37
- Zaginięcie? Nie przesadzasz? - spojrzał na mnie z ukosa, pomagając mi wejść do dużej wanny.
W powietrzu unosił się zapach płynu do kąpieli, który był świeży, mocny, lecz przyjemny dla nosa. Ciepła woda otulała nasze ciała, a wielka, puszysta piana łaskotała po brzuchu. Siedziałam pomiędzy jego nogami, pozwalając mu polewać moje kolana gorącą cieczą.
- Indie, przestań nad tym rozmyślać. - widział mój skupiony wyraz twarzy, przez co nie byłam w stanie oddać się jego delikatnym dłoniom, które muskały moje łydki oraz uda. - Słuchaj, pewnie telefon jej padł i myślała, że zapłaciłem za jej pobyt. - wywrócił oczami. - Jeszcze wróci i będziesz tego żałowała, więc wykorzystajmy tę chwilę dla siebie, okej?
- W porządku. - westchnęłam, odpychając od siebie myśli związane z Charlotte. Nawet nie powinnam się nią przejmować. Była mi kompletnie obca, a na dodatek był ostatnią osobą, o którą musiałam się martwić.
-Kochanie?
- Hm?
- Jesteś całkowicie rozkojarzona. - zaśmiał się, przyciągając mnie bliżej siebie. Ciężko było mi zaprzeczyć. Miałam jeszcze na głowie inny problem.
Jack. Jack był moim cholernym problemem, którego teraz trudno byłoby się pozbyć. Gdy ponownie zaczęłam rozmyślać nad tym, że było prawdopodobieństwo, iż zaszłam z nim w ciążę, wpadłam w panikę. Byłam za młoda na dziecko. Nawet jeśli, to nie miałam zamiaru posiadać potomka z Kerry'm. Nie było między nami żadnej poważnej relacji, żadnych wspólnych planów, albo jakichkolwiek powiązań.
- Możesz mi wszystko powiedzieć. - w tym rzecz, że to złamałoby mu serce, a na dodatek przekreśliłoby całą historię związaną z nami.
Przymknęłam oczy, kiedy jego miękkie wargi dotykały moje zagłębienie między szyją a ramieniem. Przekręciłam buzię w bok, zaciskając powieki mocniej. Musiałam coś wymyślić, lecz jego ręka, masująca moje udo, nie pomagała mi.
Było jedno wyjście, które mogłoby załagodzić całą sytuację, bądź zupełnie zniszczyć. Postanowiłam zaryzykować, ponieważ robiłam to dosłownie odkąd tylko go poznałam. Moje życie chyba nigdy już nie wróci do normy. Cały ten cyrk to była jedna ogromna paranoja i nieporozumienie.
- Nie zabezpieczaliśmy się... - zaczęłam i przynajmniej byłam pewna, że tak było. -... to nie jest dobry czas na posiadanie dziecka.
- Wiem. - jego głos był spokojny, pełen harmonii i równowagi. Podziwiałam go. Złożył malutki pocałunek na moim ramieniu i przyłożył do niego swój policzek, przez co jego włosy zabawnie drażniły moją skórę. - I wiem, że jeśli zajdziesz w ciążę, to będziesz się bała mi powiedzieć, ale jesteśmy w tym razem, tak? To nasz wspólny dzidziuś. - zagryzłam dolną wargę i mruknęłam coś na potwierdzenie, gdyż byłam zbyt bliska płaczu.
- Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek będzie dobry moment. - bąknęłam zgodnie z prawdą.
- Co masz na myśli?
- Nigdy tego nie planowałam i szczerze, nie widzę siebie w roli rodzica. - byłam przekonana co do swoich słów, gdyż ledwo przychodziła mi informacja, że ktoś mnie kochał, a co dopiero, że będę zakładać rodzinę. Nie byłam nauczona jak prowadzić dom, jak wychowywać i opiekować się młodszymi. To nie było dla mnie. Nie umiałam taka być. Nie wyobrażałam sobie, że ktoś będzie mnie nazywał mamą. Nie było przy mnie nikogo, kto pokazałby mi zwyczajne funkcjonowanie w rodzinie.
Milczał. Przez dłuższy czas żadne z nas się nie odzywało, a ja czułam jak robiło mi się słabo od tego natłoku wydarzeń.
- Rozumiem, że możesz być tym przerażona. To co spotkało twoich bliskich jest dla ciebie wielką tragedią i uwierz, że zrobiłbym wszystko, aby temu zapobiec. Niestety nie jest to wykonalne, ale mogę cię zapewnić, że jest jeszcze szansa, żebyś miała własną rodzinę. Zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko jest przeciwko nam, lecz z pełną odpowiedzialnością mówię ci, że uda nam się to poukładać i stworzę ci kochający dom, którego potrzebujesz. I jeśli jest w tobie malutka istota... - dotknął swoimi palcami mój brzuch. -... to obiecuję ci, że lepszej mamy nie mógł sobie wymarzyć. Jesteś cholernie inteligentna, uparta, rozsądna i silna, a jednocześnie wrażliwa, troskliwa i cierpliwa, bo nikt nie okazał mi tyle miłości pomimo moich potyczek. Wychowałabyś tego malucha na wspaniałą osobę i musisz w to po prostu uwierzyć. - oparłam się o jego klatkę piersiową i wsłuchiwałam się w zrównoważone bicie jego serca. Rzadko można było doznać tak czułą stronę Harry'ego. To co powiedział znaczyło dla mnie o wiele więcej niż moje przypuszczenia na temat macierzyństwa. Niemniej jednak nadal żyłam swoimi obawami. Tylko w mniejszym stopniu. - Tak jak ja uwierzyłem w ciebie.
Po wspólnej kąpieli ruszyliśmy do mojej sypialni, w której był wyjątkowy porządek. Pamiętałam, że jeszcze pozostało mi sprawdzenie miejsca pod łóżkiem, by znaleźć cokolwiek, co świadczyłoby o kontroli podczas stosunku z Jackiem.
W międzyczasie gdy Styles wyszedł do łazienki, ponieważ chciał zmienić ręcznik na bokserki, ja rzuciłam się w okolice materacu. Podniosłam narzutę, która pełniła funkcję dekoracyjną i zaczęłam się modlić o cud.
- O mój, kochany, święty Boże niepojęty! - prawie wrzasnęłam, gdy znalazłam jedną prezerwatywę, która ewidentnie była zużyta. Nie obchodziło mnie to czy było to obrzydliwe czy nie. Zwyczajnie cieszyłam się, że jednak szanse na to, że Kerry mógłby być ojcem, prawie spadły do zera. Prędko schowałam to ohydztwo do szafki nocnej i praktycznie wskoczyłam na zielonookiego, który wszedł do pomieszczenia.
- Skąd nagle taka euforia? - nie odpowiedziałam, a rozpoczęłam serię namiętnych pocałunków. Próbował nade mną nadążyć i w końcu sam zapanował nad sytuacją. Agresywnie położył mnie na poduszkach i natychmiast pozbył się mojego bawełnianego okrycia. Następnie znów się przybliżył i ucałował moje usta. Łączył je i rozłączał jakby to była gra. Poświęcałam na to tyle uwagi, że nie zorientowałam się kiedy jego ręka zaczęła muskać moją łechtaczkę.
Straciłam na chwilę oddech, gdy prostym, szybkim, lecz dokładnym ruchem wbił we mnie dwa palce. Zaśmiał mi się w buzię i z każdym kolejnym posunięciem robił to z większą prędkością, doprowadzając mnie do szaleństwa.
- Od tego się zaczęło, kochanie.
- Hm? - nie wiedziałam nawet co on do mnie mówił. Mój rozum wyparował, a zastąpiła go zwyczajna rozkosz i pragnienie więcej.
- Od palcówki. Pamiętasz jak bardzo jej chciałaś? - jedyne co słyszałam, to jego chrypka, która dzwoniła mi w uszach. - Byłaś tak cholernie mokra. - głos, którym do mnie przemawiał, stawał się coraz bardziej podniecony. Sam siebie nakręcał. - Dojdziesz dla mnie dzisiaj kilka razy. Będziesz krzyczała moje imię, prosiła o więcej, a ja będę cię tak mocno pieprzył, że stracisz świadomość. - jakbym już teraz tego nie zrobiła.
Przerwał swoją czynność i zniknął mi z pola widzenia, lecz jego język dał o sobie znak. Penetrował mnie wszędzie, lecz szczególną uwagę poświęcił najwrażliwszym miejscom, którym wyraziłam głośną aprobatę. Czułam jak go to cieszyło. W jednej sekundzie dołożył z powrotem swój środkowy i wskazujący palec, co spotęgowało moje odczucie przyjemności.
- Przyśpiesz. - ledwo wysapałam, zaciskając swoje dłonie ma delikatnym prześcieradle, które z nadmiaru adrenaliny mogłam rozerwać. Wykonał moje polecenie przez co kilka minut później moje plecy wygięły się w łuk, a ciepło z mojego ciała rozlało się po pościeli.
Zadowolony zmienił naszą pozycję, że tym razem to ja siedziałam na nim. Wciąż buzowały we mnie emocje i ciężko było mi się otrząsnąć. Oddychałam ciężko i nadal dostrzegałam w sobie potrzebę większego doznania.
- Zdejmij je, Indie. - chodziło mu o jedyne ubranie, które oddzielało nas od całkowitego zbliżenia. Zrobiłam to czego zażądał, a później nasze spojrzenia się spotkały po raz pierwszy od dłuższego czasu. Był zapatrzony we mnie, a ja w niego. - Ocieraj się o niego, błagam. - jego prośba została spełniona, a moje wilgotna intymność działała na niego bardziej niż cokolwiek. Mimo to, zatrzymałam się i przybliżyłam do jego twarzy, aby namiętnie ucałować jego malinowe usta. Odsunęłam się na kilka milimetrów tak, abym mogła patrzeć mu w jego ciemne tęczówki i z impetem poruszyłam swoimi biodrami, aby moja wagina stykała się z jego prąciem, aczkolwiek nie zrobiłam tego do końca. To wystarczyło, aby jęknął. Jęknął, spoglądając mi prosto w oczy, gdyż nie spodziewał się takiej czynności z mojej strony. Skomentowałam to dumnym uśmiechem i poczuciem panowania nad nim. Obserwując jego mimikę, zataczałam kółka wokół jego penisa. Nie odrywaliśmy od siebie wzroku, co sprawiało niesamowitą atmosferę oraz więź między nami. Byliśmy całkowicie sami, poświęcając się dla siebie nawzajem. Skupialiśmy się na naszych uczuciach i to było najważniejsze. Napięcie rosło z każdym dotykiem i wraz z nim nasza potrzeba bliskości. Wytatuowane ręce błądziły wpierw po moich kościach biodrowych, ale potem przeniosły się na pupę. Jednoznacznie przejął kontrolę. Ścisnął moje pośladki i gwałtownym ruchem skierował na swoje przyrodzenie. Sterował moimi biodrami tak, żeby zwiększyć intensywność naszej harmonicznej pracy. Chciał osiągnąć coś więcej niż zwykły orgazm i był tego blisko. - Jesteś tak kurewsko ciasna, Indie. - nie panowaliśmy nad sobą. To było ostre, chaotyczne, aczkolwiek nigdy nie było w tym więcej pasji niż teraz.
Miał rację.
Krzyczałam jego imię. Pomimo, że przychodziło mi to z trudem. Nie doświadczyłam czegoś takiego ani razu. Harry był jedynym, który potrafił mnie doprowadzić do takiego stanu.
- Powiedz, że mnie kochasz. - nie umiałam wykrztusić z siebie ani jednego słowa, ponieważ już szczytowałam, a jemu widocznie brakowało jeszcze tylko chwili. - Powiedz, Indie.
- Kocham cię.
♥
witam, witam ♥
mam nadzieję, że rozdział się podobał, bo powiem wam, że mi mega. Starałam się nad nim i chciałam, aby w nim było najwięcej uroczych i seksualnych momentów. Mam nadzieję, że mi wyszło.
dajcie mu trochę miłości bo od następnych będzie się dużo działo powiem wam :o
sama zaczęłam czytać to ff XDD
i uwaga ogłaszam maraton z 7(!) rozdziałami, ale tylko wtedy gdy zajrzycie na dandelion, i fell twice oraz love me please bo te ffs też potrzebują miłości!
komentujcie oczywiście ten rozdział mocniutko
zaglądajcie też na instagrama: harryfucksus bo tam możecie pytać Indie o wszystko ( nawet następne rozdziały )
tam dodaję różne przebłyski mojej pracy na wattpadzie x
Kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro