꧁༺ 13 ༻꧂
-Pedri González-
Ja nie wiem jak się to stało.. po jakiejś imprezie obudziłem się nagi w jakimś pokoju.. byłem cały brudny, a przede mną leżał Bellingham.. to, co się wczoraj działo zaczęło do mnie docierać. Pieprzyłem go. O mój Boże. Wypiłem za dużo. Znowu to samo.. przekręcił się w moją stronę i mnie przytulił.
- Hej.. już idziesz? - spojrzałem w jego oczy i.. moje serce zaczęło bić szybciej. Nie czułem tego od naszych pierwszych randek z Gavim.. czy.. nie to przecież idiotyczne..
- Nie Jude. Po prostu się przekręcałem - pokiwał lekko głową i wtulił się w mój bok. Pozwoliłem sobie pogłaskać jego główkę.
- Jesteś w tym dobry i miałeś rację. Jesteśmy tacy sami - zaśmiał się cicho i przykrył nas kołdrą. - Wiesz chyba jeszcze pójdę na chwilę spać - uśmiechnąłem się szeroko i pokiwałem głową.
- Dobranoc dzieciątko - cmoknąłem go w czoło.
-Marc-André ter Stegen-
Słyszałem to, co Pedri mówił do tego Anglika i zrobiło mi się głupio. Napisałem mu sms'a, że z nami w sumie koniec i że życzę mu szczęścia. Wczoraj potrącił mnie samochód i lekarz stwierdził, że w sumie to muszę zrobić przerwę od wszystkiego, ale mogę chociaż chodzić. Spakowałem walizki i wsiadłem w samochód. Chciałem do domu, a raczej do kogoś, kto był tym domem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro