꧁༺ 11 (18+)༻꧂
-Pedri González-
Dzisiaj byłem jakiś rozkojarzony. Nie mogłem się skupić, a jedyne, co chciałem to ter Stegena w sobie. Na treningu otarłem się o jego krocze, przez co objął mnie w pasie i mocniej do siebie przycisnął. Mieliśmy rozgrzewkę i dosyć często się o niego przez to ocierałem. Czułem, jak mu stoi.
- Będziesz na mnie za to skakać - wyszeptał w moje ucho, a mnie przeszedł dreszcz. No i miał rację.. wieczorem przyszedł do mojego pokoju, rozebrał mnie i posadził mnie na swoim penisie. Zacząłem na nim skakać, sprawiając sobie cholerną przyjemność. Całował moje usta i zagłuszał tym samym moje jęki. Niby tego chciałem, ale czułem się z nim źle. Z tym, co robimy.. nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało, ale nie czułem tego, co z Gavim.. chciałem tylko seksu i to nie było okej. Choć może dalej jestem zakochany w tym małym chłopczyku? Nie to niemożliwe.. a może my nie jesteśmy dla siebie? Odwróciłem się do niego plecami i postanowiłem iść spać. Nie objął mnie ramieniem i czułem się z tym dobrze. Nie chciałem jego dotyku. Rano obudziłem się sam, a go już nie było. Słyszałem za to rozmowę przez telefon, a raczej jej początek.. ciekawe z kim rozmawiał..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro