36
Obsesyjnie zaczęłam szukać jakiegokolwiek śladu, który wskazywałby na to, że użyliśmy zabezpieczenia. Nie mogłam pozwolić sobie na ciążę w tym momencie, a na pewno nie z Jackiem. Gdy miałam zajrzeć pod łóżko, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Westchnęłam zirytowana nieproszonym gościem i popędziłam w stronę wejścia. Wytarłam wszystkie łzy i dumna pociągnęłam za klamkę.
- Wiem, że nie ma żadnych podstaw, abyś wzięła mnie na poważnie i zdaję sobie sprawę, że jestem nierozważny. Nie potrafię wytrzymać pierdolonego dnia bez ciebie, Indie. - nie dane było mi nawet mrugnąć, ponieważ zielonooki natychmiast złączył nasze usta i zatrzasnął za sobą drewnianą powierzchnię. Całował mnie o wiele lepiej niż Jack. To były jedyne usta, które powinny mnie dotykać.
Czułam cholerne wyrzuty sumienia, chociaż nie byłam ze Styles'em. Serce wiedziało jednak swoje.
- Przepraszam cię, Harry, ale... - nie umiałam patrzeć mu w oczy. Nie zdradziłam go, lecz moja podświadomość wmawiała sobie, że tak właśnie się stało. Indie, będziesz za to smażyła się w piekle.
Nie dokończyłam swojego zdania, gdyż jego język penetrował każdy element mojej jamy ustnej. Ręce zmierzały ku rąbkom koszulki, której w jednej sekundzie się pozbył. Potem przeniosły się na moje piersi ściśnięte w czarnym staniku. Uniósł głowę, aby jego wargi odpowiednio potraktowały moje. Jęknęłam przez ból spowodowany jego zębami wbijającymi się w delikatną skórę. Odruchowo sięgnęłam po guziki od jego koszuli. Wyraziłam aprobatę na sposób w jaki zaznaczał moją szyję, a następnie ramiona i piersi. Zostawiał ślady gryzienia na wszystkich miejscach, na które natrafił. Dłoń, która drażniła się z moim biustem, przeniosła się na okolice pod brodą, co zmusiło mnie do spojrzenia do góry. Nie przemawiała przez nas wrażliwość. Nie było na nią czasu. Rzuciliśmy się w walkę o dominację podczas pocałunków tak niedbałych, lecz namiętnych jakie tylko można było uzyskać. Jego palec wskazujący zahaczył o ramiączko górnej części bielizny. To samo zrobił z drugim, po czym swobodnie mnie odwrócił tak, abym stała do niego plecami. Szybkim ruchem pozbył się biustonosza, a później przyciągnął mnie do siebie tak blisko, że czułam jego przyrodzenie, którym powoli się ocierał o moją pupę. Przechyliła głowę w bok, by ułatwić mu dostęp do pozostawiania mokrych ścieżek całusami. W międzyczasie dorwał się do rozporka moich spodni. Słyszałam jego nierówny, przyśpieszony oddech, który podniecał mnie jeszcze bardziej. Wstrzymałam powietrze, kiedy jego smukłe palce przedostały się przez zamek i dotarły do mojego najintymniejszego miejsca. Dotykał go z wyczuciem, przez materiał cienkich majtek. Robił to powoli, abym czuła większe pragnienie. Nieoczekiwanie skończył i pociągnął mnie twarzą do siebie. Złączył nasze usta na krótko, a następnie podniósł i przeniósł na biurko. Stał przede mną nagi od pasa w górę, z dumą wypisaną na buzi oraz czystym pożądaniem, któremu nie dawałam rady się oprzeć. Obserwowałam bez cierpliwości jak ściągał pasek, co okazało się niesamowicie seksowną czynnością. Z zadowolonym uśmiechem patrzył jak cierpiałam, gdy jego duże dłonie błądziły po jego penisie wciąż ukrytym za ciasnym, czarnym jeansem. Zdejmował dół w tempie zabójczym. Nagle przestał i wrócił do mnie. Nie patyczkował się z moimi ubraniami. Odrzucił je od razu i leżałam przed nim całkowicie naga. W jego tęczówkach pojawił się błysk, który świadczył o jego zachwycie. Odchyliłam głowę, kiedy zawisł nade mną, rozsuwając moje nogi. Swoje wargi przenosił od moich obojczyków, aż do łechtaczki, której oddał większą uwagę. Drażnił ją swoim językiem i byłam w stanie odczuć jego szczęście, gdy wydawałam z siebie dźwięki podziwu. Do tego dołączył swój środkowy palec, który już nie był tak delikatny. Poruszał nim szybko i pewnie. Był za idealny. Musiałam się czegoś trzymać, gdyż przyjemność wyprowadzała mnie z równowagi, dlatego zatopiłam się w jego włosach. Niestety ta faza nie była zbyt długa. Ponownie się wyprostował i bawił sam ze sobą. W końcu pozbył się ostatnich dzielących nas materiałów. Pozwalał mi wędrować brązowymi oczami za jego dokonaniami wobec swojego prącia. Nie tracił kontaktu z moim ciałem. Pochłaniał je swoimi czarnymi ślepiami w taki sposób, że byłam gotowa dojść dla tego. Doświadczyłam dreszczy, ponieważ ledwo wyczuwalnie przybliżył się do mojej waginy. Dręczył mnie muskając nim okolice wejścia. Bez żadnej zapowiedzi, wbił się we mnie, powodując, że wygięłam się w łuk. Swoimi rękoma objął mnie w pasie i podniósł do pozycji siedzącej. Kazał mi spoglądać mu w oczy, dopóki nie zagłębił się w chaotycznym pocałunku. Złapał mnie za pośladki, które ciągle pchał w swoim kierunku, dzięki czemu nasze biodra odnalazły wspólny rytm. Kciukiem starłam strużkę potu na jego skroni, a on odwdzięczył się najpiękniejszym uśmiechem. Nie przejmowaliśmy się nikim ani niczym. Byliśmy sami, chłonąc przyjemność wywołaną przez siebie nawzajem. Nie umiałam się odnaleźć, gdy jego pchnięcia były coraz szybsze. Oddech stał się płytki, jęki głośniejsze, a imienia niemal przypominały błaganie o więcej. Wbijałam paznokcie w jego umięśnione, wytatuowane barki, czując nadchodzący orgazm. Nigdy wcześniej nie miałam tak silnego szczytu, a on nigdy wcześniej nie wydawał się bardziej usatysfakcjonowany. Opadłam na mebel z braku wytchnienia, co Harry ponowił, aczkolwiek na mojej klatce piersiowej. Byliśmy spoceni, wycieńczeni, jednakże szczęśliwsi niż kiedykolwiek.
- Jesteś wszystkim czego potrzebuję, Indie. Kurwa. - westchnął, próbując się podnieść. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. Posadził mnie pralce, a sam odkręcił kurek z ciepłą wodą. - Chciałbym, aby każdy nasz dzień tak wyglądał.
- Jak? - zaciekawiona posłałam mu wyzywające spojrzenie. Liczyłam, że nareszcie otrzymam jego każdą myśl.
- Wstawałbym przed tobą, aby zrobić ci najlepsze śniadanie jakie potrafię. Wiesz jak jest z moim gotowaniem, ale starałabym się codziennie. Zamawiałbym bukiet kwiatów. Białe róże, równo o dziewiątej...
- Czemu tak?
- Kochasz białe róże i na pewno wstajesz w okolicach dziewiątej. Odwoziłbym cię do kancelarii, żegnał długim pocałunkiem, żeby cię to wkurzało, że możesz się spóźnić... - zaczęłam uśmiechać się jak głupia. -... potem zabierałbym cię na obiad lub jedlibyśmy w domu coś włoskiego. To twoja ulubiona kuchnia, więc nie próbowałbym nawet dyskutować. Oglądalibyśmy wspólnie te tandetne seriale, które tak namiętnie męczysz. Później robiłbym z tobą wszystkie te rzeczy, które doprowadzą cię do obłędu. - ucałował moje usta i gestem zaprosił do wspólnej kąpieli. Byłam o krok od rozryczenia się jak dziecko.
Nikt nie miał racji.
Louis.
Jack.
Frank.
Ja.
Harry Styles może i był bezczelny, arogancki oraz popełniał masę błędów, które ciężko było wybaczyć, ale za to jego ogromna miłość do mnie przez nikogo nie została doceniona na tyle, żeby go obronić.
I teraz ja z ręką na sercu żałowałam, że kiedykolwiek w niego zwątpiłam. To był mężczyzna mojego życia i nic nie było w stanie tego zmienić.
Nawet Charlotte.
Właśnie, Charlotte.
- A co z twoją żoną?
- Nie mam pojęcia.
- Nie masz pojęcia?
- Powinna wrócić wczoraj, ale nie pojawiła się i nie dostałem od niej ani słowa. Wyłączyła telefon, a na dodatek ktoś z hotelu dzwonił, że nie zapłaciła za pobyt. Jakby wyparowała.
- Harry, zdajesz sobie sprawę jak to brzmi w języku prawnika?
- Nie rozumiem.
- W tej chwili opisałeś czyjeś zaginięcie.
♥
przepraszam, ale jestem tak w chuj dumna z tego rozdziału, że nawet nie macie pojęcia!
siedziałam nad nim od 23 do 4 w nocy, bo chciałam, aby ta scena seksu była idealna w każdym detalu i dla mnie tak się stało i wybaczcie, ale błagam o 298174917497147 komentarzy, bo jebany 36 rozdział na to zasługuje!
i dodam w nocy te rozdziały z maratonu jeszcze raz gdyż wattpad pojebał wyświetlenia i powiadomienia.
Od dawna nie byłam tak zachwycona swoją pracą, wybaczcie mi.
jak jeszcze puściliście sobie moją playlistę bądź chociaż crazy in love remix oraz love is a bitch jak pisałam w poprzednim rozdziale to już w ogóle miałyście klimat.
DZIĘKUJĘ ZA MARATON!
Kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro