiej zapanować nad swoimi emocjami.

~♡~

Próba zespołu powoli zaczynała trwać w najlepsze, gdy zielonowłosy przeskakiwał z jednej osoby na drugą. Pierwszy raz był świadkiem takiej chwili. Nigdy nie odważył się przychodzić na spotkania koła muzycznego w poprzedniej szkole ani tym bardziej na próby jakiegokolwiek zespołu. Niesłychanym szczęściem było dla niego to, że mógł u być, a to wszystko za sprawką blondyna, który sobie prawdopodobnie nie zdawał sprawy, że jego drobny przyjaciel z dzieciństwa, w środku aż trzęsie się z emocji, zapisując krzywymi literkami kolejną stronę swojego notatnika. Pogrążył się w zapiskach do tego stopnia, że nawet nie zauważył, gdy dźwięki przestały wydobywać się z instrumentów, a muzykę zastąpił delikatny szum rozmów prowadzonych przez członków zespołu. Długopis o cienkim rysiku gładko sunął po kartce, gdy kreślił następne znaki, stukając przy tym podeszwą buta o podłogę i mrucząc cicho pod nosem. Midoriya będący w swoim transie, wyglądał zabawnie i uroczo, łapał się za podbródek jak mędrzec, przeczesywał loki na czole, ciągnąc za nie delikatnie zawsze, kiedy dłużej nad czymś myślał. Marszczył brwi w zastanowieniu i wyrzucał je do góry, gdy tylko w jego głowie zaświeciła się żaróweczka z pomysłem, który prawdopodobnie nie wyrzuci z głowy przez parę kolejnych godzin jak nie dni. Ciągnął poirytowany za sznureczki od bransoletki i pstrykał długopisem, niekiedy gryząc jego końcówce, tak, jakby to wszystko było jednym długim, cholernie potrzebnym rytuałem prowadzącym do jego sukcesu.

Dopiero nowa, wcześniej niezasłyszana melodia wybiła Izuku ze swoistego zamyślenia. Zielone, błyszczące ślepia skupiły się na rytmicznych uderzeniach pałeczek o membranę bębnów. Blondyn zasiadający za perkusja skupił na sobie cała jego uwagę, do tego stopnia, że Deku miał wrażenie, że zaschnęło mu w gardle. Zaraz potem salę do ćwiczeń wypełniły słowa płynące z ust głównego wokalisty, wypełniające doszczętnie każda drobną szczelinę w ścianie, osiadając na skórze słuchaczy i wdzierając się głęboko w nich, by jeszcze mocniej poczuli to, co czuje wykonawca.

Midoriya nawet sam nie wiedział, kiedy wyciągnął ze swojego żółtego, szmacianego plecaka duży, czarny aparat, przykładając go sobie do twarzy i szukając najlepszego ujęcia. Dźwięk pstryknięcie rozniósł się po przestrzeni zaraz zagłuszony gitara, perkusja i dźwięcznym głosem ciemnowłosego chłopaka. Jedno, drugie, trzecie zdjęcie. Izuku wstał z krzesła, idąc na środek sali, tuż przed cały zespół. Wyginał się w różne strony, chcąc uchwycić najlepsze momenty, a w jego głowie rozbijały się nowe nuty, które otulały go niczym sweter w wietrzny dzień, a on zapadał się w jego miękkości, nie mając, chociaż na moment ochoty, wydostać się z jego materiału.

Zły dźwięk zagrany przez blondynkę z przewieszoną przez ciało krwistą gitarą spowodował zatrzymanie całego zespołu. Każdy z nich spojrzał się po sobie, uśmiechając delikatnie, niemo wszyscy, zgadzając się na krótką przerwę, która była im na pewno potrzebna. Zielonowłosy poczuł delikatny zawód, piosenka naprawdę przypadła mu do gustu, a był w stanie usłyszeć tylko drobna część całego utworu. Wokalista nie zdążył zaśpiewać nawet początku drugiej zwrotki, ale Midoriya nie miał nikomu nic za złe.

Przez chwilę poczuł mocniejsze ciepło w jego klatce piersiowej, gdy pomyślał o ponownym usłyszeniu piosenki. Będzie wyczekiwał tego cierpliwie, bo jak wiadomo...

Wyczekiwane smakuje najlepiej.

~♡~

Midoriya wszedł do przeszklonej kawiarenki w akompaniamencie delikatnego skrzypnięcia drzwi. Już od progu uderzył go w nozdrza przyjemny zapach dopiero co parzonej kawy, a także i słodkich ciastek wystawionych za szybą lady. Wszystko w pomieszczeniu było zachowane w odcieniach brązu, przełamywane tylko i wyłącznie bielą i zielenią bijąca z winorośli po przewieszanych na ścianach, niekiedy tez i zwisających z sufitu, wplatanych w łańcuchy od długich lamp nad stolikami. Zielonowłosy chłopak wchodził do tego pomieszczenia wręcz codziennie, a i tak zachwycał się tym, jaki klimat panuje w owym miejscu. Mała uczelniana kawiarenka wyglądała jakby była projektem wyciągniętym z jednego z najlepszych katalogów o tematyce wnętrz. Nikt, kto trafiłby tu z zawiązanymi oczami, nie pomyślałby, że ta mała perełka, studencki raj, znajduje się gdzieś w głębi potężnej nowoczesnej uczelni.

Z uśmiechem wymalowanym na jego piegowatej buźce, Deku od razu skierował swoje kroki w stronę lady za która stała urodziwa, wyższa od chłopaka, blondynka. W jej lekko skręcone włosy włożona była niewielka opaska. Midoriya nie do końca wiedział, co się na niej znajduje; małe, fioletowe rożki nie przypominały mu żadnej rzeczy, jaką przedtem widział, więc stwierdził (spoglądając na jej koszulkę), że może być to jakiś gadżet z merchu z anime, który znajdował się na jej ubraniu, a którego nigdy wcześniej nie widział.

Gdy grzecznie przywitał się z nią i zaczął wpatrywać się w tablice zawieszoną nad nim, w niewielkim pomieszczeniu muzyka zmieniła swój rytm. Zielonowłosy kojarzył tę piosenkę z radia, ostatnio była naprawdę popularna.

If I could choose anything. I would be good and bad one day. I would fall into love and stay. Would fall into love.

Zielonymi oczami przeskakiwał to z jednego końca podświetlonej tablicy na drugi, nie mogąc się zdecydować pomiędzy karmelowym latte a jabłkową herbatą z goździkami dla Bakugo, Postawił przystać na pierwszy wybór, który zrodził się w jego głowie już przy wyjściu z sali. Od razu po tej myśli, podszedł o krok bliżej, zaraz składając zamówienie i następnie odchodząc w stronę wysokich krzeseł przy ścianie.

I just wanna feel something, I just wanna feel. Something really real so that I can really. Feel like a person again...

Wdrapał się na ciemne, matowe siedzenie od razu opierając pulchny policzek o dłoń z paroma jasnymi piegami. Znów podziwiał to, co rozpościera się przed nim za oknem. Tym razem miał wgląd na dziedziniec z delikatnie innego kąta niż w dniu, w którym natrafił na Bakugo, ale nadal... czuł ten sam ucisk w klatce co tamtego popołudnia...

Watching my friends break their hearts into two. Makes me jealous, I know that it's cruel.

Myślami zaczął odpływać w całkowicie inną stronę, tak jak ostatnio to miał w zazwyczaju. Palcami przesuwał po krawędziach jednego z breloków przypiętych do jego torby ze wzrokiem wbitym gdzieś w dal, gdzieś poza krajobraz widniejący za oknem. Patrzył przed siebie zielonymi oczami skrytymi za okrągłymi szkłami w sposób tak inny i niecodzienny, w jaki patrzeć mu nie przyszło od dawna.

I don't wanna die but I don't wanna live like this.

Midoriya pokręcił głową, a jego loki zatańczyły na jasnym czole w momencie, gdy pomiędzy krzaczkami na terenie jego uczelni ujrzał średniej wielkości, jasnego kotka. Jego pyszczek wystawał zza zielonego klombu, sprawiając, że roślina okalająca jego główkę wyglądała jak zimowa czapeczka. Piegowaty uśmiechnął się delikatnie, skanując dokładnie małego przybysza. Biel futerka w centralnym punkcie twarzyczki, zaraz idąc ku górze ustępowała rudości i dużej, czarnej plamce na samym czole. Pomarańczowe uszy kociaka poruszyły się niespokojnie, a chłopak z dołeczkami na pulchnych policzkach miał jeszcze większą chęć zatopienia dłoni w miękkie futro i wygłaskania małego stworzenia.

Can you tell me a secret? Can you tell me what's wrong with me? I know I should be angry. But I can barely feel a fuckin' thing.

O gotowości jego zamówienia poinformował go głos blondynki, na co Midoriya zerwał się na równe nogi, podążając ku ladze. Gdy dwa ciepłe wywary spoczywały w szczupłych dłoniach, chłopak cicho podziękował za otrzymane zamówienie, zaraz kierując się w stronę drzwi z zarzuconym, szmacianym plecaczkiem na ramie. Breloki z postaciami z filmów i gier charakterystycznie pobrzękiwały przy każdym jego najmniejszym ruchu.

Feel like a person again...

Stojąc tuż przed dziwami, pozwolił sobie, by spojrzeć jeszcze raz, ten ostatni dzisiejszego dnia, w stronę szyby, zawieszając wzrok na wcześniej obserwowanym krzaczku.

Can you tell me what's wrong with me?

Niestety kociaka już tam nie było.

~♡~

Deku pod nosem nucił zasłyszana chwilę wcześniej piosenkę. Poniekąd wywoływała ona u niego dziwne emocje, których nie umiał jednoznacznie nazwać.

Dwa kubki wypełnione ciepłą cieczą delikatnie parzyły go w ręce, ale wytrwale, bez krzty zająknięcia i sprzeciwu, maszerował ostrożnie w kierunku sali. Naprawdę dziękował w myślach wszystkim Bogom na świecie, że zespół pozwolił mu brać udział w jednej z ich wielu prób. To było magiczne usłyszeć ich razem, nawet gdy niekiedy nie zgrywali się idealnie czy popełniali błędy. Izuku uwielbiam obserwować jak oni, czy tak naprawdę ktokolwiek inny dzięki swojej pasji i zaangażowaniu, powoli, małymi kroczkami osiąga ustalony cel. To naprawdę było piękne i motywujące dla samego zielonowłosego. Na pewno można było rzec, że ludzie, którzy pragnęli się rozwijać, byli w oczach Midoriyii kimś naprawdę wartym uwagi.

Skręcił już — sam nie wie który raz w swoim życiu — w lewy korytarz znajdujący się tuż przed salą. Był bardzo blisko przeszklonych drzwi, ale nim pozwolił sobie je popchnąć biodrem, spojrzał przed siebie na dwójkę uśmiechającą się do siebie.

Granatowowłosa dziewczyna, grająca na klawiszach w zespole Bakugo, żwawo gestykulowała przed opartym o scenę blondynem. Midoriya nawet z tego miejsca widział, jak na ich twarzach na przemian pojawia się uśmiech i niedowierzanie. Dwójka wyglądała na bardzo bliskich dla siebie, a już zwłaszcza, gdy niższa od Katsukiego pochyliła się do niego, a ten szepnął jej na ucho coś, co sprawiło, że ta aż pisnęła lekko czerwieniec się po uszy.

I chociaż Midoriya nie był niczego pewien, poczuł dziwne ukłucie w klatce piersiowej, z przygaszoną miną popychając delikatnie drzwi.

I sam już nie był pewny, czy tak jak chwilę temu, naprawdę chciał poczuć cokolwiek...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro