Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39

- Harry...

- Przypomnę ci, że nie uprawialiśmy seksu z zabezpieczeniem! Kurwa mać! - wrzasnął i wyrzucił szufladę na podłogę. Byłam przerażona w jaki stan wpadł. Na jego twarzy widoczne było cierpienie, a za agresywnymi ruchami przemawiała złość. 

- Uspokój się... - starałam się do niego podejść, lecz natychmiastowo robił kroki w tył. Łzy w moich oczach były na granicy, żeby wypłynąć. 

- Uspokoić się?! Pieprzyłaś się...

- Cholera jasna! Zamknij się, zamknij się, zamknij się! - teraz to on był zaskoczony moim wybuchem. Złapałam się za włosy i z wściekłości zaczęłam płakać. - Daj mi coś powiedzieć, a nie robimy te same błędy! Zataczamy jakieś pierdolone kółko i zamiast porozmawiać to potrafisz tylko krzyczeć! Mam dosyć twoich wrzasków! Możesz być zły, ale zamknij się chociaż na chwilę!  - to była rozpacz z mojej strony. Wiedziałam, że źle zrobiłam i okropnie się z tym czułam, aczkolwiek nie umiałam znieść już ponownych rozstań i powrotów. Byłam zmęczona i sfrustrowana, a na dodatek moje poczucie winy zabijało mnie od środka. Ja także posiadałam swoje potknięcia. 

Milczał. Oddychał już normalnie, agresja minęła, jednakże zastąpiło ją zdziwienie oraz zmieszanie. Usiadł wycieńczony na materacu i spoglądał na mnie w oczekiwaniu. 

- Popełniłam błąd. Popełniłam ogromny błąd i nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję. Po tym, gdy stwierdziłeś, że nie możemy być razem, upiłam się. Mocno. - nie dałam rady spojrzeć mu w jego zielone oczy. - Jack był miły, aż za bardzo i nie pamiętam...

- Z Jackiem? - jego załamany głos obijał mi się o uszy, kując moje serce. Czułam się winna.- Jak mogłaś...

- Nawet nie jestem pewna czy faktycznie tak było! - to była prawda. Nie byłam w stanie z sama siebie powiedzieć, czy to wszystko się wydarzyło. Musiałam ufać szatynowi.

- Co?

- Urwał mi się film jak wróciliśmy do domu...

- Robiliście to tutaj. - dotarło to do niego i obrzydzony podniósł się z łóżka. - I to dzień po naszym teoretycznym rozstaniu. I co, Indie? Za każdym razem jak się upijesz, to będziesz wchodziła innym...

- Nie bądź niesprawiedliwy, Harry. Nie masz pojęcia jak się z tym czuję. Nie chciałam tego i to nie miało żadnego znaczenia. Poza tym, to nie była zdrada. Nie możesz zachowywać się jakbym dokonała jakiejś zbrodni. Jesteśmy dorośli i wiele razy ty byłeś w mojej sytuacji...

- Jesteś żałosna.

- Słucham?

- Jesteś żałosna, że bronisz się tym jaki kiedyś byłem, aby teraz wyjść na niewinną. Teraz jestem inny i nigdy bym tak nie postąpił. - otworzyłam buzię z rozczarowania, które we mnie uderzyło. Potrząsnęłam głową, by obudzić się z tej paranoi, której właśnie byłam świadkiem. 

- Wiesz co, Harry? - zaczęłam, uśmiechając się z pobłażaniem. - Znosiłam twoje pieprzenie Mii, znosiłam twoje traktowanie mnie jak zabawkę. Sam przyznałeś, że zatrudniłeś mnie tylko po to, by rozprawić się ze mną jak z każdą inną. Dałam radę po naszym nieudanym wyjeździe na Malediwach. Zostawiłeś mnie, bo nie mogłeś na mnie patrzeć, ponieważ ktoś prawie mnie zgwałcił. Broniłam cię przed twoim ojcem mimo, że twoje nastawienie do mnie było beznadziejne. - zaśmiałam się. - W porządku. To przeszłość. W takim razie wybaczyłam ci wzięcie ślubu z Charlotte, prawdopodobnie ją pieprzyłeś w łóżku, którym robiliśmy to niedawno,  odbierałam wszystkie niepotrzebne kłótnie, a ty w tej chwili prezentujesz sobą to? - parsknęłam kpiąco i miałam nadzieję, że zrozumiał jak bardzo mnie zwiódł. - Tyle razy wracałam, aby otrzymać coś takiego. - pociągnęłam nosem. Emocje opadły, a po nich została pustka. Krople na moich policzkach leciały same z siebie. Nie kontrolowałam ich. Było mi już zwyczajnie obojętnie. 

Ponownie zasiadł na łóżku i oparł swoje łokcie na udach, a twarz schował w dłoniach. Usłyszałam głośne westchnięcie.

- Dasz mi chwilę? - niemo się zgodziłam, chociaż nie mógł tego zauważyć. W ciszy wyszłam z pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi. Moje plecy dotknęły twardej powierzchni i musiałam wziąć kilka porządnych wdechów. Później skierowałam się do kuchni.

Dokończyłam danie, które gotowałam wcześniej, ponieważ przez te nerwy zrobiłam się jeszcze bardziej głodna. Zostawiłam też porcję dla Styles'a, choć wątpiłam, aby się pojawił. 

Wyłączyłam telewizor, bo ochota na serial kompletnie mi przeszła. Siedziałam w przygnębieniu, zajadając się makaronem. 

Wzdrygnęłam się, kiedy doszło do mnie otwieranie drzwi. Odłożyłam talerz na stolik, czekając aż usiądzie obok mnie. Gdy zajął miejsce, bez słowa przyciągnął mnie do swojego boku i mocno oplótł mnie ramionami. Pocałował mnie w czubek głowy i delikatnie muskał moje ramię swoimi palcami. 

- Skarbie, to nie jest łatwe. Jak sama robisz głupie rzeczy, to nie zdajesz sobie z nich sprawy i liczysz, że ta druga osoba będzie idealna, bo ty nie jesteś. Później otrzymujesz to samo i dostrzegasz jakim człowiekiem byłaś. Przepraszam, Indie. Przynajmniej teraz wiem jak ciężko ci było. - uniosłam wzrok, by spotkać jego smutny, lecz łagodny. Posłał mi uśmiech i złożył na moich ustach mały pocałunek. - Zostało coś dla mnie? - oblizał się, sugestywnie kierując tęczówki na mój posiłek. 

- Masz w garnku. - poinformowałam, więc od razu ruszył w tamtą stronę. 

Ulga. 

To było to co teraz miałam w sobie. 

Nareszcie spostrzegłam, że Harry zaczął dojrzale podchodzić do sytuacji. Byłam z tego faktu bardzo szczęśliwa. 

- O.J. Simpson? - z radością sięgnęłam po pilota i ponownie odpaliłam Netflixa. 


Około pierwszej nocy skończyliśmy trzeci odcinek i postanowiliśmy posprzątać brudne naczynia. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo męczący i przeplatany na zmianę pozytywnymi oraz negatywnymi zdarzeniami. 

- A może by tak... - mruknęłam z zadowoleniem, skupiając się na jego wilgotnych ustach dotykających mojej skóry na odsłoniętym ramieniu.

- Spać? - przewrócił oczami i odsunął się. Cmoknęłam w powietrzu i wyminęłam go, aby położyć się w końcu do łóżka. Przypomniała mi się nieszczęsna prezerwatywa, dlatego przed pójściem odpocząć, wywaliłam ją do śmietnika. - Umyję ręce i przyjdę. - każde z nas poszło do innego pokoju, aby potem leżeć w swoich objęciach.

- Śpisz?

- Staram się.

- A co jeśli będziesz w ciąży?

- To będziesz tatą.

- Będę tatą. - powtórzył i nawet ja wysiliłam się na mały uśmiech. - Ale to będziemy musieli się przeprowadzić.

- Hm?

- Zanim wybudujemy dom, to trochę minie. 

- Harry, jest pierwsza. Ja rozmyślam nad tym, co zjem na śniadanie i czy w ogóle wstanę do pracy.

-Wolałabyś chłopca czy dziewczynkę?

- O mój Boże. Jesteś niemożliwy.

- Przepraszam, ale mam trzydzieści lat i...

- Dobranoc, Styles! - w tym samym momencie doszedł do nas charakterystyczny dźwięk telefonu. Rozdrażniona podniosłam się i chwyciłam swoje urządzenie. - Czy każdy Styles jest tak irytującą istotą?! - wyprowadzona z równowagi przywitałam Franka w swoim stylu, co zdekoncentrowało bruneta obok mnie.

- Witaj, Indie.

- Witaj?! Jest zapyziała pierwsza w nocy! Myślisz, że nie mam co robić, Frank? - na imię swojego ojca, zielonooki wyprostował się. 

- Widzę was rano w moim biurze. - i rozłączył się. 

- Mój ojciec?

- Mamy do niego pojechać. - bąknęłam mało przekonana do tego pomysłu i zdezorientowana jego tonem głosu. Mój były pracodawca nie brzmiał najprzyjaźniej, choć on nigdy nie wydawał się przyjazny.

witam ♥

może to maraton nie jest ale dodam wszystkie rozdziały, które mam napisane czyli no z 3!

komentujcie kochane a dodam jak najszybciej kolejny!

jestem ciekawa czy jesteście dumne z harry'ego, że nie zrobił jazdy i nie uciekł do domu!

Kocham xx




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro