35
Wróciłam do apartamentu, lecz nie zastałam w nim ani jednej żywej duszy. Było w nim kompletnie pusto, pomijając wiatr dochodzący z otwartych drzwi balkonowych. Nie zwróciłam na to większej uwagi, ponieważ skupiłam się na bukiecie czerwonych róż w stojącym na stoliku do kawy wazonie. Obok niego leżała biała kartka, zgięta na pół.
" Indie,
Chciałbym Ci bardzo podziękować za nieporzucenie mnie w trudnej chwili. Nie wiesz nawet ile to dla mnie znaczy. Żałuję, że nie poznaliśmy się w inny sposób, choć myślę, że i tak to by nic nie zmieniło. Wiem, że poprzedniej nocy byliśmy pijani, ale musisz wiedzieć, że gdybym spędził z Tobą jeszcze kilka dni, nie dałbym rady. Jesteś cudowną kobietą, która wspierała mnie w ciężkich dla mnie momentach. Zazdroszczę Harry'emu, a jednocześnie nie mogę uwierzyć, że nie docenia tego, co ja tak bardzo pragnę posiadać. Poprzedni wieczór był dla mnie szczególny i przepraszam Cię za jakiekolwiek nieporozumienia między nami.
Jack "
Byłam zmuszona usiąść, gdyż jedyne co widziałam to czarne kropki.
Poprzedni wieczór był dla mnie szczególny.
Poprzedniej nocy byliśmy pijani.
To co my, do cholery, robiliśmy jak wróciliśmy z pubu? W tej chwili nie potrafiłam sobie przypomnieć choćby nazwy tego miejsca. Czy byłam aż tak nawalona, że przestałam się kontrolować?
Pokręciłam głową z zażenowania i wstałam z kanapy. Musiałam wziąć kąpiel, a żeby ją osłodzić to zabrałam ze sobą butelkę wina i kieliszek.
Indie, co ty narobiłaś?
Puściłam sobie gorącą wodę, a szklane naczynie odłożyłam na ramę wanny. Nalałam do niego czerwony trunek i rozebrałam się. Poczekałam, aż mogłam w spokoju wejść do ciepłej, wypełnionej płynem do kąpieli cieczy i gdy to zrobiłam, rozluźniłam wszystkie mięśnie. Zamknęłam oczy i delikatnie popijałam alkohol.
- Jesteś urocza jak jesteś pijana! - mój stan jeszcze wysyłał jakieś sygnały do mózgu, więc spostrzegłam, że Jack niebezpiecznie zbliżał się do mojej twarzy. Wybuchłam śmiechem, gdyż on nie był Harrym i nie miałam pojęcia czego się spodziewał. Wyciągnęłam rękę i odsunęłam go jak najdalej umiałam.
- A ty nie. Bardziej taki śmieszny!
- Śmieszny?
- No wiesz, zabawny. Poprawiasz mi humor. Zawsze jak miałam jakieś kłopoty z-z Harry'm, to mnie broniłeś i pocieszałeś. Dziękuję. - uśmiechnęłam się jak głupia, biorąc do ręki kolejną szklankę whiskey.
- Nie zasługiwałaś na to jak cię traktował i...
- Jak? J-Jak Jack? Może nie był idealny, ale mnie kocha...
- I myślisz, że tylko on był w stanie cię pokochać? Wspierałaś go, pomagałaś i znosiłaś jego wahania nastroju, a on i tak robił co chciał. Powinnaś być z kimś kto byłby dla c-ciebie tak samo jak ty dla niego. Z kimś kto kochałby cię bezwarunkowo, dbałby o twoje potrzeby i... - nie dałam mu dokończyć, gdyż bez żadnej kontroli naparłam swoimi ustami na jego. Czułam palący smak wódki, którą popijał kilka sekund wcześniej. Nie miałam pojęcia czy zmiękczył mnie swoim przesłaniem, czy zwyczajnie zależało mi na tym, aby się zamknął. A może oba?
Wróciliśmy do apartamentu taksówką i wpadliśmy do mieszkania, rozbierając się w kompletnym chaosie. Gubiliśmy swoje rzeczy po drodze do mojej sypialni. Czasami nie mogłam nadążyć za ruchami jego warg. Bardzo zaangażował się w zaistniałą sytuację, a radość z jego twarzy ani razu nie uciekła. Był jak dziecko, które nareszcie otrzymało wybrany przez siebie prezent.
- Wiesz ile o tym marzyłem? - szkoda, że ja nie do końca. Ile bym dała, aby zamiast jego niebieskich oczu, spotkała te pełne pasji oraz pożądania zielone, które z każdą minutą zmieniałyby się wręcz w czarne.
Mężczyzna przede mną nie był tym, którego pragnęłam. Po prostu był i mimo moich oczywistych uczuć, nie opuścił mnie, a właściwie dzielnie znosił każde moje odrzucenie.
Czy przyznałam się do stosowania litości wobec Jacka?
Tak.
To nie było dobre, to było bardzo samolubne i krzywdzące z mojej strony, aczkolwiek zwalałam to na trunek, który mocno mi wszedł do głowy.
Byłam ubrana jedynie w fioletową, koronkową bieliznę, a on w granatowe bokserki. Jego ręce mocno ściskały moją pupę, a moje nogi ciasno oplatały jego talię. Przy każdym zamknięciu powiek wyobrażałam sobie zupełnie innego człowieka.
Postępowałam nieodpowiedzialnie i w cholerę niestosownie.
Pomijając każde głosy rozsądku, nie przerwałam tego.
Nawet gdy moje plecy zderzyły się z miękkim materacem łóżka, a Kerry zjechał swoimi pocałunkami niżej niż mój brzuch.
Nagle uniosłam się i prawie wyplułam czerwone wino, które sączyłam. Szczegóły wracały do mnie ze zdwojoną siłą oraz ogromnym poczuciem wstydu wymieszanego z zażenowaniem.
- Nie, nie, nie. To się nie wydarzyło. - mruknęłam sama do siebie i pośpiesznie opuściłam toaletę w samym ręczniku. Odszukałam swój telefon w pokoju do spania i natychmiast wybrałam numer do szatyna. - Odbierz.
- Indie?
- H-hej, Jack... - łamałam się w trakcie swojej wypowiedzi, lecz to tylko przez krępację, która opanowała mój organizm. -... nie wiem jak zacząć. - westchnęłam i pogubiłam się we własnych myślach.
- Nie sądziłem, że zadzwonisz. Myślałem, że będziesz chciała o tym zapomnieć.
- Problem jest w tym, że urwał mi się film i czy my... - weź się w garść, Indie. -... czy my uprawialiśmy seks?
- Um, tak. Nie pamiętasz? - niestety, tej najciekawszej części mój mózg postanowił nie zarejestrować.
Był zawiedziony moją reakcję, lecz czego mógł się spodziewać. Byłam pozbawiona jakiejkolwiek godności, a na dokładkę zdawałam sobie sprawę z tego, że nie zrobiłam tego szczerze i w zgodzie z samą sobą.
- Nie, ale powiedz mi tylko, że się zabezpieczaliśmy. - ręce mi drżały, ponieważ niebieskooki przedłużał konwersację swoim milczeniem. To szło w niedobrym kierunku. - Jack?
- Nie wiem, Indie...
- Jak to nie wiesz?! Jak możesz nie wiedzieć, czy...
- Nie mam pojęcia! - i wraz z jego reakcją, zatrzymało się moje serce na moment. Straciłam równowagę, zrobiło mi się słabo, a na dodatek nie umiałam tego opanować. - Indie?
- Módl się, aby twoje plemniki były tak samo pechowe i nieudane jak ich właściciel. - z kompletnego zmieszania nie zostało ani śladu, a pozostała jedynie ogromna wściekłość.
Chociaż na kogo mogłam być wściekła skoro sama się do tego przyczyniłam.
Myślałam, że to będzie dla mnie początek. Początek normalnego, poukładanego życia, a okazało się, że przede mną los rzucił największe wyzwanie i maksymalny stres związany z wynikiem testu ciążowego.
♥
nawet nie wiecie jak sobie pluje w twarz za to ale musiałam
powiem wam, że się dzieje, aaaaaaale
czekajcie na 36 to wam wszystko co tam macie opadnie
zalecam i nawet zmuszam was do puszczenia sobie do kolejnego rozdziału mojej playlisty intimate (link podałam) bądź włączcie z niej od crazy in love remix oraz love is a bitch ♥
zapewniam klimat nie do opisania, wystarczy ze przed wejściem w rozdział puścicie to sobie i wow. No to do zobaczenia ;)))
kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro