46
Leżałam na brzuchu delikatnie przykryta kołdrą i starałam się unormować swój oddech. Mruknęłam z przyjemności, gdy Harry zaczął składać delikatne pocałunki na moich łopatkach.
- Naprawdę nie chcesz mieć dzieci? - usłyszałam, przez co przymknęłam oczy. Nie chciałam poruszać tego tematu. Na pewno nie teraz i nie w najbliższym czasie, lecz widocznie moja decyzja ciążyła na brunecie.
- Harry, wyobrażasz sobie nas jako rodziców? - westchnęłam, odwracając się do niego twarzą. - Właśnie przed chwilą udowodniliśmy sobie jak popieprzeni jesteśmy, a ty myślisz poważnie nad zakładaniem rodziny? To dziecko trzeba wychować, dbać o nie, poświęcać dużo czasu...
- Poradzimy sobie. - on kompletnie nie rozumiał. Przetarłam dłońmi buzię i nie odzywałam się przez pewien czas, aby znaleźć najlepszy sposób na przekazanie mu mojego jasnego stanowiska.
- Harry, po prostu nie i tyle. Ani ja, ani ty nie mamy bladego pojęcia o sprawach rodzinnych. Nie skrzywdzę jeszcze swojego dziecka tym, że się urodzi.
- Skrzywdzić? Indie...
- Podoba mi się tak jak jest. - podniosłam się trochę, aby nachylić się nad nim i pocałować jego klatkę piersiową. Potem przeniosłam usta na ramiona i szyję. - Możemy kochać się o każdej porze, wyjeżdżać, spędzać wieczory bez płaczu i przewijania. Po co nam to? - teraz to on wyglądał na zirytowanego i zmienił naszą pozycję tak, że to ja znajdowałam się na plecach.
- Kochanie, nie planuję z tobą dziecka, bo chcę nam dołożyć problemów. Nigdy nikogo nie kochałem i kiedy w końcu wpadłem tak, że nie jestem w stanie się z tego wydostać, to zamierzam z tobą stworzyć coś nowego i lepszego. Oczywiście, że nie mam pojęcia jak prawidłowo wychować malucha, ale to nie jest niewykonalne. Rozumiem, że masz blokadę, ale każdy się boi. To jest duża odpowiedzialność, aczkolwiek Indie, chcę mieć z tobą prawdziwy dom. Będę najlepszym ojcem...
- To nie chodzi o to, że ci nie ufam. To ja nie jestem gotowa. Jestem zbyt samolubna, nie mam instynktu, nie miałam żadnego wzorca, którym mogłabym się kierować... - powoli wpadłam w panikę, gdyż wiedziałam, że dla zielonookiego to było bardzo ważne i jego zaangażowanie było niesamowite, jednakże nie posiadałam w sobie ani cząstki tego samego.
- Hej, nie płacz. - nie zauważyłam nawet kiedy to się stało. Wytarłam policzki i pociągnęłam nosem, spoglądając mu w oczy. Miały w sobie taką piękną zieloną barwę i tańczące iskierki, które jeszcze bardziej mnie dobijały. - Nie będziemy już o tym rozmawiać. Tylko, tylko wiem, że zrobiłbym dla ciebie wszystko, a jedyne czego pragnę, to abyśmy mieli istotkę, która byłaby połączeniem nas obojga i żebyś oficjalnie była moją żoną. Tylko tego potrzebuję.
- Indie Styles? - zapytałam, unosząc brew do góry. Gdy te słowa opuściły moje wargi, to poczułam się lepiej. Poczułam dumę i jednocześnie nic wcześniej nie brzmiało tak dobrze.
- Mogłabyś powtórzyć?
- Indie Styles. - dostrzegłam przepiękny uśmiech, który później się schował za namiętnymi pocałunkami, którymi mnie obdarowywał. Złapał moją nogę w kolanie i uniósł ją, żeby miał idealny dostęp do mojego intymnego miejsca. Odchyliłam głowę, skupiając się na tym jak jego penis powoli wchodził w moje wnętrze. Nie przestawał nawet wtedy gdy w pokoju rozbrzmiał dzwonek jego telefonu. - Odbierz. - sapnęłam pomiędzy jękami. Wyciągnął swoje umięśnione ramię i po omacku znalazł urządzenie na szafce nocnej. Jego ruchy bioder spowolniały praktycznie do zera, aczkolwiek nie przerwał stosunku. Zahaczył swoimi wargami o moje zanim postanowił zaakceptować połączenie.
- Mój ojciec. - szepnął i dał na głośnomówiący, rzucając komórkę na poduszkę obok. Potem ponownie się nachylił i z pasją przygryzał moje obojczyki.
- Czy wam do reszty odbiło?! - wydawało się, że popadliśmy w kompletne szaleństwo, kochając się po serii wyzwisk i w atmosferze morderstw, możliwości aresztowania jednocześnie prowadząc konwersację z Frankiem, jednak nigdy nie deklarowaliśmy normalności.
Nasze usta co chwilę otwierały się tylko po to, żeby rozpocząć podniecającą grę języków. Nie zwracaliśmy uwagi na mężczyznę, który w tej chwili prawił nam morały. Jakby on sam je miał.
Powoli przyzwyczajałam się do faktu, że nie byłam ideałem i taką właśnie mnie Harry kochał. Pełną emocji, temperamentu, ale również wrażliwą i w pewnych momentach słabą. Nie byłam przykładnym człowiekiem, nie byłam lepsza niż Styles. Tak naprawdę byłam tak samo popieprzona jak on.
- Przestańcie natychmiast i skupcie się do cholery jasnej! Chcecie rozpieprzyć cały plan przez waszą potrzebę pieprzenia się?! - oderwaliśmy się od siebie niechętnie, choć z zadowoleniem.
- Skąd wiesz, gdzie jestem?
- Myślicie, że jestem głupi?! Czy chociaż raz możesz robić to o co cię proszę i nie psuć wszystkiego?! Hank was pilnuje, bo widocznie wasze hormony mają większą kontrolę. Musiał usunąć nagranie z kamery twojego apartamentowca i z budynku, w którym mieszka Indie. Robicie niepotrzebny burdel, a przypominam, że grozi wam więzienie.
- Przecież i tak dowiedzą się, że mamy romans...
- Harry, zacznij używać głowy, a nie penisa. Wrócisz rano do domu i od tej chwili nie spotykacie się ze sobą.
- Frank, myślę, że twój syn ma już więcej niż piętnaście lat i...
- Dorośnijcie, kurwa mać! Nie będę za wami sprzątał. Jak spierdolicie to pójdziecie na dno sami. - i rozłączył się, a my na siebie popatrzeliśmy w zupełnej ciszy. Zrozumiałam zdenerwowanie starszego ze Styles'ów i dzięki temu wróciłam na ziemię. W końcu nagrania z naszych schadzek mogły zostać wykorzystane przeciwko nam.
Po zakończonej rozmowie, brunet nie wziął sobie tych słów do serca. Kontynuował poprzednie czynności, muskając moją szyję oraz zagłębienie pomiędzy nią a ramieniem. Łagodnie go odsunęłam i spojrzałam mu w oczy.
- On ma rację. Zachowałeś się bardzo nieodpowiedzialnie. - uzmysłowiłam mu i popchnęłam go na materac tak, abym sama mogła się podnieść. - Harry... - bąknęłam rozdrażniona, lecz jednak wciąż wyczuwalna była nutka przyjemności, która spowodowana była buziakami na moich barkach. Ciężko było mu się oprzeć.
- Zachowałem się jak dzieciak. Przyznaję. - odpowiedział i zwrócił moją twarz w kierunku swojej. - Ale ten dzieciak nigdy nie był tak zakochany i nigdy się o nikogo tak nie martwił. Nie odbierałaś...
- Dzwoniłeś do mnie?
- Tak, chyba z dziesięć razy... - pociągnęłam za swoje włosy.
- Nie możesz tego robić. Co powiesz policji? - pokręciłam rozczarowana głową i ubrałam pierwszą lepszą koszulkę znalezioną w szafie.
- Prawdę, że wydzwaniałem do mojej kochanki. Przecież nie możemy udawać teraz, że nie mamy ze sobą nic wspólnego. Pomyśl logicznie. Nagle zaprzestajemy jakichkolwiek kontaktów? To nie jest wiarygodne. - pomału dopadała mnie migrena od tego wszystkiego. Nie chciałam się z nim spierać, dlatego zwyczajnie to zignorowałam.
- Muszę odpocząć. - pozostawiłam go w sypialni, żeby w samotności posiedzieć w wannie i odpocząć od natłoku wszystkich ostatnich wydarzeń.
Obawiałam się, że przez swoją miłość, zielonooki popełni jakiś błąd, a przecież mieliśmy plan, który nie był w stanie nas zawieść. Skoro Frank nie robił tego po raz pierwszy, to byłam zmuszona mu zaufać. Choć odrobinę. Jednakże Harry nie był taki jak ojciec, a na nieszczęście jego uczucia przyćmiewały zdrowy rozsądek.
Po około godzinie wyszłam z łazienki i ubrana jedynie w za dużą koszulkę ruszyłam do kuchni. Po drodze wycierałam ręcznikiem włosy, które przy okazji umyłam.
- Oj, kochanie... - ciężko było mi obserwować jego starania. Zwłaszcza, że sama nie wykazywałam się wyjątkowym romantyzmem. Stół, który znajdował się przy szybie jak i przy wejściu do pomieszczenia z lodówką, był ozdobiony świeczkami. Na nim stały również dwa kieliszki i butelka czerwonego wina. Przybliżyłam się do niego i opuściłam biały materiał na podłogę. Zarzuciłam mu ręce na kark, a on to wykorzystał i złapał mnie za pośladki, aby następnie podnieść oraz przenieść na blat. Rozszerzył moje nogi, pozwalając sobie podciągnąć bluzkę aż do piersi. Zostawiał mokre pocałunki na całym biuście i z każdym dotykiem zniżał się coraz bardziej, aż dotarł do najwrażliwszego miejsca. Klęczał przede mną z głową schowaną między moimi udami, powodując, że moja świadomość szalała.
- Skoro dostaliśmy zakaz spotykania się to postaram się, żebyś doszła tej nocy więcej razy niż kiedykolwiek w swoim życiu.
- Chcesz pobić swój własny rekord? - zapytałam, spoglądając na niego z góry.
- A to dopiero początek, pani Styles. - jedyne czego później doświadczałam to jego wilgotne wargi oraz język traktujące z dokładnością moją waginę. Nie sądziłam, że orgazm można było osiągnąć tak szybko.
♥
witam, kochani ♥
mam nadzieję, że ten oraz poprzednie rozdziały się podobały, bo teraz będzie mniej naszej kochanej parki.
piszcie co sądzicie, a może dodam kilka rozdziałów!
kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro