Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46

Leżałam na brzuchu delikatnie przykryta kołdrą i starałam się unormować swój oddech. Mruknęłam z przyjemności, gdy Harry zaczął składać delikatne pocałunki na moich łopatkach.

- Naprawdę nie chcesz mieć dzieci? - usłyszałam, przez co przymknęłam oczy. Nie chciałam poruszać tego tematu. Na pewno nie teraz i nie w najbliższym czasie, lecz widocznie moja decyzja ciążyła na brunecie. 

- Harry, wyobrażasz sobie nas jako rodziców? - westchnęłam, odwracając się do niego twarzą. - Właśnie przed chwilą udowodniliśmy sobie jak popieprzeni jesteśmy, a ty myślisz poważnie nad zakładaniem rodziny? To dziecko trzeba wychować, dbać o nie, poświęcać dużo czasu...

- Poradzimy sobie. - on kompletnie nie rozumiał. Przetarłam dłońmi buzię i nie odzywałam się przez pewien czas, aby znaleźć najlepszy sposób na przekazanie mu mojego jasnego stanowiska. 

- Harry, po prostu nie i tyle. Ani ja, ani ty nie mamy bladego pojęcia o sprawach rodzinnych. Nie skrzywdzę jeszcze swojego dziecka tym, że się urodzi.

- Skrzywdzić? Indie...

- Podoba mi się tak jak jest. - podniosłam się trochę, aby nachylić się nad nim i pocałować jego klatkę piersiową. Potem przeniosłam usta na ramiona i szyję. - Możemy kochać się o każdej porze, wyjeżdżać, spędzać wieczory bez płaczu i przewijania. Po co nam to? - teraz to on wyglądał na zirytowanego i zmienił naszą pozycję tak, że to ja znajdowałam się na plecach.

- Kochanie, nie planuję z tobą dziecka, bo chcę nam dołożyć problemów. Nigdy nikogo nie kochałem i kiedy w końcu wpadłem tak, że nie jestem w stanie się z tego wydostać, to zamierzam z tobą stworzyć coś nowego i lepszego. Oczywiście, że nie mam pojęcia jak prawidłowo wychować malucha, ale to nie jest niewykonalne. Rozumiem, że masz blokadę, ale każdy się boi. To jest duża odpowiedzialność, aczkolwiek Indie, chcę mieć z tobą prawdziwy dom. Będę najlepszym ojcem...

- To nie chodzi o to, że ci nie ufam. To ja nie jestem gotowa. Jestem zbyt samolubna, nie mam instynktu, nie miałam żadnego wzorca, którym mogłabym się kierować... - powoli wpadłam w panikę, gdyż wiedziałam, że dla zielonookiego to było bardzo ważne i jego zaangażowanie było niesamowite, jednakże nie posiadałam w sobie ani cząstki tego samego.

- Hej, nie płacz. - nie zauważyłam nawet kiedy to się stało. Wytarłam policzki i pociągnęłam nosem, spoglądając mu w oczy. Miały w sobie taką piękną zieloną barwę i tańczące iskierki, które jeszcze bardziej mnie dobijały. - Nie będziemy już o tym rozmawiać. Tylko, tylko wiem, że zrobiłbym dla ciebie wszystko, a jedyne czego pragnę, to abyśmy mieli istotkę, która byłaby połączeniem nas obojga i żebyś oficjalnie była moją żoną. Tylko tego potrzebuję. 

- Indie Styles? - zapytałam, unosząc brew do góry. Gdy te słowa opuściły moje wargi, to poczułam się lepiej. Poczułam dumę i jednocześnie nic wcześniej nie brzmiało tak dobrze.

- Mogłabyś powtórzyć?

- Indie Styles. - dostrzegłam przepiękny uśmiech, który później się schował za namiętnymi pocałunkami, którymi mnie obdarowywał. Złapał moją nogę w kolanie i uniósł ją, żeby miał idealny dostęp do mojego intymnego miejsca. Odchyliłam głowę, skupiając się na tym jak jego penis powoli wchodził w moje wnętrze. Nie przestawał nawet wtedy gdy w pokoju rozbrzmiał dzwonek jego telefonu. - Odbierz. - sapnęłam pomiędzy jękami. Wyciągnął swoje umięśnione ramię i po omacku znalazł urządzenie na szafce nocnej. Jego ruchy bioder spowolniały praktycznie do zera, aczkolwiek nie przerwał stosunku. Zahaczył swoimi wargami o moje zanim postanowił zaakceptować połączenie. 

- Mój ojciec. - szepnął i dał na głośnomówiący, rzucając komórkę na poduszkę obok. Potem ponownie się nachylił i z pasją przygryzał moje obojczyki.

- Czy wam do reszty odbiło?! - wydawało się, że popadliśmy w kompletne szaleństwo, kochając się po serii wyzwisk i w atmosferze morderstw, możliwości aresztowania jednocześnie prowadząc konwersację z Frankiem, jednak nigdy nie deklarowaliśmy normalności. 

Nasze usta co chwilę otwierały się tylko po to, żeby rozpocząć podniecającą grę języków. Nie zwracaliśmy uwagi na mężczyznę, który w tej chwili prawił nam morały. Jakby on sam je miał. 

Powoli przyzwyczajałam się do faktu, że nie byłam ideałem i taką właśnie mnie Harry kochał. Pełną emocji, temperamentu, ale również wrażliwą i w pewnych momentach słabą. Nie byłam przykładnym człowiekiem, nie byłam lepsza niż Styles. Tak naprawdę byłam tak samo popieprzona jak on. 

- Przestańcie natychmiast i skupcie się do cholery jasnej! Chcecie rozpieprzyć cały plan przez waszą potrzebę pieprzenia się?! - oderwaliśmy się od siebie niechętnie, choć z zadowoleniem.

- Skąd wiesz, gdzie jestem?

- Myślicie, że jestem głupi?! Czy chociaż raz możesz robić to o co cię proszę i nie psuć wszystkiego?! Hank was pilnuje, bo widocznie wasze hormony mają większą kontrolę. Musiał usunąć nagranie z kamery twojego apartamentowca i z budynku, w którym mieszka Indie. Robicie niepotrzebny burdel, a przypominam, że grozi wam więzienie. 

- Przecież i tak dowiedzą się, że mamy romans...

- Harry, zacznij używać głowy, a nie penisa. Wrócisz rano do domu i od tej chwili nie spotykacie się ze sobą. 

- Frank, myślę, że twój syn ma już więcej niż piętnaście lat i...

- Dorośnijcie, kurwa mać! Nie będę za wami sprzątał. Jak spierdolicie to pójdziecie na dno sami. - i rozłączył się, a my na siebie popatrzeliśmy w zupełnej ciszy. Zrozumiałam zdenerwowanie starszego ze Styles'ów i dzięki temu wróciłam na ziemię. W końcu nagrania z naszych schadzek mogły zostać wykorzystane przeciwko nam. 

Po zakończonej rozmowie, brunet nie wziął sobie tych słów do serca. Kontynuował poprzednie czynności, muskając moją szyję oraz zagłębienie pomiędzy nią a ramieniem. Łagodnie go odsunęłam i spojrzałam mu w oczy.

- On ma rację. Zachowałeś się bardzo nieodpowiedzialnie. - uzmysłowiłam mu i popchnęłam go na materac tak, abym sama mogła się podnieść. - Harry... - bąknęłam rozdrażniona, lecz jednak wciąż wyczuwalna była nutka przyjemności, która spowodowana była buziakami na moich barkach. Ciężko było mu się oprzeć. 

- Zachowałem się jak dzieciak. Przyznaję. - odpowiedział i zwrócił moją twarz w kierunku swojej. - Ale ten dzieciak nigdy nie był tak zakochany i nigdy się o nikogo tak nie martwił. Nie odbierałaś...

- Dzwoniłeś do mnie?

- Tak, chyba z dziesięć razy... - pociągnęłam za swoje włosy. 

- Nie możesz tego robić. Co powiesz policji? - pokręciłam rozczarowana głową i ubrałam pierwszą lepszą koszulkę znalezioną w szafie. 

- Prawdę, że wydzwaniałem do mojej kochanki. Przecież nie możemy udawać teraz, że nie mamy ze sobą nic wspólnego. Pomyśl logicznie. Nagle zaprzestajemy jakichkolwiek kontaktów? To nie jest wiarygodne. - pomału dopadała mnie migrena od tego wszystkiego. Nie chciałam się z nim spierać, dlatego zwyczajnie to zignorowałam. 

- Muszę odpocząć. - pozostawiłam go w sypialni, żeby w samotności posiedzieć w wannie i odpocząć od natłoku wszystkich ostatnich wydarzeń. 

Obawiałam się, że przez swoją miłość, zielonooki popełni jakiś błąd, a przecież mieliśmy plan, który nie był w stanie nas zawieść. Skoro Frank nie robił tego po raz pierwszy, to byłam zmuszona mu zaufać. Choć odrobinę. Jednakże Harry nie był taki jak ojciec, a na nieszczęście jego uczucia przyćmiewały zdrowy rozsądek. 

Po około godzinie wyszłam z łazienki i ubrana jedynie w za dużą koszulkę ruszyłam do kuchni. Po drodze wycierałam ręcznikiem włosy, które przy okazji umyłam.

- Oj, kochanie... - ciężko było mi obserwować jego starania. Zwłaszcza, że sama nie wykazywałam się wyjątkowym romantyzmem. Stół, który znajdował się przy szybie jak i przy wejściu do pomieszczenia z lodówką, był ozdobiony świeczkami. Na nim stały również dwa kieliszki i butelka czerwonego wina. Przybliżyłam się do niego i opuściłam biały materiał na podłogę. Zarzuciłam mu ręce na kark, a on to wykorzystał i złapał mnie za pośladki, aby następnie podnieść oraz przenieść na blat. Rozszerzył moje nogi, pozwalając sobie podciągnąć bluzkę aż do piersi. Zostawiał mokre pocałunki na całym biuście i z każdym dotykiem zniżał się coraz bardziej, aż dotarł do najwrażliwszego miejsca. Klęczał przede mną z głową schowaną między moimi udami, powodując, że moja świadomość szalała. 

- Skoro dostaliśmy zakaz spotykania się to postaram się, żebyś doszła tej nocy więcej razy niż kiedykolwiek w swoim życiu. 

- Chcesz pobić swój własny rekord? - zapytałam, spoglądając na niego z góry. 

- A to dopiero początek, pani Styles. - jedyne czego później doświadczałam to jego wilgotne wargi oraz język traktujące z dokładnością moją waginę. Nie sądziłam, że orgazm można było osiągnąć tak szybko. 

witam, kochani ♥

mam nadzieję, że ten oraz poprzednie rozdziały się podobały, bo teraz będzie mniej naszej kochanej parki.

piszcie co sądzicie, a może dodam kilka rozdziałów!

kocham xx


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro