꧁༺ 4 ༻꧂
-Pedri González-
Obudziłem się w miękkim łóżku. Leżałem przytulony do kogoś. Myślałem w pierwszej chwili, że to Gavi, ale to nie możliwe. Podniosłem się lekko i zobaczyłem twarz ter Stegena, który spał. Zarumieniłem się, bo byłem definitywnie za blisko. Odsunąłem się lekko.
- Gdzie uciekasz? - otworzył oczy. - Tak mam bardzo płytki sen - ziewnął cicho. No i go obudziłem. Cudownie.
- Marc.. co ja tu robie? - zapytałem, wyplątując się spod kołdry. Na pewno zasnąłem na kanapie. Jestem tego w 100% pewny.
- Znalazłem Cię w salonie, więc wziąłem Cię do siebie maluchu - pogłaskał moją rękę. - Wybacz, ale nie dosięgnę w tej pozycji do głowy - zaśmiałem się cicho i pokiwałem głową.
- Mogę wziąć u Ciebie prysznic? - zapytałem niepewnie. - Znaczy.. może mógłbyś mi pożyczyć jakąś koszulkę i może dresy.. - podrapałem się nerwowo po karku.
- Leć, a ja coś wykombinuję - poszedłem wziąć prysznic. Dalej chciało mi się spać, ale to nie nowość. Zawiązałem sobie ręcznik w pasie. - Proszę - podał mi przez uchylone drzwi parę dresów, koszulkę z nazwą jakiegoś niemieckiego zespołu i bluzę. Zamknąłem drzwi i zacząłem się ubierać. Dresy lekko ze mnie spadały, ale nie było tragedii, koszulka była za duża, a bluzę na razie zawiązałem w pasie. Wyszedłem z łazienki. - Wyglądasz słodko - uśmiechnął się szeroko, choć widziałem, że ma cienie pod oczami tak, jakby płakał. Ciekawe, co się stało wczorajszego wieczoru również u niego..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro