38
- Wyglądasz pięknie. - przyglądał się każdemu elementowi mojej twarzy, jednocześnie muskając swoim palcem moje nagie ramię.
Uśmiechnęłam się do niego i zbliżyłam swoje usta do jego, aby złożyć na nich delikatny, czuły pocałunek. Odwzajemnił go i pogłębił, dodatkowo otulając mnie swoim ramieniem. Zahaczył swoim nosem mój i potraktował go krótkim całusem.
- Co planujesz teraz? - zapytałam, skupiając się na jego mimice. Widziałam jego zdezorientowanie, dlatego postanowiłam sprostować swoją wypowiedź. - Odszedłeś z firmy.
- Założę własną. Mam już zarys, odpowiednich ludzi i siedzibę. Popracuję nad tym kilka miesięcy i będzie gotowe. - pokiwałam głową, rozumiejąc. Miał tak łatwo. Jeśli chciał, wycofywał się z biznesu. Gdy chciał to wracał, a jak nie to nie potrzebował lat, żeby swoje plany wcielić w życie. - Zajmowałem się branżą samochodową, ale zawsze marzyłem, aby iść trochę dalej. - zmarszczyłam czoło. - Lotnictwo. Sieć linii lotniczych oraz lotniska. - zaimponował mi i zauważył w moim oku błysk. Byłam zaciekawiona, ponieważ prawdopodobnie nigdy nie będzie mi dane snuć takich rozmyśleń.
- I jak będą się nazywać?
- Styles Line. Zrobię je międzynarodowe i zamierzam nawiązać współpracę z biurami podróży, a lotniska będą prywatne, to raczej projekt poboczny.
- Jestem pod wrażeniem. - nie kłamałam. Byłam pozytywnie zaskoczona, ponieważ na początku myślałam, że brunet postąpił pochopnie, ale to był chyba kolejny dowód, że to był czas, by mu zaufać. - Jestem z ciebie dumna. - te słowa posiadały ogromną wartość dla każdego z nas i zdawałam sobie sprawę z tego, że on potrzebował to usłyszeć. Dobrze zauważyłam, gdyż dostrzegłam jego zachwycenie. Nie pokazał mi takiego uśmiechu i szczęścia od dawna.
Złapał mnie za biodra i ucałował moje wargi tak namiętnie jakby miał to być ostatni raz. Nasze języki prowadziły swobodny, delikatny taniec, a nasze muśnięcia nie zmierzały ku końcowi. Przekręcił nas tak, że teraz wisiał nade mną i jeszcze bardziej zaangażował się w pocałunki. Ja natomiast wplotłam palce w jego włosy.
- Chciałbym, abyś była częścią tego.
- Hm?
- Zostań moją wspólniczką. - szukałam iskierki rozbawienia w jego oczach, lecz nic takiego nie dostrzegłam. Był radosny, aczkolwiek stuprocentowo poważny. Spoglądał na mnie swoimi pięknymi, czystymi, zielonymi tęczówkami, które wyczekiwały odpowiedzi.
- Ja... - nie wiedziałam, co powinnam mu powiedzieć. Byłam zakłopotana.
- Nie każ mi cię przekonywać. Po prostu się zgódź. - a co z Charlotte?
Indie, naprawdę zastanawiasz się nad tą kobietą zamiast zrozumieć, że ten człowiek, który leżał na tobie i wręcz niemo błagał o zgodę, pragnął się z tobą związać?
Byłam nienormalna.
- Nie spodziewałam się. - nie potrafiłam wykrztusić z siebie nic więcej. Zachichotał jak mały chłopiec i rozpoczął serię buziaków. Jego ręka podniosła moją nogę i zaczął ją kierować w górę aż do uda. Z ust przeniósł się na okolice obojczyków, a jego zęby męczyły moją delikatną skórę, przez co dołączył kolejne malinki do swojej kolekcji. Jęknęłam, kiedy przejechał językiem po całej długości mojej szyi. - Okej, zróbmy to. - sapnęłam, zaplątując jego loki na moich palcach.
- Masz na myśli seks czy firmę? - zapytał z zawadiackim uśmiechem, zahaczając swoimi wargami o moje.
- Oba. - parsknął usatysfakcjonowany i chwilę później jego głowa zniknęła mi z pola widzenia.
Po zakończonym stosunku, zaproponowałam mu kolację i wspólne oglądanie Netflixa. Ubrałam się w za dużą koszulkę z motywem Pink Floyd, a on postanowił zostać jedynie w bieliźnie.
W garnku gotowałam makaron z brokułami, a na patelni szykowałam biały sos z cebulką. Stałam przy kuchence, mieszając składniki. Równocześnie drążyłam w umyśle temat jego żony. Wszystko wydawało się jak cudowna bańka mydlana, którą ona skutecznie psuła. Kochałam go, jednakże komplikacje były ogromne. Zgodziłam się na współpracę z zielonookim, ale nie mogliśmy nic zrobić bez rozwodu.
- Pięknie pachnie. - poczułam, że odsuwał bawełniany materiał i zostawiał mokre ślady na moim lewym ramieniu. Jego wytatuowane kończyny oplotły mnie i zatrzymały się na brzuchu. -Tęskniłem za tobą. Za twoim wrzeszczeniem na mnie za chrapanie. Twoje pretensje w sklepie, bo nie kupowałem tego co zapisywałaś. - słyszałam jak głos mu się łamał. Nigdy nie zwracałam uwagi na to jak jemu ciężko było w tej sytuacji.
- Hej, teraz jest jak wcześniej. - odwróciłam się do niego i starałam się kciukami unieść jego kąciki ust, żeby zmienić jego minę.
- Wiem, tylko później ona wróci i...
- Później. Teraz jesteś ze mną i spędziliśmy ten czas lepiej niż kiedykolwiek. Też byłabym w siódmym niebie gdyby jej nie było, ale musimy się z tym zmierzyć i wierzę, że damy sobie radę. - za pierwszym razem to ja byłam ta bardziej negatywnie nastawiona, jednakże w tej chwili dopadł mnie przypływ pozytywnego patrzenia w przyszłość.
- Mówiłem ci, że cię kocham?
- Zdarzyło ci się. - mruknęłam z uśmiechem zanim złożył kolejny pocałunek. Całował powoli i niedokładnie przez duży wyszczerz na jego buzi. Jego dłonie skradały się pod moją koszulkę i wędrowały w okolicy pupy oraz ud.
- Nie masz majtek. - zauważył z chytrym uśmieszkiem.
- Przestań, ile można myśleć o seksie?! - wrzasnęłam ze śmiechem. - Opanuj się, bo szybko się znudzisz.
- Nie ma mowy, skarbie. Cztery lata. Cztery pieprzone lata czekania! - odkrzyknął z tą samą energią i wyłączył jednym ruchem ogień na palniku. Podniósł mnie i prędko przeniósł na sofę. - Jak mógłbym się tobą znudzić? To raczej ja powinienem się martwić czy mnie nie wymienisz na młodszego. - posłałam mu kpiące spojrzenie i przyciągnęłam go do siebie, abyśmy znaleźli się w pozycji przytulonej.
- Jesteś taki głupi. Wiesz ile było okazji, żebym zaczęła od nowa? Bez ciebie. Sytuacja jest jednak taka, że nie chcę i nie zamierzam. - pokazałam mu, aby podał mi pilota do telewizora, który leżał na stoliku i za jego pomocą odpaliłam aplikację do oglądania seriali.
- Tylko nie "Przyjaciół". - znał mnie na wylot. Przewróciłam oczami i wybrałam "American Crime Story", który planowałam zacząć po obejrzeniu Mindhuntera.
- O.J. Simpson?
- Jedyny w swoim rodzaju.
- Mój ojciec przyjaźnił się z jednym z jego adwokatów. - wybełkotał do mojej klatki piersiowej, oglądając razem ze mną pierwsze sceny.
- Serio? Z którym?
- Robert Shapiro. Moja mama go nie cierpiała. Był bardzo irytujący, ale ojciec lubił obracać się wokół znanych ludzi, a sprawa Simpsona była najpopularniejszym tematem.
- I co? Myślisz, że O.J. to zrobił? - odczułam wibracje spowodowane jego dźwięcznym śmiechem. To pytanie było chyba najsławniejszym pytaniem w naszym kraju. Wśród prawników to był idealny powód do dyskusji. Wiele razy poruszaliśmy go na studiach.
- Może nie samodzielnie, ale tak.
- Ciekawa teoria. A Frank? - nigdy nie przypuszczałam, że będę miała kontakt z osobą, która posiadała znajomości z obroną Simpsona.
- Nigdy zbytnio o tym nie rozmawialiśmy. Nie interesowałem się.
- Twój ojciec przyjaźnił się z członkiem zespołu, który wybronił jedną z największych gwiazd Stanów Zjednoczonych, a ty nie wypytywałeś go o szczegóły? - zagadki kryminalne oraz tematy około tego zawsze mnie intrygowały. Może dlatego właśnie uwielbiałam seriale typu Mindhunter.
- Indie, rzadko z nim o czymkolwiek rozmawiałem. - słuszne spostrzeżenie. - Idę po koc, bo mi zimno. - zastopowałam produkcję i w spokoju czekałam na jego powrót. - Dzwoni twój telefon! - otworzyłam szerzej oczy i zaczęłam pośpiesznie wstawać z sofy. Komórka znajdowała się w tej samej szafce nocnej, co nieszczęsna prezerwatywa po Jacku. - Wytłumaczysz mi to?!
♥
dzień dobry ♥
postanowiłam, że maraton przełożę o kilka dni i zrobię go w środę bądź w piątek
nie umiem się po prostu skupić na pisaniu rozdziałów z dwóch przyczyn i to mnie wnerwia, ale liczę, że się ogarnę do jutra i usiądę nad rozdziałami
ale mam nadzieję, że rozdział się podoba i macie jakieś przemyślenia
obiecuję, następny będzie początkiem maratonu
a i przesyłam wam moją miłość i życzę zdrówka dla każdego z was oraz waszym rozdzinom!
jeżeli się nudzicie i chcecie abym wam powysyłała snapy to możecie mnie dodać i napisać żebym wiedziała komu wysyłać -> martixx5
przysięgam, że jestem zabawna choć finelineswiftt pewnie zaprzeczy, ale jestem w cholerę zabawna
kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro