Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

i. green curls with the smell of the sun


Jesienny wiatr potrząsał z lekkością konarami drzew usłanymi licznymi złotymi, czerwonymi i brązowymi liśćmi. Gdzieś w oddali można było zobaczyć wiele osób, niekiedy pary trzymające się za dłonie, cieszące się ciepłymi promieniami październikowego słońca, które już od wczesnej godziny przygrzewało, pozytywnie wszystkich nastrajając. Ludzie ci z szerokimi uśmiechami spacerowali alejkami pomiędzy kolorowymi, posadzonymi w równe rzędy wrzosami pospolitymi we wszelakich odcieniach fioletu, różu i żółci otoczonych betonowymi klombami, z aurą szczęścia i miłości wypływająca z każdego ich najmniejszego gestu. Midoriya Izuku, uczeń drugiego roku studiów artystycznych na Tokijskim Uniwersytecie wystukiwał czarnym pierścionkiem o bok etui rytm puszczonego właśnie w przestronnej kawiarence „Eletric Love" od Børns, które  sam nie wie, od jak dawna kojarzyło mu się przede wszystkim z dwójką swoich licealnych przyjaciół, i westchnął przeciągle, poprawiając na nosie zsuwające się niekiedy czarne, okrągłe okulary w cienkich oprawkach. Zgarnął automatycznie również jednego niesfornego loka z czoła, który, chociaż nie irytował chłopaka jakoś bardzo, skutecznie odwracał jego uwagę, skupioną na krajobrazie rozpościerającym się za przeszkloną ścianą stołówki.

Pogrążony we własnych myślach, z lekko pulchnym, usłanym jasnymi piegami policzkiem opartym na dłoni wędrował wzrokiem za małymi listkami samotnie niesionymi w powietrzu przez lekki wiatr, które następnie opadały na chodnik pokryty już i tak mnóstwem podobnych, małych kolorowych liści, wtapiając się w nie i zniknąć młodemu chłopakowi z oczu.

Szmaragdowe tęczówki mógłby wpatrywać się godzinami w takowy krajobraz. Analizować każdy najmniejszy szczegół, porównywać liście do ludzi i ich życia, zadawać sobie mnóstwo pytań, na które nikt nie znalazłby odpowiedzi. Midoriya mógłby pisać poematy na temat tych małych pierdół, tak naprawdę niekiedy niezauważalnych dla innych ludzi, którzy nie zwracają uwagi na otoczenie, będąc wpatrzonym w tęczówki innej, bliskiej osoby.

Z ust Izuku po raz kolejny tego dnia wypłynęło ciche westchnięcie. Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że znowu jego głowę zalewają durne myśli, które już od dłuższego czasu mieszają mu w umyśle, powodując, że ten biedny, szczupły chłopak w kręconych, puszystych zielonych włosach z paroma ciemniejszymi refleksami gubi się we własnym świecie, popadając w melancholie.

Kolejny raz wbił spojrzenie dużych, okrągłych oczu w świat za oknem. Skupił się na niebie, na powolnie płynących chmurach przypominających watę cukrową, jaką niekiedy jadał ze swoim przyjacielem z dzieciństwa na festynach organizowanych w ich mieście. Midoriya wrócił wspomnieniami do tamtych czasów, rozkoszując się ukazanym w myślach widokiem drobnego blondyna z szerokim uśmiechem na ustach i szeroko otwartych, rubinowych oczach ze szczęściem spoglądających na świat, na nowe przygody, na Izuku...

Deku poczuł nieprzyjemny uścisk w brzuchu na tę myśl. Ach, relacja z jego przyjacielem z dzieciństwa była doprawdy dziwna i pogmatwana, niekiedy zbyt smutna, i choć koniec końców oboje pogodzili się, to nadal sam zielonowłosy nie był w stanie określić, na czym tak dokładnie stoją. Rozstali się w dobrych stosunkach po zakończeniu liceum, a było to dobre dwa lata temu, Deku zaakceptował to, że Katsuki jest niczym kot, a jak dobrze wiemy, koty chodzą własnymi ścieżkami.

— Midoriya.

Okularnik oderwał wzrok od widoku zza przeszklonej ściany stołówki. Spojrzał pytająco w stronę, skąd przed chwilą usłyszał głos przyjaciela i już po chwili z uśmiechem przyglądał się, jak dwójka jego przyjaciół rozsiada się obok niego, przy niewielkim, kwadratowym stoliku przy oknie.

Heterochromik, Shoto Todoroki, delikatnie odłożył na blat swój nienapoczęty jabłkowy napój w kartoniku, z uroczym nadrukiem żyrafy w samym jej centrum i również obdarował zielonowłosego przyjaznym uśmiechem. Szczupła brunetka, o bladej cerze, długich, kruczoczarnych włosa spiętych w wysokiego kucyka, z którego nie śniło się odstawać nawet najmniejszemu włoskowi, zasiadła po lewej stronie dwukolorowca wyjmując, ze swojej skórzanej torebki gładką, kremową teczkę.

— Cieszymy się, że cię tu znaleźliśmy Midoriya. Mamy parę rzeczy do obgadania w związku ze zbliżającą się imprezą Halloweenową — powiedziała delikatnie, prostując się na krześle i wyciągając z teczki gruby plik kartek spięty kolorowymi klipsami o srebrnych skrzydełkach. - Jak dobrze wiesz, co roku zajmuję się tym samorząd, przez co ja i Shouto jesteśmy w to najbardziej zaangażowani. — Spojrzała na wspomnianego chłopaka, posyłając mu słodki uśmiech, by następnie znowu wrócić do zielonowłosego chłopaka i podetknąć mu pod nos mały plakat promujący nadchodzące wydarzenie.

Deku od razu zeskanował wzrokiem całą kartkę, z uznaniem kiwając głową, przeleciał szybko po każdym z dużych i małych napisów, starając się zapamiętać wszystko. Nie miał z tym najmniejszego problemu, wiec już po paru krótkich chwilach oddał plakat z powrotem w ręce dziewczyny.

— Więc w czym mogę pomóc? — zapytał miło, przypatrując się parze swoich najbliższych przyjaciół.

— Potrzebny nam jest fotograf, a wszyscy dobrze wiemy, że nie znajdziemy w okolicy nikogo lepszego, niż ty — powiedziała pewnie, nie zrywając kontaktu wzrokowego z okularnikiem. Midoriya widział, jak dziewczyna nerwowo bawi się zawieszka w kształcie połowy serca zawieszoną przy czerwonej, cienkiej bransoletce na jej lewym nadgarstku. — Impreza odbędzie się w sobotę, w godzinach popołudniowy organizujemy parę zabaw dla dzieci z domu dziecka trzy ulice stąd, wieczorem mamy swoją szkolną imprezę.

Na te słowa Midoriya spłoną lekką czerwienią, od razy wymachując w górze dłońmi, jakby chciał odgonić ten komplement od siebie, by jeszcze bardziej go nie zawstydzał. Znów poprawił swoje okulary na nosie i z nadal rumianymi policzkami przytaknął twierdząco na prośbę przyjaciółki.

— Będzie przy tym dużo pracy, cały dzień spędzisz prawie z aparatem, jesteś pewien, że znajdziesz czas? — zapytała i wlepiła wyczekujący, pełen niepewności wzrok w piegowatego, który tylko uśmiechnął się szeroko, kiwając głową, a jego loki pokręciły się razem z nim.

Yaoyorozu wraz z Shoto wyraźnie odetchnęli po tym małym geście. Widocznie oboje musieli od dłuższego czasu chodzić jak na szpilkach i rozmyślać nad tym, czy piegowaty znajdzie czas by im pomóc. Organizacja takich imprez zawsze niosła ze sobą dużo pracy, Shoto i Momo, byli do tego stworzeni, ale przecież i nawet najlepszym zdarzają się stresujące chwilę.

— Och Midoriya, nawet nie wiesz, jak nam ulżyło... — powiedziała brunetka, zmieniając pozycje na bardziej rozluźnioną i opierając brodę na dłoni. — Z Shoto już myśleliśmy, że mówimy Ci to o wiele za późno, przecież już prawie połowa października.

— T-to nie żaden problem, naprawdę. Bardzo mi milo, że wybraliście akurat mnie na tę rolę. — Odgarnął z zachwytem grzywkę, poprawiając rękawy swojej koszuli w kratę zapiętej na ostatni guzik pod szyją. — Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by zdjęcia były perfekcyjne! — powiedział entuzjastycznie, uśmiechając się do nich szeroko.

Czarnowłosa odwzajemniając uśmiech, z powrotem spakowała teczkę do torby, następnie wracając dłońmi na stół. Przejechała swoją delikatną dłonią blisko ręki Todorokiego, przypadkowo łącząc ze sobą ich bransoletki. Magnes skryty w metalowych zawieszkach szczepił się ze sobą, tworząc wspólne serce.

Momo, zaśmiała się uroczo, próbując rozdzielić ich nadgarstki. Prawdopodobnie nie był to pierwszy raz, gdy ich to spotkało.

— Zakochani są wspaniali — jęknął przeciągle, opierając piegowate policzki na dłoniach i przypatrując się z miną szczeniaczka w parze siedzącej przed nim.

Yaoyorozu zachichotała cicho, odruchowo przykładając delikatną dłoń do ust. Jej grzywka zafalowała pod wpływem emocji, a gdy dziewczyna już się uspokoiła, spojrzała na zielonowłosego z szerokim uśmiechem i z błyskiem w oku powiedziała:

— Wierzę, że i ty Midoriya niedługo będziesz zakochany po uszy. — Uśmiechnęła się do Shoto, który tym razem tylko w ciszy ujął jej dłoń, którą po chwili zaczął z troską gładzić kciukiem.

A Izuku pomyślał, że jego przyjaciele nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo pragnął, by słowa Momo stały się prawdą.

~♡~

Z dość sporą ilością zwiniętych w rulony i włożonych w ciemne tuby kart papieru, z którymi Midoriya użerał się przez połowę dnia, zielonowłosy kierował swoje kroki w kierunku wyjścia z głównego korytarza uczelni. Ze wzrokiem wbitym w swoje czerwone buty, mamrotał pod nosem jakieś nikomu nieznane zdania, które na tę chwilę pochłaniały jego myśli w całości, skutecznie uniemożliwiając mu zwrócenie uwagi na cokolwiek co dzieje się wokół niego. Schodząc po schodach, a następnie mijając klasę od zajęć z filozofii, nawet nie zauważył przechodzącej obok niego grupki nieznajomych uczniów poubieranych w ciemne ubrania, gdzieniegdzie z elementami czerwono-czarnej kraty i wieloma srebrnymi łańcuszkami przewieszonymi, a to w pasie przy pasku od przyległych spodni z dziurami, jakich chyba nikt by nie pozazdrościł, czy wiszące na szyi i nadgarstka, obijające się o siebie przy każdym najmniejszym ruchu. Deku w takim stanie wydawał się być niczym dziecko, żyjące we własnym świecie i mające autentycznie w poważaniu to, co dzieje się dookoła. Dopiero mocne szturchnięcie w ramie i obijające się z charakterystycznym plaśnięciem tuby wypełnione jego pracami skutecznie wytrąciły go ze swoistego dla niego zamyślenia.

— Ach! Przepraszam! — wymamrotał szybko, odklejając lekko obolały nos od torsu osoby stojącej przed nim. Próbował odsunąć się krok do tyłu, by przeprosić ponownie, lecz pewne objęcie jego talii uniemożliwiło mu to, a Izuku poczuł jak zalewa go krew.

— Deku...? — Usłyszał nad swoją głową, przez co wytrzeszczył oczy, w ogromnym zdziwieniu. Przecież tak dawno się nie widzieli, nie słyszał jego głosu, nie kontaktował się z nim wiec jak to możliwe by...

— Ka-kacchan!? — wypiszczał zaskoczony, uniósł wzrok na twarz nadal trzymającego go w pasie blondyna, spotykając się z jego szkarłatnymi, tak samo, jak zapamiętał groźnymi tęczówkami, które aż wypalały dziury w skórze zielonowłosego.

— Ha?! A kto niby inny?! — zapytał lekko podniesionym głosem, ale zaraz uśmiechnął się cwaniacko, pstrykając Izuku w nos, widząc jaką zakłopotaną minę przyjął piegowaty. — Dawno się nie widzieliśmy, neeerdzie. — Przeciągnął głoskę w ostatnim słowie, mierzwiąc dłonią jego loczki, czym skutecznie zawstydził chłopaka.

Deku nareszcie uwolniony z objęcia przyjaciela z dzieciństwa odsunął się na bezpieczną odległość i z lekko zaróżowionymi policzkami uśmiechnął się słodko, poprawiając okrągłe okulary na drobnym nosie.

— T-tak, masz racje. Hah, ile to minęło? — zaśmiał się, przykładając piąstkę do ust. — Co tutaj właściwie robisz? — zapytał, przechylając lekko głowę w bok, przez co jego loki zatańczyły mu na czole.

— Gram. — Katsuki postukał w przewieszone przez ramię pudełko od gitary palcem, spoglądając tam na krótką chwilę, ale zaraz wrócił wzrokiem do chłopaka, który z niesmakiem spoglądał na podłogę.

Jedna z tub jak na złość otworzyła się, rozsypuje cała zawartość na podłogę.

Blondyn odłożył niesiony przedmiot na podłogę, kucając w tym samym momencie co piegowaty i zbierając z podłogi rozrzucone prace niższego. Spoglądał ciekawskim wzrokiem to na jedno, to na drugie zdjęcie, nawet nie zaprzątając sobie głowy tym, że zielone oczy aż płoną z wściekłości. Uśmiechnął się pod nosem, składając wszystko w niewielki stosik i sięgając po ostatnią kartkę.

Pomimo że zetknęli swoje place na ułamek sekundy, dziwny, przyjemny prąd przeszedł po ich ciałach, powodując, że oboje speszyli się uroczo. Deku od razu zabrał swoją dłoń, pozwalając, by to Katsuki zabrał ostatnią kartkę i gdy oboje znaleźli się już na równych nogach, uśmiechnęli się do siebie lekko.

— Uczysz się tu prawda? — Szkarłatnooki zagadał pierwszy, przerywając krótką ciszę, na co Midoriya tylko pokiwał głowa. — Zaprowadź mnie na salę — rzucił swoim typowym, mocnym tonem, odwracając się na pięcie jak gdyby nigdy nic i ruszył do przodu.

Midoriya delikatnie zdziwiony nie zdążył nic więcej wypowiedzieć, tylko puścił się szybkim krokiem w kierunku oddalających się pleców blondyna, a gdy już zrównał z nim kroku, czerwone uszy Bakugo Katsukiego stały się już całkowicie blade.

— Myślałem, że uczyłeś się grać na perkusji... — Izuku wymamrotał, otaksując ciekawskim wzrokiem ciemny futerał instrumentu. Rozpoznał na niej parę naklejek z popularnych anime i jakiś prawdopodobnie metalowych zespołów, które blondyn musiał słuchać.

— Oczywiście, że tak. — Bakugo prychnął pod nosem, wywracając oczami. — Ale to nie oznacza, że to jedyne, na czym umiem grać i w czym jestem świetny. — Wypiął dumnie pierś do przodu, zadowolony ze swoich słów.

Izuku uśmiechnął się delikatnie, poprawiając okulary na swoim małym nosku ozdobionym paroma piegami.

Bakugo naprawdę za wiele nie zmienił się przez te lata...

— Mhm! Jestem pewny, że jesteś świetny! — Zielonowłosy zaczął entuzjastycznie, zaciskają dłonie w piąstki. — Pamiętam, jak ostatnim razem grałeś na zakończeniu szkoły muzycznej w liceum. To było genialne! Co to było... — Izuku zamyślił się na moment, właśnie skręcali w lewo na korytarzu. Ciągle podążali w kierunku sali, na której Katsuki powinien się znaleźć.

— Riptide. — Katsuki dokończył za chłopaka, na co okularnik od razu mu przytaknął.

— Ach, tak, jak mogłem zapomnieć — zaśmiał się cicho pod nosem. Na jego już rumianych, pulchnych policzkach utworzyły się słodkie dołeczki, na które blondyn ukradkiem zerknął, stwierdzając w myślach, że są całkiem... urocze.

Uśmiech z twarzy niższego chłopaka nie znikał ani na moment, gdy podążali korytarzami uczelni Midoriyii zachowanymi w tonach beżu i brązu, z poprzywieszanymi na ścianach zdjęciami profesorów, czy też i fotografiami z jakichś imprez okolicznościowych. Deku bezustannie zalewał blondyna tona słów — jak na niego przystało — o wszystkim, o czym przyszło mu akurat na myśl. Wspomniał o fotografowaniu i swoim kierunki, przy okazji wypytując samego Bakugo jakim cudem to akurat on będzie występował na ich halloweenowej imprezie.

— Nasz wokalista postanowił, że weźmiemy udział w konkursie. I tyle. — Bakugo powiedział krótko, wciskając dłonie w kieszenie oversizowej, czarnej bluzy. Parę łańcuszków na jego nadgarstku zabrzęczało, gdy odbiły się o siebie przy tym ruchu.

— Konkurs? — Midoriya zmarszczył nos zdziwiony słowami blondyna. Przecież czytał kartkę odnośnie wydarzenia, czy mogła umknąć mu tak ważna informacja?

— Z tamtego roku. Wygrany zespół mógł zagrać na jakiś wydarzeniu, trafiło na waszą Halloweenową imprezę. Nic wielkiego.

Okularnik pokiwał głową w zrozumieniu. Więc jednak wychodziło na to, że ominęło go to i pewnie jeszcze kilka ciekawych rzeczy...

— Więc będziecie mieć próby przez prawie cały miesiąc? Co z waszą uczelnią... — Midoriya zadał pytanie, od razu zaczynając mamrotać pod nosem. — Przecież to ogromne zaległości, nie powiniście narażać studiów dla jednego koncertu...

— Tylko ja studiuje — westchnięcie wypłynęło z półpełnych, delikatnie brzoskwiniowych ust Bakugo. — Reszta już dawno skończyła szkołę. I nie zachowuj się jak moja matka. — Kolejne sapnięcie wypełniło już prawie pusty korytarz.

Było już dobrze godzinę po ostatnich wykładach.

— Tak, masz racje, ja po prostu... — Izuku wydukał, robiąc się czerwony na twarzy. To nie tak, że nie chciał usłyszeć Bakugo na scenie...

— Nie musisz się martwić. — Blondyn rzucił, odwracając wzrok w bok, tak jakby bał się, że Deku wyczyta coś dziwnego z jego twarzy, gdy wypowiadał te słowa. — Nie zamierzam opuścić żadnych wykładów ani ćwiczeń, będę tu przejeżdżać dopiero po nich.

Zielonowłosy pokiwał głową ze zrozumieniem. Poczuł jakiegoś rodzaju ulgę po tych słowach. Widział po blondynie, że mówi to poważnie, a gdy Bakugo mówił coś w taki sposób, zawsze okazywało się to najświętszą prawdą.

Zaraz po tym od razu znaleźli się pod salą, gdzie reszta zespołu Bakugo zdążyła już porozstawiać swój sprzęt. Szklane drzwi wejściowe z lekkim zgrzytem uchyliły się, by wpuścić do środka młodych mężczyzn. Zielone oczy Deku skakały z miejsca na miejsce, zachwycając się w ciszy wyglądem instrumentów. Jedna krwistoczerwona gitara trzymana przez niską blondynkę od razu rzuciła mu się w oczy. Była połyskująca, a gdzieniegdzie można było zobaczyć czarne, także połyskujące elementy. Dłonią, prawie w połowie zakrytą rękawem beżowego swetra, gitarzysta stroiła swój instrument. Pomimo że wygrywała tylko pojedyncze dźwięki, Midoriya czuł w swoim ciele ekscytacje. Jeszcze bardziej zapragnął, by czas do koncertu szybko zleciał, by mógł usłyszeć piosenki w ich wydaniu.

— Nie powinieneś iść się uczyć, nerdzie? — Pytanie zadane przez blondyna wyrwało Izuku z zamyślenia. Zielonowłosy od razu odwrócił się w jego stronę z lekkim zdziwieniem.

— Ach, och tak. Masz rację. Na mnie już pora. Haha. — Midoriya zaczerwienił się zmieszany. — Więc ja już może... pójdę — wymamrotał, pesząc się jeszcze mocniej pod wpływem wzroku Bakugo. — Więc, na razie Kacchan.

Jego czerwone ślepa ani na moment nie odpuściły czerwonej twarzy Izuku, bez przerwy podążając za zielonymi tęczówkami. Odprowadzał go wzrokiem w kierunku wyjścia, nawet gdy zielonowłosy pożegnał się i szybkim krokiem zmierzał ku szklanym drzwiom.

I choć Izuku Midoriya czuł się dziwnie spięty całą tą sytuacją, zawstydzony silnym spojrzeniem Katsukiego wywierającym dziury w jego pulchnych, piegowatych policzkach, cały stres narastający w jego drobnym ciele zniknął, gdy usłyszał delikatny brzdęk gitary dochodzący zza jego pleców.

A był dla niego tak cholernie znajomy i nostalgiczny, że poczuł przetaczający się po jego ciele dreszcz, sprawiający gęsią skórkę na jego dłoniach, udach i bokach klatki piersiowej. Rozprowadzający następnie tak przyjemne ciepło od klatki piersiowej, aż po czubki palców, że zielonowłosy nie potrafił się nie obrócić w stronę swojego blondwłosego przyjaciela z dzieciństwa, skupić wzroku na jego dłoniach z czarnymi pierścionkami wygrywającymi pierwsze nuty tej jakże pięknej piosenki i nie oddać się tej chwili, wsłuchując się w wygrywany rytm.

I was scared of dentists and the dark. I was scared of pretty girls and starting conversations. — Bakugo wyśpiewał pierwsze słowa, spoglądając na zatrzymanego przed wejściem przyjaciela. Spojrzał mu głęboko w oczy, tak jakby upewniając się, że zielonowłosy tu jest i nie ma zamiaru stąd wyjść, owładnięty przyjemną melodią, wpatrując się tylko w niego. Katsuki nie umiał się nie uśmiechnąć na ten widok.

And they come unstuck.

Midoriya patrzył na niego tymi dużymi, butelkowozielonymi oczami skrytymi za szkłem okularów z niesamowitym skupieniem. Wyglądał tak, jakby teraz nic nie było dla niego ważne. Tylko on, Katsuki i ta piosenka, której tak dawno nie słyszał.

I love you when you're singing that song and I got a lump in my throat. 'Cause you're gonna sing the words wrong.

Bakugo z uśmiechem odwrócił wzrok szkarłatnych tęczówek w stronę opartej o jego kolano gitary. Spokojnie, z precyzją wygrywał każdy akord, hipnotyzując melodią słuchacza. Jego druga noga podskakiwała delikatnie w rytm, tak, jakby sam siebie nastrajał i wczuwał się w grę coraz bardziej i bardziej.

Ah-ooh-ooh-ooh, ah-ahh-oh. And they come unstuck.

Głos Katsukiego brzmiał idealnie do tej piosenki. Kolejny przyjemny dreszcz przetoczył się przez szczupłe ciało piegowatego. Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo brakowało mu jego śpiewu... W czasie, gdy jeszcze uczęszczali do tej samej szkoły, blondyn parokrotnie występował publicznie, a także i podśpiewywał sobie pod nosem w oczekiwaniu na lekcje. Midoriya Izuku każdego dnia dziękował sobie, że jego miejsce w ławce było tuż za chłopakiem i mógł bez żadnych konsekwencji bezwstydnie przysłuchiwać się jego nuceniu...

I just wanna, I just wanna know. If you're gonna, if you're gonna stay... I just gotta, I just gotta know. I can't have it, I can't have it any other way...

Midoriya poczuł dziwne uczucie rodzące się w jego piersi. Ekscytacja aż wypływała z jego butelkowozielonych, tak cholernie błyszczących oczu, gdy przeskakiwał nimi z twarzy Bakugo na jego dłonie i z powrotem. Czuł się jak zaczarowany, z zachłannym wzrokiem aż wywiercając dziury w jego twarzy, dopóki ten nie wyprostował się i znów nie skrzyżował ich spojrzeń...

I love you...

Och Boże, jak to cholernie dobrze brzmiało z jego ust...

Bakugo zaczął mocniej szarpać za struny od gitary, zwiększając tempo piosenki, tak jak działo się to w oryginale. Nie odwracał znów wzroku jak poprzednio. Dał się wpatrywać Izuku w jego oczy, przekazując mu więcej emocji zawartych w piosence, niż sam mógłby sobie wyobrazić jeszcze chwilę temu.

Nie obchodziły go w tym momencie inne ciekawskie spojrzenia wpatrujące się w jego ciało i przysłuchujące się jego grze. Reszta zespołu przywykła, że Bakugo lubił robić niespodziewane rzeczy nawet i dla samego siebie, bo tak naprawdę sam nie wiedział, jakimi cudem właśnie gra tę piosenkę dla Izuku Midoriyii. Coś niezrozumiałego popchnęło go do tego czynu, a on nie potrafił odmówić posłuszeństwa... albo nie chciał?

Yeah, I got a lump in my throat.

'Cause you're gonna sing the words wrong.

Bakugo zakończył piosenkę, przypatrując się zielonowłosemu. Midoriya trzymał twardo szelki swojej torty, wbijając w nie krótkie paznokcie. Nawet sam nie wiedział, kiedy to zrobił, miał w sobie na tę chwilę za dużo emocji. Poprawił delikatnie drżącą dłonią zsuwające się na czubek nosa okulary. Piegowaty przysiągłby że nigdy nie uwierzyłby komuś, gdyby powiedział, że piosenka zagrana przez Katsukiego spowoduje taki huragan w jego drobnym ciele!


Naprawdę Midoriya Izuku nie spodziewał się tego, że ten dzień okaże się tak szczególny...

... i że wyryje mu się w pamięci na lata.



___

Czekałam, aż to ujrzy światło dzienne od okrągłego roku. Mam nadzieje, że ciepło przymięcie tę krótką historię! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro